Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

sacrificium

Castlevania

imagin | hektor

 Uwielbiała zaglądać do tamtej sali spowitej ciemnością. Przyglądać mu się z ukrycia, gdy przywracał do życia kolejne piekielne stworzenia, które z jazgotem wiły się u jego stóp. Patrzyła na jego twarz, skupioną, posępną, szarą.

Żaden człowiek nie był jej jeszcze tak bliski, mimo że nie rozmawiali ze sobą zbyt wiele. Fascynował ją jednakże do tego stopnia, że mogła przyglądać się mu całymi dniami. Był dumny, inteligentny, był twórcą... Żaden król ni monarcha, którzy swe kosztowności gotowi byli oddać, byleby tylko zyskać krztynę jej uwagi, nie mogli się równać z nim, który żadnego majątku nie posiadał, jeno talent. Och, ale jakiż to był talent

— Jesteś wspaniały — podjęła w końcu, widząc, że Hektor odkłada młot na kamienny stół, prostując się przy tym ociężale. Weszła w głąb pomieszczenia, a on zwrócił na nią zmęczone spojrzenie. — Nie pragnęłam ci przeszkodzić, lecz prawdziwie jesteś fascynujący. To, co czynisz, jest fascynujące.

— Widziałem, że na mnie patrzysz — podjął w końcu, zakładając dłonie na klatce piersiowej. Oparł się o kamienny blat i zmierzył ją wzrokiem od stóp, po sam czubek głowy. Miała na sobie purpurową suknię, której materiał mienił się nieśmiało w świetle księżyca. Jej włosy, częściowo upięte w wymyślne warkocze z tyłu głowy, a częściowo lejące się po jej ramionach, okalały bladą twarz. Jej usta podkreślone były ciemną pomadką, która dosadnie podkreślała biel ostrych jak sztylety kłów, które zwróciły jego uwagę, gdy kobieta na jego słowa roześmiała się perliście.

— Przyznam, iż myślałam, że ujdzie mi to na sucho — pokręciła głową jakby nieco zażenowana faktem, iż została przyłapana na gorącym uczynku. — Ale dlaczego nie odezwałeś się nawet słowem?

Mężczyzna spuścił z niej ówcześnie przyklejone doń spojrzenie i wlepił je w kamienną podłogę. Zapanowała cisza, przerywana jedynie jego spokojnym oddechem i szelestem jej drogocennej sukni. Przyjrzała się jego płowym włosom, prostej szacie, spracowanym dłoniom i nie mogła uciec od myśli, że bardzo się od siebie różnili.

— Twoje spojrzenie mi schlebia — przyznał w końcu cichym, głębokim głosem, a ona poczuła nagły dreszcz, idący w dół jej kręgosłupa. Rozchmurzyła się momentalnie i weszła jeszcze głębiej do pomieszczenia, manewrując między plamami zaschniętej krwi, malującymi się na podłodze.

Widział jej postać sunącą w jego stronę jak łabędź po tafli spokojnego jeziora, jednak wydała mu się realna dopiero, gdy poczuł jej obecność obok. Zazwyczaj wampiry budziły w nim raczej uczucia niepokoju i obrzydzenia, może specyficznej fascynacji, ona była jednak inna. Zaledwie jedno jej spojrzenie, posłane przez niewielką szparę w drzwiach, potrafiło dodać mu tyle pewności siebie i rozlać po całym jego ciele ciepłą, niespodziewaną falę poczucia bezpieczeństwa i miłości, której nigdy wcześniej nie doświadczył. W zasadzie nie wiedział czy była to miłość, lub po prostu nie chciał tego uczucia nazywać po imieniu.

— Jesteś mi miły — przyznała nagle, kładąc swoją chłodną, delikatną dłoń na jego szorstkiej, rozgrzanej. Spojrzał w jej martwe oczy, dostrzegając w nich smutek i zmartwienie, których po niej się nie spodziewał. [T.I.] była pogodnym duchem, co w ich czasach było raczej rzadko spotykane. Tym bardziej była dla niego wyjątkowa i fascynująca. — Wiedz, iż znam dobrze, co Carmilla ci uczynić radziła. Już od samego początku wiedziałam.

Nie wiedział, z czego wynikało jego zdziwienie. [T.I.] i Carmilla były siostrami. W Styrii rządziły razem, do zamku Draculi przyjechały razem, wspólnie decyzje podejmowały i każdy krok planowały. Zdawał więc sobie sprawę, iż [T.I.] musiała wiedzieć o haniebnej propozycji, jaką złożyła mu Carmilla, a nad którą się tak gorąco zastanawiał.

Zdziwił się więc chyba, że i [T.I.] podjęła z nim ten temat. Nie mógł powiązać jej delikatnej, przyjemnej postaci ze zdradą, wojną i śmiercią.

— Jeżeli i ty mnie o to poprosisz, zgodzę się bez wahania — wyszeptał w końcu, wyznając jej wszystkie uczucia, jakie w sobie nosił, a których nie śmiał nazywać. Poczuł, jak jej smukłe palce zaciskają się na jego dłoni i jak wypuściła ciężko powietrze, przesuwając kciukiem po jego nadgarstku.

— Nie zgadzaj się, Hektorze — wydusiła w końcu, przymykając oczy. Wypuściła z uścisku jego dłoń i westchnęła ciężko. — Carmilla jest strategiem wybornym i kobietą pełną rozumu, jednakże serce jej twarde niczym kamień. Bacz, iż wykorzysta cię bez litości i potraktuje jak psa, gdy tylko sprzyjający jej czas nadejdzie. Nie dajże się jej omamić i czym prędzej uchodź z tego zamku, opuść krainę Wołoszczyzny.

Słowa jej zdawały się do niego nie docierać. Ileż to razy myślał już o tym, jak będzie mógł ułożyć swoje życie na nowo, z nią u boku. Może i było to myślenie dość naiwne, ale ta nadzieja była jedynym, co w stanie było wepchnąć na jego twarz chociaż cień uśmiechu.

— I wybacz mi — zaszlochała, słaniając się na nogach. Hektor podtrzymał jej niemal bezwładne ciało i przytulił mocno do piersi, nie dając jej upaść. — Wybacz mi, że zgodziłam się być częścią tej intrygi. Carmilla była całym moim światem, nie znałam niczego poza nią. Nie jest to być może usprawiedliwienie, ale wiedz, że nie życzę ci ni złości ni śmierci. Radzę ci więc uciekaj i lepiej, by los cię więcej na mojej drodze nie postawił.

Jej rozpacz wydawała się wręcz teatralna, ale on wiedział, że była szczera. Mocniej przyciągnął ją do swojego ciała, wyciskając z niej niemal całe powietrze. Kobieta znów odetchnęła ciężko i zapłakała cicho, przytulając dłonie do swojej piersi.

— Ucieknij ze mną — zaproponował znienacka, odsuwając ją na od siebie na długość ramienia. Ona zachwiała się w jego wciąż silnym uścisku jak lalka, z trudem łapiąc równowagę. — Wiem, że nie pragniesz wojny i podbojów. Wiem, że nie potrzebujesz sławy i władzy. Ucieknij więc ze mną.

Usłyszała kroki na schodach i zaraz wyrwała się z jego uścisku. Oboje bacznie obserwowali wejście do komnaty, oczekując na pojawienie się nieoczekiwanego gościa lub kogoś, kto źle życząc podsłuchał ich emocjonalną rozmowę. I nieważne, czy byłaby to osoba związana z Carmillą czy z Drakulą, w obu przypadkach zostaliby pozbawieni życia.

— Jesteśmy zbyt nierozważni — podjęła w końcu, gdy ostatnie echo kroków zniknęło w ciemności mrocznego korytarza. — Jeżeli z tobą ucieknę, pozostanę twoim problemem na długi, długi czas, o ile nie na wieczność. Czy jesteś gotów na to poświęcenie, Hektorze?   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro