Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15


Dziękuję za każdy komentarz i wyświetlenie, oraz za wiadomości.

Odpowiadając na pytania.

+Hermiona nie posłużyła się magią bezróżdżkową. To Harry ją podniósł i wysłał do jej łóżka. Grała przed Ginny, bo pamiętała, z pociągu, że magia bezróżdżkowa jest czymś co Harry chce zachować w tajemnicy.

+Stworek, Wiki i inne skrzaty to coś co uważam, za najbardziej niewykorzystany potencjał jako pozostawiała Rowling. Zgredek dostał się do posiadłości Malfoyów, mimo zabezpieczeń. Tak samo jak podróżował po Hogwarcie na długo, przed tym jak podpisał kontrakt z Dumbledorem. Odwiedzał też Mróżkę, a więc prawdopodobnie mógł wejść do posiadłości Barrtiego. Czemu zatem nikt, z jasnej strony nie pomyślał o ich wykorzystaniu. Nie wierzę, że Zgredek, był takim wyjątkiem pod względem umiejętności.

Wiem, że teoretycznie zabezpieczenia Hogwartu mógł poznać, z czasów gdy Lucjusz był w radzie nadzorczej, i przenosił jego wiadomości. Do Mróżki, mógł aportować poza osłonami, a zabezpieczenia willi Malfoyów mogły pozostać niezmienione (poważnie? Lucjusz traci sługę, na rzecz Pottera i pozostawia stare zabezpieczenia?).

Ja wybieram wersję, że jasna strona to hipokryci pragnący utrzymać status quo, a nie wojownicy światła.

+Tak historia rozwinie się, o inne postacie. Pamiętajcie, że obecnie mamy teoretycznie opisane tylko wakacje i pierwszy tydzień szkoły. Nie dam rady opisywać... Wróć. Nie chcę opisywać każdego spotkania, starcia, treningu itp. Było by to nudne i męczące dla wszystkich.

Zaczynając tą historię, postanowiłem sobie skupić się, na zmianie w Harry, na próbie ukazania jak to jest być hedonistą, ale też dlaczego miał rację w tylu punktach, w ilu się mylił.

Ci co przeczytali moje Bio, wiedzą, że pisanie FF w świecie Harrego Pottera, to dla mnie ćwiczenie. Nie traktuję tego za poważnie, a jedynie sprawdzam swój styl, oraz spójność fabuły. Poważnie traktuję czytelników, ale nie opowiadanie. Ono jest raczej ćwiczeniem intelektualnym, mającym na celu utrzymanie mózgu, w odpowiednim nastroju do pisania czegoś znacznie poważniejszego.

Zainteresowanym mogę pokazać jak (PW, albo Mail) wygląda splot fabuły, wedle którego pracuję.

Pozdrawiam i jak zwykle, życzę miłego czytania. Zapraszam do zostawienia komentarzy, pytań, oraz wyrażania opinii o stylu i formie.

Rozdział 15

Harry podszedł do kamiennej chimery i wypowiedział hasło. Posąg ożył niemal natychmiast, wpuszczając go na ruchome schody. W gabinecie dyrektora, uśmiechnął się wspominając swoją ostatnią wizytę. Teraz jednak nie było tu śladów zniszczeń, które wtedy wywołał. Trzeba będzie nad tym popracować. Ciekawe jak można się zakraść do tego pomieszczenia i czy można oszukać feniksa jako strażnika.

- Dobry wieczór, panie Potter. – Powiedział Dumbledore, nie wstając zza biurka. – Usiądź, mamy wiele do omówienia. –

Potter uśmiechną się połową ust i podszedł do grzędy z Feakwsem.

- Wytrzymujesz z nim? – Spytał, a ptak zaskrzeczał łagodnie, niemal jakby rozbawiony.

- Słucham pana. – Powiedział wreszcie Harry, gdy usiadł przed biurkiem. – Chętnie dowiem się, jakie lekcje pan planuje. -

- Chciałbym opowiedzieć ci o przeszłości Lorda Voldemorta. – Odpowiedział dyrektor. – Poznanie jego przeszłości i drogi, jaką przebył, pozwoli ci zrozumieć jego zachowanie i metody, a powinno dać ci znaczącą przewagę. – Zakończył i wpatrywał się w chłopca, ale ten nic nie powiedział. Siedział i czekał.

- Więc? – Zapytał w końcu Dumbledore.

- Więc czekam. Proszę mnie uczyć, o przeszłości Voldemorta. Czy też wymaga pan, by to ja uczył pana. Wiem, że dawno nie miał pan do czynienia z uczniami, ale kolejność jest taka, że to nauczyciel prezentuje wiedzę. – Zakpił chłopak.

- Nie podoba mi się twoje podejście. – Usłyszał z ust dyrektora. – Bardzo się zmieniłeś i w mojej opinii na niekorzyść. Nie pokonasz Voldemorta stając się, kimś takim jak on, a wierz mi jesteś bardzo blisko. –

- No cóż. Ma pan pecha, bo mi bardzo podoba się moja zmiana. – Zaśmiał się radośnie. – Podtrzymuję, że nadal zamierzam pozbyć się Czarnego Pana, ale nie na pańskich warunkach. O szczegóły proszę zapytać profesor McGonagall. –

Dumbledore milczał przez chwilę, ale podjął.

- Dobrze więc, poprowadzę moje lekcje, mając nadzieję, że zrozumiesz co doprowadziło Toma Riedlla do upadku i że znalazłeś się na podobnej drodze. – Powiedział wstając i przenosząc na biurko myślodsiewnię oraz flakonik z wspomnieniami. Wlał zawartość do misy, gdzie myśli zafalowały szaleńczo. – Ty pierwszy. – Wskazał na wirujące myśli.

*Dick*

- To było niezwykle pouczające. – Powiedział zielonooki, gdy kilkanaście minut później, wyłonili się z myśli Boba Ogdena.

- Tak, masz pewnie kilka pytań. – Zaczął Dumbledore.

- Niespecjalnie. – Przerwał mu Potter. – Proszę się nie dziwić. – Dodał widząc jego minę. – Po prostu nie ufam odpowiedziom, a sugestia pewnej wiedzy, mogła by sprawić, że szukałbym potwierdzenia, zamiast prawdy. –

Albus wpatrywał się, w niego przez dłuższa chwilę. Był to jeden z nielicznych przypadków, gdy ktoś tak otwarcie oznajmił mu wrogość. Wcześniej myślał, że Harry przeżywa okres buntu, ale to była świadoma decyzja, by odrzucić jego pomoc.

- Poproszę następne wspomnienie jakie pan ma. – Powiedział chłopak po chwili.

- To tyle na dziś. Założyłem, że będziesz chciał omówić to wspomnienie. - Stwierdził dyrektor.

- Czyli w tej gablocie, wspomnienia nie dotyczą Voldemorta? – Zapytał Harry wskazując, na szafkę, z której Dumbledore wyciągną myślodsiewnię i wspomnienie. – Ale rozumiem. Dobrej nocy dyrektorze. – Dodał wstając.

- Czemu mam wrażenie, że to nie koniec, panie Potter. – Zapytał profesor.

- Bo nie jest, ale jutro proszę przejrzeć proroka. Powinni zdążyć z informacją, że ma pan kluczowe informacje potrzebne mi do pokonania Voldemorta, ale nie chce ich pan mi udzielić, bo nie zamierzam się podporządkować pańskiej woli. – Wyjaśnił z uśmiechem.

- To szantaż. – Oznajmił dyrektor wstając. – Minus dwadzieścia punktów od Gryfindoru. –

- A ile pan odejmie domowi lwa, za nazwanie pana głupcem? – Zapytał rozbawiony. – Punkty, nie mają dla mnie znaczenia. Mogę zasadniczo sczyścić konto gryfonów, ale jest mi to tak obojętne, że aż szkoda mówić. A na szlabany się nie pojawię. – Dodał uprzedzając pytanie. – Przecież, nie wyrzuci pan wybrańca. –

Podszedł wolnym krokiem do gabloty z wspomnieniami i wyjął jeden flakonik.

- To jak dyrektorze? – Zapytał, po chwili wpatrywania się w opis. – Pokaże mi pan wspomnienia, czy życzymy sobie dobrej nocy. Bo poranek w takim wypadku, będzie dla kogoś bardzo niemiły. -

*Dick*

Kilka godzin później, Harry siedział w gabinecie dyrektora i myślał.

- Czyli kluczem do tego wszystkiego, jest wspomnienie profesora Slughorna. – Stwierdził. – Ile dla pana jest warte poznanie prawdy? – Zapytał.

- Nie wiele. – Odparł Dumbledore, czym zaskoczył Harrego. – Znam prawdę. Wiem, a przynajmniej domyślam się czym, są przedmioty o które chodzi, większość z nich. –

- Słucham więc. – Powiedział Harry zastanawiając co teraz nastąpi.

- Mógłbym teraz zapytać ile to jest warte dla ciebie. – Głos dyrektora był spokojny, ale Harremu udało się, wyłapać niebezpieczny błysk w jego oczach.

- Nie mam nic, co mógłbym zaoferować. No może tylko prenumeratę proroka do Azkabanu. – Chłopak uśmiechnął się podle. -No cóż, idę obudzić profesora Slughorna. – Dodał wstając.

- Sądzisz, że zapytany wprost, da ci coś więcej, niż tą zmodyfikowaną wersję. Uwierz mi, Horacy nie ugnie się przed prośbą, a groźby szesnastolatka, po prostu go nie przerażą. – Dumbledore, nie poddawał się, w walce o kontrolę.

- Nie zamierzam prosić. Groźby zostawię pomniejszym, jak pan. Ja mam coś, czego profesor Slughorn pragnie. – Odpowiedział od drzwi. – Proszę nie zamykać, wracam za kilka minut z wspomnieniem, a że pewnie nie pożyczy mi pan myślodsiewni muszę skorzystać z pańskiego gabinetu. -

*Dick*

- Harry? – Zapytał zaspany Slughorn. – Coś się stało? To dość nietypowa pora. – Powiedział, próbując zniechęcić Gryfona do rozmowy. Potter jednak odepchnął drzwi i wtargnął do jego apartamentu.

- Przytulnie. – Rzucił rozejrzawszy się, po czym odwrócił się do nauczyciela. – Proszę pójść za mną, musimy porozmawiać w bezpiecznym miejscu. –

- Harry, czy to nie może zaczekać? Jest prawie północ. – Biadolił mistrz eliksirów.

- Nie. Ale powiem panu, że żaden z apartamentów nauczycieli, nie jest bezpiecznym miejscem. Wiedział pan, że w każdym, który odwiedziłem jest portret jakiegoś byłego dyrektora, oraz, że portrety, w gabinecie Dumbledora, mają obowiązek służyć bieżącemu dyrektorowi? – Zapytał głośno i dodał. – Prawda Nigelusie? – Zwrócił się do pustych ram. – Odpowiedz, albo spalę ramę tego obrazu.

- Niczego nie potwierdzam, a jak spalisz tą ramę, to będę miał więcej wolnego. – Rozległ się głos spoza ramy.

Slughorn zmierzył Harrego poważnym wzrokiem i ruszył do drzwi.

Potter poprowadził go do Pokoju Życzeń.

- Co o tej porze robi tu panna Granger? – Zapytał nauczyciel, gdy skończył oglądać wystrój i obaj stali wpatrując się w siedzących bez ruchu na fotelach.

- Uczy się. – Odpowiedział Harry. – Jest bardzo bezpieczna, mam nadzieję. –

- O tak. - Odpowiedział Stworek. – Pierwszy etap pokonała szybciej niż pan. Co prawda teraz odrobinę utknęła, ale zmierza w dobrą stronę. –

- Doskonale. Nie przeforsuj jej Stworku, co prawda jutro mamy wolne, ale pewnie będzie chciała odrobić zadania domowe. – Polecił skrzatowi i zwrócił się do Slughorna. – Więc byłem u dyrektora i oglądałem kilka ciekawych wspomnień. Jedno należy do Pana i było zmodyfikowane, poproszę teraz o oryginalną wersję. –

- Nie wiem jak mnie ocenisz, po jej obejrzeniu? – Powiedział nauczyciel, przelewając wspomnienia do wyczarowanej butelki.

- Prawdopodobnie jako człowieka, który dał Riedlowi drogę do nieśmiertelności. Z drugiej strony, nie miał pan pewnie wyboru, z tego co zrozumiałem, w momencie, w którym pytał, znał już metodę. Szukał tylko potwierdzenia. – Odpowiedział Harry. – Muszę wiedzieć, czym są Horcruksy. -

- Wspomnienie wyjaśni ci wszystko. –

- Wolę to usłyszeć. Wspomnienie będę oglądał w towarzystwie dyrektora, nie chcę przeżyć szoku. – Powiedział Harry. – A przy okazji, nie zna pan kogoś, kto miałby na sprzedaż myślodsiewnię? –

- Znam, rozumiem, że chcesz pozostać anonimowy? – Harry potwierdził skinieniem głowy. – Dobrze, kupię ją dla siebie i przekażę ci ile jesteś mi winien. –

- Co zaś się tyczy Horcruksów, to pozwalają one na przeżycie, gdy zniszczeniu ulegnie ciało. Chowasz specjalnym zaklęciem, cześć swojej duszy w jakimś przedmiocie, a gdy twoje ciało ulegnie zniszczeniu, nie umierasz, bo cześć twojej duszy jest bezpieczna. Specjalne rytuały mogą odbudować twoje ciało, z horcruksa. Albo gdy jesteś całkowicie oddany mrocznej część swojej natury, możesz zawładnąć ciałem innego czarodzieja. – Wytłumaczył Slughorn.

- Dziennik Riedlla, a więc Dyrektor ponownie kłamał, gdy nazwał go wspomnieniem. – Powiedział Harry, ale pomyślał też o mieczu, który przechowywała Wiki. William także stworzył Horcruks, ale coś mu nie pasowało. – Co się, stanie, jeśli zniszczy się Horcruksa. –

- Wtedy umierasz, bo nie masz już duszy. Nie jest jednak łatwo zniszczyć tak mroczny artefakt. – Mówił Slughorn z coraz większym lekiem.

- Nie było to trudne. – Odpowiedział Harry. – Na moim drugim roku, walczyłem z duszą Voldemorta, którą zaklął w dzienniku. Próbował opętać Ginny. –

- Jakim cudem go pokonałeś. Dziennik powinien być obłożony potężna ochronną magią, a sama dusza jest nie do zniszczenia, dopóki istnieje pojemnik. – Nie dowierzał nauczyciel.

- Dźgnąłem go kłem bazyliszka. – Odpowiedział zielonooki. – Choć pewnie były w nim resztki jadu i to to mogło być decydujące. –

- Zapewne. – Przyznał nauczyciel. – Zadziwiasz mnie Harry. Co zamierasz zrobić z ta wiedzą. –

- Nadal muszę go zabić, ale nie wiem wiele więcej niż wcześniej. Skoro Avada odbiła się ode mnie, w czasie pierwszego starcia i ugodziła Voldemorta. Nie umarł, bo miał Horcruks. Powinien jednak umrzeć, gdy zniszczyłem jego dziennik. – Myślał na głos. – Coś jeszcze co się panu nasuwa, profesorze? –

- Riedlle pytał co by się stało, gdyby czarodziej podzielił swoja duszę, na siedem kawałków. – Odpowiedział mistrz eliksirów. – Nie sądzę, by mu się to udało. Nie wątpię, że potrafiłby zabić tyle razy, by rozerwać swoją duszę na tyle części, ale bardzo mocno wpłynęłoby to na jego magiczny rdzeń. –

- Ale cztery, albo pięć na przykład? – Zapytał Harry.

- Nadal bardzo ryzykowne. – Slughorn ponownie zaczął wyglądać na wystraszonego. – O czym myślisz Harry? –

- O przedmiotach, które pokazał mi dyrektor. – Potter zaczął krążyć po pokoju. – Miał Medalion Slytherina, miał Czarkę Huffelpuff, miał dziennik, który nie pasuje do wzorca, ale może był próbą. Miał pierścień Peverellów, który mógłby być czymś od Gryffindora, muszę zbadać powiązania rodu. Wspomnienia Dumbledora, wskazują, że Peverellowie byli powiązani z Slytherinem, ale może i krew Gryffindora się wmieszała. Brakuje tylko artefaktu, od Ravenclaw. –

- Jej słynna Tiara. – Podpowiedział Slughorn. – Przy założeniu, że ją znalazł. Artefakty czterech założycieli Hogwartu musiały działać na młodego Toma, a skoro miał dwa lub trzy, to wielka jest szansa, że pragnął mieć wszystkie. Jedyny znany, jednak artefakt Gryffindora jest w biurze dyrektora. –

- Zakończymy to spotkanie, ale będę chciał jeszcze o tym porozmawiać. Byłbym też wdzięczny za jakąś lekturę na temat horcruksów. – Powiedział nagle Harry. – Zakładam, że trafi pan do swojego apartamentu. Ja muszę wrócić do dyrektora. -

*Dick*

Harry szedł spokojnym krokiem w stronę gabinetu dyrektora. Musiał pomyśleć nad wieloma sprawami, ale musiał też obejrzeć wspomnienie. No i była sprawa Williama, który ewidentnie stworzył Horcruks. Pytaniem było, ile ich stworzył? Skoro tak chętnie zaryzykował jeden z nich to mógł mieć drugi.

Wyposażył jednak Harrego w niezwykłą broń. Sztylet z jadem Bazyliszka, co dawało mu jakąś szansę w walce z tymi mrocznymi artefaktami. W ten sam sposób musiał zabić Riedlla z dziennika. Reszta jadu w zębie. Ciekawe jak Dumbledore ma zamiar zabić pozostałe Horcruksy. Na pewno nie zaryzykuje używania Pożogi. Jad Bazyliszka byłby najlepszy, ale pewnie nie da się go długi przechowywać. Czy Dumbledore ma jakąś broń goblinów, albo raczej czy miał w momencie, gdy zrozumiał, z czym ma do czynienia.

- Eklerki kawowe. – Powiedział do posągu, nawet nie zwalniając.

- Co ty robisz na korytarzu o tej porze. – Wrzasnął za nim Filtch. – Będzie szlaban. –

Harry odwrócił się wolno i spojrzał na woźnego.

- Pomyliłeś księżyc odbity na wodzie, z tym prawdziwym. Charłaku. – Dodał i wszedł na schody, które uniosły go w górę.

Słyszał jak Filtch biegnie za nim, ale machnął różdżką i schody pod woźnym zaczęły jechać w dół, tak, że ten chcąc dogonić Pottera musiał biec.

- Nie śpi pan dyrektorze? – Zapytał od progu. – Mam wspomnienie. –

- Jakim cudem udało ci się, je wydobyć? – Powiedział Dumbledore zaskoczonym głosem. – Przyznam szczerze, że z całej palety rzeczy, które zrobiłeś od wakacji, ta zaskakuje mnie najbardziej. –

- Dyrektorze... - Zawołał zdyszany Filtch, wpadając przez drzwi. – Ten chłopak jest poza łóżkiem, w czasie godziny nocnej. Do tego nazwał mnie charłakiem. –

- No cóż. – Powiedział rozbawiony Harry. – Weź moją różdżkę i wykaż, że skłamałem. –

- Panie Filtch, pan Potter miał ze mną spotkanie i to ja go poprosiłem o przyjście o takiej porze. Co do określenia to nie ma w nim nic złego. Podejrzewam, że to tylko zmęczenie powodowane nocą. Zajmę się Harrym. Dobrej nocy. – Ton głosu dyrektora sprawiał, że FIltch z grymasem, ale bez słowa wycofał się z gabinetu.

- Zabawne. – Powiedział Harry, komentując wyjście woźnego. – A odpowiadając na pana pytanie odnośnie, byłem po prostu przekonujący. Profesor Slughorn nie będzie miał trwałych obrażeń. – Dodał rozbawiony.

Dumbledore przyglądał mu się wnikliwie.

- Zakładam, że to żart. – Powiedział w końcu. – Obejrzymy to wspomnienie? –

Harry wlał zawartość buteleczki otrzymanej od mistrza eliksirów do myślodsiewni i zanurzył w niej twarz.

*Dick*

- To było to czego szukałem. – Powiedział Dumbledore, kilkanaście minut później. – Teraz rozumiem, co zrobił Tom. –

- Miał pan wcześniej wątpliwości, po zobaczeniu dziennika? – Spytał Harry.

- Tak, bo po tym jak go zniszczyłeś, stał się tylko dziennikiem. Nie był niczym niezwykłym. – Dyrektor wszedł w tryb nauczyciela. – Widzisz. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego nie umarł, ale teraz to jasne. Ma nadal więcej części duszy poukrywanych w przedmiotach. –

- Mowa oczywiście o czarce, medalionie i pierścieniu. – Powiedział Harry podpuszczając Dyrektora.

- Tak, a także o dzienniku, który tak jak pierścień nie jest już Horcruksem. Mamy jeszcze kawałek w nim. – Dumbledore zaczął krążyć po gabinecie. – Brakuje jeszcze dwóch kawałków. Zastanawiam się, co pomyślisz o mojej teorii, że chciał zgromadzić artefakty od czterech założycieli. –

- Zgodzę się z nią. – Powiedział lakonicznie Potter.

- Ale jedynym znanym artefaktem Gryffindora jest ten miecz. – Dyrektor wskazał na gablotę obok grzędy Feawksa. – A Ravenclow, jej słynna tiara, ale ona zaginęła przed wiekami, więc szanse, że ją odnalazł nie są wielkie. Zastanawia mnie natomiast jego więź z Nagini. Wydaje się zbyt wielka, nawet jak na weżoustego. –

- Nie wiem, jak głęboka może być ich więź, ale czy można schować część duszy w czymś żywym? – Stwierdził Harry. – Zdaje się, to kłócić z ideą tworzenia ochronnego pojemnika na duszę. –

- Zauważ, że dziennik także, był pomyślany jako broń. – Odparł dyrektor.

- No dobrze. Czemu w takim razie siedem? Czy Tom czuje utratę Horcruksa, czy w momencie, gdy zużył go na powrót do ciała, albo dowiedział się od Malfoya o utracie dziennika, mógł wyprodukować nowy? – Harry wyrzucił z siebie ciąg pytań, by zatrzymać działającego mu na nerwy krążącego po pokoju Dumbledora.

- Nie mam pojęcia. Nie znam nikogo, kto stworzyłby Horcruksa, a tym bardziej kilka z nich. – Dyrektor zwiesił głowę, w komicznym geście i wrócił za biurko. – Wiemy więcej, ale otworzyło to drogę do nowych pytań. –

- Rozumiem, że zniszczył pan pierścień. Mogę wiedzieć jak? – Powiedział po chwili zielonooki.

- Tak jak ty. Miecz Gruffindora wchłoną jad bazyliszka. Nie wiem, czy wiesz... -

- Srebro Goblinów wchłania to co je wzmacnia. Wiem. – Przerwał mu Harry. – Co jeszcze może zniszczyć Horcruks? –

- Hmm... coś co uniemożliwi mu naprawianie się w dostatecznym tempie. Na jad bazyliszka jest tylko jedno lekarstwo, Łzy Feniksa. – Wyjaśnił profesor. – Śmiertelna Pożoga, Smoczy ogień. –

- Zaklęcie śmierci? – Zapytał Harry.

- Nie wiem. Nie próbowałem, bo miałem miecz. – Twarz dyrektora wyrażała zdumienie i przerażenie, prawdopodobnie spowodowane lekkością, z jaka Potter powiedział o najgorszym z zaklęć. – Musisz zrozumieć, że niektóre zaklęcia wywierają na nas wpływ. Avada Kedavra jest jednym z nich, rozrywa twoją dusze, dzieląc ją na kawałki. Po jakimś czasie dusza może stać się ponownie jednością, ale nie jest to łatwy proces. –

- Pomińmy te elementy. Oboje wiemy, że prędzej czy później zmierzę się z tym problem, a zasiewanie wątpliwości we mnie, czy użyć tego czaru, czy nie, na wiele się nie zda. – Powiedział wstając. – To chyba na tyle, jeśli chodzi o lekcje, na temat przeszłości Voldemorta. Mamy coś innego do omówienia, czy kończymy nasze lekcje? –

- Nie dziś, a zwarzywszy na porę, nie będę cię zatrzymywała. Przekażę ci informacje o następnym spotkaniu. – Odpowiedział dyrektor.

- Dobrze. Pozwolę panu zatrzymać to wspomnienie, ale będę chciał jego kopię. – Powiedział otwierając już drzwi. – Dobrej nocy. -

*Dick*

Wrócił zamyślony do Pokoju Życzeń, gdzie zastał Hermione i Stworka w tych samych miejscach.

Skoncentrował się na swoim życzeniu, a pokój stworzył dwa dodatkowe pomieszczenia. Jedno zawierało łazienkę, a drugie sypialnię z wielkim łóżkiem. Po długiej kąpieli w gorącej wodzie, wrócił do głównego pomieszczenia.

- Idę spać. Przekaż jej gdzie jestem, oraz obudź mnie na śniadanie. Muszę przez jakiś czas stać się grzeczny i pojawiać się, na lekcjach, oraz innych punktach programu. – Powiedział do skrzata.

- Stworzyła twoją bibliotekę, jako pokój swojego umysłu, ale teraz utknęła pomiędzy swoim umysłem a moim. – Głos skrzata wyrażał strach, co było dość zaskakujące.

Harry pokiwał głową.

- Hermiono pomyśl o dumie, sile, wytrzymałości. Wszystko to reprezentuje skała i czerwień. – Po czym, nie zważając na uśmiech skrzata, ruszył do sypialni.

*Dick*

Hermiona zawahała się, Stworek zniknął, a ona nie wiedziała, czy wracać do dormitorium, czy iść do Harrego, czy czekać tutaj. Po dłuższej chwili wahania postanowiła zobaczyć, co też skrzat dla niej przygotował.

Łazienka okazała się niemal dokładna kopią łazienki prefektów, z tą drobną różnicą, że pozbawiona była obrazów. Wzięła długą kąpiel, bo nie czuła senności, medytacja jakkolwiek w nieidealnej pozycji, pozwoliła jej jednak odpocząć.

Owinięta miękkim ręcznikiem zaczęła przeglądać pakunki. Okazało się, że było to kilka koszul nocnych i zestawy bielizny, które wywoływały rumieniec na jej twarzy.

Wybrała luźne szorty i bluzkę na cienkich ramiączkach, obie te części garderoby były wykonane z czegoś podobnego do jedwabiu. Nie była ekspertem, no i nie miała jedwabnych rzeczy, ale czuła różnicę, od tych kilku razy, gdy miała okazję oglądać rzeczy innych dziewczyn.

Przeszła do drugiego pokoju. Sypialnia okazała się dość dużym pomieszczeniem z kominkiem i wielkim łóżkiem. Na podłodze leżał gruby dywan, a całe pomieszczenie było skąpane w lekkim pomarańczu dogasającego ognia.

Przez chwilę zastanawiała się co robić. Jej pierwszym odruchem była myśl, że nie powinna wchodzić do łózka, w którym spał Harry. Druga jednak powiedziała jej, że ma ochotę zrobić właśnie coś czego nie powinna. Uznała, że skoro łamała regulamin tak często w ostatnich dniach, to spanie w jednym łóżku z chłopakiem, nie nadwyręży go wiele bardziej.

Bała się tylko, że go obudzi. Zielonooki spał jednak bardzo mocno, więc udało jej się wejść pod nakrycie i położyć się sztywno, niczym nieboszczyk w trumnie. Zastanawiała się, czy go obudzić, ale to chyba nie był dobry pomysł. Długo leżała rozmyślając o tym czego nauczył ją Stworek oraz wcześniej Harry. W końcu i ją dopadło zmęczenie i zasnęła.

*Dick*

Obudziła się, czując czyjś oddech na karku, a gdy powróciła do niej świadomość, również rękę pod swoją głowa i drugą, obejmującą ją w pasie. Harry leżał za nią dokładnie przylegając do jej pleców. Czuła jego ciepło. Jego ręka delikatnie głaskała ją po nagim brzuchu, co jakiś czas przejeżdżając na udo. Rozluźniła się i przesunęła tak, by mocniej się w niego wtulić.

- Podoba mi się taka sytuacja. – Usłyszała po dłuższej chwili jego szept.

- Mi też. – Powiedziała obracając się do niego. – Mogłoby tak być częściej. – Wyznała, sama zaskoczona swoją śmiałością.

- Jak tylko załatwię jednego czarnomagicznego kmiota. – Odpowiedział i pocałował ją delikatnie. – Idę do łazienki. Myślę, że kąpiel dobrze nam zrobi. – Dodał wstając i nie czekając na nią ruszył do drzwi.

*Dick*

Hermiona weszła do łazienki w momencie, w którym Harry zanurzał się w wodzie.

- Specjalnie dla ciebie zrobiłem dużo piany. – Powiedział dopływając do drugiego brzegu wielkiej wanny, która zasługiwała raczej na miano basenu. Oparł się o niego plecami, wpatrując się w nią. – Nie wchodzisz? – Zapytał.

Gryfonka podeszła do brzegu i zanurzywszy nogi usiadła na brzegu. Woda była przyjemnie gorąca.

- W ubraniu? To nieuczciwe Hermiono, ja się rozebrałem. – Powiedział z udawanym wyrzutem, wskazując na swoje bokserki lezące na półce pod ścianą.

- Nikt ci nie kazał. – Odpowiedziała rozbawiona i wsunęła się do wody.

Harry odbił się od swojego brzegu i kilka sekund później znalazł się przy niej. Jego dłonie znalazły się na jej biodrach, a ciało dopchnęło ją do ścianki basenu.

- Co zamierzasz robić w trakcie tej miłej kąpieli, w ubraniu? – Zapytał, szeptając niskim głosem w jej ucho.

W odpowiedzi objęła go udami, odpychając nieco jego tors, i szybkim ruchem ściągnęła górną część bielizny. Gdy Harry ponownie się do niej docisnął i poczuła dotyk jego ciała na swoich piersiach, przez jej głowę przemknęła myśl, że dobrze, że pomyślał o pianie. Nie była chyba gotowa, na pokazywanie się półnago, w pełnym świetle.

Pocałunki Harrego, jego dotyk i to co czuła na udzie, sprawiły jednak, że szybko zapomniała o tych myślach.

- Ałł! – Zawołał po kilku minutach Potter.

- Wybacz. – Odpowiedziała niewinnym głosem i pocałowała jego rękę, którą chwilę wcześniej brutalnie ugryzła. – Ale to trochę twoja wina. Powinieneś wiedzieć, że nie podsuwa się ręki pod usta dziewczyny, gdy robi się, z nią to co robiłeś. – Dodała odwracać się i przy każdym słowie całując jego usta szczękę i zbliżając się do ucha.

- Mam rozumieć, że ci się podobało? – Zapytał, choć było widać po nim, że doskonale wie jaka będzie odpowiedz.

Hermiona objęła go za plecy i przytuliła mocno.

- Nie miałabym nic przeciwko, żeby robić to częściej. – Powiedziała drapiąc go po plecach.

- Ciebie też trzeba nauczyć kilku technik. Jakbyś chciała poeksperymentować to z chęcią będę służył za model. – Powiedział napierając na nią biodrami. Czuła, że się czerwieni, mimo tego co przed chwilą robili.

Harry zachowywał się tak, jakby nie zauważył, że nie zdjęła jedwabnych szortów. Nie zatrzymało to jego dłoni, ale też, nie próbował ich z niej zdjąć, za co była mu wdzięczna. W przeciwieństwie do ich pierwszego takiego zbliżenia, teraz i ona dotykała jego. On jednak zdawał się sugerować, że oczekuje czegoś więcej.

Nie dał jej jednak za dużo czasu na rozważania, jego usta wpiły się w jej i po raz kolejny, przewrócił ją wciągając całą pod wodę. Było to nawet przyjemne. Całowanie, pieszczoty i dotyk pod wodą odczuwało się inaczej, no i ten ograniczony czas. Z jednej strony nie chciała wypływać, ale po niecałej minucie kończyło jej się powietrze. Musiała się wtedy wynurzać, a Harry zostawał pod wodą, bawiąc się jej piersiami i całując po całym ciele.

- Rzuć na mnie takie zaklęcie, które pozwala ci oddychać pod wodą. – Poprosiła, gdy wynurzył się po chwili.

- Czemu sama tego nie zrobisz? – Spytał przepływając za nią i obejmując ją w pasie. Zaraz jedna z jego rak przesunęła się w dół, a druga w górę. – Każda okazja jest dobra, by ćwiczyć. – Dodał, wiedząc doskonale jak trudno jej się myśli, gdy jej dotyka.

- Nie tak łatwo się skoncentrować. – Wysapała pomiędzy głębokimi oddechami.

- Właśnie. Nie koncentruj się. Poddaj się tej emocji, niech twoją magią sterują emocje, a nie umysł. – Tłumaczył, jednocześnie zwiększając intensywność pieszczot. – Pomyśl o tym tak. Jeśli uda ci się, przywołać ręcznik, to wezmę cię do sypialni i sprawię, że twój umysł dosłownie wybuchnie z rozkoszy. – Wyszeptał i zaczął całować jej ucho i szyję.

Nie trwało to długo, gdy w ich głowy uderzył ręcznik, wpadając do wody.

- O czym myślałaś? – Spytał, gdy odwrócił ją przodem do siebie. Widząc jak się czerwieni i przygryza wargę, dodał. – Hermiono przed chwilą całowałem cię pod wodą, jesteś topless i pół minuty temu jęczałaś z rozkoszy pod moim dotykiem. Nie ma nic, co mogłabyś powiedzieć, a co mogłoby cię zawstydzić. –

- Chciałam, żebyś zabrał mnie do sypialni. – Wyszeptała i dodała głośniej.- A potem poczułam moja magię i ją wypuściłam. –

- Doskonale. – Powiedział, po czym dał jej szybkiego całusa. – Nie myślałaś o zaklęciu, nie myślałaś o sposobie, ale o efekcie, a potem uwolniłaś moc. Magia i twój umysł, na pewnym poziomie wiedzą jakich zaklęć użyć, ale to twoja świadomość potrzebuje inkantacji. Zasadniczo musisz wyzwolić w sobie silne emocje, by uwolnić magię, a potem wystarczy tylko odpowiednia Wola, by magia usłuchała. Sama formuła nie jest potrzebna, magia wie jak, twój umysł wie jak, ty tylko musisz zdefiniować Co, oraz narzucić kiedy. – Powiedział obejmując ją w pasie i całując, tak, żeby nie miała możliwości odpowiedzenia i ponownie zmuszając ją, do owinięcia się nogami wokół jego bioder.

Gdy tylko to zrobiła, poczuła jak wynurzają się z wody i lecą w stronę sypialni. Zanim opuścili łazienkę, dziewczyna czuła ciepłe powietrze, które wysuszyło ich w kilka sekund.

*Dick*

- Opowiedz mi, o twojej lekcji ze Stworkiem. Co o nim sądzisz? – Powiedział podając jej piwo i siadając w sąsiednim fotelu.

- Zachowywał się wzorowo, jeśli o to pytasz. – Hermiona zmierzyła go wzrokiem. – Choć zwarzywszy na to co mu poleciłeś, to chyba o tym wiesz. Co do samej lekcji, to jest całkiem dobrym nauczycielem. Wedle jego słów to czego się nauczyłam, zajmuje większości czarodziejów kilka miesięcy, albo lat. –

- Bo żaden czarodziej, nie może wejść do pokoju umysłu drugiej osoby. My posługujemy się legilimencją, to zaklęcie. Pozwala nam wydobyć powierzchniowe myśli, wspomnienia, a im lepszy czarodziej, tym głębiej wejdzie, ale nigdy nie zapuści się dalej, niż strefa z drzwiami. Można je wyważyć, ale to zazwyczaj uszkadza umysł badanego. Można też podglądać przez dziurkę od klucza. – Wyjaśnił.

- Po co więc to, czego uczył mnie Stworek? –

- Bo pomaga w koncentracji. Dobrzy okulumenci tworzą blokady przed drzwiami, ściany, bagna, mury i tym podobne. Wybitni, jak choćby Snape, tworzą pokoje pułapki. Coś co wygląda jak niestrzeżony umysł, ale w rzeczywistości jest dywersją, lub pułapką zawierającą strażników. To jest bardzo podobne do pokoju umysłu. Z tym, że wybitny Legilimenta w końcu pozna, z czym ma do czynienia. My, tak jak i skrzaty idziemy w inną metodę. Pokazujemy prawdziwy pokój, ale taki w którym to my mamy władzę, a nie ktoś, kto wdarł się do naszego umysłu. – Upił ze swojej szklanki. – Pustka, to coś skrajnego. To nie tylko pułapka, mając na celu wypędzenie legilimenty, ale to jednocześnie broń, mogąca zabijać. –

- Nie jestem pewna, czy potrafiła bym zabić. – Odpowiedziała po chwili wahania.

- Raczej nie. – Dodał z uśmiechem, ale po sekundzie jego ciało wzniosło się w powietrze, gdzie wyciągną się jak na leżance. Szklanka z jego alkoholem lewitowało tuż obok, a on wpatrywał się w sufit. – Wiesz ja też sądziłem, że nie będę w stanie zabijać. W zeszłym roku myślałem o tym, że nie będę umiał zabić nawet Voldemorta. Dziś nie widzę w tym problemu. Nie pałam jakąś rządzą mordu, ale nie miał bym oporów przed zabiciem Malfoya, Belatrix, czy kilku innych. Co o tym sądzisz? – Spytał obracając się twarzą w dół, a wraz z nim obróciła się jego szklanka. Whisky pozostała jednak we wnętrzu, a płyn nie zakołysał się choćby o centymetr. Jakby do szklanki nie dotarło, że się obraca.

- Hermiono? – Zapytał po kilkunastu sekundach.

- Jakim cudem do cholery robisz takie rzeczy z magią. – Wykrzyknęła.

- Tak jak ci tłumaczyłem, po prostu mam więcej wprawy. – Uśmiechną się i wyciągną w jej stronę dłoń. – Rzuć na mnie Legilimens. – Polecił

Gryfonka zawahała się, było to jak położenie głowy pod topór i wiara w to, że kat, nie ma na nią wyroku. Wyciągnęła różdżkę, ale magia zaraz uderzyła ja w wierzch dłoni.

- Bez tego kijka. – Powiedział z irytacją w głosie. – Nie powinnaś mieć z tym problemu. Pomyśl o tym, że za dobrze rzucone zaklęcia Woli, będę zabierał cię do sypialni. – Podpowiedział z chytrym uśmiechem.

Mógł zachowywać się jak dupek, ale fakt pozostawał faktem. W sypialni jej mózg eksplodował i to kilka razy. Nigdy nie sądziła, że mogłaby się od czegoś uzależnić, ale to działało na nią jak narkotyk. Gdy tylko o tym pomyślała poczuła ciepło rozchodzące się, z podbrzusza na całe ciało. Zadrżała i natychmiast napłynęła do niej magia.

- Legilimens. – Powiedziała celując w jego stronę dłonią.

Dick

Harry klęczał w pomieszczeniu z drewniana podłogą, pokrytą na środku z niebieskimi matami w ciemne plamy. Oświetlenie tego pomieszczenia było, aż boleśnie jasne, ale to co przykuwało wzrok dziewczyny to szklany sześcian z kłębiącym się dymem.

- Nie udawaj, tylko się ulecz. Dziś wytrzymałeś nadzwyczaj mało. – Usłyszała drwiący głos, dochodzący zza jej pleców. – Mały Potterek ma dość? – Kpiła widmowa postać mężczyzny lewitująca w powietrzu poza matą.

-Ulecz się powiedziałem. – Wrzasną z wściekłością, po czym skinął dłonią, a pomieszczenie przeszył wrzask Harrego.

Hermiona ponownie spojrzała w jego stronę i zobaczyła, że teraz już nie klęczał. Leżał w kałuży krwi, a jego plecy jak i szata, były rozcięte. Cięcie przechodziło na skos pomiędzy łopatkami, a wyglądało, jak zadane ostrym mieczem.

- Czemu się, nie leczysz? – Zapytał duch przylatując bliżej.

Harry wybełkotał coś, plując krwią, a Hermionie łzy napłynęły do oczu.

- Co powiedziałeś? – Duch najwyraźniej usłyszał jego słowa. – Czemu nie możesz się uleczyć? –

Brązowooka, mimo przerażenia podeszła bliżej, by usłyszeć jak Harry odpowiada ledwie słyszalnym głosem.

- Bo nie mam różdżki. –

- Do tej pory ci to nie przeszkadzało, na tym polega urok magii bezróżdżkowej, że nie potrzebujesz różdżki, ty leniwy słabeuszu. – Odpowiedział duch, ponownie machając różdżka, a na ciało chłopaka poderwało się w powietrze, jakby ktoś nabił je przez żołądek na pal.

Do krzyku Pottera, dołączył krzyk Hermiony, gdy z jego pleców wyłoniło się widmowe ostrze. Ciało młodego mężczyzny opadło po chwili na podłogę.

- Lepiej się ulecz, bo wedle moich obliczeń, za jakieś półtorej minuty stracisz przytomność, a za cztery i pół się udusisz. – Ponownie przemówiło widmo.

- Nie dam rady, bez różdżki. – Wycharczał Harry podnosząc się na kolana.

Hermiona nie miała pojęcia, jak tego dokonał, ale była pewna, że kosztowało go to wiele sił.

- Widzę, że chcesz mi coś wyznać. Masz pół minuty. –

Harry milczał przez chwilę, ale duch nie był skory, do rzucania słów na wiatr.

- Dziesięć sekund. – Powiedział, a Gryfon zaczął mówić, szybko wyrzucając z siebie słowa.

- Oszukiwałem. Nie posługuję się magią bezróżdżkową, mam różdżkę, transmutowaną w pierścień, który mi zerwałeś przy demonstracji tej finty. – To wyzwanie musiało go wyczerpać, bo ręce się pod nim ugięły i upadł twarzą na matę.

- Oszukiwałeś? – Zapytał powoli duch, przywołując do siebie pierścień i oglądając go powoli. – To nie różdżka, to kawałek drewna, nie wyczuwam rdzenia. Więc, albo teraz oszukujesz, albo ta historia skrywa coś jeszcze. Poznam twój sekret, zdradzisz mi go dzieciaku, ale zanim to nastąpi, czeka cię kara. – Dodał i machnął kilka razy dłonią. Wywołując kolejne krzyki Pottera.

Dick

Hermiona została wypchnięta z głowy Harrego i poczuła jakby z wielką siłą uderzyła w fotel. Mimo, że w rzeczywistości nie ruszyła się z niego nawet o centymetr. Bała się, że weszła za daleko, i że będzie zły, ale on lewitował tak jak wcześniej.

- Rozumiesz już, dlaczego opanowałem tak wiele rzeczy, w tak krótki czasie? Z takim nauczycielem, człowiek szybko uczy się opanowywać nowe umiejętności. – Powiedział i dodał zanim zdążyła coś powiedzieć. – William, ostatecznie wezwał dla mnie Wiki, by mnie zabrała i uleczyła. Oddał mi mój pierścień, oraz nauczył prawdziwej magii bezróżdżkowej. –

- Możesz tu zejść? – Poprosiła cicho, a gdy spełnił jej prośbę zaczęła rozpinać jego koszulę.

- Gdybym wiedział, że tak to na ciebie podziała, pokazałbym ci już dawno podobne wspomnienia. – Zażartował, ale uśmiech nie objął jego oczu. Te były nadal zimne i czuje.

- Sprawdzam coś. – Odpowiedziała krótko i przeszła za niego, by obejrzeć jego plecy. – Dlaczego nie wyleczyłeś blizn? Moje rany leczyłeś zawsze tak, że nie zostawał żaden zewnętrzny ślad. – Zapytała, obejmując go i przytulając się do jego pleców

- To cię interesuje? –

- Odpowiedz. – Poprosiła.

- Bo William nie używał normalnych ostrzy. Nie potrafię tego do końca opisać. Każda broń, w jego kolekcji, jest w jakiś sposób wzmacniana magicznie. Czasem są to trucizny, a czasem kryształy łączące ostrza z magią. – Wyjaśnił. – Innymi słowy, taka broń, zawsze pozostawia ślad. –

- Dlaczego się, na o godziłeś? – Spytała.

- Bo muszę być gotowym. – Odpowiedział, odwracając się do niej. – A wierz mi, gdy mówię, że nie byłem i prawdopodobnie nadal nie jestem. –

- Co teraz? Jak zamierzasz być bardziej gotów? Co zrobisz, jakim przemianom, albo rytuałom się poddasz? Zamierzasz skończyć jak Voldemort? – Wyrzuciła z siebie pytanie, za pytaniem.

- Nie. William poddał mnie, wbrew mojej woli pewnemu rytuałowi, który może mi bardzo pomóc. Nie dam rady jednak być bardziej gotów. Dyrektor pokazał mi kilka rzeczy, które wymuszają na mnie całkowitą zmianę planów. – Powiedział ponownie unosząc się w powietrze, z tym, że teraz magia porwała i ją. Przez chwilę spięła się, leżąc na Harrym, jakieś półtora metra nad ziemią, ale szybko się rozluźniła. – Ponownie dlatego, że nasz kochany Albus ukrył coś przede mną, jestem w gorszej sytuacji, niż byłbym, gdybym od początku, tego roku szkolnego działał zgodnie z nową wiedzą. –

- Wyjaśnisz mi o co chodzi? – Poprosiła.

- Pokaż mi swoją Pustkę. – Polecił i zaatakował jej umysł.

*Dick*

Hermiona została wepchnięta w pokój swojego umysłu i szybko poczuła jak ktoś dobija się do drzwi. Czuła wibrowanie ścian i wiedział, że drzwi zaraz ustąpią.

Nie czuła się gotowa, ale wysłała impuls magii, by mu otworzyć.

Zielonooki wkroczył do pokoju rozglądając się, ale zaraz ściany znikły, tak jak i reszta pokoju.

- Pięknie, można by powiedzieć, że jestem w twojej mocy, ale musisz się nauczyć wciągać przeciwnika, od razu do pustki. – Powiedział.

Czuła jego magię napierająca na jej umysł, w pustce zaczęły pojawiać się ściany pokoju jej umysłu. Walczyła z nim raz po raz odpychając jego magie, ale było jej za dużo. Nagle jego magia ustąpiła.

- To była jedna z metod na wyrwanie się z pustki. Zadziałałaby, bo ja wiem co robić i mam o wiele więcej mocy, niż ty. – Usłyszała jego głos. – Drugą metodą jest zaatakowanie cię natłokiem informacji. – Zobaczyła jak wypełnia pustkę tysiącami rzeczy, obrazów, wspomnień. Część z nich znała, bo były to ich wspólne wspomnienia. W ułamku sekundy znalazła się w bibliotece z Grimmaud, a Harry siedział wygodnie czytając Standardową Księgę Zaklęć Tom Pierwszy.

- Technicznie rzecz biorąc, mógłbym zburzyć tą ścianę, przed regałami i przejrzeć resztę, ale to tylko test. – Oznajmił i wyszedł z jej umysłu. – Doskonała robota. – Powiedział już poza jej umysłem.

- Co? – Zapytała zaskoczona. Spodziewała się reprymendy, albo czegoś gorszego, a na pewno nie pochwały.

- Tak, wciągnęłaś mnie w pustkę. Wyrwałem się, bo jestem potężniejszym magiem, znam twoją magię i wiedziałem, z czym mam do czynienia. – Uśmiechną się do niej. – Dumbledore, albo Voldemort mogli by zrobić podobnie, może Snape, albo Belatrix. Innym szkolonym legilimentom pozostawałaby druga metoda, ale potrzebowali by na to czasu. Mogłabyś ich spokojnie obezwładnić, zanim by na to wpadli. –

Hermiona powoli pokiwał głową.

- Czy wyjaśnisz mi w takim razie, o co chodzi z twoim planem i nowinami dyrektora? –

- W sumie bym mógł. – Odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem. – Ale może po kolacji? –

Brązowowłosa zamachnęła się, by go uderzyć, ale gdy już miała go trafić, magia gwałtownie obróciła ich w powietrzu, tak że teraz Harry był bliżej sufitu, a ona poczuła, że spada.

Zatrzymała się kilka centymetrów nad ziemią.

- Chyba ci jednak nie powiem. Masz złe podejście. – Powiedział lądując obok niej i wyciągając rękę, by pomóc jej wstać.

- Powiedz mi, a to sprawię, że twój umysł wybuchnie. – Wyszeptała do jego ucha.

- Wątpię. – Odpowiedział rozbawiony. – Ale z chęcią zostanę obiektem twoich ćwiczeń. –

- Nie patrz tak, na mnie.- Dodał widząc jej minę. – Uwierz mi, to co z tobą robię to efekt praktyki. Długiej i intensywnej praktyki. – Mówił rozmarzonym głosem z tym swoim irytującym uśmiechem, wyrażającym wyższość.

- Nie mam ochoty, z tobą jeść. – Powiedziała odsuwając się. – I chwilowo cię słuchać. Odeszła mi nawet chęć na cokolwiek innego. – Dodała ruszając do wyjścia.

- Hermiono. – Zawołał, gdy była już przy drzwiach. – Nie okłamuj siebie. Nie wolno ci się okłamywać, gdy tylu wokół próbuje tego dokonać. -

*Dick*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro