•Rozdział 9•
Yōkō przekręciła się na łóżku, mrucząc cicho w poduszkę. Była już tydzień na obozie, o dziwo wszystko minęło tak szybko. Został jeszcze tydzień, ale jakoś się tym nie przejmowała. Spała sobie spokojnie, a w głowie dalej miała obraz tych spadających gwiazd, które były najpiękniejszym zjawiskiem, jakie kiedykolwiek mogła zobaczyć.
Za to Hanamaki leżał, przykryty do połowy twarzy i patrzył w sufit. Nie dał rady spać, po prostu nie mógł. Choć wydawało się to dosyć głupie, to Takahiro dalej myślał o wczorajszym wieczorze. Za każdym razem, kiedy przypominał sobie uśmiech Yōkō, odechciewało mu się spać. Takim sposobem, przeleżał sześć godzin, przekręcając się z boku na bok.
W końcu kiedy powieki zaczęły mu same opadać, finalnie zasnął. Wtulił się mocniej w poduszkę i całkowicie odleciał.
~•••~
- Ładny odbiór! - Krzyknął Kuroo, gdy Yōkō podbiła piłkę do Kenmy.
Z samego rana postanowiła potrenować, nie była jakoś szczególnie zmotywowana, ale mus to mus. Chciała też pomóc chłopcom w treningu, za to Yohi siedziała na ławce i się opierdzielała, pisząc coś na telefonie.
Yōkō ziewnęła cicho i przetarł twarz dłonią, akurat w momencie, w którym Yamamoto zaatakował. Schyliła się, żeby się rozciągnąć, a piłka przeleciała centralnie nad nią, wprost na dłonie Yaku. Swoją drogą mecz był trochę nie fair, w jednej drużynie dwóch libero.
Po godzinnej grze postanowili trochę odpocząć. Usiadła na parkiecie i podparła się z tyłu jedną dłonią, natomiast w drugą złapała bidon i upiła parę dużych łyków. Yōkō przysiadła się do niej i szturchnęła łokciem.
- Oi, Yōkō-Chan, został nam już tylko tydzień tutaj. - Powiedziała, patrząc na libero uważnie - Co zrobisz, kiedy będzie trzeba jechać?
- A co mam zrobić? Wsiądę w autokar i pojadę do domu. - Prychnęła na jej słowa - Czego się spodziewałaś?
- Nie będziesz tęsknić? - Dopytywała.
- Niby za kim? - Jej kpiący ton dotarł do uszu blondynki.
- Ogólnie się pytam. - Machnęła dłonią.
Yōkō zastanowiła się troszkę, ale nic nie wymyśliła. Westchnęła i pokręciła głową.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. - Otarła spocone czoło i podniosła się.
- Pójdę do łazienki. - Powiedziała i odłożyła bidon, wychodząc z hali.
Szła spokojnym krokiem, rozglądając się. Właśnie wtedy zaczęła się zastanawiać nad pytaniem Yohi, czy faktycznie będzie tęsknić? Jak tak, to...Za kim? Spuściła głowę i tak szła przez następne kilka minut, pogrążając się w myślach. Niby w jakimś stopniu zakolegowała się z Makkim, ale uważała, że nie do takiego stopnia, by za nim tęsknić. Raczej nie. Chyba...
Otworzyła drzwi łazienki i stanęła przed umywalką. Tak naprawdę to chciała się uwolnić od gadania Yohi, miała już powoli jej dość. Odkręciła wodę i przemyła sobie twarz. Wzięła parę głębokich wdechów i spojrzała w swoje odbicie.
- Będę za kimś tęsknić? - Spytała sama siebie.
Przypomniała sobie to wszystko, co stało się przez ten tydzień. Pomimo tego, że tyle nerwów straciła na te wszystkie akcje, to musiała przyznać, że było fajnie. Bardzo fajnie. A wczorajszy wieczór, te gwiazdy.
Kolejny raz chlusnęła sobie wodą w twarz, żeby za bardzo się nad tym nie rozmyślać. Wyszła z łazienki, podnosząc koszulkę i wycierając twarz. Zza zakrętu wyłonił się nie kto inny, jak Makki, na którego Yōkō ostatnimi czasy bardzo często wpadała. Tak było i tym razem, odbiła się od jego boku. Podniosła wzrok na brązowowłosego, zatrzymując się w miejscu.
- Cześć. - Przywitała się, opuszczając koszulkę na brzuch.
- Cz-Cześć. - Mruknął cicho i po przyjrzeniu jej się, poszedł dalej.
Yōkō powędrowała za nim wzrokiem i poszła w tę samą stronę, co on. Zazwyczaj to on bardziej wykazywał zainteresowanie libero, więc fakt, że w pewnym sensie ją zignorował, trochę ją ruszył. Chciała złapać za jego nadgarstek, ale wtedy machnął delikatnie dłonią do tyłu, przez co złapała go za dłoń. Takahiro natychmiast się zatrzymał i odwrócił przez ramię, patrząc ze zdziwieniem na Natsukawe. A ona patrzyła na ich dłonie, jakby zobaczyła ducha.
- G-Gomen! - Puściła go, jakby została oparzona i ujęła swoją rękę, drugą dłonią, przyciskając do swojej klatki piersiowej.
- Nie szkodzi. - Odchrząknął, chowając dłonie do kieszeni bluzy - Coś chciałaś? - Spytał nieco ostrzej, niż zamierzał.
- Ja...Hm... - Wypuściła głośno powietrze ustami - Coś się stało? Dziwnie się zachowujesz...Znaczy...Tak myślę. - Podrapała się paznokciem po policzku.
- Zachowuje się tak, jak wcześniej, nie rozumiem twojego pytania. - Pokręcił głową - Raczej nie znasz mnie tak dobrze, żeby stwierdzić, jak na co dzień się zachowuje. - Prychnął - A tak poza tym...Czy ty czasami nie masz treningu?
- No tak...Lepiej już pójdę. - Wyminęła go i poszła w stronę hali - Pogadamy, jak się przestaniesz gniewać, choć nie wiem o co ci chodzi.
Makki zerknął za nią i ciężko westchnął, był tak zmęczony, przez co mimowolnie niemiło zachowywał się w stosunku do innych. A może był tego inny powód? Nie miał pojęcia.
~•••~
- Oi, Makki! - Issei strzelił otwartą dłonią w plecy Takahiro - Co się z tobą dzisiaj dzieje, co? - Oparł się o jego bark.
- Nic. Co ma się dziać? - Spytał, cicho ziewając.
- Jakiś dziwny jesteś. - Odsunął się od niego - Zdradzisz, co się stało?
- No przecież ci mówię, że nic. - Zrobił zirytowaną minę.
- Oh, chyba rozumiem. - Pokiwał głową Mattsun - Wczoraj, kiedy poszedłeś gdzieś z Yōkō, musiało się coś stać. - Na jego ustach pojawiał się głupi uśmiech - Mów.
Przyjmujący chwilę zastanawiał się, co ma powiedzieć. Wrócił myślami do tamtego czasu, znowu, już chyba po raz setny. Zakrył połowę twarzy dłonią, robiąc się czerwony.
- Czy widziałeś kiedykolwiek, żeby Yōkō się uśmiechnęła? - Spytał cicho, chowając dalej twarz.
- Um... - Zastanowił się jeszcze - Nie, nie widziałem.
- A ja tak. - Przyznał, sam do siebie się uśmiechając - I wiesz co? To był najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem. - Odkrył czerwoną twarz, a jego wzrok stał się maślany.
Mattsun przyglądał mu się oniemiały, jakby ktoś zdradził mu swój największy sekret. Potem parsknął pod nosem i spojrzał na niego z rozbawieniem.
- Nie jestem w tym ekspertem, ale chyba mogę stwierdzić, co ci dolega. - Zaczął cicho się śmiać.
- Powiedz mi. - Makki złapał go za ramiona.
- Zależy. Mam do ciebie parę pytań. - Skrzyżował ramiona na torsie - Jak mógłbyś opisać Yōkō, hm?
- Po co mam ją opisywać? - Spytał zdziwiony.
- Po prostu ją opisz.
- No...Na pewno jest bardzo ładna... - Zastanowił się - Ma śliczne, złote oczy, miękkie fioletowe włosy...Z początku wydaje się być grzeczna i spokojna, ale momentami jest nieco zbyt agresywna. Z tego co zdążyłem zauważyć, ma zapędy sadystyczne i masochistyczne.
Issei słuchał go, a na jego twarzy powstawało coraz to większe rozbawienie. Był zaskoczony, że myśli Makkiego tak bardzo pochłonęła Yōkō, że nawet nie zorientował się, że Mattsun żartuje. Dla żartu poprosił, by ją opisał, a on wziął to na serio.
- Ale mimo tego, jest też bardzo opiekuńcza, chociaż niezbyt często to okazuje. W sumie to...Tylko raz to pokazała, kiedy nikt nie widział. - Uśmiechnął się pod nosem - A dzisiaj potraktowałem ją bardzo niemiło. To wszystko przez to, że całą noc myślałem o jej uśmiechu. - Spuścił wzrok - Muszę ją przeprosić.
- Stary, mam już pewną diagnozę. - Mattsun poklepał go po głowie - Nie zauroczyłeś się.
Makki odetchnął z ulgą.
- Ty się zakochałeś! - Wybuchnął śmiechem - Nareszcie!
- Co zrobiłem? - Spytał zszokowany - Jaja sobie chyba robisz.
- Wiesz, kiedy dwoje ludzi spędza ze sobą dużo czasu, w pewnym momencie jest taki dziwny przełom, jeden moment, w którym jedno z nich lub oboje uświadamia sobie, że jednak coś się zmieniło. Widocznie twoje uczucia obudził jej uśmiech, a świadomość tego, że prawdopodobnie jesteś jednym z nielicznych, którzy go widzieli, potęguje to.
Makki patrzył na przyjaciela, jak na debila. Wiedział, że Issei jest mądry, ale nie miał pojęcia, że będzie mu prawił takie morały. Oparł się o ścianę i zamknął oczy.
- Wiesz, został tylko tydzień. Potem, wszyscy będą musieli się rozstać, a to nasz ostatni rok, ona jest w pierwszej klasie. Jeśli jej drużyna nie przejdzie w zawodach dalej, raczej jej już nie spotkasz...Mógłbyś spędzić ten tydzień najlepiej, jak możesz. Z Yōkō oczywiście.
- Eh...Zobaczę. Ale dzięki. - Ruszył i wyszedł z pokoju.
- Nie ma sprawy, powodzenia. - Makki wyszedł z pokoju - Możecie już wyjść. - Prychnął pod nosem Mattsun.
Oikawa wypadł z szafy, a Iwaizumi wyczołgał się spod łóżka.
- Woah! Makki się zakochał! - Zawołał Oikawa - Śmiesznie będą razem wyglądać. Ona taka mała, a on taki gigant. - Zachichotał pod nosem, ale zaraz Mattsun i Iwa zdzielili go po głowie - Bolało!
**************************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro