Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Załamanie

-Harry? Co się tam stało?- zapytałam zaniepokojona odgłosem tłuczonego szkła oraz dosyć głośnym trzaskiem, który nastąpił zaledwie chwilę później, schodząc przy tym po drewnianych schodach, które prowadziły prosto do salonu.

-Harry! Gdzie ty je...!- urwałam w połowie słowa, ponieważ widok, który ukazał się moim oczom, zaraz po tym, jak znalazłam się we wspomnianym wcześniej pomieszczeniu, spowodował, że głos momentalnie uwiązł mi w gardle. W salonie na podłodze, pośród kawałków szkła i jakiejś rozlanej cieczy siedział opartu o ścianę Harry, który dosłownie zanosił się skutecznie tłumionym przez dłonie umiejscowione na jego twarzy płaczem.

- Słodki Jezu...-wydukałam, klękając przy tym ostrożnie obok wspomnianego wcześniej mężczyzny w taki sposób, aby nie pokaleczyć się o leżące na podłodze kawałki szkła.

- Co tu się stało? Powiesz mi?- zapytałam kojącym głosem, na co Harry najpierw zabrał swoje dłonie z twarzy, potem uniósł głowę do góry, a na końcu spojrzał na mnie pełnym bólu i cierpienia wzrokiem.

-Ja... Tyler...on...- muzyk wydukał jakąś totalnie dla mnie niezrozumiałą zbitkę wyrazów, po czym jeszcze bardziej się rozpłakał.

-Harry! Posłuchaj mnie- oznajmiłam stanowczym, nieznoszącym sprzeciwu tonem głosu, chwytając przy tym w swoje drobne ręce prawą dłoń wspomnianego wcześniej mężczyzny.

-Musisz mi powiedzieć, co się stało. W innym wypadku nie będę umiała ci pomóc -wyjaśniłam, posyłając przy tym ojcu mojego dziecka ciepły uśmiech, na co on opowiedział mi grymasem bólu wymalowanym na jego twarzy i kolejną salwą głośnego płaczu.

- Styles! Ogarnij się do cholery, bo jeśli zaraz nie wyjaśnisz mi, o co chodzi, to nie ręczę za siebie- warknęłam, ponieważ doszłam do wniosku, że w żaden inny sposób nie uda mi się wyciągnąć ze wspomnianego wcześniej mężczyzny informacji na temat tego, co doprowadziło go do tak wielkiego załamania.

-Nie... nie dam rady- w końcu, po kilkunastu minutach próby udało mu się sklecić porządne zdanie, z czego ja bardzo się ucieszyłam, ponieważ pomimo tego, że wypowiedź muzyka była naprawdę krótka i nie niosła ze sobą żadnej pożytecznej informacji, to jakby nie patrzeć, był to jakiś krok w przód.

-Dlaczego nie dasz rady? Co się stało Harry?- zapytałam, na co on kilka razy z rzędu otworzył i zamknął usta, prawdopodobnie próbując przy tym coś mi przekazać, jednak tak samo, jak poprzednim razem próby spaliły na panewce, w oczach ojca mojego dziecka pojawiły się łzy, a ja kolejny raz musiałam zaczynać wszystko od początku.

-Posłuchaj mnie- powiedziałam, łapiąc przy tym twarz Harry'ego pomiędzy swoje dłonie w taki sposób, aby zmusić go do patrzenia w moje oczy.

-Obiecuję, że jeśli powiesz mi, o co chodzi, to wspólnie znajdziemy jakieś wyjście z tej trudnej sytuacji, jednak aby tak się stało. Ty musisz najpierw wszystko mi wyjaśnić- oznajmiłam najbardziej przekonywującym tonem głosu, na który było mnie w danym momencie stać, na co wspomniany wcześniej mężczyzna postał mi spojrzenie na wskroś przesiąknięte bólem. Spojrzenie, które z pewnością będzie śniło mi się po nocach.

-Ty... Tyler...-Harry chyba w końcu na tyle się w sobie pozbierał, aby móc wyjawić mi rzecz lub informację, która aż tak bardzo nim wstrząsnęła, jednak uniemożliwił mu to dzwonek do drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro