Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ullmhóidí nollag

Supernatural

imagin | jack

Wszystko było dla niego nowe.

Zapachy.

Wydawały mu się takie słodkie i ciepłe. Nie wiedział czemu, ale kojarzyły mu się z miłością i troską. 

Dekoracje.

[T.I.], mimo protestów Deana, uparła się na choinkę. Jack widział w niej jedynie drzewko o zielonych igłach, nieprzyjemne w dotyku, za to pachnące lasem. Nie rozumiał uporu dziewczyny, póki nie zaangażował się w obwieszanie gałązek kolorowymi ozdobami. Znalazł w tej czynności prawdziwą przyjemność. Z resztą, obecność i zapał [T.I.] również były bardzo pomocne.

Emocje.

Był zdezorientowany. Castiel i Sam bez przerwy mówili o trosce, z czym musiały wiązać się głębsze uczucia. Dean omijał te tematy jak najszerszym łukiem. A [T.I.] była po prostu otwarta.

Uczył się od niej tych emocji. Współczucia dla bliskich mu osób, radości z odnoszonych sukcesów, miłości dla tych, którzy na to zasłużyli. 

Opowiadała mu o wszystkim i wszystkich. Lubiła mówić, a on z chęcią słuchał. 

Była mu nader bliska. Miał ją za najlepszą przyjaciółkę, swój autorytet, część rodziny, wzór do naśladowania. Jej opinia była niezwykle bliska jego sercu, a obecność nad wyraz miła. Widział w niej ideał, chociaż niepozbawiony wad, co jeszcze bardziej mieszało mu w głowie.

Nie potrafił nazwać swojego stanu. Czasami podejrzewał, że jest zakochany, ale ta myśl zazwyczaj błyskawicznie ulatywała z jego umysłu. 

Oprócz tamtego wieczoru. 

Zastał ją w kuchni. Roześmianą, prawdziwie szczęśliwą, oblepioną mąką od stóp do głów, stojącą obok zdezorientowanego Castiela, który rękawy nienagannie błękitnej koszuli podwinięte miał pod same łokcie. Na blacie leżało kilka spalonych, a kilka jeszcze nieupieczonych ciastek, które szybko straciły swój pierwotny kształt, niemalże rozlewając się po meblu. I to właśnie wtedy, gdy rozwichrzone włosy związane miała w kucyk na szczycie głowy, jej czarna koszulka przybrała biały kolor, a policzki zrobiły się z lekka czerwone od panującego w kuchni gorąca, dojrzał w niej miłość swojego życia. Może i był naiwny, a ta myśl była po prostu głupia, ale nie jego winą było, że poczuł w gardle nieprzyjemny ucisk, a serce przyspieszyło swojego tępa, gdy dziewczyna zwróciła na niego swoje błyszczące oczy. 

— Próbujemy upiec świąteczne ciastka. Pomagasz, czy będziesz tylko stał w przejściu i wlepiał w nas te wielkie oczy? — zapytała ze śmiechem, opierając się biodrem o równie brudną co jej ubrania szafkę i posyłając mu słodki uśmiech.

Chłopak skinął tylko głową, wchodząc w głąb pomieszczenia. Nie wiedząc co ma ze sobą zrobić, po prostu spojrzał na [T.I.] wyczekująco. 

— Podwiń rękawy i dodaj trochę mąki do czarnej miski — poinstruowała go cicho. — A ty jesteś zwolniony ze służby — zwróciła się do Castiela, po chwili zbierając z brudnego blatu resztki kremowego ciasta. — Wierzę, że Jack ma nieco większe umiejętności cukiernicze.

Castiel odetchnął z ulgą, po czym szybko opuścił pomieszczenie, by dziewczyna nie zdążyła zmienić zdania. Zostawił na jej pożarcie jeszcze niczego nieświadomego nefilima, ale wierzył, że temu to na rękę. Nie był ślepy, a natarczywe spojrzenia Jacka posyłane w stronę ich wspólnej przyjaciółki wcale nie były trudne do zauważenia. 

Gdy chłopak nieco za bardzo przechylił papierowe opakowanie, a do miski wpadła ponad połowa jego zawartości, biały dym buchnął mu w twarz. Jack niemalże odskoczył przestraszony, czemu towarzyszył chichot jego towarzyszki. Wyjęła paczkę z jego dłoni, odstawiając ją na blat. Delikatnie przetarła kciukami jego zmrużone oczy, by usunąć z jego rzęs mąkę. Prychnęła pod nosem, widząc jak Jack zmarszczył nos.

Czy był jej bliski? Z pewnością. Należał do najczystszych istot, jakie spotkała. Nie poznała nikogo o tak szlachetnym i czystym sercu. Był po prostu dobry i to kochała w nim najbardziej.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro