Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII

Dziś nadszedł ten dzień mianowicie dzień moich dwudziestych urodzin. Obudził mnie zapach zaparzonej przez kogoś kawy. Wstałem z łóżka przyciągając się i postanowiłem zejść na dół i zobaczyć co wszyscy robią. Znając już tyle lat Gail wiem , że pieczę moje ulubione naleśniki z sosem czekoladowym , zawsze je robi kiedy mam na nie ochotę, bądź są moje urodziny. Kiedy zszedłem na dół od razu zostałem wyściskany i wycałowany przez moją mamę.
- Wszystkiego najlepszego Teddy , jesteś już taki duży, a pomyśleć, że kiedyś biegałeś po dworze i ciągle mnie wolałeś bym na ciebie patrzyła, a teraz już nie potrzebujesz swojej matki. - widziałem, że chcę jej się płakać zawsze płaczę kiedy mam urodziny przyzwyczajony już jestem do tego widoku, aczkolwiek nie lubię kiedy ona to robi. Patrzyła na mnie i nie widziałem cienia uśmiechu na jej twarzy. Musiałem coś z tym zrobić.
- Ej dziś są moje urodziny, więc gdzie ta Anastacia Grey pełna uśmiechu i dziwnych pomysłów. -w końcu zobaczyłem cień uśmiechu na jej twarzy po czym odeszła ode mnie na chwilę i po pięciu minutach wróciła z zapakowanym w bardzo ładny papier prezentem.
-Jeszcze raz wszystkiego co najlepsze synku. -wręczyła mi prezent i było widać, że chce, abym go otworzył teraz przy niej. Tak też więc zrobiłem w pudełku znajdowało się kolejne pierwsze wydanie mojej ulubionej książki, obok książki leżał męski skórzany pas do spodni i breloczek z wygrawerowanym napisem:
,,W tym dniu cię pierwszy raz ujrzałam i najcenniejszym skarbem byłeś mym. Twoje imię ci nadałam Theodore Raymond Grey".
Kochająca twoja mama.
- Dziękuję mamo to najlepszy prezent jaki mogłem kiedykolwiek dostać. -bardzo podobał mi się prezent od mamy wiem , że stara się ona zawsze o coś oryginalnego na prezent urodzinowy. Co roku zaskakuje mnie czymś innym , ale teraz przeszła samą siebie. Szybko wyciągnąłem kluczyki od mojego samochodu ze swojej skórzanej kurtki i przypiąłem prezent w postaci wygrawerowanego breloczka do kluczyków. Wtedy zawsze będę miał przy sobie prezent od mamy. Przytuliłem ją, a ona w ogóle nie chciała mnie puścić. Po jakichś pięciu minutach puściła uścisk i powiedziała, że musi iść do pracy, ale jak wróci to zrobi nam naszą ulubioną herbatę. Zdziwił mnie fakt , że nie powiedziała czy będzie przyjęcie co roku było chyba, że jestem już na to za stary. Sam nie wiem. Ojca i Pheobe nie było widocznie spieszyli się do szkoły i firmy. W kuchni czekała na mnie Gail i moje ulubione naleśniki z sosem czekoladowym wiedziałem, że dziś Gail mi je zrobi.
-Witaj Teddy wszystkiego najlepszego upiekłam ci twoje ulubione naleśniki. Smacznego.
-Dziękuję, a gdzie Sophie?
-Pojechała. -cholera przecież miała zostać w Seattle tydzień czasu , a ona wyjechała do Londynu w moje urodziny, nawet nie pożegnała się ze mną.
-Dokąd pojechała?
-Pojechała z ojcem ,panem Greyem i Pheobe, bo wraz z ojcem muszą spędzić trochę czasu razem. Wiesz dawno się nie widzieli , więc muszą poświęcić sobie każdą wolną chwilę. Jedz , bo ci wystygnie, a ja muszę iść na zakupy teraz.
- Może pomogę z zakupami?
-Kochany jesteś, ale dam sobie radę, a ty jedz no już, bo zaraz będzie zimne.
-No już jem spokojnie. -zabrałem się do jedzenia, kiedy zjadłem umyłem po sobie talerz i poszedłem się ubrać do siebie do pokoju. Wszedłem pod prysznic i kiedy woda spadła na moje nagie ciało usłyszałem dzwonek ustawiony tylko wtedy kiedy dzwoni do mnie Judy. Jednak byłem cały mokry i zdążyłem wyjść okryty ręcznikiem ,kiedy dziewczyna rozłączyła się. Woda skapywała z mojego nadal mokrego ciała. Kiedy spojrzałem w lustro przeraziłem się. Nie dlatego, że mam czterodniowy zarost , ale dlatego, że wyglądałem jakoś inaczej. Moje oczy poszarzały jeszcze bardziej niż do tej pory. Twarz straciła swoją świeżość, a stała się bardziej ponura i zimna tak samo wyraz w oczach stał się szary , bezwzględny i zimny. Dosłownie jakbym patrzył się na mojego ojca, w sobie widziałem Christiana Greya.Mojego ojca , którego bardzo dobrze znam. Wysuszyłem ciało ubrałem świeżą bieliznę, ogoliłem się, założyłem szare spodnie jeans i białą koszule. Moje ciemnobrązowe włosy pozostawiłem w lekkim nieładzie. Postanowiłem oddzwonić do Judy. Po trzech sygnałach odebrała.
-Teddy już myślałam, że nie chcesz ze mną rozmawiać, bo nie odbierałeś ode mnie kiedy do ciebie dzwoniłam. Spotkamy się jeśli masz ochotę? -czekała przez chwilę na moją odpowiedź, a ja wciąż nic nie mówiłem. -Teddy jesteś tam? Hallo skarbie odezwij się proszę. - jej ton głosu był błagalny.
-Jestem , owszem możemy się spotkać , o której chcesz ?
-Teraz jak możesz przyjedz po mnie , dobrze.
-Jasne za chwilę będę.
-Okey czekam, kocham cię. - jej zachowanie mnie cieszyło znowu , była taka jak z przed dwóch miesięcy, od naszej drugiej rocznicy naszego chodzenia ze sobą ona zachowywała się tajemniczo i dziwacznie. Może ten okres w jej życiu został zażegnany , a może to przysłowiowa cisza przed wielką burzą.
***
Kiedy przyjechałem pod dom Judy dziewczyna już na mnie czekała. Wsiadła do samochodu od strony pasażera ,pocałowała mnie witając się ze mną.
-Wszystkiego najlepszego skarbie. -dała mi małe pudełeczko , które schowałem do wewnętrznej strony swojej skórzanej kurtki. -Nie jesteś ciekawy co tam jest? -zgasiłem ,więc silnik samochodu i wyjąłem pudełko z kieszeni do ,której przed chwilą go schowałem. Spojrzałem na dziewczynę i widziałem w jej zielonych oczach ten sam blask , który widziałem tego dnia co miała na swojej prawej ręce czerwono-sinawy ślad od uderzenia przedmiotem w kształcie i wielkości przeciętnej szkolnej linijki. Spojrzałem z powrotem na pudełko i otworzyłem górną jego część. W pudełku była srebrna bransoletka z wygrawerowanymi naszymi imionami Teddy i Judy. Spojrzałem znowu na Judy i zauważyłem, że ciągle na mnie patrzy tak jakby czekała na moją reakcję na temat prezentu jaki od niej właśnie otrzymałem. Cieszyłem się, ale nadal byłem zły za jej ostatnie zachowanie przez ostatnie dwa miesiące. Jednak musiałem jej coś powiedzieć , by jej jakoś nie urazić.
-Jest cudowna , bardzo mi się podoba. -wyciągnąłem bransoletkę z pudełka i przytuliłem się do dziewczyny. - Judy pomożesz mi zapiąć twój prezent ? -dziewczyna ochoczo wzięła ode mnie bransoletkę , a ja wystawiłem prawą rękę w stronę dziewczyny , a ta sprawnie owinęła bransoletkę i zapięła ją na odpowiednie oczko. Kiedy zapięła bransoletkę spojrzałem na nadgarstek i powiem szczerze , że podoba mi się jej prezent.
-Jedziemy gdzieś?
-Poczekaj. Pierwsze co to chciałabym ciebie przeprosić za swoje zachowanie. Nie powinnam unikać kontaktu z tobą kiedy byłeś u drugich państwa Grey.
-Skoro już o tym mowa to nie to mnie martwi najbardziej. -nie wiem czy dziś jest odpowiedni dzień na takiego typu rozmowy. Mam do cholery dziś urodziny i nie mam zamiaru się dziś z nikim kłócić.
-Jakie zachowanie cię martwi najbardziej kochanie?
-Słuchaj nie mam dziś ochoty na takie rozmowy, bo nie chcę się kłócić , może choć pojedziemy na kawę.
-Oczywiście kochanie , w końcu dziś jest twój dzień. - wzięła i z zaskoczenia potargała mi i tak już w lekkim nieładzie moje włosy. Odpaliłem silnik i ruszyłem w drogę do kawiarni.
***
W kawiarni spędziliśmy troszkę czasu , bo jak dobrze się zorientowałem to siedzimy już tutaj dobre trzy godziny i powiem szczerze, że brakowało mi tak miło spędzonego czasu z moją dziewczyną. Dziś nie wiem czemu , ale poczułem się tak jakby czas się cofnął i było między nami tak jak z przed dwóch miesięcy. Po chwili usłyszałem dźwięk zwiastujący przyjście na mój telefon wiadomości SMS. Wyciągnąłem telefon z przedniej kieszeni spodni i nacisnąłem na przycisk , by wyświetlacz się zaświecił, odblokowałem blokadę w telefonie i zobaczyłem, że jest to wiadomość od mojej mamy. Nacisnąłem ikonkę , by wyświetlić treść danego Sms-a. Wyświetliła się natychmiast treść wiadomości:
Nadawca: Mama
Teddy jesteś w domu ?

Nacisnąłem przycisk odpowiedzi , by odpisać jej na Sms-a.
Wyślij do :Mama
Nie. Jestem z Judy w kawiarni. Coś się stało?

Po chwili dostałem kolejną wiadomość.
Nadawca: Mama
Zapomniałam papierów z mojego gabinetu, a za dziesięć minut mam ważne spotkanie i nie zdążę po nie pojechać . Proszę o pomoc.

Judy spojrzała na mnie tak jakby chciała wyczytać z moich oczu co się stało.
-Mama potrzebuje papierów, bo niedługo ma ważne spotkanie. Muszę jej pomóc. Przepraszam, tak dobrze mi się tu z tobą siedzi , ale muszę niestety iść. -z bólem serca mówiłem jej te słowa. Po czym wyciągnąłem ze skórzanej kurtki portfel wyjąłem z niego banknot i wstałem ze swojego zajętego miejsca.
-Kochanie jadę z tobą, nie ma mowy , że mi odmówisz.
-Zdecydowanie nie mam ochoty ci odmawiać.
Wyszliśmy z kawiarni i szybko zajęliśmy odpowiednie miejsca w samochodzie i ruszyliśmy w drogę do apartamentu.
***
W podziemnym parkingu zgasiłem silnik samochodu i wysiadłem z auta. Za mną wyszła Judy i wraz z nią wszedłem do windy. Wpisałem kod do windy jak zresztą zawsze. Winda ruszyła ku górze. Kiedy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze i drzwi rozchyliły się. W apartamencie było strasznie ciemno co mnie mocno zdziwiło. Nigdy tutaj nie było aż tak mrocznie jak dziś. Dziwne było też to , że nie ma w domu Gail. Wszedłem bardziej do środka i złapałem Judy za rękę. Nagle światło rozświetliło pomieszczenie .
-Niespodzianka!!! - cholera zrobili dla mnie imprezę niespodziankę, bardzo byłem zaskoczony , ale od razu domyśliłem się, dlaczego Judy tak chętnie spędziła ze mną czas. Po prostu chciała odciągnąć mnie od siedzenia bezczynnie w domu i w pozwoleniu na przygotowanie przyjęcia niespodzianki dla mnie.
-Wszystkiego najlepszego Teddy.-podeszła do mnie mama ubrana w czerwoną sukienkę z mocnym makijażem ust o czerwonym kolorze i do tego w czerwonych obcasach. Za nią stał ojciec w szarym garniturze i pasującym do tego szarym krawacie. Po życzeniach od rodziców podeszła do mnie Gail wraz z Jason'em Taylor'em. Po życzeniach od nich podeszła do mnie Sophie jej ciemne blond włosy były spięte w koka , lekki makijaż pasował do jej niebieskiego koloru oczu co bardzo mi się u niej podobało. Po życzeniach od mojej przyjaciółki Sophie podeszła do mnie babcia Grace ubrana bardzo szykownie, dziadek Carrick był po babci Grace, miał na sobie niebieski garnitur. Ciocia Kate miała swoje blond włosy splecione w warkocz. Ogólnie podchodził do mnie każdy z mojej rodziny składając mi życzenia na urodziny. Prezenty miały swoje miejsce na osobnym stoliku. Jako rodzina stroniąca od spożywania alkoholu, dziś nie patrzyli na to. Ci co mogli spożywali alkohol , a ci co nie to robili to tylko dlatego, że prowadzili samochód. Moi rodzice choć nie piją alkoholu, bo źle na nich to działa dziś jednak pili kieliszek szampana po kieliszku, co po jakimś czasie dało o sobie znać.
***
Przyjęcie skończyło się trzy godziny temu i każdy już dawno pojechał do swoich domów. Mama i tata tyle wypili , że szybko poszli spać. Gail i Jason wraz z Sophie poszli do swojego osobnego mieszkania, które ojciec im kupił. Strasznie zachciało mi się pić i dlatego poszedłem do kuchni napić się soku. Kiedy zszedłem na dół potknąłem się o marynarkę od garnituru ojca. Kiedy ją podniosłem miałem zamiar ją powiesić na krześle, wtedy z jakiejś kieszeni wyleciał mały kluczyk. Pierwsze co nie zrozumiałem po co ojcu kluczyk w marynarce i to jeszcze na dodatek jeden , bez żadnego breloczka. Jednak potem domyśliłem się, że ten kluczyk służy do jednego celu, po to by otworzyć szafkę w pokoju zabaw rodziców.
____________________________
Kochani co sądzicie o tym rozdziale i jak myślicie co będzie w szafce w pokoju zabaw i czt Teddy będzie miał na tyle odwagi by się tego dowiedzieć. Dajcie o sobie znać. Buziaki kochani.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro