Czerwona teczka
Perspektywa Grace
-Witaj kochanie- oznajmił wysoki, zielonooki brunet z burzą kręconych włosów na głowie, zamykając przy tym za sobą białe, szpitalne, plastikowe drzwi. Harry- bo właśnie tak ów mężczyzna przedstawił mi się dzień wcześniej- ubrany był w obcisłe, czarne, lekko wytarte na kolanach spodnie, trampki w tym samym kolorze, oraz najzwyklejszy w świecie biały T-shirt. Miał on widocznie podkrążone oczy, co świadczyło o tym, że był zmęczony i wyczerpany i nawet szeroki uśmiech, który cały czas gościł na jego ustach, nie był w stanie tego zamaskować. W lewej ręce trzymał on czerwoną teczkę, w której prawdopodobnie znajdowały się odpowiedzi na wszystkie moje pytania.
-Witaj Harry- przywitałam się bez zbędnych ozdobników.
-Masz to, o co ciebie prosiłam?-bez obwijania w bawełnę przeszłam do konkretów. Może i byłam trochę oschła, trochę zbyt formalna, ale pomimo tego, iż bardzo chciałam zdobyć się na choćby delikatny uśmiech, to nie potrafiłam tego zrobić. Powodem takiego, a nie innego zachowania z mojej strony był cholernie paraliżujący strach. Bałam się swojej przeszłości, której nie pamiętałam. Bałam się tego, kim byłam przed utratą pamięci, jak zachowywałam się w stosunku do otaczających mnie ludzi. Byłam przerażona tym, że przyniesione przez Harry'ego dokumenty mogą przecież opisywać samolubną, bezwzględną i zadufaną w sobie osobę. Obawiałam się tego, że wcześniej mogłam być człowiekiem bez serca. Kimś, kim w żadnym wypadku nie chciałabym się stać. Najgorsza jednak w tym wszystkim była dla mnie niewiedza. Pomimo tego, że minęło niespełna dwie doby od mojego przebudzenia się i tak naprawdę dopiero powoli zaczynałam na nowo poznawać samą siebie, to bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę z jednej rzeczy. Nie cierpiałam czegoś nie wiedzieć. Nie lubiłam kłamstw, niedomówień i tajemnic, dlatego też chciałam jak najszybciej otworzyć tę teczkę. Chciałam dowiedzieć się, kim byłam, ponieważ czułam, że dalsze życie w niewiedzy mogłoby wysłać mnie do wariatkowa.
-Tak. Mam wszystko- oznajmił brunet, podając mi przy tym znajdującą się w jego lewej, ozdobionej zwykłą złotą obrączką, ręce czerwoną teczkę, którą ja po krótkiej chwili zawahania od niego wzięłam.
-W środku znajdują się wszystkie twoje dokumenty, jakie tylko udało mi się znaleźć w naszym domu. Mam nadzieję, że chociaż trochę rozjaśnią ci one twoją przeszłość. Przejrzyj wszystko uważnie kochanie. W razie jakichś pytań lub wątpliwości będę czekał na korytarzu. Wystarczy, że mnie zawołasz, a ja zaraz się zjawię- oznajmił, po czym czule ucałował mnie w czoło, na co po całym moim ciele przeszło dziwne, przyjemne ciepło.
-Do zobaczenia później miłości mojego życia- dodał na odchodne, po czym opuścił salę szpitalną, zamykając przy tym za sobą drzwi. Ja zaś wygodniej usadowiłam się na łóżku, wzięłam spory łyk wody, aby chociaż w pewnym stopniu ukoić ciągle spękane, naznaczone krwią wargi, które niemiłosiernie mnie piekły. Po częściowym zapanowaniu nad towarzyszącym mi od chwili przebudzenia się dyskomfortem wzięłam do prawej dłoni, spoczywającą wcześniej na moich kolanach czerwoną teczkę. Już na oko, bez wcześniejszego jej otwierania mogłam stwierdzić, że jest w niej dosyć sporo dokumentów, które prawdopodobnie były w stanie odpowiedzieć mi na jedno, najważniejsze w tamtym momencie pytanie: "Kim byłam?".
-Czas wszystkiego się dowiedzieć- powiedziałam sama do siebie, po czym biorąc uprzednio głęboki wdech, otworzyłam czerwoną teczkę. Otworzyłam całe swoje życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro