Kawiarenka
-To jak? Co zamawiamy?- zapytał Harry w momencie, gdy całą trójką siedzieliśmy przy stoliku w przytulnej, małej kawiarence.
-Ja napiję się espresso, a moje słoneczko chce gorącą czekoladę i gałkę waniliowych lodów. Prawda szkrabie?- zapytałam, mierzwiąc przy tym kręcone włoski mojego synka, na co on uroczo zachichotał.
-Tak- opowiedział z ogromnym uśmiechem na twarzy. Mój synek tak samo, jak Harry uwielbiał jeść lody, ale niestety z powodu braku pieniędzy nie często mogłam pozwolić mu na takie luksusy, dlatego też za każdym razem, gdy chłopiec mógł skosztować tej zimnej słodyczy, był niebywale szczęśliwy.
-To skoro wszystko już wiemy, to może złożymy zamówienie? Co ty na to mały?- Harry zwrócił się do mojego synka w taki sposób, jakby znali się od zawsze i byli bardzo dobrymi przyjaciółmi.
-Zamawiamy- przytaknął, klaskając przy tym w dłonie, co spotkało się ze szczerym śmiechem ze strony mojego znajomego.
-Mogę pana na chwilę prosić?- Harry podniósł rękę do góry, po czym zwrócił się do kelnera, który w trybie natychmiastowym pojawił się obok naszego stolika.
-Co mogę dla państwa zrobić?- zapytał młody, wysoki, niebieskooki blondyn ubrany w czarne rurki i niebieską koszulkę z logiem kawiarenki.
-Chciałbym złożyć zamówienie. Poproszę dwa razy kawę espresso, raz gorącą czekoladę i trzy razy lody waniliowe- powiedział Harry.
-Coś jeszcze?- zapytał kelner, posłusznie notując przy tym zamówienie mojego znajomego w zeszycie.
-Na razie to tyle- odpowiedział Harry, na co młody mężczyzna udał się w stronę baru, pozostawiając nas samych przy stoliku.
-Nie prosiłam o lody, jednak ty i tak postanowiłeś je dla mnie zamówić- powiedziałam z lekkim wyrzutem, ponieważ sądziłam, że wydawanie pieniędzy na moje kaprysy i przyjemności odbije się mocno na rodzinnym budżecie, którego niechcący może nie starczyć do końca miesiąca.
-To ja zaprosiłem cię na kawę, więc ja wybieram i ja płacę- wyjaśnił, posyłając mi przy tym cwaniacki uśmieszek.
-O nie, nie- zaprotestowałam- Kawa miała być zadośćuczynieniem za zniszczoną koszulę, więc nie pozwolę ci za siebie zapłacić.
-Zapłatą za moje ubranie jest towarzystwo twoje i tego małego uroczego szkraba- oznajmił, wskazując przy tym na Tylera, który aktualnie bawił się swoimi, trochę już przydługimi loczkami.
-Harry, nie chcę, abyś wydawał na mnie pieniądze. Rozumiesz?- zadałam pytanie, na które niestety nie doczekałam się odpowiedzi, ponieważ mój rozmówca od udzielenia jej wolał bezczelnie się na mnie gapić.
-Powiedziałaś, że się nie znamy, a zwracasz się do mnie po imieniu- oznajmił po chwili milczenia, na co ja momentalnie zamarłam. Pilnowałam się na wszystkie możliwe sposoby, aby nie palnąć jakiegoś faktu lub powiedzonka z czasów naszej przyjaźni, a wyłożyłam się na czymś tak banalnym, jak imię. Z przyzwyczajenia zwracałam się do niego Harry zamiast per pan, a on na moje nieszczęście to zauważył i wykorzystał w bardzo błyskotliwy sposób.
-Coś się panu pomyliło- próbowałam jakoś naprawić swoje niedopatrzenie.
-Nie. Jestem pewien, że do pierwszej chwili mówiłaś do mnie Harry. Wiem, że kiedyś już ze sobą rozmawialiśmy, a nawet wydaje mi się, że znaliśmy się lepiej- mężczyzna nie dawał za wygraną, dlatego też postanowiłam wyjawić mu prawdę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro