Nie mamy gdzie się podziać!
-Nie, nie, nie! On nie mógł mi tego zrobić!- wrzasnęłam chyba na cały korytarz swojej kamienicy, w momencie, gdy przed drzwiami swojego mieszkania znalazłam trzy walizki, a na nich list zaadresowany do mnie.
-Co się stało?-zapytał Harry, który momentalnie się przy mnie zjawił, razem z Tylerem śpiącym na jego rękach.
-Właściciel mieszkania zostawił dla mnie list- próbowałam stwarzać pozory opanowanej pomimo tego, iż w środku dosłownie cała się trzęsłam.
-Przeczytać go za ciebie?- mój stary znajomy zadał kolejne pytanie.
-Nie, dam radę- oznajmiłam, po czym otworzyłam kopertę, wyjęłam z niej starannie poskładaną kartkę i zaczęłam w myślach czytać.
Droga Panno Newton,
Niestety, ale z wielkim bólem serca muszę wypowiedzieć Pani umowę najmu mieszkania. Zalega Pani z czynszem już od dłuższego czasu i niestety, ale nie mogę już tego dłużej tolerować. Cały Pani dobytek został spakowany do tych trzech walizek, które aktualnie stoją przed drzwiami. Proszę nawet nie próbować dostać się do środka, gdyż wymieniłem zamki i pani klucze teraz zwyczajnie nie pasują. Zapewniam Panią, że oddałem Pani każdą pojedynczą rzecz, która kiedykolwiek do Pani należała. Jestem uczciwym człowiekiem i zawsze robię to, co słuszne.
Z wyrazami szacunku Herman Black
Z każdym przeczytanym słowem do moich oczy napływało coraz więcej łez, które bezskutecznie starałam się powstrzymać, ponieważ w pewnym momencie zwyczajnie, po ludzku nie wytrzymałam i rozwyłam się jak małe dziecko. Byłam przerażona i roztrzęsiona. Nie wiedziałam co się teraz stanie ze mną i z moim małym synkiem, któremu nawet nie będę umiała wytłumaczyć, że od dzisiaj musimy spać pod mostem. W tamtym momencie, gdy przeczytałam list od pana Hermana, czułam się jak nic nieznaczący mały robak, którego można bardzo łatwo przez przypadek zgnieść butem. Byłam nikim. Nie miałam domu, nie miałam stałej pracy, nie miałam niczego.
-Spokojnie Grace- powiedział Harry, który jakimś cudem dał radę jednocześnie trzymać na rękach śpiącego Tylera i mnie przytulać- Wszystko będzie dobrze.
-Nie, nie będzie Harry. My nie mamy gdzie się podziać- wychlipałam przez łzy, na co mój znajomy zabrał swoją prawą dłoń z mojej tali, a w zamian umieścił ją na moim policzku.
-Nie mów, że nie macie gdzie się podziać, bo macie i nawet nie próbuj protestować, bo i tak nie ustąpię- oznajmił, patrząc się przy tym głęboko w moje oczy swoimi pięknymi, szmaragdowymi tęczówkami, od których całym moim ciałem zawładnął ogień.
-Nie chcę być dla ciebie ciężarem Harry- powiedziałam lekko drżącym głosem, który był wynikiem przenikliwego spojrzenia piosenkarza.
-Nie będziesz ciężarem- odparł bez wahania- Będziesz błogosławieństwem, ratunkiem, który uchroni mnie przed psychiatrykiem- oznajmił, na co ja zrobiłam zdezorientowaną minę, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia, o co mu mogło chodzić.
-O czym ty mówisz Harry?- zapytałam lekko zaniepokojona jego wyznaniem.
-O tym, że mój ogromy, pusty dom doprowadza mnie wręcz do szaleństwa. Nie mogę już wytrzymać tej ciszy, tej pustki, która całymi dniami w nim panuje. Moja posiadłość jest tak wielka, że bez trudu można by było się w niej zgubić. Mam kilkanaście sypialni, łazienek i salonów a korzysta z tego tylko jedna, jedyna osoba. Jestem w swoich czterech ścianach sam jak palec. Nie mam z kim porozmawiać, z kim się pośmiać. Nie mam z kim robić nocnych maratonów filmowych. Brakuje mi obecności drugiego człowieka, brakuje mi życia wypełniającego mój dom, a ty wraz z Tylerem jesteście w stanie mi to dać. Jesteście w stanie sprawić, że na nowo stanę się człowiekiem- Harry skończył swoją wypowiedź, a ja dalej stałam jak słup soli, z szeroko otwartą buzią, gapiąc się przy tym w niego jak w obrazek. Byłam pod wrażeniem jego przemiany. Człowieka, którym przez te kilka lat mojej nieobecności się stał. Stary Harry nie kochał praktycznie nikogo. Nie obchodziła go nawet jego własna rodzina. Siostrę, mamę, kuzynów potrafił traktować z góry jak osoby gorszej kategorii. Gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, że stary Harry zaproponuje komuś mieszkanie u siebie, to chyba bym go wyśmiała, jednak w danym momencie niezaprzeczalnym faktem było, że mój znajomy właśnie to uczynił. Postanowił ulitować się nad biedną, nic niewartą kobietą. To był jeszcze jeden dowód na to, że sławny piosenkarz się zmienił i to bardzo- Hallo? Grace?- z moich rozmyślań wyrwał mnie, wymachujący mi przy tym swoją prawą ręką przed oczami nie kto inny jak właśnie Harry.
-Tak?-zapytałam, ciągle jeszcze błądząc w obłokach.
-Pytałem się, czy już możemy do mnie jechać- wyjaśnił, posyłając mi przy tym najpiękniejszy uśmiech, jaki tak planeta miała okazję kiedykolwiek widzieć.
-Jesteś pewny swego- zauważyłam, ponieważ mężczyzna nie zapytał się "czy będę u niego mieszkać" tylko "czy możemy już jechać " co mogło oznaczać tylko jedno- wiedział, że zgodzę się na jego propozycję.
-Siła perswazji- odpowiedział, puszczając mi przy tym oczko.
-Ugh jesteś okropny!- próbowałam być poważna, ale coś mi się nie udało, ponieważ pod koniec wypowiedzi parsknęłam szczery śmiechem.
-Zawsze do usług- odpowiedział Harry, po czym udał się do samochodu, aby położyć w nim Tylera, a ja zabrałam się za sprawdzanie zawartości pierwszej walizki, ponieważ pomimo szczerych zapewnień właściciela mieszkania, iż oddał mi on wszystko, ja jakoś nie umiałam mu w to uwierzyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro