Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zawahanie

-Otwierać czy nie?- zapytałam, stojąc przy tym przed drzwiami wyjściowymi bardziej samej siebie niż Harry'ego, ponieważ zdawałam sobie sprawę z tego, że aktualny stan psychiczny wspomnianego wcześniej mężczyzny raczej nie pozwoli mu na udzielenie trafnej i dobrze przemyślanej odpowiedzi. Styles z jakiejś nieznanej dla mnie przyczyny był w totalnej rozsypce. Człowiek skała, który pomimo tego, że czasami jeszcze potrafił być tym zarozumiałym, samolubnym gwiazdorem, którego z całego serca, szczerze nienawidziłam zawsze, umiał zachować zimną krew, a co za tym idzie. Znaleźć dobre wyjście z najtrudniejszej sytuacji tym razem najzwyczajniej w świecie się załamał. Byłam świadkiem upadku najsilniejszej osoby, jaką dane mi było poznać, a to mogło oznaczać tylko jedno. Cokolwiek spowodowało tak mocną reakcję u miłości mojego życia, musiało być czymś, co zraniło go do żywego. Informacja, sytuacja, albo rzecz, która przyczyniła się do stworzenia obrazu, który czy tego chciałam, czy też nie byłam zmuszona oglądać, obrazu załamanego i pokonanego człowieka była naprawdę mocno związana z Harrym. Powodem niewyobrażalnego bólu musiało być więc coś osobistego, coś, o czym nie miałam zielonego pojęcia, a jedynym sposobem, na dotrzymanie obietnicy danej wspomnianemu wcześniej mężczyźnie i wyciągnięcie go z mentalnego dołka, w którym aktualnie się znajdował, było odkrycie tego właśnie powodu. Aby pomóc miłości mojego życia, tak jak kiedyś ona pomogła mnie, musiałam uzyskać odpowiedź na najważniejsze pytanie. Odpowiedź, którą jak mniemam, przyniósł ze sobą przybysz stojący u progu domu.

-Spokojnie Grace. To na pewno nie jest nikt groźny- dałam głośny upust swoim myślom, aby w ten sposób dodać sobie trochę otuchy, ponieważ nie oszukujmy się, byłam wręcz przerażona faktem, że jedna, lub więcej osób o trzeciej nad ranem zjawiło się pod willą Harry'ego. Nie wiedziałam, kim jest ten tajemniczy przybysz bądź przybysze. Nie mogłam mieć pewności, że w momencie, gdy otworze drzwi do domu nie wpadnie jakiś uzbrojony po zęby napastnik, który w najlepszym i najbardziej humanitarnym wypadku mógłby sprzedać mi kulkę w głowę. Obawiałam się tego, że przez jedno głupie przekręcenia zamka mogę pozbawić siebie oraz Harry'ego życia, a co za tym idzie. Jedną, lekkomyślną decyzją mogę spowodować, że Tyler do uzyskania pełnoletności będzie musiał mieszkać w Domu Dziecka. W mojej głowie momentalnie wytworzyło się wiele makabrycznych wersji tego, co się stanie, jeśli odwarze się otworzyć drzwi. Rozsądek podpowiadał mi w tamtej chwili, abym tego nie robiła. Niestety twardym faktem, z którego całkowicie zdawałam sobie sprawę, było to, że jeśli nie otworze tych cholernych drzwi, to prawdopodobnie nie dowiem się, dlaczego Harry tak bardzo się załamał, a uzyskanie tej cennej informacji w pewnym sensie było moim priorytetem, dlatego też z duszą na dłoni, drżącymi rękami przekręciłam zamek, wzięłam głęboki wdech i energicznie pchnęłam drzwi do przodu, na co moim oczom ukazały się sylwetki trzech mężczyzn, z czego dwóch stojących z tyłu miało na sobie mundur policyjny.

-Witaj Grace- oznajmił mężczyzna, który miał na sobie ubiór cywilny, zdejmując przy tym z głowy czarny kaptur, który do tego momentu skutecznie przysłaniał mu całą twarz, na co moim oczom ukazał się nie kto inny jak przyjaciel miłości mojego życia, detektyw mający za zadanie odnalezienie mojego syna- Finn.
-Cześć- odpowiedziałam, posyłający przy tym wspomnianemu wcześniej mężczyźnie ciepły uśmiech.

-Co cię sprowadza tak późną porą?-zapytałam po chwili.

-Przyjechałem, aby przekazać ci pewną informację, ponieważ jak można wywnioskować po twoim humorze to Harry'emu nie starczyło odwagi, aby to uczynić- oznajmił lekko drżącym głosem, który spowodował, że na całym moim ciele momentalnie pojawiła się gęsia skórka.

-Dowiedziałeś się czegoś na temat Tylera?-zadałam pytanie, na co Finn tylko ciężko westchnął.

-Przykro mi Grace- odparł detektyw, na co moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej.

- Twój syn nie żyje. Jakieś dwie godziny temu znaleźliśmy jego ciało- w momencie, gdy usłyszałam wypowiedziane przez przyjaciela Harry'ego słowa poczułam, że zaczyna mi się robić słabo. Z każdą sekundą coraz trudniej było mi zaczerpnąć świeżego powietrza, a po stosunkowo krótkim czasie, mój organizm przestał już walczyć, dlatego też opadłam bezwładnie na ziemię, a przed oczami pojawił mi się czarny ekran.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro