Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prośba

Syberia:
Godzina 17:00, czasy dzisiejsze

Mężczyzna w podeszłym wieku przeglądał właśnie akta dotyczące nowych więźniów. Z jego zajęcia wyrwał go dzwonek telefonu, który leżał na drewnianym biurku. Nagły dźwięk sprawił, że lekko drygnął, ale po chwili otrząsnął się i podszedł do telefonu.

- Tak słucham? - spytał, gdy słuchawka zetknęła się z jego uchem.

- Witam. Czy mam przyjemność z Dyrektorem więzienia Sybir?¹ - zapytał miękki, kobiecy głos.

- Tak, przy telefonie, a Pani to? - odpowiedział oraz zmarszczył brwi, skądś kojarzył tą barwę głosu.

- Momoko Hyakushiki, Dyrektorka więzienia Nanba. - po usłyszeniu tej odpowiedzi mężczyzna usiadł na czarnym, miękkim fotelu, przysunął się bliżej drewnianego biurka i oparł na nim łokcie.

- Dawno się nie słyszeliśmy. - powiedział po kilku głębszych wdechach.

- Racja... Ale nie dzwonie, żeby powspominać... - przez kilka minut można było usłyszeć ciężkie wdechy i wydechy, a nawet serce, które waliło niemiłosiernie. - Chodzi o strażników... Możesz jakiś do nas wysłać? Nawet jednego, byle żeby był doświadczony. - Momoko musiała co chwilę się zatrzymywać, żeby dobrać odpowiednio słowa. Na twarzy mężczyzny robiło się coraz więcej zmarszczek z szokowania oraz narastającego gniewu.

- Mam rozumieć, że takie doskonałe więzienie jak Nanba miałoby prosić o strażników z takiego więzienia jak moje? - zapytał z lekko podniesionym głosem, w którym można było wyczuć kipiący gniew.

- Nadal jesteś o to zły? Dobrze wiesz, że to nie była moja wina. A poza tym proszenie o strażników nie jest jakąś zachcianką tylko wyniknęło to z wtargnięcia do Nanby... - miała nadzieję, że takim sposobem złagodzi gniew, lecz tym tylko dodała oliwy do ognia.

- Błagam, mam uwierzyć, że najlepsze więzienie pozwoliłoby wtargnąć byle komu na teren?! - już nie starał się tłumić gniewu. Wybuchł, gwałtownie uniósł się na nogi przez co przewrócił fotel, wolną dłoń oparł na brzegu biurka. Hyakushiki zachowując spokój odpowiedziała.

- Nie "byle komu", tylko nie spodziewaliśmy się nagłego ataku ze strony podwładnych JEGO... - powiedziała podkreślając ostatnie słowo.

- "Jego" chyba nie masz na myśli... - gniew ulotnił się tak szybko jak pojawił, a jego miejsce zajął lęk.

- Tak, właśnie Jego. Dlatego proszę o pomoc. Większość strażników jest niedoświadczonych, a niewiadomo czy Oni nie uderzą jeszcze raz. -  w głosie Momoko można było usłyszeć determinację. Dyrektor przejechał dłonią po twarzy i mruknął coś niezrozumiałego.

- Dobrze, zobaczę co da się zrobić... O ile powiesz o tej sprawie coś więcej. - mówiąc to postawił fotel i usiadł na nim w poprzedni sposób.

- Oczywiście... - powiedziała wydychając powietrze z ulgą.

**

Przechodziłem właśnie korytarzem, co chwilę mijając cele. W pewnym momencie rozległ się huk, z końca korytarza.

- Trzymajcie go do cholery! - usłyszałem krzyk jednego ze strażników, a zaraz następne głosy, które przekrzykiwały się ze sobą. Przyspieszyłem kroku, gdy byłem kilka metrów mogłem zobaczyć wyważone drzwi od celi z numerem dziewięć. W niej było pięciu strażników, którzy trzymali więźnia, mierzącego z trzy metry oraz mięśnie, wyglądające jakby wstrzyknął sobie tony botoksu. Nic dziwnego, że przytrzymywali go grubymi łańcuchami.

- Co to ma być?! - krzyknąłem, w ten wszystkie głowy zwróciły się w moją stronę.

- O Pan naczelnik... My tylko... - nie było mu dane dokończyć, bo silne ramie więźnia odrzuciło go na ścianę. Wyciągnąłem za paska pistolet ze środkami nasennymi i strzeliłem kilka razy. Rosły facet jak kłoda opadł na ziemię. Strażnicy dyszeli jak opętani, dwójka z nich opadła nawet na kolana. Zrobiłem kilka kroków i uklęknąłem obok poszkodowanego wartownika, uprzednio chowając broń na swoje miejsce. Obejrzałem go oraz sprawdziłem puls, odetchnąłem z ulgą.

- Żyje, wasza dwójka! - wskazałem tu na klęczących strażników. - Zabierzcie go do skrzydła szpitalnego! - krzyknąłem wstając z kolan. Obaj wystrzelili w górę omal się nie zabijając. Szybko chwycili nieprzytomnego pod ramiona i ruszyli do oddziału medycznego.

- My to wszystko wyjaśnimy. - powiedział z lękiem w głosie mój zastępca.

- Mam taką nadzieję. - skrzyżowałem ręce na piersi. - A przy okazji gdy będziecie się tłumaczyć to zrobicie porządek z tym syfem. - zmarszczyłem brwi i kiwnąłem głową na więźnia z czterema nabojami nasennymi w szyi.

- Tak je... - nie dokończyli, bo przerwał im krzyk.

- ... Arai!² Naczelniku Arai! - wychyliłem się za kraty celi. Zobaczyłem biegnącego w naszą stronę księgowego Dyrektora. Kiedy już chciał się zatrzymać potknął się o... O w sumie nie wiem co i wylądował na moim torsie. W nozdrza uderzył mnie mocne kwiatowe perfumy. Gdy spojrzałem w dół ujrzałem różowo pudrowe włosy, lecz szybko zastąpiły je duże, lawendowe oczy z nutą niepokoju. - Aaa... Proszę o wybaczenie Naczelniku Arai! - mówiąc to szybko staną na nogi i otrzepał mój garnitur oraz płaszcz z niewidzialnego kurzu.

- Nic się nie stało. Mam nadzieję, że to coś ważnego. - powiedziałem zerkając na strażników, którzy wyjmowali środki nasenne z więźnia.

- Dyrektor wzywa do swojego gabinetu. Mówi, że to pilne. - uniosłem brew. Kierownik bardzo  rzadko wzywa do siebie kogokolwiek, więc zdziwiłem się na słowa księgowego.

- Dobrze. - skinąłem głową. - A gdy wrócę ma tu być porządek! - dwójka strażników zasalutowała i wróciła do pracy. Ruszyłem za różowowłosym, który zdążył oddalić się kilka metrów ode mnie.

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

800 słów

1. Sybir - więzienie znajdujące się na Syberii, obejmuje osiem stref czasowych, jest jednym z najlepszych więzień na świecie (rzeczywistym)

2. Lew Arai - jest moim OC do Nanbaki, możecie zobaczyć go w multimediach

Opublikowanie:  24 maja 2019r.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro