Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Witam,

Przepraszam za opóźnienie. Nie wyrobiłem się na piątek, w weekend przesyłałem do bety, ale ma problemy zdrowotne, więc wróciło do mnie. Sprawdzałem osobiście, więc pewnie nadal jest dużo błędów.

Nadal szukam Bety, więc jak ktoś jest chętny to zapraszam.

Mam nadzieję, że treść wynagrodzi wam czekanie. W piątek powinien pojawić się następny.

Życzę miłego czytania i zapraszam do komentowania.

Rozdział 14

- Aaaaaa... Harry... dość. - Krzyczała zrozpaczona Hermiona, leżąc w kałuży krwi, z wielkim rozcięciem na lewym udzie i złamanym nosem.

- Powstrzymaj mnie magią, a nie błaganiami. - Powiedział zimno, w odpowiedzi na jej słowa. - Malfoy nie wybaczy, Belatrix tylko ucieszysz. Nie ma litości. Musisz wygrać, albo umrzesz. -

Sięgnęła po różdżkę, która leżała kilkanaście centymetrów od niej, ale czarnowłosy kopnął jej dłoń. Do trzasku łamanych kości w palcach dołączył kolejny krzyk Hermiony, połączony z szlochem, po którym zwinęła się w kłębek.

- Bezróżdżkowo. Potrafiłaś jak byłaś podniecona, a nie potrafisz jak jesteś zła? - Szydził. - Wtedy mogłaś, co najwyżej stracić cnotę, teraz grozi ci śmierć. -

Jej płacz trwał chwilę, aż Potter pochylił się powiedział dużo przyjaźniejszym głosem.

- To chyba tyle na dziś. - Odłożył do pochwy na udzie nóż i machnął na przemian dłonią i różdżką.

Rana na udzie dziewczyny, zasklepiła się, tak samo nastawiły się jej palce w ręce i w nos. Harry nie pomógł jej jednak podnieść się, ani nie zaoferował innej pomocy.

- Jak będziesz gotowa, to skorzystaj z eliksirów. - Polecił. - Potem porozmawiam. -

Trwało dobre pół godziny, zanim gryfonka dotarła do fotela na przeciw niego.

- Zadowolona po pierwszym tygodniu treningów? - Spytał wysyłając w jej stronę szklankę z whisky.

Hermiona popatrzyła na niego wściekłym wzrokiem.

- Nie. To było za mocne, za ostre. Miałam wrażenie, że naprawdę chcesz mnie zabić. - Powiedziała wypijając zawartość szklanki i krztusząc się.

- Bo chciałem. - Powiedział szczerze. - Nie nauczysz się magii bezróżdżkowej, nie poznając swoich granic. Musisz być w stanie silnych emocji, przynajmniej zanim nie poznasz mechanizmu, odpowiedzialnego za czarowanie. - Wyjaśnił, jak codziennie. Było to zdaje się, jego jedyne wytłumaczenie.

- Ale to było ekstremalne. - Odpowiedziała po opanowaniu kaszlu. - Moje żebra, moja twarz. Czułam się jak... - Nie dokończyła.

- Podejrzewam, że czułaś się, jak ja podczas pierwszych treningów. - Powiedział. - Z tą różnicą, że mój nauczyciel nie pozwalał mi się leczyć, aż byłem o krok od śmierci. - Uśmiechnął się dziko.

- Wiki. - Zawołał Harry po dłuższej chwili milczenia, a u jego boku pojawiła się skrzatka, w letniej sukience, tym razem w niebieskiej w różowe kwiatki. Wielki nóż kuchenny na jej plecach, budził dodatkową grozę, ale był tylko dodatkiem do jej maniakalnego uśmiechu.

- Słucham. - Powiedziała. Nie było to pytanie, bliżej było temu do oznajmienia faktu.

- Powiedz Hermionie, jak zachowywał się William. - Poprosił.

- A może pokażę zdjęcia. - Maniakalny uśmiech skrzatki się rozszerzył. - Ciekawie wyglądał, jak leżał we własnej krwi i odchodach. Raz znalazłam go nieprzytomnego, bez trzech palców i o ile zdołałam odtworzyć przebieg zdarzeń z własną różdżką wciśniętą w... -

- Starczy. - Przerwał jej Potter. - To było, gdy William odkrył, że oszukuję z zaklęciami. -

- Miło mi cię poznać. Jestem Wiki. - Powiedział skrzatka z łagodniejszą miną, zwracając się do Hermiony, ale cały czas patrząc na Harrego. - Zarządzam ochroną pana Pottera. Skrzatka, którą przedstawił ci Stworek, zniknie, jak tylko będziesz potrafiła się obronić. Zastąpi ją ktoś z moich skrzatów. Będzie twoim strażnikiem, tak jak on jest moim podopiecznym. - Stwierdziła wskazując na Harrego, który uśmiechał się delikatnie słuchając słów skrzatki. - Powinniśmy nauczyć ją oklumencji na twoim poziomie, byś nie musiał jej wymazywać pamięci. Inaczej jej ochrona będzie mniej skuteczna. -

- Dobrze. Wyznacz nauczyciela. Coś jeszcze Wiki? - Zapytał zielonooki, a skrzatka wyjęła notatnik.

- Tak. Potrzebuję skrzatów do innych zadań. Chciałabym zdjąć tych, którzy ochraniają uczniów. - Wyjaśniła wyczarowując sobie fotel i siadając na nim. - W szkole są bezpieczni, a za kilka tygodni, dam im nową ochronę. -

- Ok. A jak idzie rekrutacja? - Zapytał.

- Za dobrze. Dlatego potrzebuję ludzi do szkolenia. Jesteś bardziej znany, niż ci się wydaje. Szczególnie wśród pomniejszych ras. - Odpowiedziała, a Potter uśmiechnął się podle.

- Nawet teraz, gdy zachowuję się tak jak obecnie? -

- Nawet bardziej, bo jesteś zły tylko dla czarodziejów. Pokazałaś, że jesteś uczciwy wobec pomniejszych. Twoja wizyta w Gringottcie, nie pozostała bez echa. -Wiki mówiła z ewidentnym szacunkiem, ale nie tego uległego rodzaju, jaki zazwyczaj okazują skrzaty.

- Skrzaty nie są pomniejszą rasą. - Wtrąciła niespodziewanie Hermiona.

- Oczywiście, że są. Jesteśmy jak czarni w Stanach. Nie mamy praw, jesteśmy niewoleni magicznym kontraktem. Można nami pomiatać. Ministerstwo nie przyjmie skargi złożonej przez skrzata. - Powiedziała Wiki, przenosząc wzrok na dziewczynę. - Nie oszukuj się, żyj w prawdzie. Obecnie walczymy by coś zmienić. -

Zapadła cisza, aż Wiki odezwała się ponownie.

- Wspaniale ją sobie wybrałeś. Brak uprzedzeń, potężny rdzeń magiczny. Co prawda dość zamknięty umysł, ale to da się dopracować. - Uśmiechnęła się do Harrego. - Wykorzystam to wspomnienie by pokazać, kim jest twoja partnerka. Zapewne będzie to oznaczać kolejną falę rekrutów, ale jakoś sobie z tym poradzimy. Pojawię się jutro z nauczycielem. Miłego wieczoru. - Dodała znikając.

- Co ona miała na myśli mówiąc o rekrutacji? - Zapytała Hermiona.

- Domyśl się, albo rozetnij moją skórę w walce, a odpowiem. - Powiedział podrzucając nóż i ponownie go łapiąc.

*Dick*

- Wyjaśnij mi, jak to jest możliwe, że stałeś się taki jaki jesteś? - Poprosiła po dobrych dwudziestu minutach. - W jednej godzinie potrafisz być czuły i opiekuńczy, a w następnej, niemal zakatować mnie na śmierć. -

- Nie potrafię tego wyjaśnić. - Zaczął, ale po sekundzie wahania dodał. - Ale spróbuję. -

Przywołał do siebie szklankę z napojem i wysłał butelkę piwa w jej kierunku.

- To ci chyba wystarczy. Nie chcemy, by ktoś zobaczył pijaną prefekt. - Dodał, mając na myśli Whisky.

- Zaczęło się od tego, że dostałem list od Syriusza, w którym mówi mi, że nie spodobały mu się plany Dumbledora wobec mnie, oraz że kiedy protestował został odesłany. Obawiał się, że zginie, albo trafi pod imperiusa. Data listu była ustawiona na dostarczenie trzy tygodnie po jego śmierci. Opowiedział mi w liście odrobinę, o tym jaki był on, jego przyjaciele i moja mama. Pokazał mi, że moje pragnienia nie są złe, bo jestem wolny. Wolność prawdziwa nie jest łatwa, czasem robisz coś, co świat potępia, ale daje to wielką satysfakcje. - Mówił, nie patrząc na nią, ale mimo to wiedział, że chłonęła każde słowo. - To postępowanie zgodnie z sobą, z swoim sumieniem. -

- Bycie z tobą to coś, co było dla mnie zawsze poza zasięgiem. Ron stał się, moim przyjacielem zanim odkryłem jaki jest. Czułem się w obowiązku, być lojalnym wobec niego, wobec Dumbledora i jasnej strony. Mimo, że nie czułem się z tym dobrze, coś mi nie pasowało. Nigdy nie dowiedziałabyś się co czułem, gdyby nie ten list. - Powiedział, a po chwili kontynuował. - Twój trening ma na celu wyzwolenie pewnych zdolności. Gdy byłaś dzieckiem zdarzała ci się przypadkowa magia, kiedy byłaś pod wpływem silnych emocji. Wczoraj posłużyłaś się magią bo byłaś zawstydzona i chciałaś mi udowodnić, że nie jesteś. Byłaś półnaga, pierwszy raz w bardzo dziwnych warunkach byłaś dotykana przez mężczyznę. Wydaje mi się, że ci się podobało, ale bałaś się. To był olbrzymi stres. Pierwszą tarczę rozbiłem za ciebie, drugiej nie udało ci sięod razu, bo nie pomagałem, ale byłaś pewna, że zrobiłaś to raz, więc za drugim podejściem dałaś radę, przekonałaś siebie, że potrafisz. Musisz tak oswoić się z magią Woli, jak ją nazywam w myślach, podczas silnych emocji, byś umiała odtworzyć te emocje, gdy będziesz tego potrzebować. Gdy to nastąpi, nauczysz się wywoływać emocje spokoju, gdy w środku będzie coś całkiem innego. Możesz płakać i rozpaczać wewnątrz siebie, ale na zewnątrz być kamieniem, który zrobi to co trzeba. -Zawahał się. - Czy to ma dla ciebie jakiś sens? -

- Tak. Nie podoba mi się to, bo w pewnym sensie oznacza, że nigdy nie będę wiedziała co jest w tobie. Jak jest naprawdę, zawsze może to być maska. - Powiedziała. - Ale lepiej rozumiem twoje postępowanie. Mimo, że mnie oszukałeś, nie potrafię zrozumieć jak powiedzenie mi tego teraz, różni się od powiedzenia mi tego wcześniej? -

- Nie różni. Po prostu to inny czas i inne miejsce. - Uśmiechnął się. - Kończ piwo i do pokoju. Ja wychodzę odrobinę wcześniej. Do zobaczenia w pokoju. - Powiedział kierując różdżkę w jej stronę.

- Czekaj. Nie mieliśmy czasu dla siebie. - Powiedziała.

- A masz dość sił, by zrobić cokolwiek poza jęczeniem z bólu? - Zapytał. - Nie zrozum mnie źle, lubię twoje jęczenie, ale powodowane innymi czynnikami. - Dodał wywołując u niej mocny rumieniec. Podszedł jednak do niej i pocałował. - Musi wystarczyć, za tydzień, powinnaś być w takim stanie na koniec naszych treningów, by możliwe były inne czynności. - Stwierdził modyfikując jej pamięć.

Po raz kolejny poczuła jak w jej głowie powstają dwa równorzędne zestawy wspomnień, przez cały tydzień codziennie na koniec ich treningu, było to samo. Pocałunek i modyfikacja pamięci. Harry dotrzymywał jednak słowa i pozostawiał jej emocje, a gdy tylko przekraczała próg Pokoju Życzeń, wspomnienia wracały. Wszystkie i dokładne, wręcz mogła by powiedzieć, że dokładniejsze niż inne wspomnienia.

*Dick*

Wracając do wierzy Gryfindora, Hermiona zastanawiała się, nad Ich treningiem. Była cała poobijana, czuła złamane kości, które zostały świeżo zaleczone. Jej szata była w kilku miejscach we krwi i miała ślady naprawy magicznej po cięciach. Doczyściła ja jak tylko znalazła się na korytarzu.

Tak jak wczorajszego wieczoru, Harry zmodyfikował jej pamięć, ale pamiętała o kilku czarach i powodach, dla których uczył jej magii w ten sposób. Myśl o nauczeniu się bezróżdżkowej magii, była dla niej ożywcza. Dodawała siły mimo, że teraz ledwie szła.

Przejście przez dziurę pod portretem, sprawiło, że niemal zakwiliła z bólu, jako poczuła w udzie. Udało jej się jednak opanować. Wyprostowała się po drugiej stronie i zamierzała iść prosto do swojego dormitorium, by odpocząć, ale zatrzymała się, na widok kilkunastu osób, stojących przez rozkrzyżowanym na ścianie Ronem.

- Ktoś mi wyjaśni co tu zaszło? - Zapytała głośno. Mimo, że w jej głosie było słychać było ból, to chyba nikt nie zwrócił na to uwagi.

- Harry, przytwierdził go do ściany, bo jak stwierdził, jego gadanie go irytowało. - Powiedziała Ginny, odwracając się do niej. - Od kwadransa, nie możemy go zdjąć. -

- O co im poszło? - Spytała Hermiona, podejrzewając odpowiedź.

- O ciebie. Ron oskarżył Harrego, o to, że mąci ci w głowie, że odciąga cię od przyjaciół i jasnej strony, i tym podobne. - Wyjaśniła rudowłosa, a jej głos sugerował, że nie jest jej żal brata, a przynajmniej, że nie jest zła na Harrego, za to zachowanie. Potwierdziły to jej następne słowa. - Należało mu się, powiedział kilka naprawdę niemiłych rzeczy. -

- Mimo to Harry powinien nad sobą panować. - Odpowiedziała jej tonem prefekta. - Gdzie on jest? - Zażądała niemal odpowiedzi, a gdy Ginny wskazała ciemny kąt, gdzie z książką w ręce siedział zielonooki, ruszyła w jego kierunki.

Udało jej się dotrzeć na odległość dwóch metrów, gdy powstrzymała ją bariera.

- Harry. - Powiedziała groźnie, a on podniósł na nią wzrok, dając znać, że słucha.

- Uwolnij Rona, i żebyś się nie pomylił to nie prośba. - Poleciła.

- Pani prefekt, powinna sobie dać radę. - Odpowiedział głosem dobiegającym z sufitu, czym podkreślił, że otacza się skomplikowanym zaklęciem ciszy.

Hermiona fuknęła i ruszyła w kierunku Weasleya.

- Finite Incantatem. - Powiedziała machając różdżką w skomplikowanym geście. Magia przytrzymująca rudzielca pod ścianą opadła i chłopak zwalił się, na podłogę.

- Dzięki. Choć nie wiem jak ci się, to udało, bo kilka osób, próbowało już tego zaklęcia. - Powiedział, gdy udało mu się już wstać na nogi.

- Pewnie nie potrafili tego zrobić. - Odpowiedziała domyślając się, że Harry tak skonstruował warunki w zaklęciu, że tylko ona mogła by go uwolnić. Znał dobrze jej sygnaturę magiczną, więc mógł to zrobić, a ten sposób nawet McGonagall, nie usunęła by tego czaru. Pytanie, czy zrobił to, by dać jej szansę, do wniknięcia w towarzystwo jego przeciwników, czy odwrotnie, by mogła się mocniej odgrodzić.

- Pewnie, w końcu nie są tobą. - Powiedział rudzielec, mówiąc jej jeden z tak rzadkich komplementów. - Widzisz do czego, on jest teraz zdolny. Pytałem tylko o ciebie, bo się martwiłem, gdzie jesteś, a on się wściekł. -

- Teraz ty posłuchaj. Podejrzewam, że pytałeś z sobie właściwą wrażliwością, podobną gwoździa wbijanego w kolano. - Wyrzuciła nagle, celując w niego różdżką. - Nie obchodzi mnie co myślisz o Harrym, ale to co ja robię, z kim, kiedy i tym podobne to moja sprawa. Zacznij atakować moich przyjaciół, a koniec z naszą relacją. Możesz nie ufać Harremu, choć dziwi mnie to, że tak szybko porzuciłeś przyjaźń trwającą pięć lat, ale jeśli nie ufasz mojemu osądowi to możesz i porzucić moją. -

- Hermiona ja tylko próbuję się o ciebie troszczyć. - Zaczął Ron.

- Nie, ty próbujesz, nieudolnie zresztą, przejąć władzę i kierować wszystkimi. -Przerwała mu, rozpoznając pewne cechy zachowania, o jakich piszą mugole. Mobbing i zastraszanie. - Podburzasz ludzi przeciw Harremu, szpiegujesz, by zyskać poparcie Dumbledora, Specjalnie starasz się go odizolować od przyjaciół. - Ciągnęła mając na myśli Pottera. - By jego zmiana wyglądała na gorszą, niż w rzeczywistości. -

- To nie tak. Nie widzisz jaki się stał? - Weasley nie dawał za wygraną. - Straszy ludzi, rządzi się, widziałaś co zrobił z Malfoyem, a jak dostanie szału, bo jakiś pierwszak siądzie na jego miejscu? -

- Ciesz się, że nie znam tego zaklęcia, jakim przylepił cię do ściany, bo byś tam wrócił. - Odpowiedziała i chciała zrobić krok w stronę sypialni dziewcząt, ale noga zmęczona bezruchem ugięła się pod nią i upadła. - Cholera. - Wymknęło jej się, gdy Ginny pomagała jej wstać.

- Co ci się stało? - Spytała, ale magia ja odepchnęła, a Hermiona uniosła się w powietrzu, dokładnie tym samym sposobem, jakim latał Harry. Ignorując zdziwione spojrzenia poleciała w kierunku dormitorium.

Ron widząc całe zajście, spojrzał wściekle na kąt, w którym siedział Harry i powiedział głośno.

- Minus dziesięć punktów od Gryffindoru, za atak na prefekta i kolejne dziesięć za używanie magii, poza lekcjami. -

- Brawo Ron. Harry ma gdzieś punkty, a ty ukarałeś cały nasz dom. - Powiedziała jego siostra, mijając go w drodze do sypialni Hermiony.

*Dick*

- Jak się czujesz? - Spytała rudowłosa siadając na brzegu łóżka.

- Nie jest źle. Harry ma mnóstwo eliksirów leczniczych i zna się na magii uzdrowicielskiej. Po prostu pewne rany, mimo uleczenia struktury ciała, nadal bolą. - Wyjaśniła starsza z dziewczyn, zdejmując spódnicę i koszulę. Duży siniak na udzie i na żebrach odznaczał się silnym fioletem od jej jasnej karnacji.

- To od ćwiczeń z nim? - Powiedziała Ginny patrząc na siniaki. - Nie hamuje się co? -

- Nie. - Odpowiedziała krótko i sięgając po różdżkę wyczarowała sobie torebkę z lodem i szmatki, poprzez które zaczęła przykładać lód do bolących miejsc.

- Ale nauczył cię latać. -Stwierdziła. - I chyba pewności siebie. Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek rozebrała się, przy mnie do takiego stopnia. - Zachichotała. - Jak rozumiem, wasze relacje osobiste też wzrastają. - Po czym roześmiała się już całkiem głośno, na widok czerwieni na twarzy Hermiony.

- Nie, nie wzrasta. On nadal jest z Romildą. - Wyznała. - Ale masz rację, poprawił moja pewność siebie. Jego trening jest bardzo specyficzny, ale przełamuje we mnie wiele blokad, które miałam wcześniej. Z tym, że nie pamiętam większości z tych treningów. - Zawahała się, ale po chwili mówiła dalej. - Harry czyści mi pamięć na koniec. Pozostawia wiedzę, o nowych rzeczach, o emocjach, ale usuwa sam proces treningu, oraz to o czym rozmawiamy. Dziś na przykład pamiętam, że była tam jakaś kobieta w sukni, w kwiaty. Mówiła, że będzie mnie uczyć oklumencji, ale to wszystko na ten temat. -

- Wiesz gdzie się uczycie? - Spytała Ginny, szybko jednak dodała. - Nie mów. To chyba ta część, w której w grę wchodzi zaufanie. Zadam więc inne pytanie. Jesteś pewna, czy nie dzieje ci się krzywda? -

- Nie. Mam wspomnienia o bólu, strachu, przerażeniu, ale też o innych uczuciach. - Odpowiedziała po chwili Hermiona. - Milszych, czułam się doceniona, czułam zaufanie. -

*Dick*

- Proszę usiąść, panno Granger. - Powiedział Stworek łagodnym głosem niemającym wiele wspólnego, z dawnym skrzeczeniem. Nawet w czasie ukłonu, który jej złożył, gdy weszła do Pokoju Życzeń, był bez mamrotania.

Sam zasiadł w fotelu naprzeciw niej.

- Pan Potter życzył sobie, bym rozpoczął z panią lekcje oklumencji. - Powiedział, przywołując dla niej lampkę, z winem. - Rozpoczniemy zajęcia dziś i wedle tego co zostało mi przekazane na pani temat, oraz tego co sam zaobserwowałem powinno nam się udać skończyć do jutra rana. Czy chciałaby pani przesłać komuś jakąś wiadomość zanim zaczniemy? -

- Odpowiesz mi na kilka pytań? - Zapytała grzecznie, a gdy skrzat potwierdził, dodała. - Dlaczego tak bardzo zmieniło się twoje podejście do mnie? Czy Harry będzie tu dziś? Czy mam rozumieć, że spędzimy tu cała noc? I jakie informacje masz o mnie? -

- Pozwolę sobie zacząć od końca. - Powiedział sługa Blacków. - Informacje uzyskałem od pana Pottera, Wiki i jej skrzata, który pani strzegł od początku wakacji, oraz moich własnych obserwacji w domu na Grimmaud. - Wyjaśnił. - Nie jest to wiele, ale pani zamiłowanie do nauki i bystrość są oczywiste. Pan Potter miał zapewne większą motywację, ale jednak zdolność do szybkiego uczenia jest pani cecha rozpoznawczą. -

- Co do czasu szkolenia, z czym bardzo wiąże się moja poprzednia odpowiedz. Pan Potter opanował skrzacią okulumencję w niecałe dziesięć godzin. Doskonalił ją przez kilka kolejnych dni, ale już tylko by poznać ją dogłębnie. Skuteczna ochronę, przed atakami czarodziejów opanował w czasie pierwszej medytacji. - Tłumaczył skrzat. - Proces polega na wejściu w głęboką medytacje, w której poprowadzę pani umysł, na wycieczkę po moim pokazując blokady i metody stawiania osłon, pułapek, a na końcu dotarcie do pustki, zwanej przez skrzaty Ostateczna barierą. -

- Pan Potter dziś będzie nieobecny, kazał mi przekazać, że ma lekcje z profesorem Dumbledorem, oraz że zajmie go na tyle długo, by nie dotarły do niego informacje o pani zniknięciu. Pan Harry. - Powiedział, a Hermionie nie umknęło, że pierwszy raz nazwał go po imieniu. - Podejmuje dziś niebezpieczną grę, gdzie zyskiem może być potężny sprzymierzeniec, a porażką potężny wróg. - Zakończył z autentycznym zmartwieniem w głosie.

- Odpowiadając na pani ostatnie pytanie. - Powiedział po chwili. - Dostałem wyraźny rozkaz by traktować panią, z szacunkiem należnym mojej pani. Zrozumiałem też, jak niezwykłym, czarodziejem jest pan Potter. Przyznam, że początki jego władzy nade mną nie budziły mojego entuzjazmu, ale po poznaniu jego planów, oraz motywacji uważam, że nie mógłbym sobie życzyć, nikogo innego na pana. -

- Rozumiem. Chciałabym wysłać wiadomość do Ginny, by wiedziała, że trenuję. To powinno rozwiązać większość potencjalnych poszukiwań. - Hermiona była pod dużym wrażeniem, tego, co Harremu udało się dokonać z Stworkiem. No i tego, że kazał jej pilnować, a sądząc z tego, co wczoraj powiedziała Wiki, nie tylko ona otrzymała strażnika. Zaszokowało ja natomiast to, że Harry kazał Stworkowi traktować ją jak jego panią. Matka Syriusza, zajmowała specjalne miejsce w sercu skrzata, a rozkaz postawienia kogoś na równi, musiał ciążyć staremu słudze Blacków.

Stworek przywołał jej pergamin i pióro, a gdy napisała wiadomość do Ginny, pstryknął palcami i pergamin zniknął.

- Przejmy w takim razie do lekcji. Proszę wypić wino, zawiera specjalne dodatki, z kropli ostrewnika drzewnego, które ułatwią pani wejście w medytację, a następnie oprzeć się wygodnie i zamknąć oczy. - Polecił.

Dziewczyna wykonała jego polecenie, szybko poczuła dziwny smak, ale wino zagłuszyło go w większości. Ułożyła się wygodnie w fotelu, oparła głowę o zagłówek i zamknęła oczy.

- Proszę pomyśleć o pokoju. Pokoju w jakim mogła by się pomieścić pani wiedza, pani wspomnienia, oraz pani emocje. - Usłyszała cichy głos skrzata. Wyobraziła sobie pokój z ciemnym drewnem na ścianach i granitową podłogą , ale coś jej nie pasowało. Pomyślała o swojej sypialni, w domu, w której nie spędzała co prawda za wiele czasu ostatnimi laty, ale zawsze był jej bliski. Tym razem, także czuła, ze czegoś brakuje. Pozwoliła zadziałać swojej magii i zamrugała ze zdziwienia. Znalazła się w dokładnej kopii biblioteki, jaką Harry urządził na Grimmaud.

- Proszę sobie wyobrazić drzwi do tego pokoju. -Polecił Stworek i Hermiona spojrzała w kierunku ściany, na której powinny znajdować się drzwi. Gdy tylko owe się pojawiły, usłyszała pukanie. - To ja, proszę mnie wpuścić. Jestem związany, przez mojego pana do zachowania tajemnicy na temat wszystkiego co zobaczę. -

Hermiona ruszyła w kierunku drzwi, ale zamiast normalnych kroków, zdawało jej się, że to pokój przesunął się pod nią. Sięgnęła do klamki i otworzyła wejścia dla Stworka.

- Dobrze. - Powiedział skrzat, gdy wszedł do środka. Rozejrzał się i z zadowoleniem pokiwał głową. - Doskonała dbałość o szczegóły. Zastanawiam się, co znaleźlibyśmy, gdybyśmy poszli w głąb, tam gdzie pani nie było. - Dodał z miną nauczyciela dumnego z ucznia, co samo w sobie było dziwne, bo nie nauczył jej właściwie niczego.

- Proszę teraz postawić ścianę, pomiędzy tymi regałami, a miejscem z stolikiem i fotelami. - Poleciał.

- Jak mam to zrobić? - Spytała Gryfonka.

- Hmm... jest kilka metod. Jako, że czas tutaj jest rzeczą relatywną, to może pani wyczarowywać po jednej cegle i po prostu go zbudować. Jednakowoż kontrola czasu wymaga dużej wprawy. - Tłumaczył skrzat. - Może pani wyczarować cały mur, od razu, albo co jest najskuteczniejsze stworzyć go za pomocą woli, a nie magii. Proszę sobie wyobrazić coś co powstrzyma mnie przed czytaniem pani wspomnień. -

To nie było łatwe zadanie. Wyobraźnia nigdy nie była, jej mocną stroną, a raczej stanowiła jej piętę Achillesową. Ceglany mur, ale cegły można skruszyć, może coś mocniejszego. Lita skała, była by na pewno lepsza, ale to nadal kwestia mocy.

Tu najlepszym rozwiązaniem będzie to, o czym mówił jej Harry, gdy zapytała go, czemu chodzi z laską po szkole, a na treningach porusza się jak tygrys. Dym i lustra. Skupiła swoją wolę i z boku ściany wyrosła poprzeczna cienka ścianka, z identycznych materiałów, jak sama ścina. Po kilkunastu sekundach cała część z regałami, była odgrodzona.

- No dobrze. Bardzo dobrze, ale nadal wiem, że wspomnienia gdzieś tu są. - Powiedział Stworek. - Proszę przejść przez ścianę, wybrać książkę, z mnóstwem bezużytecznych rzeczy, jak na przykład standardowa księga zaklęć, tom pierwszy i przynieść na stolik. -

- A nie mieliśmy iść na wycieczkę po twoim umyśle. - Zapytała, gdy księga zaklęć leżała już na stoliku.

- Oczywiście, ale po zobaczeniu doskonałej wizualizacji, chciałem się, przekonać jak daleko pani zajdzie, posługując się, samymi instrukcjami. - Wyjaśnił. - Muszę przyznać, że jak na osobę o opinii, zamkniętego umysłu, radzi sobie pani doskonale. W pierwsze dwie godziny udało się, pani stworzyć zabezpieczenia nad jakimi czarodzieje pracują kilka miesięcy. - Dodał.

- Minęły dwie godziny? - Spytała zaskoczona Hermiona.

- Tak, wydaje się, że kilka minut prawda? - Odpowiedział skrzat. - Czas tutaj, zwłaszcza po winie, które pani dałem, jest odrobinę umowny. Najwięcej zajęło pani postawienie ściany, ponad godzinę, zanim zaczęła pani działać. Szukanie książki z zaklęciami także zajęło prawie dwadzieścia minut. - Uśmiechną się i ruszył w kierunku drzwi. - Zapraszam za mną. - Dodał otwierając je i przechodząc pierwszym.

Kiedy dziewczyna wyszła poza swój pokój, natychmiast znalazła się, przed innymi drzwiami. Te były z czerwonego kamienia. Nie wiedząc co ma dokładnie robić, zapukała.

Drzwi otworzyły się, niemal natychmiast.

- Bałem się, że pani zabłądziła. - Powiedział Stworek, z naprawdę wystraszoną miną. - Nie było by to dobre. -

- Wyjaśnij. - Poprosiła, wchodząc do idealnie wysprzątanej kuchni.

- Cóż, nie było pani ponad trzy godziny, a nie mogłem wrócić do pani umysłu, bo pani pokój zniknął. - Tłumaczył prowadząc ją, ku dwóm wysokim krzesłom przy blacie. - Zazwyczaj ludzie wchodząc w czyjś umysł napotykają blokady, lub sami kreują, to co zobaczą. W tym wypadku, powinna pani szybko wyobrazić sobie jakieś, drzwi do mojego umysłu. -

- Jak tylko przekroczyła, drzwi mojego umysłu, natknęła się na czerwone kamienne drzwi. Zapukałam w nie niemal od razu. - Broniła się, ale czuła, że to nie było tak proste.

- Dlaczego czerwony kamień? - Zapytał skrzat.

- Nie wiem, to twoje drzwi. Ale pasują, taki kamień, chyba ciężko rozbić i jako do kogoś, kto jest mistrzem obrony umysłu powinny być solidne. -

- Panno Granger, pan Harry, zobaczył moje drzwi, jako zwykłe drzwi z domu na Grimmaud. Konkretnie te w kuchni, za którymi, jest schowany bojler. Tam zwykłem sypiać, zanim nie rozkazał mi przeniesienia się, do jednej z sypialni dla gości. - Głos Stworka wyrażał podziw, a przynajmniej tak się jej zdawało. - Pani spędziła te trzy godziny, na próbie wybrania, jakie drzwi mogą być odpowiednie dla sługi, dla skrzata, dla kogoś, kogo usilnie nie chce pani określić mianem niewolnika, ale jednocześnie dla kogoś, kto do niedawna okazywał pani jedynie wrogość i pogardę. -

Przez jakiś czas trwała cisza, aż skrzat ponownie przemówił.

- Teraz pokażę pani, co można zrobić we własnym umyśle. - Krzesło na którym siedział ożyło nagle i oplotło jej nogi. Kilka garnków powieszonych nad blatem, zmieniło się w metaliczne zwierzęta. Pojawiły się przed nią szczerzą zęby dwie pary małp, które pochwyciły jej ręce, a coś co wyglądało, na skrzyżowanie kraba z skorpionem skoczyło jej na kolana. Tak szybko jak się, zaczęło zwierzęta zmieniły się, w garnki i spadły na podłogę.

- Starczy tego. - Usłyszała Harrego. Odwróciła się błyskawicznie i rzuciła mu w ramiona.

- Harry. - Jej głos był chwiejny, a gdy Harry odsunął ją na odległość ramion zawahała się. - Nie jesteś Harrym. -

- Doskonale. - Pochwalił skrzat, wracając do swojego wyglądu. - Zimna logika. Przepraszam, że panią wystraszyłem. Miała to być praktyczna demonstracja pułapek. Musi pani zrozumieć, że jedynym czynnikiem limitującym pani możliwości wewnątrz własnego umysłu, jest pani wyobraźnia. Wszystko inne nie ma znaczenia. Oczywiście potężny czarodziej, może bronić się magią, zwłaszcza, jeśli potrafi posługiwać się magią bezróżdżkową, lub magią Woli, jak nazywa ją pan Potter. - Tłumaczył spacerując po kuchni i odkładając garnki na wieszaki. - Dlatego ostateczną obroną jest to co zaraz pani pokarzę. Muszę, jednak ostrzec, że to co widziała pani przed chwilą, było zaledwie, dziedziną zabawą. Pan Potter dał mi wyraźne instrukcje, że mam pani nauczyć oklumencji czarodziejów, co właśnie uczyniłem. Umiejętność chowania wspomnień i stawiania strażników, oraz pułapek, to co najmniej dwa lata nauki. Czarodzieje używają do tego różdżek i samokontroli. Skrzaty wyobraźni i magii Woli, teraz musi pani tylko ćwiczyć. - Zakończył, by po chwili, którą dał jej na przetrawienie jego słów, kontynuować. - Ostateczna bariera, to coś, znacznie ciekawszego. Tam, nie ma znaczenia potęga czarodzieja złapanego w pułapkę, bo nie ma na czym jej użyć. Żeby to jednak zrozumieć musi pani, mi całkowicie zaufać, że wchodząc w perfekcyjną pułapkę, pozwolę pani wyjść. Czy może to pani zrobić? -

Hermiona milczała dłuższy czas, aż uznała, że musi to zrobić, czy jej się to podoba czy nie. Tu chodziło o to, czy Harry będzie w stanie jej zaufać, a nie czy ona zaufa Stworkowi. Harry powierzył jej naukę jemu, więc poczuła się dość pewnie. Pokiwała głową na znak zgody.

Wszystko stało się natychmiast. Ściany odleciały w boku, podłoga w dół, a sufit w górę. Wszystko tak szybko i tak daleko, że była tylko czerń. Każdy sprzęt, każdy mebel zniknęły. Stworek rozpłynął się w powietrzu, a ona unosiła się w czerni. Nie było nic, co mogłoby wskazać jej czego ma się nauczyć.

- O co w tym chodzi Stworku? - Zapytała, ale nie było odpowiedzi.

Wisiała w całkowitej ciemności, w momencie straciła poczucie czasu, czy był to tydzień, minuta, rok? Zaczęła wołać, potem krzyczeć, przeklinać, ale nie było odpowiedzi. Ostatecznie zaczęła ciskać zaklęciami, próbowała przywołać swój pokój umysły, ale to było na nic.

Po jakimś czasie, a dla niej wydawało się to kilkoma latami, usłyszał głos skrzata.

- Rozumie pani, co miałem na myśli mówiąc o tym, że moc nie ma znaczenia? - Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. - Otwieram pani drzwi, panno Granger.

Przed Hermioną pojawiła się poszarpana wyrwa, w której zobaczyła własne ciało, siedzące bezpiecznie w fotelu. Rzuciła się w stronę tej wyrwy i ponownie miała wrażanie, ze to wyrwa poleciała do niej, a nie na odwrót.

- Ile to trwało? - Zapytała gdy tylko otworzyła oczy. Jej głos był zachrypnięty, ale Stworek podał jej natychmiast szklankę z Whisky. Przełknęła napój, zakrztusiła się, jak wcześniej, kiedy piła go po raz pierwszy, ale gardło odzyskało zdolność mowy. - Ile? - powtórzyła.

- Domyślam się, że chodzi pani o czas wizyty w pustce. - Bardziej stwierdził, niż zapytał skrzat. - Pięć minut. -

Na twarzy dziewczyny odmalował się szok.

- Ale w pani umyśle pięć lat. - Dodał. - To bardzo niebezpieczne wchodzić w taką pułapkę. Pilnowałem pani umysłu i nie widać było, by popadała pani w obłęd. Miałem rozkaz nie uszkodzić, pani umysłu. - Wyjaśnił. - Teraz rozumie pani, czego musi się pani nauczyć, by pan Potter mógł nie wymazywać pani pamięci. -

- Dobrze jak mam tego dokonać? - Zapytała pod dłuższej chwili milczenia.

- Zapomnieć o wszystkim czego nauczyła się pani przy tworzeniu pokoju, może poza tym elementem, gdzie przesuwała pani ścianę. Całkowita kontrola, wymaga całkowitej kontroli nad wspomnieniami, emocjami i temperamentem. Jakakolwiek wątpliwość, co do własnego celu, czy intencji, czy zwątpienie w siebie, sprawi, że w pustce pojawi się wyrwa, albo coś, co czarodziej będzie mógł zaatakować. - Wyjaśnił. - Dziś już koniec lekcji. Jest czwarta rano, tam jest sypialnia, proszę odpocząć, aby rano miała pani energię na lekcjach. - Poleciał, po czym uśmiechnął się, tak jak jeszcze nie widziała. - Łazienka jest za tamtymi drzwiami, pozwoliłem sobie polecić, zakupienie dla pani kilku rzeczy, co do których wiem, że wywołają wrażenie. Pan Potter już śpi, ale jestem pewny, że uda się pani dostać do łóżka nie budząc go. Dobrej nocy Pani. - Ukłonił się i zniknął.

*Dick*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro