Rozdział 2
Tom siedział przy kominku w Pokoju Wspólnym, zagłębiony we własnych myślach. Opuścił kolację, więc w pomieszczeniu był kompletnie sam. Trzymając książkę na kolanach, rozmyślał o nowej uczennicy, która od początku wywoływała w nim sprzeczne emocje. Po pierwszym spojrzeniu w jasne oczy wiedział, że musi ją poznać. Wiedział, że powinna być kolejną zaślepioną w nim osobą. Jego plany jednak nie poszły do końca po myśli, bo zamiast szukać nowych informacji o Komnacie Tajemnic, której odszukanie było jego kolejnym nowym celem, zastanawiał się nad białowłosą. Jej zachowanie bardzo go denerwowało, ale z jakiegoś powodu nie mógł zrobić tego, co zazwyczaj. Zimna maska zmieniająca się przy nauczycielach to coś, co on sam doskonale znał. W końcu sam z tego korzystał. Jednak ciepły naturalny uśmiech, którym go dziś uraczyła, gdy ten pomagał jej z odznaką, pokazywał, że nie była ona do końca taka sama jak czarnowłosy. Jej skupienie i zaparcie na Historii Magii, gdy ta jakby próbowała wejść mu do głowy, aby poznać jego tajemnice, również było ciekawe. W końcu niedługo wcześniej wcale nie wykazywała żadnych większych chęci do poznania go. Wiedział jednak, że nie używała wtedy Legilimencji. W końcu od ponad roku był w tej dziedzinie wspaniały, a jego Oklumencja od razu dałaby mu jakikolwiek znak, że ktoś napiera na jego umysł.
Wrócił do wspomnienia z dzisiejszych lekcji, gdy niziutka szesnastolatka zaskoczyła wszystkich, nawet i jego, pokazując swoją wiedzę i umiejętności. Na każdych zajęciach kończyła zadania jedynie kilka minut po Riddle'u, przez co nierzadko nauczyciele pozwolili im wyjść wcześniej, aby na spokojnie przygotować się do następnych lekcji. Wtedy jednak zamiast powtarzania informacji zawartych w książkach, skupiali się na niezobowiązujących rozmowach lub gdy on ją ignorował, dziewczyna skupiała swoje spojrzenie na śledzeniu jego ruchów.
Cała ta sytuacja tak zaszokowała Ślizgonów, że kilka razy jego znajomi podchodzili do niego, pytając, czy wszystko w porządku. Rosier nawet podczas lunchu odważył się spytać, czy Tom nie został napojony jakim eliksirem lub nie został trafiony zaklęciem. Brązowooki rzucił u wtedy lodowate spojrzenie, będąc świadkiem lekkiego, cichego śmiechu ze strony Frost.
Przejście do pokoju otworzyło się, jednak uczniowie, zauważając siedzącego w samotności Toma, zatrzymali się, nie wchodząc głębiej. Nawet starsze roczniki odczuwały respekt do tego idealnego ucznia, który swoją charyzmą i umiejętnościami potrafił podbić wszystkie serca. Ta czysta perfekcja była jednak czasami ściągana w tych właśnie czterech ścianach, ukazując idealnego Ślizgona z zapędami sadystycznymi i czarno magicznymi.
– Co wy tak stoicie?! – Tom usłyszał już bardzo dobrze znany mu lodowaty ton. Tłum rozstąpił się przed białowłosą, która wściekłym spojrzeniem obdarowała każdego, kto, choć minimalnie stał jej na drodze. Riddle uśmiechnął się delikatnie sam do siebie, widząc jak w jeden dzień ta niziutka i spokojna na pierwszy rzut oka dziewczyna podporządkowała sobie najtrudniejszy i najbardziej wyniosły dom w Hogwarcie. Wyglądało na to, że nawet Rosier, Blackowie, Malfoyowie i Lestrange delikatnie zadrżeli na jej słowa. – Oo, witaj Tom. Martwiłam się, gdy zauważyłam brak twojej nieobecności na kolacji – odparła, podchodząc do niego, na co cała reszta wciągnęła powietrze, bojąc się wykonać choćby najmniejszy ruch.
– Nie musiałaś – Wskazał jej kanapę obok, aby usiadła. – A wy co? – zapytał reszty. – Wchodźcie i zajmijcie się sobą.
Cała gromada Ślizgonów rozniosła się po całym pomieszczeniu, omijając jednak główną część, gdzie siadali zawsze znajomi Riddle'a. Była to taka niepisana zasada, że tu nikt nie usiądzie do czasu zaproszenia przez samego Toma i nawet inni nie mieli prawa skrzyknąć tam innych. Tak więc kolejne dziwne zdarzenie tego dnia pojawiło się, gdy niebieskooka, śliczna dziewczyna za zaproszeniem samego Prefekta Slytherinu zajęła obok niego miejsce, wyciągając po chwili z torby książkę i zagłębiając się w niej.
Walburga dopiero po chwili otrząsnęła się z początkowego szoku i ciągnąc za ramię Lukrecje, podeszła do swojego codziennego miejsca.
– Tyle lat czekam, aż zostanę zaproszona – wysyczała Elizabeth do brata. – A ona co? Po dniu tak sobie tam idzie?
– Uspokój się, siostro. Właśnie przez brak samokontroli jesteś daleko z tyłu, jeśli chodzi o przyłączenie się do kręgu wewnętrznego – Abraxas również skierował się na sofę w centrum Pokoju Wspólnego.
Blondynka prychnęła oburzona, odchodząc do swojej sypialni.
– Co czytasz? - spytała się Walburga białowłosej.
– Szara magia dla zaawansowanych – odpowiedziała, nie odwracając wzroku od strony.
– To niespotykane – odezwał się Lestrange. – Najczęściej ludzie interesują się Białą lub Czarną – Niebieskooka wzruszyła ramionami na jego słowa.
Szara Magia była częścią wiedzy, która ledwo mieściła się w zakresie legalnej. Ministerstwo oznaczało tą etykietą między innymi zaklęcia i klątwy, które miały swoje korzenie w nielegalnej, Czarnej Magii, jednak z powodu zapotrzebowania przez urzędników postanowiono je zalegalizować. Czarodzieje znali najczęściej kilka potrzebnych im do życia zaklęć, jednak rzadko kiedy zagłębiają się w nią bardziej. Jeśli mieli już pociąg do potężniejszych czarów, woleli pouczyć się Czarnej Magii, mimo że za to mogli trafić do Azkabanu. Teraz, w czasach, gdy po świecie chodził Grindelwald, Ministerstwa na całym świecie miały większe problemy niż sprawdzanie, czy ktoś przypadkiem nie posiada czarnomagicznych przedmiotów.
– Ciekawa? – Lukrecja posłała dziewczynie uśmiech, zerkając niepewnie na Toma, który wyglądał jakby, w ogóle ich nie słyszał.
– Inaczej bym jej nie czytała – Fairy w końcu spojrzała na dziewczyny. – Biała Magia jest ze mną od dzieciństwa i znam ją na wylot, tak więc robi się nudna – Przymknęła oczy. – Postanowiłam w tym roku poszukać czegoś nowego.
– Czemu nie Czarna...? – odezwał się Malfoy, milknąc jednak po spojrzeniu reszty.
– Dziwnie bym wyglądała, czytając o czymś nielegalnym w szkole.
– Czyli chciałabyś uczyć się na jej temat? – zapytał Rosier, zauważając delikatny znak od Riddle'a.
– Nie próbowałam, ale może... – Westchnęła, znów otwierając książkę.
Zagłębiając się w świat liter, czytała, kompletnie nie zwracając uwagi na otaczających ją Ślizgonów. Ciekawość, która pchała ją do poszukiwań nowych informacji, sprawiała, że jej oczy, a nawet włosy, posiadały lekki srebrny połysk. Pełne malinowe usta wyginały się co chwile w uśmiechu, co zwracało uwagę nawet czarnowłosego, który zerkał na niziutką dziewczynę znad czytanej księgi. W otoczeniu naprawdę wysokich szesnastolatek dziewczyna wyglądała jeszcze delikatniej niż wcześniej. Myśli Toma znów krążyły wokół niebieskookiej. Tym razem jednak były one dokładniejsze i miały na celu planowanie.
* * *
Minuty mijały, a pokój coraz bardziej pustoszał. W końcu na kanapach zostali jedynie uczniowie klas siódmych i dwójka prefektów.
– Za godzinę mamy patrol – odezwał się brązowooki, wstając z fotela. – Idę do dormitorium i mam nadzieję, że się nie spóźnisz – Odszedł bez czekania na odpowiedź.
Dziewczyna prychnęła jedynie, również odnosząc się z zielonkawej kanapy i odeszła w stronę swojego pokoju.
Na miejscu odłożyła książkę na półkę i sprawdzając jutrzejszy plan, schowała do torby potrzebne na następny dzień książki. Stając przed lustrem, spojrzała na swoją fryzurę i z rozczarowaniem stwierdziła, że całodzienne chodzenie w rozpuszczonych włosach spowodowało lekkie kołtuny. Zabierając więc szczotkę, rozczesała je i spięła w koka. Ponieważ na przodzie jej włosy były delikatnie krótsze, teraz tak jak zawsze pasma okalały jej twarz.
Poprawienie swojego wyglądu zajęło jej więcej czasu, niż myślała i gdy spojrzała na zegarek wiszący na ścianie, zauważyła, że miała jeszcze pięć minut, aby zejść na dół. Sprawdziła jeszcze, czy jej odznaka jest przypięta prosto i wyszła.
Na miejscu, przed wyjściem do Pokoju Wspólnego, stał Riddle, który z przymkniętymi oczami opierał się o ścianę.
– Punktualnie – odparł, nie podnosząc powiek.
– Jak zawsze.
Nonszalancki ton jej głosu obok ucha sprawił, że w końcu spojrzał się na nią i kiwając jedynie głową, odszedł, wychodząc z pomieszczenia.
Fairy podbiegła do niego, wyrównując krok i w ciszy spoglądała na przystojny profil.
– Mogę o coś spytać? – Tom usłyszał głos dziewczyny.
– Już to zrobiłaś, ale proszę bardzo.
Nie mógł się powstrzymać, więc użył takiego tonu głosu, który sprawiał, że wszyscy inni w takim przypadku siedzieliby już tylko cicho. Frost jednak znów go lekko zaskoczyła.
– Czy słyszałeś o Komnacie Tajemnic? – Jej słowa zawisły w powietrzu, a zaszokowanie chłopaka sprawiło, że nic nie odpowiedział. – W mojej poprzedniej szkole również istniały podobne legendy i zawsze się one sprawdzały – ciągnęła, myśląc, że chłopak nie wie, o co dokładnie, jej chodzi. – Jak zauważyłeś, jestem ciekawska.
Kiwnął głową.
– Szukałam więc wskazówek, aż nie odkryłam wszystkiego, co możliwe. Byłam znana jako Poszukiwacz Tajemnic – Cicho się zaśmiała. – Mogę powiedzieć szczerze, że wybrałam Hogwart właśnie z powodu jego historii. Rodzice na początku chcieli zamieszkać we Francji, gdzie podobno bardziej bym pasowała, ale przekonałam ich do zmiany zdania – Spojrzała w jego oczy. – Nie ukrywam, że ucieszyło mnie, gdy się dowiedziałam, że będę w Domu Węża i chciałabym...
– Odkryć, czy Slytherin naprawdę zbudował w podziemiach komnatę, gdzie trzymany jest potwór? – przerwał jej z dziwnym błyskiem w oku.
– Czyli o tym słyszałeś – stwierdziła. – Zresztą czego innego się po tobie spodziewałam – Wzruszyła ramionami. – Wiem, że wejście tam jest niemożliwe, ponieważ jedynie jego dziedzic może tego dokonać, ale sama świadomość, że takie miejsce istnieje, wystarczy – Jej oczy świeciły bardziej niż zazwyczaj.
Tom chciał coś odpowiedzieć, ale usłyszeli hałas z opustoszałej klasy, tak więc zamknął usta i przybierając minę Prefekta, skierował się w tamtą stronę wraz z dziewczyną.
Drzwi okazały się zamknięte, tak więc czarnowłosy używając zaklęcia, szybko poradził sobie z tym problemem, ukazując sobie i dziewczynie obok niecodzienny widok.
Para z Gryffindoru, prawdopodobnie z klasy siódmej, całowała się zachłannie, nie zwracając uwagi nawet na nagły chłód, który pojawił się wraz z wejściem do pomieszczenia dwóch Prefektów z Domu Węża.
– Co tu się wyrabia? – odezwał się Tom, strasząc uczniów tak bardzo, że dziewczyna aż spadła z ławki, na której wcześniej siedziała.
– Riddle – warknął czerwony na twarzy blondyn. – Chyba zapominasz, gdzie twoje miejsce.
Chciał podejść do młodszego ucznia, ale nie potrafił się ruszyć. Spojrzał więc na swoje stopy, które aktualnie były przymarznięte lotem do podłogi. Zdębiały podniósł wzrok na brązowookiego, jednak to nie on trzymał różdżkę a niziutka, śliczna dziewczyna za nim. Starszak od razu ją rozpoznał. Już w pierwszym momencie, gdy weszła wczoraj do Wielkiej Sali, wprawiła w osłupienie męską część szkoły i nawet jej późniejsza przynależność do Węży nie ostudziła zapału kilkudziesięciu Lwiątek.
– To chyba ty nie rozumiesz – Podeszła do niego. – Jesteśmy Prefektami, więc możemy tu być, wręcz musimy. U ciebie jednak nie wiedzę odznaki. – Powiodła różdżką po piersi blondyna, który zrobił się czerwony na twarzy.
Tom nie wiedział dlaczego, ale poczuł właśnie jeszcze większą chęć skrzywdzenia Gryfona. Po chwili zorientował się, że było to pewnie spowodowane dłuższym patrzeniem na jego okropną twarz.
– Specjalnością mojego rodu jest magia lodu – Chłopak zamarzał coraz bardziej i teraz gdy jego twarz barwiło zmieszanie, lód sięgał mu już do kolan. Riddle za to przypomniał sobie o pewnej prawie wymarłej już grupie rodzin z Ameryki. Każdy z rodów potrafił panować nad jednym żywiołem. Niestety w średniowieczu wyłapano reprezentantów i zabito ich, przez co umiejętności w większości zniknęły. Została tylko jedna rodzina panująca nad lodem i miał przed oczami prawdopodobnie ich przedstawicielkę. – Ale również magia niewerbalna jest moją mocną stroną – Machnęła różdżką, zatrzymując chcącą uciec dziewczynę i bez słowa podeszła do Toma.
– Mógłbyś czynić honory? – wskazała na czerwoną parę, a chłopak kiwnął głową, wyrywając się ze zdumienia.
– Minus dwadzieścia punktów za szlajanie się po nocy, minus dziesięć za atakowanie Prefektów oraz minus pięć za samo istnienie – wyrecytował – A ponieważ klasy siódme mają być u siebie od dwudziestej drugiej, a mamy prawie północ, dodam wam szlaban u woźnego. Możesz? – zwrócił się do białowłosej, która z lekkim uśmiechem kiwnęła głową i za sprawą ruchu różdżki sprawiła, iż lód zniknął. – Chodźmy już – Skierował swoje dziwne spojrzenie na niebieskooką.
____________________________________
Kolejny rozdział dodany 😉 do 1 części dodałam więcej tekstu więc polecam się wrócić jeśli czytaliście go przed dodaniem tego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro