Bezpodstawnie... - rozdział I
Siedziała w pozycji skupionej, przyglądając się jarzeniówkom, które, co chwila przygasały, aby zaświecić na nowo. Można by rzec, że tańczyły dla niej z nierównomierną częstotliwością. Nie potrafiła oderwać od nich wzroku, nie chciała przerwać tej czynności choćby przez mrugnięcie.
Gwar, który tworzył się przez rozmowy uczniów liceum ogólnokształcącego, powoli zamieniał się w szum nie możliwy do rozpoznania. Nic nie można było z niego zrozumieć. Był nie do zniesienia i jedynie, co mogło uratować od tego sztucznego do granic możliwości reszty świata, był dzwonek. Oznaczał koniec paplaniny, tej nadętej, opryskliwej, a także wywyższającej się młodzieży.
Chciała na chwilę zasnąć albo choć zatracić się w myślach, które jak upierdliwe spoczywały na jej barkach od samego początku dnia. Zamykała powoli powieki, starając się wyciszyć... Nabrała dużą ilość tlenu w płuca. Po poczuciu jego lekkiego ruchu w nozdrzach wypuściła je ponownie.
Ponownie zaczęła wpatrywać się w obiekt zainteresowania, starając się znaleźć odpowiedź na nurtujące ją pytania.
Te błyski....Coś niezwykłego, czy nic nie wartego uwagi?
W ułamku sekundy zgasły, jedna po drugiej. Wzdrygnęła się.
Nikt oprócz jej tego nie zauważył. W sumie to nic takiego się nie stało, ponieważ było ich od groma. Naturalnym było, że się wypalały.
Energia, która emanowała od niej od niecałych 3 minut, ulotniła się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jakby nigdy nie miała tu miejsca.
Zdarzenie, choć niepozorne, ogromnie ją zainteresowało. Uwielbiała, gdy coś zmieniało swój stan i przestawało być zdane do powszechnego użytku. Uśmiechnęła się z przekąsem. Zaczęła to analizować, jak miała w zwyczaju, ponieważ zatracała się wtedy w swoim świecie. Nikt nie miał prawa go zwiedzać, nikt nie miał prawa go oglądać.
Nie - zaprzeczyła w myślach, w końcu zdając sobie z tego sprawę. - To pierwszy taki przypadek - zgarbiła się i zwiesiła głowę, zaczynając zaciekle przyglądać się nierównej podłodze wyłożonej kafelkami. Udając, że jest interesująca.
Wyczuła czyjąś obecność.
Wciągnęła głęboko powietrze do płuc i podparła twarz na rękach, po czym usadowiła łokcie na kolanach.
Nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Nie mogła się już skupić. Nie odróżniała kolorów, dosłownie wszystko zlewało jej się w obraz wylanej benzyny, którą widuje się czasami na bruku.
Nie chciała się odwrócić do osoby, która wytwarzała tą dziwną energię.
Zamknęła oczy i ujęła twarz w dłonie, które zakrywały teraz jej uszy. Po niespełna paru sekundach wpadł jej do głowy pomysł. Poruszyła ustami, ale nic się nie wydarzyło. Gdy zdała sobie z tego sprawę spróbowała ponownie. Starała się, aby jej słowa wybiły się po za wszystkie inne, aby ta osoba ją usłyszała:
- Nie odwracaj się w moim kierunku... Kimkolwiek jesteś - wzdrygnęła się, słysząc swój głos. - Mam nadzieję, że na mnie nie spojrzałeś. - przerwała, a kiedy odpowiedź od tej osoby nie nadeszła, czym prędzej dodała. - Nie chcę żebyś wiedział kim jestem. Nie umiem przywiązywać się do ludzi - nacisnęła na ostatnie wyrazy obu zdań. - Oni ranią, psują życie. Zabierają innymi słowy... - szybko zakotwiczyła się zębami w dolną wargę, unikając niepotrzebnego wylewu słów. Wyciągnęła przed siebie splecione ręce, po czym rozłożyła po skończonej wypowiedzi.
Chwila... Co ja powiedziałam?
To było tragiczne, tylko się pogrążyłam. Ja nie chcę nigdy więcej tego robić. To sprawia ból.
Chciała się odwrócić, ale ogarnął ją paniczny strach, przed próbą nawiązania rozmowy. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale teraz również czuła, że ktoś jej zabronił wykonać ten określony ruch. Nawet nie potrafiła go sobie wyobrazić.
Grobowa cisza, z jej i prawdopodobnie drugiego rozmówcy, nie należała do tych komfortowych. Myślała już, że prowadziła monolog, że myliła się, że nikogo tu nie ma. Przygotowywała się nawet do zerwania się z tej drewnianej ławki przygwożdżonej do ściany.
Pomyliła się, odezwał się.
- Rozumiem Cię - powiedział szczerze. - Mam tak samo - westchnął i zamknął oczy, chociaż wiedział, że ona tego nie zobaczy. - Takich słów się nie zapomina - przerwał i dodał. - Zapamiętałem wszystkie - dodał po chwili wahania.
Już miała się odwrócić, gdy poczuła, jak ktoś zablokowuje ją w swoich masywnych ramionach. Przepełniło ją uczucie jakie towarzyszy przy wykręcaniu dłoni.
Chłopak odczekał jeszcze kilka sekund, jakby przyswajał całą minioną sytuację, po czym wyruszył przed siebie, z niespotykaną szybkością i krokiem, który uświadomiłby nawet istotom niedorozwiniętym, że ma jakąś pilną sprawę do załatwienia.
Po jego oddaleniu przez jej głowę przeleciała cała seria pytań, na które nie potrafiła w tym momencie odpowiedzieć. Zalewały ją doszczętnie, kawałek po kawałku - jak woda historyczny statek Titanic.
Nie miała pojęcia, co ją wyparło z tego świata.
Usłyszała jego lekkie, rytmiczne uderzenia butów o podłoże, co było w istocie nie możliwe, zważywszy na nieokiełzany hałas, który słyszała z każdej strony. Wzdrygnęła się, ponieważ przeszły ją niemiłosierne ciarki, które ulotniły się wraz po przebyciu każdego milimetra jej skóry.
Po uświadomieniu sobie przyczyny przyjścia do tego miejsca z półgodzinnym wyprzedzeniem, wyruszyła przed siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro