Rozdział XXVII
Siadam na łóżku i włączam laptopa wpisuję w wyszukiwarkę Google hasło lotnisko Seattle. Momentalnie wyświetla się wszystko co potrzebne wchodzę w pierwszą wyświetloną stronę i wpisuję miasto gdzie chcę spędzić weekend. Wykupuje pierwszy najszybszy lot i kiedy mam kupiony bilet patrze na zegarek. Mam jeszcze sześć godzin do swojego lotu. Wyłączam laptopa i wstaję z łóżka podchodzę do szafy i wyciągam walizkę po czym pakuje w nią trzy koszulki, dwie bluzy i trzy pary spodni oraz piżamę. Oczywiście bielizna obowiązkowo do tego szczoteczkę do zębów, kosmetyczkę z perfumami i maszynkami do golenia. Czego potrzeba mężczyźnie więcej do szczęścia. Zasuwam ekspres w walizce i biorę torbę na ramię otwieram ją i chowam do niej laptopa i telefon. Zamykam torbę i kładę ją na walizce. Zerkam na zegarek i widzę, że wszystko zajęło mi pół godziny. Postanawiam zejść na dół i iść napić się jeszcze soku pomarańczowego. Kiedy jestem już na dole wszyscy siedzą na tych samych miejscach tak jak w chwili kiedy tutaj wszedłem.
-Tedy, czy możesz nam wyjaśnić swoje zachowanie? -odezwała się mama, a ja wcale nie miałem ochoty jej na nic odpowiadać. Podszedłem do lodówki wyjąłem sok i z szafki szklankę wlałem sobie soku i schowałem karton. Wracając zatrzymałem się i oparłem się o ścianę.
-Wyjeżdżam na weekend. -Leila spojrzała na mnie pełna nadziei.
-Dokąd?
-Mamo wyjeżdżam przemyśleć sobie wszystko. Bilet na samolot już mam. Za pięć godzin mnie już tutaj nie będzie.
-A czy możemy wiedzieć dokąd chcesz jechać?
-Nie. Nie możecie.
-Dlaczego? -odezwał się ojciec.
-Bo to nie wasza sprawa.
***
Siedzę w samolocie pomiędzy jakąś matką i córką zajmuję się wszystkim tylko nie tym co potrzeba. W mojej głowie roi się tysiąc rozwiązań. Dziewczyna siedząca po mojej prawej stronie to rudowłosa piękność o zielonych oczach i boskim uśmiechu. Ciągle zerka na mnie i uśmiecha się do mnie. A skąd wiem, że do mnie, bo jej matka zajęta jest czytaniem jakiegoś durnego romansidła w stylu żyli długo kurwa i szczęśliwie bzdura totalna. Wszystko mnie przeraża jestem jak ten wazon, który rozpada się na milion malutkich kawałków i nikt go już nie poskłada oraz nie będzie wyglądał on tak samo idealnie jak przed rozbiciem. Myślenie nad rozwiązaniem moich problemów sprawia, że zasypiam.
***
-Przepraszam. -czuję lekkie szarpnięcie za ramię i otwieram oczy od razu moim oczom ukazała się rudowłosa dziewczyna, która siedziała obok mnie. Szybko orientuję się, że obok mnie nie ma już jej matki miłośniczki banalnych romansów.
-Tak? - o matko mój głos jest zachrypnięty i zaspały, to wszystko wina tego, że spałem i nic na to nie poradzę, ale cholernie mi wstyd .
-Wylądowaliśmy już proszę pana tak słodko pan spał, że szkoda było budzić, ale jesteśmy już na miejscu i nie było by w porządku, by pana nie budzić. -znowu ten boski uśmiech.
-Nazywam się Theodore Grey, a nie żaden pan. Dziękuję za pobudkę.
-Cała przyjemność po mojej stronie Theodore. -odsunęła się ode mnie i swój kosmyk włosów przeciągnęła za swoje ucho. Uśmiechnęła się do mnie i kiedy już miała wychodzić odwróciła się do mnie.
-Tak dla świadomości Eva Keller. Miło było poznać.
-Bardzo miło było poznać Evo.
***
Wysiadłem z samolotu i na lotnisku zobaczyłem kogoś kto nigdy mnie jeszcze nie zawiódł z karteczką z moim nazwiskiem.
-Witaj maleńka.
-Ej świnia jesteś nie jestem mała, a i starsza od ciebie jestem nie zapominaj.
-Ty to zawsze wiesz jak mnie zdołować. Drażnisz mnie jak nikt inny, a i tak cię kocham.
-Ty mi tu nie wyjeżdżaj z kochaniem mnie mój drogi. Bierz walizkę i jazda spadamy stąd do mnie do domu.
-Zabierasz mnie na chatę i chcesz wykorzystać. -uderzyła mnie delikatnie w ramię po czym ruszyła do przodu, a ja szybko ruszyłem za nią przy okazji zerkając na jej tyłek.
***
-Napijesz się czegoś Tedy?
-Jasne chcesz mnie upić i zaciągnąć do sypialni co to nie, aż taki łatwy nie jestem sok poproszę. -spiorunowała mnie wzrokiem, ale szybko zaczęła głośno się śmiać co i udzieliło się mi. Nasze zmieszane odgłosy śmiechu panoszyły się po całym jej dość wielkim mieszkaniu.
-Do soku też mogę coś dosypać. -powiedziała to kiedy się już uspokoiła, ale nie na długo, bo od razu po swojej wypowiedzi wybuchła kolejną serią śmiechu. Brakowało mi przez ostatni czas takiego życia zabawy, śmiechu z byle czego. To wszystko zastąpił stres, coś co nie można nazwać związkiem między mną a Leilą dopóki jest Elena i umowa z nią by móc uprawiać perwersyjny seks. To wszystko mnie przeraża i przerasta.
-Zawsze możesz dać podwójną dawkę.
-Wszystko gra Tedy? Jesteś jakiś inny od naszego ostatniego spotkania co prawda słyszałam co się stało z tą wywłoką, że zerwaliście tylko tata nie chciał mi powiedzieć czemu to się stało. -Szkoda gadać, ale mam teraz inny problem niż jak ją nazwałaś?
-Wywłoka.
-No właśnie mam gorsze problemy niż z tą wywłoką.
-O szykuję się grubsza sprawa. Idę po wino może jakaś propozycja?
-Masz może wino Jurançon? - dziewczyna spojrzała na mnie swoim bacznym wzrokiem jakby chciała przewiercić mnie na wylot.
-Skąd znasz się na winach, wujo cię nauczył?
-Nie do końca, to co masz je czy nie?
-Niestety nie mam, ale mam za to moje ulubione do każdego posiłku i chwili pocieszenia zawsze się nadaje jak dla mnie może tobie też się przyda! - krzyczała z kuchni, gdy ja siedziałem wygodnie na kanapie w jej dużym salonie.
-Jakie wino?
- Wiesz co na butelce piszę nazwa
Abbocato wiem tylko tyle, że dobre nic poza tym! -kolejne krzyki z kuchni. Szybko piszę SMS-a do Eleny.
Do: Nauczycielka
Droga nauczycielko i miłośniczko win małe pytanie znasz takie wino jak Abbocato? Potrzebuję informacji na jego temat.
Nie minęła chwila, a dostałem odpowiedź.
Nadawca: Nauczycielka
Oczywiście, że znam i to bardzo dobrze jedno z wielu moich ulubionych. Zaintrygowałeś mnie po co ci to wiedzieć. Czy chcesz komuś zaimponować? Tu masz potrzebne informacje.
Abbocato to wino nazwane z włoskiego jest ono półsłodkie w zasadzie jest to określenie dla win około półsłodkich czasem nawet półwytrawnych z pozostałością odrobiny cukru resztkowego. Myślę, że tyle starczy. Buziaki już tęsknie za tobą Elena.
Do: Nauczycielka
Dzięki. Pozdrowienia z Londynu.
Kiedy dziewczyna siada na wprost mnie muszę pochwalić się informacją od Eleny.
-Twoje wino to Abbocato z włoskiego półsłodkie w zasadzie jest to określenie dla win około półsłodkich czasem nawet półwytrawnych z pozostałością odrobiny cukru resztkowego. -byłem z siebie dumny bo powiedziałem słowo w słowo, a jej opadła szczęka do samej podłogi.
-Ale skąd ty tyle o winach wiesz?
-Przyjaciółka mnie nauczyła.
-Przyjaciółka? Opowiadaj. -wziąłem głęboki wdech i szybko wypuściłem powietrze. W tym momencie nalała nam wina i wypiłem je jednym duszkiem, uzupełniła mi kieliszek i odłożyła butelkę.
-No właśnie w tym problem. Liczę na twoją pomoc Sophie.
***
Hejka kochani jest już prawie 13 tysięcy wyświetleń. Komentarze i gwiazdki mile widziane. Wasze komentarze sprawiają, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech, a im więcej komentarzy tym lepiej. Ostatnio dostałam kilka wiadomości prywatnych od kilku czytelników z pytaniami i wpadłam na pewien pomysł. Jeśli chcecie zadać jakieś pytania do mnie to piszcie prywatne pytania, a ja szybko na nie odpisze. Prośba jest jeszcze do was moi kochani: Jeśli ci się podoba moje opowiadanie, to zaproponuj je komuś ze znajomych i daj szanse innym odkryć moje opowiadanie. Do zobaczenia niebawem moi drodzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro