Rozdział 26
Wszyscy wspólnie siedzieliśmy i objadaliśmy się w salonie. Zamiast zdrowego obiadu Jin'a, dzisiaj postanowiliśmy zamówić pizze. Od czasu do czasu można zjeść coś wysoko kalorycznego.
Podczas rozmów i pożerania pizzy dobiegł nas dźwięk dzwonka.
-Ktoś dzwoni do drzwi czy mi się wydaję?-powiedział z pełną buzią Hobi.
-Nie wydaję ci się.-pokręcił głową cały umorusany V.- Rap weź otwórz.-mruknął nawet nie patrząc na kolegę.
Chciałabym, żeby ktoś w przyszłości patrzył na mnie z taką miłością, z jaką Tae patrzy na pizzę.
Lider z wielkim niezadowoleniem wstał i pomaszerował ku drzwiom.
-Soomin!! Do ciebie!-krzyknął wpuszczając osobnika do środka. Wtem zobaczyłam swojego ojca. Bez zastanowienia podbiegłam do niego i rzuciłam się mu szyję.
-Tęskniłam.-powiedziałam z czułością.- Bardzo.
-Ja też bardzo.-objął mnie mocno.-Soomin pójdziemy porozmawiać?-spytał załamującym się głosem.
Musiało się wydarzyć coś niedobrego.
Przeprosiliśmy chłopaków i wyszliśmy na teren basenu. Myślę, że to dobre miejsce do rozmów, na wypadek gdyby któremuś z Bangtanów zachciało się podsłuchiwać.
-No więc tato, powiedz co się stało?-zaczęłam siadając na jednym z leżaków.-Po twojej minie, widzę, że coś jest nie w porządku.
-Nie wiem Soomin jak ci to powiedzieć.-usiadł obok.
-Tato, wal prosto z mostu.-uśmiechnęłam się.
-Jesteś szczęśliwa, nie chcę tego niszczyć.-po raz pierwszy widzę go w takim stanie. Jest totalnie załamany. Zaraz oszaleję, jak mi nie powie. Ciężko jest patrzeć na osobę, która jest z tobą od zawsze, opiekuję się tobą, chroni cię, wychowuje. Nie życzę tego nikomu.
-Ojcze..Nie mogę na ciebie patrzeć w takim stanie. Wyduś to w końcu.-posmutniałam.
-Twoja mama....-zawahał się.
-Odnalazłeś ją?-spojrzałam na niego pełna nadziei.
-Tak-odpowiedział, lecz jego głos nie wskazywał na to, że się z tego cieszył.
Przecież to najlepsza wiadomość, jaką mogłam dzisiaj usłyszeć!
-To chyba powód do radości, a nie do smutku.-stwierdziłam.
-Soomin, jesteś już w takim wieku, iż nie chcę a nawet nie mogę tego przed tobą ukrywać.-w końcu spojrzał mi prosto w oczy. Teraz mogłam w nich dostrzec łzy.
-Rozmawiałem z twoją mamą. Przeprosiłem ją za te wszystkie lata. Powiedziałem jej, że razem z tobą nie możemy przeżyć jej odejścia, że dopiero teraz dotarło do mnie jak wiele straciłem. Poprosiłem ją o wybaczenie i o to aby wróciła do nas z powrotem.-z jego policzka zaczęły spadać łzy, jedna po drugiej.-Pokazałem jej druk, na którym było czarno na białym napisane, iż rezygnuję z pracy z nad zespołami i zgadzam się wziąć pod opiekę tylko jeden. Powiedziałem jej, że tęsknimy i że ty potrzebujesz matki. Jesteś jeszcze dzieckiem.
-Co ona na to?-uklękłam przed tatą. Zauważyłam, iż mi również łzy zaczęły cieknąć po policzkach.
-Powiedziała mi prawdę.
-Nie rozumiem?-uniosłam jedną brew.
-Kochanie...Twoja mama mnie zdradziła. Miała kochanka, z którym zaczęła się spotykać jeszcze za nim nas zostawiła. Nie przyznała się do tego, iż to planowała, jednak ja wiem swoje. Dodała jeszcze, że dobrze zajmowałem się tobą przez te lata,kiedy jej przy tobie nie było to i teraz sobie poradzę. Soo ona nie wróci do naszego życia.-pogłaskał mnie po głowie.-Nie wiem jak ona mogła coś takiego zrobić, powiedzieć. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. To już nie jest ta sama kobieta, którą poznałem jak byłem młody.
Nie mogłam w to uwierzyć. Moja własna matka...A ja tak bardzo przez nią cierpiałam.
Teraz nienawidzę jej jeszcze bardziej! Nie obchodzi ją to, iż porzuciła własną córkę dla jakiegoś fagasa. Zachowała się jak suka! Tak jak suka! Z chęcią bym jej to powiedziała prosto w twarz. Ojciec zachował się jak zachował, nikt z nas nie jest idealny i każdy popełnia błędy. Starał się wiem o tym i nie pozwolę, aby cierpiał znów.
-Tato!-wtuliłam się w niego cała zapłakana.-Razem damy radę. Pamiętaj mamy siebie, a to najważniejsze. Już nie jestem małym dzieckiem. Przepraszam cię, że tak późno doceniłam jak wiele dla mnie zrobiłeś.
-Wiedziałem, że zawsze miałaś dobre serce. Przeżywałaś cierpienie bliskich, choć inni nie cierpieli gdy tobie się coś przydarzyło. Nigdy cię nie zostawię.-przytulił mnie z całych sił.
-Kocham cię! Jesteś dla mnie najważniejszy.-obydwoje płakaliśmy jak małe dzieci.
Ona się nazywała moją matką? Nie chcę nigdy więcej widzieć jej na oczy... Chociażby przez przypadek, gdzieś na mieście. Nie chcę! Niech zniknie z mojego życia tak szybko, jak zniknęła gdy byłam mała.
-Tato, nie obraź się, ale nie mam sił. Pójdę do siebie.-nie potrafiłam już dalej rozmawiać. Moje serce rozpadło się na kilka kawałków.
Nie czekając na odpowiedź ojca, najszybciej jak potrafiłam wbiegłam do środka i skierowałam się na górę do swojego pokoju. Dość na dziś. Muszę odpocząć...
*Annyeonghaseyo!
Gwiazdkować
Komentować
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro