Siniaki
-Nie możesz się mazać Grace- powiedziałam sama do siebie, ścierając przy tym ze swych policzków słone łzy.
-Klienci na ciebie czekają, a przecież oni nie lubią czekać- dodałam po chwili, wpatrując się przy tym w osobę, która zamiast mnie pojawiła się w odbiciu lustrzanym. Była to pozbawiona wyrazu i radości nieszczęśliwa kobieta, której twarz, dekolt oraz ramiona zdobiły sporych rozmiarów siniaki. Moje zadbane kiedyś blond włosy teraz wyglądały jak kłębek siana, a oczy, pod którymi widoczne były, spowodowane wiecznym brakiem czasu na sen wory, kompletnie straciły swój blask. Osobę, którą stałam się niecałe dwa lata temu, można było określić czterema jakże trafnym słowami "obraz nędzy i rozpaczy".
-Muszę to wszystko pozakrywać, bo inaczej klient nawet na mnie nie spojrzy- kolejny raz dałam głośny upust swoim myślom, po czym bardzo dokładnie zaczęłam ukrywać fioletowe, czerwone i żółte siniaki pod niesamowicie mocnym podkładem, który jako jeden z niewielu kosmetyków był fundowany przez naszego szefa. Pan Hill pomimo tego, że znęcał się nad nami częściej niż osoby, które za to płaciły, wychodził z założenia, że na skórze kobiety nie powinno być widać nawet najmniejszych śladów pobicia. Przed swoimi wspólnikami i tymi bardziej wtajemniczonymi klientami tłumaczył się tym, że nie lubi jak, dziwka jest poobijana. Twierdził, że siniaki na twarzy jego pracownic automatycznie odbierają mu ochotę na cokolwiek i nie potrafiłby takiej kobiety nawet kijem dotknąć. Prawda, którą znam ja i wszystkie moje współpracownice jest jednak całkowicie inna. Pan Norman boi się konsekwencji zmasakrowania zatrudnionej przez siebie kobiety. Obawia się tego, że ktoś kiedyś namówi jedną z panien do towarzystwa, aby zgłosiła fakt na policję, a wtedy on trafi za kratki, dlatego też, aby się zabezpieczyć i ukrócić wszystkie spekulacje, zaopatruje on nas w wystarczające zapasy wspomnianego wcześniej kosmetyku, który skutecznie maskuje wszystkie dowody naszego nieszczęścia.
-Który skurwysyn tak ci przypierdolił?- zza moich pleców dobiegło mnie pytanie zadane przez moją najlepszą przyjaciółkę- Sue, która najwyraźniej uporała się już grubym, obleśnym bogaczem, który niestety upatrzył ją sobie jako swoją ofiarę.
-Większość siniaków zrobił mi nasz szef, a reszta to dzieło Natana- odpowiedziałam bez emocji, nawet na chwilę nie zaprzestając przy tym nakładania podkładu.
-Nie rozkminiam cię- oznajmiła Sue, robiąc przy tym kilka kroków w prawo, dzięki czemu teraz mogłam widzieć jej odzianą tylko w skąpą seledynową bieliznę sylwetkę w odbiciu lustrzanym.
-Czego konkretnie nie rozumiesz?- zapytałam, zamieniając przy tym wypowiedziane przez moją przyjaciółkę słowa, na bardziej poprawną wersję.
-Tego, że ci skurwysyni robią z tobą, co tylko chcą, a ty udajesz, jakby cię to nie bolało. Sorry, że ci to mówię, ale z mojego punktu widzenia, to jesteś zwykłą pizdą- odparła dwudziestolatka, na co ja zaprzestając uprzednio rozprowadzania podkładu, odwróciłam się w jej stronę i posłałam pełne politowania spojrzenia.
-Oj Sue- zaczęłam swoją wypowiedź, ciężko przy tym wzdychając.
-Nawet nie wiesz, jakie masz szczęście, że ciągle trafiasz w ręce estetów, którzy nie podnoszą na ciebie ręki. Możliwe, że szef robi to specjalnie, ponieważ jesteś ode mnie młodsza i piękniejsza, a co za tym idzie. Pozwolisz mu więcej zarobić. Pan Hill zdaje sobie sprawę z tego, że moje ciało nie pozostanie już długo tak jędrne i kształtne jak u dwudziestolatki, dlatego też nie dba już on o to, w czyje ręce wpadnę. Ja po prawie dwóch latach pracy u niego całkowicie przyzwyczaiłam się do tych wszystkich pobić, dlatego też nie załamuje się nad każdym powstałym siniakiem. Taki już mój los i nie mogę zrobić z nim nic innego jak tylko go zaakceptować- oznajmiłam, posyłając przy tym w stronę mojej przyjaciółki ciepły uśmiech.
-Dopóty dopóki będę tutaj pracować, będę cała posiniaczona i im szybciej się do tego przyzwyczaisz, tym łatwiej będzie ci to zaakceptować, gdy nie daj Boże, przyjdzie pora na ciebie. Rozumiesz?- swoją wypowiedź zakończyłam pytaniem, na które Sue prawie natychmiast odpowiedziała.
-Tak- wspomniana wcześniej dziewczyna przytaknęła, na co ja kolejny raz uśmiechnęłam się w jej kierunku.
-Cieszę się, że powoli zaczynasz rozumieć reguły naszego świata. Pamiętaj, aby nie interesować się moim losem i nie rozmyślać nad moim nieszczęściem, a będzie ci w życiu łatwiej- oznajmiłam, na co panna Lee posłała mi pełne dezorientacji spojrzenie.
-Czyli mam...- moja przyjaciółka chciała chyba jeszcze o coś zapytać, jednak ja przerwałam jej ruchem ręki, ponieważ przypomniałam sobie, że mam klienta do obsłużenia.
-Porozmawiamy później Sue. Za dziesięć minut mam być na sali, a nie jestem jeszcze ani umalowana, ani ubrana, a tym bardziej uczesana, a chyba wiesz, jak bardzo nasz szef nie cierpi spóźnialstwa- wyjaśniłam.
-Masz rację ten stary skurwysyn to pierdolony zegarek. Nawet jeśli spóźnisz się o sekundę to ten skurwiel i tak to wyłapie- oznajmiła charakterystycznym dla siebie wulgarnym językiem, po czym jak gdyby nigdy nic z uśmieszkiem na ustach opuściła garderobę i mogę założyć się o sto funtów, że poszła kokietować naszego wspaniałego i kochanego szefa, a ja wróciłam do kończenia swojej charakteryzacji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro