Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Rozdział 3


Pojawił się w kuchni na Grimmaud i pierwszą rzeczą jaką zobaczył był o wiele większy bałagan niż zapamiętał, z ostatniej wizyty, ale wtedy mieszkała tu pani Weasley.


- Stworku. - Powiedział z mocą, zaraz rozległ się trzask aportacji.


- Pan wyzwał? - Zaskrzeczał skrzat kłaniając się nisko mamrocząc. - Pan jest niegodny, bycia panem Stworka. -


- Za każdym razem kiedy zachowasz się, nieodpowiednio masz wymierzyć sobie karę. Nieodpowiednio rozum tak, że jeśli ja bym tego nie pochwalił, to jest nieodpowiednie. Zrozumiałeś? - Spytał twardym głosem.


- Tak panie. - Odpowiedział skrzat, ale już nie dodał mamrotania.


- Dobrze. Udaj się do Hogwartu i poproś Zgredka o spotkanie ze mną. Potem wrócisz i zajmiesz się porządnym sprzątaniem domu. Ma lśnić, każdy pokój. Przedmioty magiczne mają zostać, zniesione do biblioteki, niebezpieczne odpowiednio oznaczone, przed przypadkowym użyciem, a nawet dotknięciem. Znieś do biblioteki, wszystkie księgi, które zostały stamtąd zabrane, a te, których nie będziesz mógł odzyskać, spisz na listę. - Wyliczał polecenia. - Zabezpiecz bibliotekę tak, bym tylko ja mógł tam wejść. Przygotujesz mi sypialnię, dużą. Dodatkowo chcę być powiadamiany, o każdej osobie jaka wejdzie do domu. Usuniesz też portret matki Syriusza, choćbyś miał wyburzyć ścianę. Możesz go zatrzymać, byle bym nie słyszał jego wrzasków. Ruszaj. - Rozkazał.


Po zniknięciu Stworka usiadł przy stole i czekał na Zgredka. Wiedział, że ten się pojawi, raczej szybciej, niż później i nie pomylił się. Skrzat aportował się po niecałej minucie.


- Harry Potter sir wzywał? - Spytał.


- Tak, usiądź proszę. - Powiedział Harry odsuwając mu krzesło. - Mam dla ciebie propozycję, ale najpierw muszę dowiedzieć się, czy jesteś wolnym skrzatem, czy wiąże cię jakaś umowa z profesorem Dumbledorem, albo z Hogwartem. -


- Zgredek podpisał kontrakt o pracę, sir. - Powiedział natychmiast skrzat. - Ale to nie problem, Zgredek może go zerwać. -


- Nie byłbym tego taki pewien Zgredku. Polecam ci się dobrze z nim zapoznać. - Powiedział Harry. - Czy możesz mi znaleźć trzy skrzaty, które szukają pracy, albo nie mają domu, a chciały by pracować. -


- Zgredek może, Harry Potter sir. - I zniknął z trzaskiem.


***


Dokładnie o dziewiętnastej Harry wszedł do holu, by powitać wchodzącego się Dumbledora.


- Zapraszam. - Powiedział głośno Harry. - Nie musimy już przejmować się ciszą w korytarzu, pani Black nie jest już obecna. -


- Coraz bardziej mi imponujesz Harry. - Powiedział dyrektor z uniesionymi brwiami. - Mogę zapytać jak? -


- Rozkazałem to Stworkowi, właściwie to kazałem mu wyburzyć ścianę i spalić obraz, albo go usunąć i w tym wypadku mógłby go zatrzymać, gdzieś poza domem. Choćby w skarbcu Blacków. - Odpowiedział Harry ruszając na piętro, a nie do zwyczajowego miejsca spotkań, jakim była kuchnia.


Wprowadził Dumbledora do przestronnego salonu, który powstał w pomieszczeniu biblioteki, same regały z książkami zdawały się ciągnąć w nieskończoność i ginąć w cieniach. Całe pomieszczenie, aż lśniło czystością, a wielki dywan, niski stół i olbrzymie wygodne fotele zachęcały do korzystania z dobrodziejstw tego księgozbioru. Gdy tylko profesor próbował przekroczyć próg za Harrym, napotkał tarczę. Naprał na nią, ale jego magia rozpłynęła się, próbował ją zbadać, ale odkrył, że nie ma czego badać. Nie było tam, żadnej magii.


Spojrzał na Harrego, który uśmiecha się ironicznie i skinął ręką.


- Proszę spróbować teraz. - Powiedział i ruszył do jednego z foteli. Albus zrobił krok na przód i nie napotkał na nic. Zazwyczaj, gdy ktoś opuszczał blokady, by umożliwić innym przejście dało się je nadal wyczuć.


- Harry? - Zapytał siadając w fotelu naprzeciwko. - Czemu nałożyłeś blokady na bibliotekę? -


- Bo Stworek zgromadzi tu magiczne przedmioty Blacków, nie chciałbym by ktokolwiek nieprzygotowany się na nie nadział. - Wyjaśnił ten bez krępacji. - To jest lista książek, które zostały usunięte z domu Syriusza, proszę dostarczyć je do jutra, do piętnastej. - Polecił podając dyrektorowi pergamin.


- To niebezpieczne księgi Harry. Nie zostały usunięte przypadkowo. Dodatkowo to Syriusz wyraził na to zgodę, a większość z tych ksiąg została natychmiast zniszczona. - Tłumaczył, ale nie mógł nie dostrzec spojrzenia Harrego.


- Chyba nie zdaje Pan sobie sprawy w co mnie zamieszał. Mam zabić Voldemorta, nie pokonać, a zabić. Nie zrobię tego zaklęciem Galaretowatych nóg. - Głos chłopca, był spokojny. - Zresztą to co powiedziałem o książkach, to nie była prośba. Myślę, że to było coś w rodzaju ultimatum. -


- A alternatywą jest? - Zapytał, choć jako jeden z najinteligentniejszych czarodziejów już się domyślał.


- W razie alternatywy odpuszczam. Kontaktuję się z Tomem i oświadczam, że oficjalnie olewam walkę z nim. - Harry wzruszył ramionami. - Cóż, odkryłem, że bycie chujem sprawiam mi radość. Może nie samo w sobie, ale zachowując się w ten sposób w końcu czuję swobodę, wolność. - Powiedział, z rozbrajającą szczerością.


- Nie uważam tego, za dobrą zmianę. Czy dasz mi czas do przemyślenia tego? Poza tym zebranie tych książek trochę zajmie. - Powiedział dyrektor siedząc spięty na fotelu, nie opierał się już w pół leżącej pozycji.


- Nie. Wiem, że książki o których mowa ma pan w gabinecie. Trzecia półka na lewo od grzędy Feawksa. Mam podać dokładniejszą lokalizację? Inne, które pan zabrał, a których nie ma na liście, bo nie były tak cenne już odzyskałem. - Powiedział twardo Potter. - Kolejne kłamstwo dyrektorze. Chce pan bym wrócił do dawnego ja? Pan musi sprawić, bym uwierzył, że Pan także jest taki, za jakiego go miałem. Tym razem bez udawania i kłamania, bo nie uwierzę we wszystko tak łatwo jak wcześniej. -


- Harry, zrozum, że wszystko co robię, robię, dla twojego dobra. - Zaczął profesor, ale nie dane mu było dokończyć.


- Proszę do mnie mówić panie Potter. - Wciął mu się zielonooki, a widząc szeroko otwierające się oczy dodał. - Bardzo się zmieniłem, prawda? A z ciekawości dla czyjego dobra wziął pan Syriusza pod Imperio? -


- Har... Panie Potter, nie wiem o czym mówisz. Syriusz nie był pod Imperiusem, jeśli działasz pod wpływem jakiegoś listu, albo rozmowy z nim to faktycznie jest coś, co powinieneś wiedzieć. Syriusz po Azkabanie, nigdy nie doszedł do siebie, zdarzały mu się momenty przytomności umysłu, ale wtedy zazwyczaj krzyczał i płakał. Większość czasu jego umysł spędzał w czasach młodości, gdy wraz z twoim ojcem, profesorem Lupinem i Peterem płatali w Hogwarcie swoje psoty. Spytaj o potwierdzenie profesora Lupina, będzie tu po zakończeniu zebrania, zostanie w Kwaterze jako twoja straż. - Tłumaczył i nawet udało mu się zasiać w Harrym ziarno niepewności.


Syriusz wariatem? To mogła być prawda, jego ojciec chrzestny, faktycznie zachowywał się, czasem jakby postradał zmysły. Pytanie czy to zachowanie było efektem walki z Imperiusem, czy była to wykalkulowana gra, by potwierdzić bajkę, którą teraz usłyszał.


- Rozumiem. Nie będę sprawiał kłopotów w tym domu. Nie zamierzam się wymykać, a z profesorem Lupinem chętnie porozmawiam. - Odpowiedział Harry. - Nadal chcę współpracować, nadal zamierza zabić Voldemorta, ale nie pozwolę sobą manipulować, nie dam się okłamywać. Mam nadzieję, że zrozumie pan moje podejście. - Zakończył wstając. - To wszystko z mojej strony Dyrektorze. -


Profesor wstał z niepewną miną, ale był na tyle mądry, by nie próbować przekonać go od razu.


***


- Stworku. - Powiedział Potter. - Jak pomocnicy? - Zapytał, gdy pojawił się skrzat.


- Dobrze Panie. Stworek dziękuje za pomoc. Bez nich nie dokonałby wszystkiego, czego pan zażądał. -


- To dobrze. Mam dla ciebie nowe zadanie. Potrafisz podsłuchiwać w tym domu? - Skrzat pokiwał głową. - Dobrze. Chcę wiedzieć o wszystkim, o czym mówią na swoim zebraniu. A szczególnie, jeśli Dumbledore zostanie sam na sam, z Remusem Lupinem. - Polecił, a skrzat skłonił się i zniknął.


Kruczowłosy usiadł w fotelu i gestem przywołał książkę, którą czytał. Specjalnie poodwracał cześć książek grzbietem do regałów, by rozpraszać uwagę dyrektora. Teraz jedna z takich właśnie odwróconych książek wpadła mu do ręki. Wyjął notes i czytając, co jakiś czas zapisywał kilka słów.


Kilka godzin później pojawił się Stworek.


- Panie, Remus Lupin tu idzie. Jest pod wpływem zaklęcia Imperius. Ma potwierdzić, że pan Syriusz był szalony. Na spotkaniu niewiele było na Pana temat. - Mówił szybko skrzat. - Profesor Dumbledore uspokajał tylko Weasleyów, że z panem wszystko dobrze i nie ma potrzeby przybywać do kwatery, ani przysyłać nikogo, by tu zamieszkał. Potem omawiali poczynania Czarnego Pana. Stworek przygotuje raport, na rano. - Zakończył jeszcze szybciej i zniknął dokładnie, gdy ktoś zapukał do drzwi.



- Wejdź Remusie. - Powiedział Harry otwierając drzwi. - Domyślam się, że masz mi coś do wyjaśnienia. -


- Harry. - Powitał go były nauczyciel. - Może usiądziemy? - Zapytał rozglądając się po pomieszczeniu. - Jak tego dokonałeś? -


- Skrzaty. - Lakoniczna odpowiedz i wskazanie gestem fotela, nie wyglądały zachęcająco i odbiło się to na twarzy wilkołaka. - Co kazał przekazać mi dyrektor? -


- Harry, nie sądzisz chyba, że skłamałbym na temat Syriusza, by Albus mógł tobą manipulować? - Powiedział obrażony.


- Mogę zobaczyć pana różdżkę? - Poprosił niespodziewanie chłopak.


- Nie wiem co zamierzasz, ale proszę. - Odparł wyciągając z pokrowca w rękawie dwunastocalową różdżkę z ciemnego drewna.


- Jaka to różdżka? - Zapytał ponownie Potter oglądając ją w palcach.


- Buk, dwanaście i ćwierć cala, rdzeń z włókna smoczego serca. - Wyjaśnił Lupin, coraz bardziej zaintrygowany spojrzeniem syna Jamesa.


- Dobrze. Jak najłatwiej wyrwać kogoś, spod działania Imperiusa? - Spytał nagle Harry, wznosząc lewą rękę i celując jego różdżką prosto w jego twarz. - Proszę odpowiedzieć profesorze. - Ponaglił Harry.


- Myślę, że dużo bólu pomaga w zerwaniu czaru, albo odpowiednio rzucone Finite Incantantem, ale wtedy trzeba pokonać moc rzucającego. - Wyjaśnił przerażony tym spojrzeniem. Nadal miał trudność, w uwierzeniu, że Harry, Złoty Chłopiec, syn jego przyjaciela mógłby go skrzywdzić. Albus miał rację, to nie był ten sam człowiek, który opuścił Hogwart trzy tygodnie temu.


- Rozumiem, nie chcę sprawiać Ci bólu, ale nie wiem czy mam dość mocy, by pokonać Imperio rzucone przez Dumbledora. - Powiedział, po czym zamknął na chwilę oczy.


Remus rozważał, czy zaryzykować skok, z jednej strony był wilkołakiem, a to dawało mu pewną przewagę, pod względem refleksu. Z drugiej to był Harry, miał niesamowity refleks Jamesa i do tego wzmocniony treningami Quidditcha.


- Wybacz. - Szepnął wzniósł jego różdżkę w lewej ręce. - Crucio. - Powiedział, a ciałem Wilkołaka wstrząsnęły spazmy bólu. Ciało rzucało się, walcząc z siłą trzymajacą go w fotelu, ale w głowie toczył bój. Nie rozumiał, jak Harry, jego Harry, Harry Jamesa i Lilly, mógł robić coś takiego. Jak ktoś mógł go tak oszukać, jak mógł sądzić, że Syriusz by to poparł, torturowanie swojego przyjaciela.


- Finite Incantatem. - Powiedział Harry podnosząc prawą dłoń, a burza w głowie Remusa ucichła.


Lupin poczuł walkę dwóch olbrzymich źródeł magii, w jego ciele. I już zrozumiał, Harry naprawdę walczył z jakimś zaklęciem, ból miał pomóc Lupinowi, w odzyskaniu przytomności na tyle by to poznać, a w takim razie skoro istniało ryzyko, że ktoś nim manipuluje musi pomóc Harremu. Skoncentrował się na swojej magii i wsparł działania chłopca. Nie trwało to długo, ale oboje opadli wyczerpani na fotele.


- I jak? - Usłyszał głos młodego Pottera.


- Zabiję skórwysyna. - Warknął Lupin. - Oddaj mi różdżkę. -


- Nie. - Powiedział twardo Harry. - Będziesz słuchał, czy mam na ciebie rzucić Petryfikusa? -


- Dobrze. Jestem ci to winien. Mów. - Powiedział po kilku głębokich oddechach.


- Co kazał ci dyrektor? - Zapytał wprost zielonooki, rzucając mu różdżkę na kolana.


- Potwierdzić wersję o szaleństwie Łapy. - Złapał się za głowę. - Syriusz! - Krzyknął. - Czy on też był...? - Zawiesił pytanie.


- Tak. Z mojej wiedzy od nocy, w zeszłe wakacje, kiedy wyjawił cześć prawdy o tym czego szukał Voldemort. - Powiedział, zastanawiając się, czy może zaufać nauczycielowi. - Zamierzam go pomścić, ale we właściwym czasie. Masz pewnie jeszcze inne pytania. Ale te dwa pergaminy powinny to wyjaśnić. - Powiedział pokazując mu list od Syriusza, a potem pergamin zapisany przez różdżkę.


- Czy mogę zobaczyć tą różdżkę? - Spytał. - Fakt, że byłem pod Imperiusem, zdaje się potwierdzać te wersję, ale nadal wolałbym się upewnić, czy to nie coś bardziej mrocznego. -


Widział wahanie na twarzy Pottera, ale po kilku sekundach wyciągnął przed siebie prawą dłoń i zdjął czarno białą obrączkę, z serdecznego palca. Obrączka to nie było dobre słowo, była to szeroka na jakiś centymetr obręcz, matowy kolor okazał się, po dokładnym spojrzeniu efektem niedokładnego odlania, a po jeszcze dokładniejszym, gdy Harry przysunął mu ją przed twarz, okazała się zniekształconymi słojami drzewa. Zaraz transmutowała się, w różdżkę, którą rozpoznał od razu.


- Różdżka Lily. - Powiedział i wyciągnął do niej rękę. Obejrzał ją i za pomocą swojej rzucił dwa zaklęcia diagnostyczne. - Nic. - Powiedział po chwili oddając mu różdżkę, którą gryfon na powrót transmutował w pierścień. - Nie wyczuwam nawet rdzenia, wedle magii jest to tylko patyk. Ale niech mnie dorwie Voldemort, jeśli to nie jest różdżka twojej mamy. -


- Wiem, że jest nie do wykrycia, i nie da się jej zbadać. Z jakim rdzeniem była różdżka mojej matki? - Zapytał siadając w fotelu i gestem wezwał skrzata, którego Remus nie rozpoznał, ale nie zamierzał się już dziwić. - Dla mnie piwo kremowe, a dla Remusa chyba ognista. - Powiedział do skrzata, który skłonił się i zniknął.


- Lili używała różdżki z włosami jednorożca. - Powiedział i odebrał szklankę od skrzata, który się właśnie pojawił. - Co zamierzasz? - Spytał po dłuższej chwili milczenia.


- To co napisał Łapa. Być wolnym, nie dać się zakuć. - Odpowiedział patrząc na pierścień. - Dobrze robię? -


Remus chciał wykrzyknąć, że tak, ale zawahał się. Czy pragnienie i rada Syriusza, nie wynikała, z tego, że wiedział, iż on zostanie tego pozbawiony.


- Nie wiem. - Powiedział. - Chciałbym krzyknąć Tak, ale to nie moja decyzja. -


- Mądrze. Dlatego mam dla ciebie zadanie. - Powiedział tajemniczo i ruszył w stronę regałów. -



Remus poderwał się, by iść za nim, ale Harry gestem pokazał mu by został. Wrócił po kilkunastu minutach, z dwoma książkami.


- Stworek je dla mnie znalazł. - Powiedział rzucając je na stolik. - Jedna traktuje o Oklumencji, ale czarno magicznej. Druga o zasadach aportacji skrzaciej. Przeczytasz tą pierwszą i znajdziesz mi kogoś, kto będzie mnie uczył. Po każdej sesji będziesz czyścił tej osobie pamięć. -


- Czy ty rozumiesz jak trudna do spełnienia jest ta prośba. - Odpowiedział kiwając głową, ze zrozumieniem. - Mimo to, znam chyba kogoś, kto za odpowiednią kwotę to zrobi. -


- Jak dobry jest? - Spytał Harry.


- Bardzo. To Mundungus. - Odpowiedział Lupin wertując książkę, ale podniósł wzrok na Pottera, gdy usłyszał dziki śmiech. - No co, Syriusz mówił, że ma wiele talentów, to że nie jest najodważniejszy to nie wada. -


- Niech będzie. Jak możemy pomóc tobie? - Spytał Harry.


- Nie wiem o czym mówisz? - Odparł były nauczyciel, zamykając książkę.


- Wiesz. Weźmiesz z mojej skrytki tyle ile potrzebujesz. Na wszystko. Ubrania, mieszkanie, spłatę długów, eliksiry, w tym tojadowy. Chciałbym byś brał go codziennie, niezależnie od odległości do pełni. - Powiedział. - Z tego co zrozumiałem nie wiadomo jak w takim przypadku zadziała, bo jest za drogi i za trudny by tak eksperymentować. -


- Waśnie, jest za drogi. - Powiedział Lupin. - Dwa miesiące, a wydrenowałby by twój skarbiec. -


- Nie. Tylko część zostawioną mi na czas edukacji. Ród Potterów ma więcej skrytek i złota. Do tego doszło złoto Blacków i Lestrangów. -


- Jak to Lestrengów? - Zdumiał się Remus.


- Przy okazji, załatwisz mi wycieczkę do Grinngotta? -


- Załatwię, ale po co? - Na twarzy wilkołaka pojawiało się zrozumienie. - Rulfus Lestrange był ostatni, Belatrix, jako spadkobierczyni jest skazana na dożywocie. W takim razie złoto wraca do Blacków, a więc do ciebie. Nieźle wykombinowane, ale dopóki Bellatrix żyje, ma prawa do majątku. -


Harry uśmiechnął się krwiożerczo.


- Nie zamierzam podważać tego prawa. Zamierzam ją okraść. Stworek poinformował mnie, że głowa Blacków ma prawo do dysponowania majątkiem podległych sobie członków rodu, gdy ci nie są w stanie robić tego sami. Bo na przykład są w śpiące, albo utracili pamięć i tym podobne. - Wyjaśnił i patrzył, jak Remuz z podziwem pokazuje zęby w uśmiechu.


- Nawiązałeś dobre relacje ze Stworkiem. - Powiedział, a może zapytał, po dłuższej chwili, gdy oboje czytali książki.


- Tak. Oddałem mu portret matki Syriusza i obiecałem nie wyrzucać niczego z pamiątek Blacków. A właściwie oddawać je jemu, gdy uznam ich nieprzydatność. Wyznaczyłem mu także część strychu, na przechowywanie owych rzeczy. - Harry machnął dłonią, a butelka z piwem przyleciała wprost do niej. - Co do reszty, rozkazałem mu zachowywać się, tak jak ja bym sobie tego życzył i mówić mi o wszystkim, o czym wie, a co może przynieść korzyść mi lub rodowi Blacków. -


- Chyba pora zebrać się do łóżek, jest po północy, a jutro rano muszę załatwić ci wizytę w Gringottcie. No i pewnie będę musiał stawić się przed Dumbledorem. Nie jestem pewny jak rozegrać spotkanie z nim. Jakieś sugestie, mały ślizgonie? - Lupin najwyraźniej nie stracił odruchów nauczyciela i opiekuna.


- Ja zostaje tutaj. Stworek potem przeniesie mnie do sypialni. Nie zamierzam mijać nikogo na korytarzach. Panu polecam to samo. Unikać Dumbledora, do tego stopnia, żeby nawet deportować się na jego widok. Po czym po kilku dniach zgodzić się, na spotkanie, ale w obecności co najmniej dwóch świadków, jednego z zakonu, jednego z ministerstwa. Wtedy może pan go zapytać o tego Imperiusa i pewnie kilka zaklęć zapomnienia. - Powiedział gryfon ziewając. - Chciałbym też spotkać się z ministrem magii i zastanawiam się nad wywiadem dla proroka. Czy ze złotem Lestrangów, byłbym w stanie kupić proroka? -


- Hmm... Jakby rozłożyć to w czasie, kupować po niewielkich partiach, to powinno ci się udać kupić pakiet kontrolny. - Odpowiedział po chwili zastanowienia. - Scrimgeur chce się, z tobą spotkać od momentu swojego wyboru, więc nie będzie problemu. Skorzystam z twojej rady. Podoba mi się, to jednocześnie zgarnięcie puli i świetny dowcip, w stylu huncwota. -


- Kto będzie nas uczył Obrony w tym roku? - Zapytał chłopak, a Lupin zaśmiał się ironicznie.


- Snape, a z tego co słyszałem przekonałeś Slughorna do powrotu, więc on przejmie eliksiry. Jest rewelacyjny. Pewnie nawet polubisz ten przedmiot, ale za to twój ulubiony może ci się, mniej podobać. - Wyjaśnił swoje rozbawienie.


- Nad Snapem też zamierzam popracować. Slughorn jest moim szpiegiem, a przynajmniej informatorem. - Harry wzruszył ramionami. - Co byś powiedział na posadę inkwizytora, albo instruktora walki? Może w czasie rozmowy z ministrem uda mi się ugrać coś jeszcze. -


- To ryzykowne, takie granie pod nosem dyrektora. Nie lepiej zagrać wahanie, pokorę pomieszaną z zdradzonym zaufaniem i buntem. - Zaproponował Remus.


- Myślałem o tym, ale coraz mniej mi się to podoba. Spróbuję podejścia „Totalny chuj", a potem pod wpływem zachowania dyrektora, pogorszę ten stan, albo okażę niechętny szacunek, który przerodzi się w przyjaźni i oddanie. - Powiedział poważnie. - Jak moja gra aktorska? - Spytał na koniec.


- Dobrze, da się rozpoznać kiedy kłamiesz, albo raczej ja potrafię, bo cię dobrze znam i mam odrobinę bardziej rozbudowane zmysły, niż większość ludzi. - Lupin zrobił zamyśloną minę. - Sprawdź swoją grę, na Ginny, albo Hermionie. One znają cię bardzo dobrze, ale nie mają wsparcia w postaci twojego bicia serca, ani nie dostrzegą tych mikro spięć mięśni. -


- Ok. Zaproś tu na jutro Hermione, samą. Bez Rona, bez Ginny. Jak zapytają, to powiedz wprost, że chciałem porozmawiać tylko z Hermioną i zastrzegłem, że nie chcę rozmawiać z nikim innym. -


- Kolejny raz taktyka „chuja"? Wiesz, że nadal będziesz z nimi mieszkał? - Powiedział mężczyzna.


- O ile Stworek ma rację i pomoże mi tak jak powiedział, będę mógł aportować się w Hogwarcie, więc zamieszkam w jakimś innym miejscu. Rozważam pokój życzeń, ze względu na wygodę, albo Komnatę Tajemnic, ze względu na bezpieczeństwo. -


- Oj Harry. Zamierzasz poważnie zamieszać w tym roku. Dobrze. - Powiedział kiwając głową. - Czy mógłbyś wezwać skrzata, aby przeniósł mnie do mojego domu? -


- Stworku. - Powiedział Potter z mocą. - Zabierz Remusa tam gdzie zechce. I dodatkowo masz słuchać Remusa w kwestiach codziennych prac i usług, wyznacz mu, któregoś z skrzatów. W razie potrzeby masz moje pozwolenie na zatrudnienie jeszcze dwóch skrzatów. Dobrej nocy Remusie. - Zakończył i ponownie sięgnął po książkę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro