Rozdział 1
Pierwszy dzień szkoły dla każdego był inny. Jedni narzekali na kolejny etap nauki, który miał nadejść z pierwszymi zajęciami. Inni już zaczęli tęsknić za rodzicami, Kolejni zaś tak, jak Tom Riddle, w końcu czuli się, jak w domu. Co jak co, ale dla tego chłopaka Hogwart był jedynym miejscem, gdzie mógł robić, co tylko chciał. Dlatego też dla niego nie było problemem, wstanie o siódmej, aby jak najszybciej wyszykować się na śniadanie. Ubrany w szaty w kolorach Slytherinu z przypiętą odznaką Prefekta szedł otoczony "przyjaciółmi". Avery, jak zawsze, starał się go zagadać, pytając o plany na ten rok, a starsza o rok dziewczyna, Walburga Black, próbowała zmusić jasnowłosego do przerwania monologu. Ona jako jedna z niewielu zdawała sobie sprawę, że relacje Riddla z nimi wszystkimi ani trochę nie są na poziomie przyjaciół. Była mądra i bardzo w nim zaślepiona, więc nie przeszkadzało jej to, jak chłopak wykorzystuje ich grupę. Jedną z jej dobrych cech był brak chęci poderwania czarnowłosego, ponieważ sama posiadała już młodszego o kilka lat narzeczonego, będącego również jej dalszym kuzynem, Oriona Blacka, który aktualnie był na drugim roku nauki.
– Co z rekrutacją nowych członków? – spytał nagle Rosier.
– Nic jeszcze nie jest zaplanowane – odparł Riddle, wchodząc do Wielkiej Sali.
– O której ona wstała? – odezwała się Lukrecja Black, spoglądając na siedzącą przy pustym stole Slytherinu białowłosą dziewczynę.
Rzadki przy stole Węża był widok uczniów siedzących na miejscach przed zajęciem swojego przez Toma. Najczęściej za nim zbierała się ogromna grupa, idąca w odstępie od szesnastolatka. Było tak już od kilku lat, więc nikogo nie dziwiła taka kolej rzeczy. Teraz jednak nawet dyrektor Dippet lekko zmieszany spoglądał na nową uczennicę.
Tom bez żadnego słowa skierował się na miejsce na środku stołu, dokładnie tam, gdzie zawsze siadał.
– Witam – Kiwnął niebieskookiej głową na przywitanie, dziwiąc tym zebranych dookoła Ślizgonów. Chłopak nigdy nie witał się z nikim innym niż z nauczycielami, a nawet odpowiedzi z jego strony były rzadkim zjawiskiem pojawiającym się najczęściej, gdy w pobliżu był któryś z profesorów.
– Dzień dobry – powiedziała melodyjnym głosem, poprawiając szkolną szatę, po czym bez większego zaangażowania wróciła do jedzenia śniadania.
– Cześć. Jestem Walburga Black, szósty rok – odezwała się czarnowłosa, siadając obok białowłosej. – A ty to Fairy Frost, prawda?
– Tak – odparła zimno, nie patrząc na dziewczynę, która zrezygnowana spojrzała na siostrę swojego narzeczonego.
– Lukrecja Black – Brązowowłosa wyciągnęła dłoń w stronę dziewczyny, która jedynie spojrzała na nią lodowatym spojrzeniem niebieskich oczu i kiwnęła głową.
– Widzę, panienko Frost, że już się zadomowiłaś – Grupa usłyszała głos swojego nauczyciela eliksirów.
– Tak, tak, oczywiście. Slytherin to wspaniały dom – Ton białowłosej uległ kompletnej zmianie, a na jej twarz pojawił się delikatny uśmiech.
– To wspaniale – Mężczyzna klasnął w dłonie. – Tom, mój drogi, tutaj macie plany lekcji – Podał wszystkim kartki. – Mam nadzieję, że zajmiesz się swoją nową koleżanką najlepiej, jak potrafisz.
– Jak najbardziej, profesorze – Czarnowłosy posłał Slughornowi uśmiech, po chwili przenosząc wzrok na niską dziewczynę czytającą swój plan.
– Fairy, wraz z dyrektorem chciałbym porozmawiać z tobą w czasie krótkiej przerwy – zwrócił się do dziewczyny. – Tom zaprowadzi cię do gabinetu. Z tego, co wiedziałem, macie dokładnie takie same plany lekcji.
Chłopak jedynie kiwnął głową.
– Dobrze, profesorze – Znów posłała mu uśmiech.
– To wy, dzieci, rozmawiajcie i poznajcie się, a ja już pójdę – Odszedł.
– No więc... – zaczęła Walburga w stronę białowłosej.
– Przepraszam, muszę już iść – Wstała, zabierając swój plan i odeszła.
– Ona myśli, że kim jest?! – odezwała się Elizabeth Malfoy cała czerwona na twarzy.
– Uspokój się – warknął w jej stronę brat. – Ludzie patrzą.
– Abraxas ma rację – odezwał się Rosier. – Powinnaś w końcu przestać – Wstał, zauważając, że Tom postanowił już wyjść z Wielkiej Sali. – Wychodzimy już?
– Pierwsza lekcja to Transmutacja – odparł Riddle, a reszta od razu zrozumiała, o co mu chodzi. W trakcie lekcji z Dumbledorem, mimo że tak, jak zawsze, czarnowłosy był idealnie przygotowany, starał się nie pokazać choćby najmniejszego uchybienia, nawet jeśli chodziło o bycie pod salą kilka sekund przed nauczycielem.
* * *
Białowłosa już z potrzebnymi książkami w torbie stała pod klasą 1B, czekając, aż zadzwoni dzwonek, oznajmiając godzinę dziewiątą. Opierając się o kamienną ścianę, zaglądała przez okno.
W międzyczasie zaczęło pojawiać się coraz więcej uczniów rozmawiających w grupach. Tę lekcję mieli z Gryffindorem, tak więc zieleń mieszała się z czerwienią. No może nie do końca mieszała, bo członkowie obydwóch domów trzymali się od siebie jak najdalej.
– Witam was wszystkich ponownie – Usłyszeli głos Dumbledore'a. – Wchodźcie, wchodźcie. – pogonił uczniów po otwarciu drzwi.
Fairy weszła jako ostatnia, kiwając nauczycielowi głową na gest przywitania. Stojąc już w środku, rozejrzała się po pomieszczeniu. Klasa transmutacji była dużym, okrągłym pomieszczeniem. Jej większą część wypełniały ławki dla uczniów. Przy jej końcu była katedra, biurko i krzesło dla nauczyciela. Dookoła pomieszczenia znajdowały się klatki z różnymi zwierzętami. Szukając wolnego miejsca, przesunęła spojrzeniem po miejscach dla uczniów. Jedyne, które mogła zająć, znajdowało się na przodzie. Tam też się więc skierowała.
Jak się okazało, jej nowym kompanem znów okazał się czarnowłosy, przystojny prefekt, który po obdarowaniu ją jednym spojrzeniem wrócił wzrokiem na przód, gdzie właśnie stanął profesor.
– Tak, jak co roku, zajmiemy się zmianą przedmiotów w inne. W tym roku będziecie mieli SUMY, co samo w sobie jest doskonałym celem do skupienia się na lekcji – Uczniowie Domu Lwa westchnęli głośno, na co nauczyciel zaśmiał się z ognikami w oczach. – Dziś skupimy się jednak na przetransmutowaniu leżących przed wami kufrów w medaliony. Zachętą głównie dla dziewczyn może być to, że będziecie mogli zatrzymać przetransmitowane przez was przedmioty.
Zaczął tłumaczyć odpowiednie zaklęcie i ruch nadgarstka, który trzeba wykonać w trakcie czarowania. Skupione dziewczyny, jak nigdy, obserwowały działania nauczyciela. Zresztą podobnie, jak chłopcy z Gryffindoru, którzy zauważyli szansę na wspaniały prezent dla podobających się im dziewczyn. Reszta jedynie tak, jak zawsze, kilka razy powtórzyła zaklęcie. Tylko dwójka Ślizgonów nie zrobiła nic, patrząc przed siebie.
– No dobrze, możecie zaczynać – Mężczyzna klasnął w dłonie z szerokim, codziennym dla niego uśmiechem.
Po chwili w całej klasie można było usłyszeć wypowiadających zaklęcia uczniów. To samo zrobiła Frost, w szybkim tempie sprawiając, że przed nią pojawił się śliczny medalik. Jasnoniebieski kamień oprawiony w srebro z ozdobnymi tłoczeniami.
– Bardzo dobrze, Fairy – odezwał się nauczyciel, podchodząc do nich. – Tom, jak zwykle, idealnie – odparł, patrząc na brązowookiego.
– Dziękuję, profesorze – Dopiero teraz białowłosa spojrzał na cudowne dzieło chłopaka obok. Mimo że nie wydawało się ono w jego stylu, lodowy wygląd był niesamowicie czarujący.
– Skończyliście pierwsi, więc możecie się spakować, zabrać wasze medaliony i już wyjść – odparł Dumbledore, zerkając na zegarek wiszący na ścianie. – Macie jeszcze dużo czasu do następnej lekcji – Odszedł do kolejnych uczniów.
– Idziesz? – odezwał się Riddle, patrząc na niebieskooką, która kiwnęła głową, wstając i wychodząc z chłopakiem na korytarz.
– Następna lekcja to Historia Magii – Dziewczyna spojrzała na plan. – Wiesz może, co będziemy omawiać? – spytała, delikatnie odwracając głowę w jego stronę.
– Wojny Olbrzymów – odparł krótko, patrząc na dziewczynę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Musimy iść na pierwsze piętro do klasy 4F – dodał, gdy dziewczyna nie spojrzała na niego nawet na chwilę.
– Czy lekcje są ciekawe? – spytała.
– Profesor Binns ma najnudniejszy sposób nauczania w całej historii Hogwartu. Duża część uczniów modli się, aby przeszedł na emeryturę, ale nic na to nie wskazuje – Potarł podbródek.
– Rozumiem.
– Mogłabyś na mnie spojrzeć, gdy rozmawiamy? – odezwał się zimnym tonem, lekko zaskakując białowłosą.
– Nie wiem, o co ci chodzi – Wzruszyła ramionami. Taki był już jej charakter, że do czasu, aż jej coś nie zaciekawiło, była niczym zimna rzeźba.
Zdenerwowany Riddle złapał ją za ramiona, pchając delikatnie na ścianę.
– Zrozum, że ze mną się nie zadziera i gdy mówię, że masz na mnie spojrzeć, masz to zrobić – Podniósł jej podbródek, patrząc jej prosto w oczy. – Następnym razem nie będę taki miły – wyszeptał jej do ucha, patrząc po chwili znów w niebieskie tęczówki, które jednak tym razem posiadały lekkie przebłyski srebrna.
– Ciekawe – odparła dziewczyna, łapiąc delikatnie jego dłoń. – W końcu coś mnie tu zaciekawiło – Przekręciła głowę na bok. – Tylko teraz nie narzekaj, Riddle, bo to ty zacząłeś. A jeśli mnie coś zainteresuje, nie spocznę, dopóki nie dowiem się o tym wszystkiego. – Wyplątała się z jego prowizorycznej pułapki, zarzucając włosami i odchodząc w stronę klasy.
Nie wiedziała jednak, że brązowe oczy chłopaka błysnęły na czerwono, a na jego ustach pojawił się podejrzany uśmiech.
* * *
Przez całą lekcję historii białowłosa spoglądała na chłopaka siedzącego przed nią. Tom jako jedyny w jakikolwiek sposób notował dyktowane przez nauczyciela informacje, starając się zignorować dziewczynę. Tak bardzo, jak na początku nie patrzała na niego ani przez chwile, tak bardzo teraz uparcie nie odwracała wzroku od czarnego tyłu głowy.
Dopiero gdy dzwonek zadzwonił, oznajmiając krótką przerwę, a wszyscy wstali, aby wyjść, niebieskie oczy skierowały się na okno. Zabrawszy swoje rzeczy, szesnastolatka wyszła jako ostatnia, nie śpiesząc się za bardzo do drzwi.
Na korytarzu w uformowanych już grupach stali uczniowie domu węża i Ravenclawu, z którymi dzielili wcześniejszą lekcję. O ścianę opierał się Riddle z założonymi ramionami, czekając na nią.
– Idziemy? – zapytała, zwracając tym uwagę wszystkich zebranych.
Ton jej głosu i to, że w ogóle odezwała się do Prefekta Slytherinu, zaskoczyło wszystkich nie tylko przez jej tajemniczą aurę, ale i również dlatego, że chłopak nie wydawał się tym zdenerwowany, a wręcz przeciwnie, kiwnął głową, kierując się w stronę schodów prowadzących na drugie piętro.
– Wiesz może, o co może chodzić? – spytała ze świecącymi się oczami.
– Mam pewne podejrzenie – Spojrzał na nią. – Możesz mi powiedzieć, co zmieniło twoje zachowanie w stosunku do mnie? – odezwał się, mając na myśli jej spojrzenie przez całą lekcję.
– Mówiłam, żebyś nie narzekał – prychnęła z lekka bezczelnie.
– Nie narzekam, jednak jestem ciekaw – Zacisnął szczękę.
– Jestem typem osoby, która, gdy zainteresuje się czymś, nie odpuści do końca – Wzruszyła ramionami. – Od początku zauważyłam twoją inność. Zachowanie innych uczniów czy nauczycieli, szczerze mówiąc, nie było jakieś ważne na tyle, aby mnie zainteresować, jednak po twoich słowach zmieniłam zdanie i nie mam zamiaru dać ci spokoju – wyszeptała, stając przed posągiem gargulca.
– Abusus non tollit usum – odezwał się Tom, a gargulec ukazał przejście. – Proszę – Wskazał na schody prowadzące do góry. Dziewczyna skinęła głową, ruszając pierwsza.
W gabinecie siedział już dyrektor Dippet wraz z nauczycielem eliksirów.
– Dobrze, że tak szybko przyszliście – Armando spojrzał na uczniów. – Dziękuję, Tom, za przyprowadzenie panienki Frost – Skinął głową w stronę chłopca.
– To nie był problem – odparł, chcąc się wycofać.
– Nie, nie, Tom, mój drogi, możesz zostać – odezwał się Horacy. – Z resztą nawet powinieneś, ponieważ ta sprawa dotyczy również i ciebie – Posłał ulubieńcowi uśmiech. – Jak wiesz twoja koleżanka, która miała zostać drugim prefektem naszego domu, niestety uległa wypadkowi, przez co musiała zrezygnować z uczęszczania do Hogwartu. Wraz z dyrektorem postanowiliśmy więc, że to Fairy zastąpi panienkę Brow i dostanie odznakę – W tym momencie Dippet podał dziewczynie przedmiot. – Słyszeliśmy o twoich osiągnięciach w poprzedniej szkole, więc dajemy ci kredyt zaufania – zwrócił się do białowłosej.
– Niech Tom wyjaśni ci twoje obowiązki – Dyrektor spojrzał na brązowookiego. – To już wszystko. Możecie już iść.
Para uczniów wyszła z gabinetu na korytarz.
– Tak, jak myślałem – Riddle spojrzał, jak dziewczyna przypina odznakę. Widząc jednak jej lekką nieporadność, zabrał jej ją z ręki. – Daj. Zrobię to – Podszedł bliżej, schylając się, aby prosto zawiesić srebrny przedmiot.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, a na korytarzu nagle zaczęli pojawiać się uczniowie, rzucając im zdezorientowane spojrzenia. Nieoficjalny książę Slythelinu z dziewczyną nie był codziennym widokiem, tym bardziej że wygląda na to, że to właśnie chłopak zainicjował bliższy kontakt.
– Dziękuje – Odsunęła się powoli, posyłając mu szczery uśmiech.
– Chodźmy na lekcje. Po drodze opowiem ci, jak wygląda praca Prefekta – Ruszył w stronę lochów, gdzie mieli mieć za chwile eliksiry.
– Więc w co takiego mnie wpakował? – Posłała mu pytające spojrzenie z już swoim codziennym, lekko zimnym wyrazem twarzy.
– Jesteśmy odpowiedzialni za innych uczniów w czasie między lekcjami. Możemy odejmować im punkty. Musimy również konsultować się z opiekunem naszego domu, a później ogłaszać informacje i wywieszać je na tablicy ogłoszeń. Czasami będziemy spotykali się z dyrektorem, żeby ustalać ważniejsze sprawy. W poniedziałki, wtorki, czwartki i piątki od godziny dwudziestej trzeciej mamy dwugodzinny patrol na korytarzach. Będziemy zajmować się lochami, parterem oraz pierwszym piętrem – Pokiwała głową na znak zrozumienia. – Pierwszy patrol odbędzie się dziś. Będę czekać w Pokoju Wspólnym – Weszli do klasy, siadając razem w jednej z ławek.
– Tom? – usłyszeli głos Rosiera, stojącego obok.
– Ah tak. Od dziś będę siedział z Frost na eliksirach – odparł, nie patrząc na znajomego.
– Ale zawsze siedzieliśmy razem...
– Powiedziałem coś, Rosier – Ton głosu Riddle'a wnioskował, że nie ma z czym dyskutować, tak więc chłopak zajął miejsce za nimi.
– Witam wszystkich! – przywitał się Slughorn, wchodząc do klasy z szerokim uśmiechem. – Ponieważ w tym roku nadchodzą SUMY, powinniście dać z siebie więcej niż zazwyczaj. Choć niektórzy nie muszą się tym przejmować – Puścił oczko do Toma i widząc siedzącą obok niego dziewczynę, uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile w ogóle było to możliwe. – Dziś zajmiemy się Eliksirem Spokoju – kontynuował. – Czy ktoś może wyjaśnić nam jego cechy?
Oczywiście, jak zawsze, czarnowłosy pierwszy podniósł dłoń.
– Tom, mój drogi, daj szansę innym – zaśmiał się profesor. – Może panienka Frost? – spytał. – Spokojnie. Nie odejmę wam punktów. Po prostu chcę wiedzieć, jaką wiedzę posiadasz. Zrozum to, proszę – odparł dobrodusznie.
– Jak sobie profesor życzy – Melodyjny głos białowłosej sprawił, że serca większości chłopaków zabiły mocniej. Większości, bo tylko jedno zostało nienaruszone. – Jest to eliksir, który łagodzi niepokój i pobudzenie. Jego składniki to sproszkowany kamień księżycowy, syrop z ciemiernika, sproszkowane kolce jeżozwierza i róg jednorożca. Eliksir powinien mieć turkusowy kolor i być gotowany na wolnym ogniu, zanim się go wypije. Jest bardzo trudny do uwarzenia. Wydziela kłęby srebrnej pary. Należy odmierzać składniki pewnie, ponieważ gdy ręka zadrży przy wykonywaniu tej czynności, wywar spowoduje głęboki sen, z którego można się nie wybudzić.
– Idealnie! – Horacy klasnął w dłonie z ognikami w oczach i odwrócił się do nich tyłem, szybko zapisując składniki i sposób przygotowywania. – Będziecie robić go indywidualnie – Znów spojrzał na uczniów. – Możecie iść po składniki – Usiadł, otwierając jedną z książek na biurku.
Dziewczyna wstała, powoli kierując się w stronę półek ze składnikami. Niestety jej mały wzrost nie ułatwiał dostania się w upragnione miejsce, wiec chcąc odczekać chwile, stanęła z boku.
– Na co czekasz? – usłyszała szept przy uchu.
– Aż nadejdzie spokój – odezwała się ironicznie, odwracając się w jego stronę.
Tom bez słowa złapał ją za rękę i poprowadził w stronę składników. Tłum się przed nim rozstąpił, a on bez słowa po zaprowadzeniu jej bliżej półek, puścił ją i zabrał się za zbieranie potrzebnych rzeczy.
Białowłosa zdezorientowana również zrobiła to samo, wkładając wszystko po kolei do koszyka, który zabrała ze stosu obok. Chciała zabrać syrop z ciemiernika, ale niestety leżał on na bardzo wysokiej półce, przez co nie mogła go dosięgnąć.
– Pomóc? – zapytał brązowooki, nie czekając jednak na odpowiedź, zabrał dwa flakony. Jeden schował do siebie, a drugi podał niebieskookiej, po czym odszedł do ich ławki.
____________________________________
Postanowiłam dodać również pierwszy rozdział który może być lekką zachętą dla wszystkich którzy postanowili tutaj zajrzeć. Mam nadzieję że historia wam się spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro