Kim ty do cholery jesteś? (perspektywa Grace)
Perspektywa Grace (rozdział jest opisem tego, co dzieje się w głowie Grace podczas poprzedniego rozdziału)
Tępy pulsujący ból rozsadzał mi głowę, odzwyczajone od ostrego światła oczy okropnie piekły, a spierzchnięte i popękane usta desperacko domagały się szklanki wody. Jednym słowem czułam się jak z krzyża zdjęta, a najśmieszniejsze było to, że wcale nie wiedziałam dlaczego. Nie umiałam wygrzebać ze swojej głowy ani jednej pojedynczej informacji. Nie wiedziałam gdzie jestem, jak tutaj trafiłam oraz co tutaj robię. Nie pamiętałam niczego i to doprowadzało mnie do przerażenia. Odczuwałam strach pomimo tego, że tak naprawdę nie wiedziałam, czego właściwie się boję. Byłam skołowana, otumaniona i czułam się, jakbym została wyrwana z jakiejś innej rzeczywistości, z innej bajki. Wszystko, co mnie otaczało: biała sterylna biel, ostre światło i krzyki dochodzące gdzieś z oddali sprawiły, że moim ciałem i umysłem zawładnęło przerażenie. Z niewiedzy i bezsilności chciało mi się krzyczeć. Chciałam w głośnym i przeraźliwym zawodzeniu wylać z siebie wszystkie negatywne emocje, które w tamtym momencie mną kierowały i pewnie by się tak stało, gdyby nie pewna tajemnicza osoba. Osoba, która samą swoją obecnością sprawiała, że byłam jakaś taka spokojniejsza. Nie wiedziałam jakim cudem, ale mężczyzna przebywający tuż obok mojego łóżka w pewien sposób działał na mnie kojąco. Ów mężczyzna był wysokim, na pierwszy rzut oka dobrze zbudowanym zielonookim brunetem o kręconych włosach. Nie pamiętałam ani jego imienia, ani tego, kim dla mnie był. Biorąc jednak pod uwagę, to, że Bóg jedyny wie, jak długo był on obecny przy moim łóżku oraz fakt, że zwracał się on do mnie "kochanie" to musiałam być dla niego kimś ważnym, a przynajmniej tak mi się wydawało. Były to jednak tylko moje domysły, a w danym momencie potrzebowałam konkretów, dlatego też postanowiłam, że najzwyczajniej w świecie go zapytam.
-Kim... kim ty jesteś?- słabym i łamiącym się głosem wypowiedziałam pytanie, na co na twarzy bruneta wymalowało się jednocześnie zdziwienie i przerażenie.
- Kim ty do cholery jesteś?- już troszeczkę mocniejszym i pewniejszym tonem głosu, powtórzyłam pytanie, gdyż na wcześniejsze niestety nie otzymałam odpowiedzi.
-Masz trzy sekundy, aby powiedzieć mi, kim jesteś zboczeńcu albo wzywam lekarzy- warknęłam po upływie kilku minut znużona tym, że kolejny raz nie uzyskałam żadnej reakcji ze strony mężczyzny, na co on nagle energiczne potrząsnął głową. Ocknął się, co oznaczało, że uprzednio się nad czymś zamyślił. Rozważał jakąś sprawę, a ja najwyraźniej mu w tym przerwałam, co swoją drogą było trochę podłe. W tamtym momencie jednak nie obchodziła mnie jakaś tam podłość. Chciałam uzyskać kilka informacji na swój temat. Informacji, które prawdopodobnie posiadał zielonooki.
-Chcesz wiedzieć, kim ja dla ciebie jestem?- zapytał nagle, akcentując przy tym drugą część zdania, na co ja twierdząco skinęłam głową. Nie odpowiedziałam mu, ponieważ przy każdym słowie niemiłosiernie bolało mnie gardło. Czułam w ustach spiekotę i krew, a do tego jeszcze głos strasznie mi drżał. Zdecydowałam się więc go oszczędzać.
-Ohh moja kochana Grace- westchnął mężczyzna, kładąc przy tym swoją dłoń na moim policzku. Jego śmiały gest sprawił, że w pierwszej chwili się wzdrygnęłam i chciałam zrzucić ją ze swojej twarzy, jednak w momencie, gdy miałam już to zrobić, jakaś wewnętrzna siła mi na to nie pozwoliła. Coś mi podpowiadało, że jego dłoń była na właściwym miejscu, a przyjemne ciepło rozchodzące się od miejsca, w którym mnie dotykał, nie mogło być przypadkiem.
-Jestem twoim mężem- z moich rozmyślań wyrwały mnie nagle słowa, których w żadnym wypadku nie spodziewałam się usłyszeć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro