Rozdział 5
Rozdział 5
- Wejdź Hermiono. - Powiedział otwierając jej drzwi do biblioteki. - Mam nadzieję, że nie było dla ciebie problemem wybranie się tutaj? -
- Od kiedy jest tu taka biblioteka? - Zapytała nie zważając na jego pytanie, pewnie gdyby nie otwierał jej drzwi, to by go w ogóle nie zobaczyła.
- Odkąd ją zbudowałem i odebrałem od Dumbledora książki, które stąd zabrał. - Ujął ją za dłoń i pociągnął w stronę foteli. Zauważył, że pod wpływem jego dotyku lekko drgnęła, więc kiedy ją posadził na miejscu, a sam usiadł naprzeciw, zapytał bez krępacji. - Czy ty się mnie boisz? - Ten moment wybrała Helian by wypełznąć zza jednego z regałów. Zaraz ruszyła do Hermiony i sycząc usadowiła się na fotelu obok niej.
- Mówi, że miło jej cię zobaczyć. - Przetłumaczył Harry.
- Mi także jest miło. - Powiedziała patrząc na węża, ale zaraz przeniosła wzrok na Pottera. - Nie wiem Harry. Ostatnie dwa dni były bardzo dziwne. Wracasz, posługujesz się magią bezróżdżkowa, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Większość tego nie zauważyła, właściwie to ja i Ginny, ale Ginny podzieliła się tym przy stole, więc wiedzą wszyscy. Masz Helian, która wydaje się być ci bliższa niż ja i Ron. Nie mam ci tego za złe, bo rozumiem, że potrzebowałeś ochrony i przyjaciela w domu wujostwa. Dodatkowo ta scena z Pokątnej. Nie wiem, czy się ciebie boje. -
- Rozumiem. Czy teraz wzbudzam w tobie strach? - Zapytał łagodnie.
- Nie. - Odpowiedziała, ale Harry szybko wstał i ruszył do niej. Zatrzymał się tuż przed jej fotelem, ręce położył obok jej głowy i pochylił się tak, że ich nosy niemal się stykały. Patrzył jej prosto w oczy przez chwilę.
- A teraz Hermiono. - Szepnął głosem, od którego jej ciało przeszyły dreszcze. - Czy teraz cię przerażam? -
Delikatnie pokiwała głową.
- Dlaczego, czy zrobiłem, albo powiedziałem coś co cię zraniło? - Powiedział pochylając się jeszcze bardziej i zbliżając usta do jej ucha. - Czy boisz się tego, że jestem blisko? - Poczuła jak wciąga nosem jej zapach i po raz kolejny przeszył ją dreszcz, ale poczuła też pewnego rodzaju zawód, gdy się odsunął.
- Hermiono, czy wiesz kto stał niedaleko mnie i Remusa? - Zapytał normalnym głosem. - Piuos Thickness , drogi kandydat na następnego ministra, no i Śmierciożerca. Czy uważasz, że w trzy tygodnie, mógłbym zmienić się tak bardzo, żeby wyzywać od szlam i mieszańców, ludzi, którzy są moimi przyjaciółmi? -
- Nie. Nie mogłam w to uwierzyć, ale oprócz Thicknesa, był tam także kolega z pracy pana Weasleya, więc informacje zdawały się pewne. Czułam, że musiałeś mieć jakiś powód. - Powiedziała rumieniąc się lekko z zawstydzenia, że mu nie zaufała.
- Przed chwilą zobaczyłaś, że możesz się mnie bać. Będę w tym roku zachowywał się inaczej. Obawiam się, że moja przyjaźń z Ronem tego nie wytrzyma. Może jak zabiję Voldemorta to pozwoli sobie to wytłumaczyć.- Powiedział wzruszając ramionami. - On nie zrozumie tego, co muszę zrobić. -
- A co musisz zrobić? Czy ja zrozumiem? - Spytała pochylając się w jego stronę.
- Przestać być złotym chłopcem Dumbledora. Będę bardzo srebrny. - Powiedział ponownie wstając i zaczynając krążyć po pokoju. - Nie wiem ile ci powiedzieć. Boję się, że gdyby dyrektor wiedział, że wiesz mógłby cię skrzywdzić, albo wykorzystać, by dotrzeć do mnie. -
- Dlaczego? Dlaczego mnie, a nie Rona, Ginny, Remusa? - Przerwała mu.
- Remusa więcej nie tknie, zadbałem o to. Gdyby spróbował wyleci ze szkoły. - Mówił nadal krążąc po bibliotece i w opinii Hermiony nie zdając sobie z tego sprawy. Wydawał się taki skupiony, pełen pasji. Brązowowłosa parzyła na niego w ten sposób chyba po raz pierwszy. Był inny niż Ron, był o wiele bardziej inteligentny, był odważny, i niesamowicie silny psychicznie. To, co przeszedł, a jednak się nie złamał. Był też jej przyjacielem. Teraz zobaczyła też, że jego pasja, bierze się z dorosłości, coś co wydarzyło się, w wakacje sprawiło, że w trzy tygodnie dorósł bardziej, niż przez wcześniejsze pięć lat ich znajomości.
- Dlaczego ja? - Zapytała ponownie, a on w odpowiedzi uśmiechną się w sposób, który zagrzał jej serce.
- Bo jesteś dla mnie ważna. Właściwie byłaś jednym powodem, dla którego wróciłem do Nory. Łatwiej było by mi realizować, mój plan odcinając się całkowicie. - Odpowiedział zatrzymując się i patrząc w jej brązowe oczy. - Powiem ci wszystko, a potem postanowię, czy wymazać ci wspomnienia o tym. -
- Harry! - Krzyknęła, ale on wzniósł rękę, nie kłopocząc się wypowiadaniem zaklęcia, czy poprawnym gestem. Jej różdżka wyleciała do jego dłoni, a jej ciało zesztywniało, jak pod wpływem petryfikusa.
- Hermiono, walczymy w innej lidze. - Powiedział ponownie pochylając się nad nią. - Uwolnię cię teraz i oddam różdżkę. Chciałem ci tylko naocznie pokazać, że opór jest daremny. - Poczuła rozluźnienie, a on oddał jej różdżkę. - Gdybym chciał, byłabyś pod Imperiusem, albo zasadniczo mógłbym zrobić, na co miałbym ochotę. Rozumiesz to? Chcę usłyszeć odpowiedz, czy zgadzasz się poznać fakty, z zastrzeżeniem, że na koniec mogę zdecydować jednostronnie o ich wymazaniu, czy wolisz wracać do Weasleyów? -
Brązowowłosa podniosła różdżkę i zastanowiła się. Harry mówił, że jest dla niego ważna, on też był dla niej ważny. W tym samym czasie robił wszystko, by przekonać ją, że jest zły, że powinna się go bać. Te szepty, mógłby być uznane, za niemal romantyczne, nadal czuła ten dreszcz, gdyby szeptał inne słowa, pomyślałaby, że ją kocha. To było najbardziej erotyczne doświadczenie w jej życiu, mimo, że przeraziło ja do szpiku. Może tak właśnie wygląda miłość? Erotyzm? Dlatego jest tak podniecający, bo wiąże się z ryzykiem, ze strachem? Co jednak ma zrobić teraz, poddać się mu, zaufać i nie pytać, tylko dać mu działać? Nie była by sobą.
- Chcę wiedzieć. - Powiedziała cicho. - Kiedy zrealizujesz swój plan możesz potrzebować kogoś, kto będzie mógł poświadczyć prawdę, albo być z tobą, gdyby reszta cię opuściła. Nie byłam przy tobie przez wakacje, a przyjaciel by tego nie zrobił, prawda? Mogłam zrobić więcej i zrobię więcej. -
- Hmm... - Zaczął, ale usłyszał szepty Helian, odpowiedział sukien który dla Hermiony brzmiał dość ostro, a kobra złożyła koronę i zwinęła się w kłębek. - Helian mówi, żebym nie był głupi. - Zaśmiał się lekko. - Czym jest głupota? -
Usiadł ponownie na fotelu.
- Dumbledore od roku trzymał Syriusza pod Imperiusem, wczoraj rzucił go także na Remusa. - Powiedział beznamiętnie. - Nie wiem, jak, ale w jakiś sposób okłamał mnie odnośnie przepowiedni. - Wyznał, zdradzając jej przepowiednie, a przynajmniej powtarzając słowa dyrektora. - Do tego ukradł książki, które mogłyby być mi bardzo pomocne przy walce. -
- Jesteś pewny? - Spytała. - Oczywiście, że jesteś. - Skarciła samą siebie. - Co zrobimy? Masz plan, bo już zacząłeś. Mogę pomóc? -
- Nie możesz. Wybacz, ale tylko byś przeszkadzała, tylko ktoś z rodziny czarodziejów może pomóc, ale nie zamierzam o to prosić nikogo. Nie mógłbym cię użyć w żaden sposób, który nie skomplikowałby mojego planu. - Odpowiedział. - Gdybym był za bezpośredni to mi powiedz. Jeszcze do końca nie rozgryzłem szybkich zmian nastroju, wiec wedle Remusa jestem czasem cholernie szczery. -
- Chyba nawet cię takiego wolę. Widać w tobie prawdziwą chęć walki. - Uśmiechnęła się. - Rozumiem, że zamierzasz zbliżyć się do Malfoya i ślizgonów? -
- Nie. Zamierzam odciąć się od wszystkich. - Powiedział z powagą, czekając na jej reakcję.
- Ale...? - Zapytała. - Domyślam się, że ma to pokazać Voldemortowi, że jesteś sam, i że łatwo cię pokona. Nie potrafię, jednak wymyślić, jak chcesz odwrócić wynik, na swoją korzyść, jeśli naprawdę wszystkich odtrącisz. -
- To dobrze. - Stwierdził krótko. - Jeśli ty, Hermiona Granger, najwspanialsza czarodziejka swojego pokolenia, do tego znająca mnie najlepiej, nie potrafi znaleźć sposobu to nie wymyśli go też Voldemort i Dumbledore. Poza tym, nie zamierzam walczyć u boku uczniów. Myślisz, że choćby pięć procent uczniów potrafiłoby walczyć, na poziomie śmierciożerców z ministerstwa. Trenowaliśmy rok, wydawało nam się, że jesteśmy bardzo dobrzy. -
- Ale przeżyliśmy, teraz wiemy z czym przyjdzie się nam mierzyć. - Broniła się Hermiona.
- Gdyby nie Zakon, bylibyśmy martwi. Nie oszukuj się, wystarczy, że każdy na około próbuje nas oszukiwać. Nie wolno okłamywać siebie Hermiono. - Powiedział z bólem, a ona zrozumiała, że mówiąc o tych, którzy przeżyli, przypomniała mu o tym, który zginął. - Robię, co chce Hermiono, nikt nie narzuca mi swoich prawd, ani praw. Nie jestem grzeczny, ani dobry, jestem sobą, jestem dziki. Walczę. Nie dam sobą władać. Gram, oszukuję, zwyciężam, za wszelką cenę. Niezależnie od kosztów, zwyciężam. - Powtórzył słowa Syriusza.
- A teraz. Ile z tego mam ci wymazać? - Zapytał po długiej chwili, a ona ponownie stężała, nie pod wpływem zaklęcia, ale dlatego, że zrozumiała, iż on zamierza się poświęcić, w dodatku umrze, ze świadomością, iż świat czarodziejów uzna go za zdrajcę.
- Nic Harry. Ktoś musi wiedzieć. Moje wspomnienie będzie twoją kartą historii. - Powiedziała, prosząc go jednocześnie, by dał sobie szansę.
- To może ustawimy wyzwalacz, skoro tak dobrze mnie zrozumiałaś. - Powiedział wstając i ruszając w jej stronę. - Wspomnienia wrócą, gdy spełnią się pewne warunki. Co ty na to? -
- Jakie warunki? - Zapytała wystraszona, bo spodziewała się, co usłyszy.
- Kiedy umrę. - Odpowiedział bez lęku. - Zgadzasz się? To zrealizuje twoje życzenie. -
- Moim życzeniem jest, byś nie umierał. - Odpowiedziała wstając i ruszając do niego, by go objąć i przytulić.
- Tego ci nie obiecam, ale zrobię dwa wyzwalacze i pozwolę ci zapamiętać emocje z tej rozmowy. Lepiej? - Powiedział obejmując ją i zatapiając twarz w jej włosach.
Pokiwała lekko głową i chciała zapytać, jaki jest drugi wyzwalacz. Domyślała się, że będzie chodziło o pokonanie Voldemorta, ale zanim zdążyła otworzyć usta, on podniósł jej twarz, delikatnie przytrzymując za podbródek.
Hermiona poczuła jak jego usta dotykają jej, w delikatnym pocałunku, który z każdą chwilą nabierał siły i pasji. Po kilku sekundach odpowiedziała przesuwając dłonie z jego pleców na twarz. Trwało to krótką chwilę, a gdy Harry odsunął ją od siebie, uśmiechał się i patrzył na nią łagodnymi zielonymi oczami, w których zaczęła tonąć.
- Warto umrzeć, byś ty mogła żyć. - Powiedział i wykonał skomplikowany gest ręką.
- A teraz odejdź i nie wracaj, jak nie potrafisz okazać odrobiny zrozumienia. Myślałem, że jesteś inna, ale ty zachowujesz się jak każdy. Udajesz przyjaźń, a jesteś tylko zazdrosną szlamą, która odrzuca człowieka jak pierwszy raz od pięciu lat, ma swoje zdanie. - Odwrócił się od niej z krzywym uśmiechem i ruszył w stronę regałów z książkami.
- Harry. Czekaj. - Zawołała oszołomiona, nie pamiętając, o co im poszło. Ruszyła za nim, ale Helian skoczyła z fotela i zastąpiła jej drogę, sycząc groźnie. - Harry. Czekaj! - Wołała do zielonookiego, który był już tylko ciemną sylwetką. - Nie wiem, co się stało, Harry, nic nie pamiętam. Harry! - Jej rozpaczliwy krzyk odbił się echem wśród regałów. Nie mogła ruszyć do przodu, ani zostać w miejscu, bo nagle kobra zaczęła pełznąć w jej stronę, zapędzając ją do drzwi.
Gdy znalazła się za nimi, na korytarzu czekał na nią Lupin. Spojrzał na jej twarz, a widząc zaszokowane zapytał.
- Nic nie pamiętasz, prawda? -
- Skąd wiesz? - Powiedziała, ale zaraz zrozumienie wykwitło na jej twarzy. - Obliviate? Harry by tego nie zrobił. -
- Mi zrobił. Wiem nawet, dlaczego. - Mówił łagodnie, choć z dużym żalem. - Wyjawił mi, co się z nim stało i co zamierzał, a ja nie chciałem mu pozwolić. Chciałem kierować, jego życiem. Wiem tylko, że Obliviate opanował do perfekcji, nie ma śladu po tych wspomnieniach. Nawet Dumbledore nie potrafił nic ze mnie wyciągnąć, co akurat wyszło na dobre. Przykro mi Hermiono. - Zrobił pauzę. - Mimo to ja będę przy nim trwał. Wybrał swoją drogę, ale jaka by ona nie była, ja będę na niej z synem Jamesa. Choćby przeciw całemu światu. Wierzę, że kiedyś mi powie o tym, co wymazał. -
- Ja pamiętam emocję, byłam przerażona, zadowolona, czułam coś dziwnego, coś... - Powiedziała cicho, ale urwała i zarumieniła się lekko. - Nie wiem tylko, do czego to mogłoby się odnosić. Może tym razem nie poszło mu tak dobrze i dyrektor odzyska moje wspomnienie? -
- Może, ale czy nie uważasz, że to byłaby zdrada? Harry usunął to wspomnienie, z jakiegoś powodu. Coś, co powiedzieliśmy, albo zrobiliśmy sprawiło, że utraciliśmy jego zaufanie. Ja zamierzam na nie zapracować, a nie ponownie je nadwyrężać. - Z tymi słowami zostawił ją na korytarzu.
***
- Hermiono otwórz. - Usłyszała jak Ginny puka do drwi pokoju, który dzieliły. - Rozumiem, ze nie chcesz rozmawiać uszanuję to, ale jest późno. - Brązowooka podniosła się, z lóżka i uświadomiła sobie, że za oknem od dawna jest noc. Ile tu leżała? Wróciła około siedemnastej.
- Wybacz. Nie miałam pojęcia, że minęło tyle czasu. - Powiedziała otwierając drzwi. - Która godzina? -
-Dochodzi północ. - Odpowiedział młodsza, z Gryfonek. - Na pewno nie chcesz porozmawiać? -
- Nie. - Powiedziała zamykając drwi za rudowłosą. - Naprawdę nie ma o czym. - Dodała siadają ponownie na łóżku. - Jedyne, co pamiętam to, że zbudował wielką bibliotekę, oraz, że na koniec oskarżył mnie, o bycie dwulicową szlamą, która porzuca przyjaciela, gdy ten ma inne zdanie. -
- Nie wierze, że Harry nazwał cię tym słowem. - Powiedział z wyrazem głębokiego szoku na twarzy.
- A w to, że użył na mnie Obliviate uwierzysz? - Spytała, z lekkim uśmiechem.
- Dlaczego? -
- Nie wiem. Remus twierdzi, że pewnie z tych samych powodów, dla których robił to samo z nim. Podejrzewa, że Harry powiedział nam prawdę, a my nie mogliśmy tego zaakceptować. - Powiedział smutno kręcąc głową. - Nie usunął jednak emocji, podejrzewam, że celowo. Bo w przypadku Remusa, zrobił to o wiele dokładniej, więc wie jak używać tego zaklęcia. Pamiętam, że czułam niepewność, strach, a raczej grozę, wstyd, zachwyt, motywację, potem znowu strach, ale bardziej inny niż wcześniej, jakby strach przed stratą, a potem nadzieję i... - Zarumieniła się. - A potem niepewność, gdy mnie obrażał i odchodził. -
- Nie wierzę, że Harry mógłby zrobić coś takiego. - Powiedziała beznamiętnie Ginny.
- Czyli wierzysz, że ja kłamię? - Hermiona tego właśnie się spodziewała, że większość uzna, iż coś ukrywa. Do tego do podniecenie, radość, o których nie wspomniała, co mogło je wywołać. Liczyła się, z tym, że ludzie nie uwierzą, ale nie z tym, że jej przyjaciółka tak łatwo uwierzy w niewinność Harrego.
- Nie. - Ginny prawie wykrzyknęła. - To skomplikowane. Czemu miałby to robić? Musiał mieć powód, tak jak z Remusem. Ojciec mówił, że dziś Remus na spotkaniu złożył rezygnację z członkostwa w Zakonie, gdy Dumbledore polecił mu dowiedzieć się, co z Harrym. Może są w zmowie, a to cześć jakiegoś planu. -
- Remus powiedział mi, że zamierza trwać przy Harrym, w nadziej odbudowy zaufania. - Wyjaśniła Hermiona. - Ginny, co ja mam powiedzieć innym? Nie chcę go zdradzić. Na Obliviate trzeba mieć uzasadnienie, gdyby ktoś się dowiedział, Harry mógłby mieć problemy z ministerstwem. -
- Więc nie mów. Powiedz, że się pokłóciliście. - Poradziła najmłodsza z Weasleyów.
- Ale co będzie w szkole? - Brązowowłosa wydawała się całkiem rozbita. - Masz rację. - Dodała biorąc się po chwili w garść. - Mam tylko nadzieję, że on nie planuje nic głupiego. -
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro