Rodzina Królewska
Perspektywa Grace
-Proszę jeszcze raz podnieść koszulkę. Muszę nasmarować pani brzuch- oznajmiła młoda niebieskooka blondynka ubrana w biały, lekarski kitel, na co ja posłałam jej wrogie spojrzenie.
-Kolejny raz?- zapytałam ostrym tonem głosu, ponieważ ta kobieta zaczynała mi już delikatnie działać na nerwy. Od momentu, w którym się obudziłam, pojawiała się ona na mojej sali dokładnie co piętnaście minut. Sprawdzała mój stan zdrowia oraz to czy czegoś przypadkiem nie potrzebuję. Ja zaś co piętnaście minut musiałam ją zapewniać, że czułam się całkiem dobrze i że miałam przy sobie wszystko, co w tamtym momencie było mi do szczęścia potrzebne. Jednym słowem niebieskooka blondynka biegała za mną jak bezpański pies, który nijak nie chce zrozumieć, że nie możesz wziąć go ze sobą do domu.
-Tak proszę pani. Ordynator szpitala rozkazał mi zajmować się panią najlepiej, jak tylko potrafię. Muszę zadbać o to, aby czuła się pani u nas jak w domu. Nie może niczego pani zabraknąć. Muszę też przynajmniej cztery raz w ciągu godziny sprawdzić pani stan zdrowia- odpowiedziała ze spokojem na moje pytanie, smarując przy tym delikatnie wszystkie siniaki i zaczerwienienia na mym brzuchu.
-Nie macie tutaj innych lekarzy, że sam ordynator musiał się mną zająć?- zadałam kolejne, przesiąknięte kpiną pytanie, na co kobieta w białym kitlu szczerze się roześmiała.
-Oczywiście, że mamy!- odparła blondynka, w momencie, gdy w końcu udało jej się opanować atak śmiechu.
-W szpitalu Św. Marii zatrudnionych jest blisko dwustu lekarzy, pielęgniarzy, pielęgniarek i innego rodzaju personelu. Nie mamy co narzekać na brak rąk do pracy, której swoją drogą jest naprawdę sporo- oznajmiła, zdejmując przy tym z dłoni jednorazowe rękawiczki.
-Macie też wielu pacjentów, prawda?
-Nawet bardzo wielu- odpowiedziała uprzejmie, na co ja posłałam jej cwaniacki uśmieszek, który był wynikiem tego, iż czułam, że jestem na wygranej pozycji. W końcu udało mi się znaleźć sposób na to, aby chociaż na chwilę pozbyć się tej natrętnej kobiety.
-Skoro macie wielu pacjentów, to jestem pewna, że bardziej przydasz się w jakimś innym miejscu. Możliwe, że któryś z lekarzy bardzo potrzebuje teraz twojej pomocy- oznajmiłam, na co blondynka posłała mi zdezorientowane spojrzenie.
-Dam też sobie głowę uciąć, że jesteś głodna. Po każdym wyjściu z mojej sali masz dokładnie piętnaście minut, a to zbyt mało, aby zdąrzyć coś zjeść- ciągnęłam dalej swój wywód, a z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem na twarzy młodej lekarki pojawiało się coraz większe zakłopotanie.
-Do czego pani zmierza?- zapytała nagle lekko drżącym głosem.
-Chcę zaproponować ci pewną umowę kochana. Dam ci dwie godziny odpoczynku, podczas których możesz zrobić to, co tylko zechcesz. Obiecuję, że nikt się o tym nie dowie, a jeśli niestety tak się stanie, to całą odpowiedzialność wezmę na siebie. Przystajesz na taką propozycję?- zapytałam, po czym opuściłam swoją koszulkę na dół, czekając przy tym na odpowiedź ze strony kobiety.
-Niestety, ale nie- odparła, na co ja ciężko westchnęłam.
-Zostało mi bardzo jasno przekazane co się ze mną stanie, jeśli zawalę. Muszę zająć się panią najlepiej, jak tylko potrafię i nie pozwolę, żeby zmęczenie czy głód pozbawiły mnie wymarzonej pracy- dodała po chwili, odchodząc przy tym od mojego łóżka.
-Chryste! O co chodzi z tym opiekowaniem się mną?- warknęłam mocno zdenerwowana faktem, iż nie udało mi się spławić tej doktoreczki, oraz tym, że wszyscy nagle chcą wejść mi tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Nie wiedziałam, dlaczego tak się działo, ale szpital sam w sobie wyjątkowo działał mi na nerwy. Możliwe, że miałam z nim jakiś niemiły epizod kilka lat temu, ale ja oczywiście nie mogłam tego wiedzieć. Gdyby nie tajemniczy brunet nie miałabym nawet pojęcia jak mam na imię, nie mówiąc już nawet o jakichkolwiek detalach z mojego życia.
-Zachowujecie się jakbym była co najmniej Królową- rzuciłam sarkastycznie, na co blondynka, która stała tyłem do mnie, a przodem do otwartych na oścież drzwi wyjściowych, odwróciła się energicznie.
-Nie jest pani Królową, ale ma pani na nazwisko Styles, a to dla wielu Brytyjczyków jest równoznaczne z rodziną królewską- oznajmiła, po czym wyszła z sali chorych, pozostawiając mnie w niej samą z wieloma pytaniami. Z pytaniami, na które odpowiedź ku mojej wielkiej radości pojawiła się zaledwie kilka minut później w postaci wysokiego zielonookiego bruneta z burzą loków na głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro