Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIX

Po powrocie do Seattle i przyjechaniu do apartamentu odkryłem, że jestem sam. Nikt mnie nie przywitał ani nic kompletnie brak zainteresowania. Swoje bagaże położyłem u siebie na łóżku. Wyjąłem telefon i wybrałem numer telefonu do Eleny. Usłyszałem trzy sygnały, zanim kobieta się odezwała.
-Lincoln słucham.
-Witaj.Eleno to ja Tedy nie masz mnie zapisanego?
-Tedy jak miło, że dzwonisz. Właśnie siedzę przed laptopem i sprawdzam sprawozdania od Jennifer i mam słuchawkę Bluetooth, więc nie miałam pojęcia, że to ty aniołku. -Jennifer wiem, która to dziewczyna w firmie Eleny, to ta kobieta z tymi sztucznymi cyckami, która ślini się na mój widok.
-Aha rozumiem, to pewnie tobie przeszkadzam.
-Nigdy w życiu aniołku. Opowiadaj jak wyjazd, gdzie byłeś i co robiłeś?
-A może opowiem ci to wszystko przy lampce wina.
-Jakie lubisz?
-Sama wybierz,ty znasz się lepiej.
-Dostałam od Olivii dziś wino z okazji tego, że pracuję u mnie już troszkę.
-Jakie?
- Ceravolo.
-Znasz je Eleno?
-Nie znam, ale czasami nowe jest lepsze niż stare. -zakrztusiłem się w tym momencie wodą, którą wyjąłem z torby i upiłem z butelki ,łyk te słowa trafiały bezpośrednio do tego, w jakiej sytuacji ja się teraz znajdowałem.
-Wszystko dobrze u ciebie?
-Tak, wiesz tylko zakrztusiłem się odrobiną wody Eleno. Może spotkamy się u ciebie za jakieś trzy godziny ty skończysz te sprawozdania, a ja na spokojnie się rozpakuje i trochę ogarnę.
-Dobrze to w takim razie przyjdź do mojego apartamentu za te trzy godziny.
-Oczywiście, że będę. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia Tedy.
Po rozłączeniu się poszedłem do łazienki wziąłem szybki prysznic i postanowiłem iść do wydawnictwa mamy się przywitać. Kiedy byłem już ulicę przed jej wydawnictwem usłyszałem damski głos, który mnie wolał. Zatrzymałem się na moment i rozejrzałem dookoła. Moim oczom ukazała się osoba, której się najmniej spodziewałem. To była Judy ubrana w szare spodnie dopasowane do jej figury, białą koszule i szary żakiet. Włosy spięte miała w kucyk. Jako asystentka swojej ciotki w firmie produkującej perfumy musiała mieć teraz chwilkę na lunch. Zastanawia mnie tylko po jaką cholerę ona mnie woła i czego jeszcze ode mnie chcę już i tak mam skomplikowane życie i to bez niej, ale ogólnie przez nią i ojca. Podeszła do mnie i stanęła naprzeciw mnie.
-Tedy jak miło ciebie widzieć. -stwierdziła lekko zdyszanym głosem. Widocznie musiała chwilę biec, gdy mnie zobaczyła.
-Z grzeczności powiem, że ciebie też. - w środku, aż się gotowałem ze złości, ale i też serce szybciej na jej widok mi zabiło.
- Ach tak rozumiem dobre wychowanie pana Greya.
-Powiedz mi, o co chodzi, bo zbytnio nie mam czasu na takie stanie na ulicy.
-Mam teraz godzinę wolnego, możemy porozmawiać w naszej kawiarni Sunrise. Proszę cię zgódź się na spotkanie.
- Po co chyba już wszystko wiem i nie musimy ze sobą gadać, szczególnie po tym, co zrobiłaś.
-Tak wiem, ale wiele należy sobie wyjaśnić. Proszę tylko godzinę. -spojrzałem na zegarek i jeśli z nią pogadam godzinę mam czterdzieści minut dla mamy, po czym muszę jechać do Eleny.
-Dobrze, ale nie dłużej niż godzinę.
- Oczywiście nawet i tak bym dłużej nie mogła mam spotkanie z ciocią i jakimś kolesiem, który chcę nasze perfumy wprowadzić do siebie. - udaliśmy się razem do naszej dawnej ulubionej kawiarni. Kiedy usiedliśmy przy stoliku podeszła do nas kelnerka z identyfikatora wywnioskowałem, że owa dziewczyna ma na imię Amy.
-Dzień dobry państwu. W czym mogę pomóc?
-Poproszę mocną czarną kawę, a co do koleżanki to nie wiem. -Judy po mojej wypowiedzi spojrzała na mnie tym cholernym wzrokiem kota w butach, którego nigdy nie lubiłem, bo źle to znosiłem i zawsze tym spojrzeniem doprowadzała, że na wszystko się godziłem i wszystko wybaczałem.
-Ja poproszę słabszą kawę z mlekiem.
-Dobrze, czy coś jeszcze sobie państwo życzą?
- Nie. -powiedzieliśmy to razem. Kiedy kelnerka odeszła Judy zaczęła swoją wypowiedź.
-No tak ostatnim razem, jak tutaj byliśmy byłam jeszcze twoją dziewczyną, a teraz to już tylko koleżanka.
-Z twojej winy przypominam.
-Wiem, chciałam tylko prosić cię o wybaczenie jest mi bardzo przykro, że tak postąpiłam. Nie wiem co mnie do tego skłoniło. Chciałam tylko zobaczyć jak to jest być na miejscu twojej matki, kiedy zobaczyłam w tym ich pokoju te sprzęty i twojego tatę zrozumiałam co oni tam robią i chciałam spróbować w ten sposób uprawiać seks. Wiedziałam, że ty byś tego nie zrozumiał i dlatego wpadłam na pomysł, by zapytać się o wszystko, co mi potrzebne twojego ojca. Ten powiedział o umowach i od razu wypaliłam, że ja też tego bym chciała, bo to mnie podniecało, ale nie przemyślałam konsekwencji mojego zachowania. Nie przemyślałam konsekwencji tego, że przez to idiotyczne zachowanie stracę cię, bo bądź co bądź nie zasługiwałeś na takie coś, jakie ci zrobiłam.
-Dosyć tego. Nie chcę cię słuchać.
-Wybacz. Chciałam porozmawiać z tobą o nas.
-O mój Boże o nas, to nie mamy o czym rozmawiać.
-Tedy ja doskonale o tym wiem, że już masz kogoś i nie w tym sensie, chcę pogadać, bo ja też już kogoś mam.
-O to fajnie mam pogratulować ci, a chłopakowi udzielić ostrzeżenia, by uważał na ciebie i jego ojca.
-Przestań proszę.
-Nie mówię prawdy? -w tym momencie z naszym zamówieniem przyszła kelnerka.
Powiedziała, że w razie potrzeby mamy ją zawołać.
-Mówisz prawdę, bo źle postąpiłam, ale możesz mi już chyba wybaczyć.
- Uwierz mi złotko, że ja nawet ojcu jeszcze nie wybaczyłem, bo to była podwójna zdrada. Nie dość, że zdradziliście mnie to i moją matkę, która ciebie bardzo lubiła, a ojca kochała i bądź co bądź nadal kocha.
-Jak ci się układa z Leilą, wiem o tym, że to z nią jesteś widziałam was wiele razy na spotkaniach oraz na zdjęciach w internecie i gazetach. Cieszę się, bo znam ją troszkę i wiem, że jest ona moim przeciwieństwem i nigdy ci nie zrobi takiego czegoś jak ja.
-Ja nie jestem z nią my tylko się przyjaźnimy.
-Nie prawda, widziałam jak na nią patrzysz tak samo, jak kiedyś na mnie jesteś w niej zakochany i dobrze o tym wiesz.
-Jak na nią niby patrzę?
-Jak chłopczyk, który dostaję swój wymarzony prezent. Oczy ci błyszczą i wpatrujesz się zupełnie inaczej.
-Doprawdy, a na ciebie jak niby teraz patrzę hmm?
-Teraz już nie tak jak kiedyś. Patrzysz na mnie z wrogim spojrzeniem, ale dobrze wiem o tym, że na takie coś sobie zasłużyłam. -spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że siedzimy już tutaj piętnaście minut.
- A ten koleś, który musi z tobą być jest w naszym wieku, czy może w wieku mojego ojca.
-Tedy.
-No co ciekawi mnie to.
-Ale nie musisz być taki nie miły i wścibski.
-Ja? Posłuchaj mnie do cholery teraz uważnie spieprzyłaś mi życie, przez ciebie znalazłem się w takiej sytuacji, której kurwa nie umiem samemu rozwiązać, a ty mi tu wyjeżdżasz, że jestem nie miły! -uniosłem lekko ton głosu i inni ludzie w kawiarni łącznie z obsługą spojrzeli w naszą stronę.
-Ciszej trochę ludzie się gapią.
-W dupie to mam co oni robią niech się gapią jak nie widzieli syna miliardera i najbardziej wpływowego kolesia to teraz mają okazję.
-Uspokój się Tedy. Zmieniłeś się jesteś zupełnie inny niż kiedyś.
- Owszem kiedyś byłem inny, bo miałem lepsze życie, a teraz mam jak mam.
-Nic się nie zmieniło nadal jesteś synem wpływowych ludzi w Seattle.
-Już niedługo.
-Co masz na myśli?
-Zmianę wszystkiego, co do tej pory mi przeszkadza i zmienić coś by moje życie wróciło do normy.
-To znaczy co?
-Zobaczysz.
***
Po godzinie w kawiarni Sunrise z Judy udałem się do wydawnictwa mamy. Od jej asystentki Lucy dowiedziałem się, że mama jest na ważnym spotkaniu i wróci za godzinę. Nie miałem tyle czasu, dlatego wszedłem z wydawnictwa i udałem się do kwiaciarni. Kupiłem dwa bukiety czerwonych róż, a w każdym takim bukiecie było czterdzieści róż. Wróciłem do wydawnictwa i poprosiłem Lucy o kartkę i długopis, po czym napisałem wiadomość do mamy.

Te róże są dla najbardziej zapracowanej mamy na świecie, by dla syna co wyjechał nie mieć czasu na mały lunch.
Tedy

Poprosiłem Lucy o to by od razu położyła je do biura mamy wraz z karteczką. Jednak kiedy zobaczy ją w drodze do biura ma nic nie mówić, że byłem kwiaty mają być niespodzianką. Wychodząc z wydawnictwa poszedłem prosto do Eleny wiedząc, że zanim do niej dojdę będę tylko z dwadzieścia minut wcześniej. Wyjąłem telefon z kieszeni wybrałem numer Eleny.
-Co tam słońce?
-Właśnie wyszedłem od mamy i powoli idę do ciebie.
-O to świetnie ja już jestem gotowa, sprawdziłam sprawozdania od Jennifer. - po słowach kobiety usłyszałem pisk hamujących o asfalt opon, poczułem ból, prawe oko zasłoniła spływająca skądś krew i nim zemdlałem usłyszałem głos kobiety ze słuchawki.
-Matko Tedy. Słyszysz mnie skarbie? Co się stało?

***
Jest kolejny rozdział. Komentarze i głosy mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro