Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Rozdział 21•

- Powiedz mi... - Zaczął Makki, ściskając nieco mocniej dłoń Yōkō, gdy szli wieczorem przez park - Chciałabyś kiedyś zostać moją żoną?

Złotooka ze zdziwieniem zwróciła głowę ku chłopakowi, który unikając jej spojrzenia, patrzył w niebo, zaczynające powoli przybierać barwy różu. Nie wiedziała, dlaczego tak nagle wyskoczył z tym pytaniem, jednak miała świadomość jednego. Oczywiście, że by chciała, ale nie byłaby sobą, gdyby tak po prostu odpowiedziała i to jeszcze twierdząco, prawda?

- O czym ty mówisz? - Wreszcie się odezwała - Co tak nagle?

- Po prostu pytam z ciekawości. - Wzruszył ramionami - Rozumiem, że masz wątpliwości...W końcu gdyby ich nie było, od razu byś odpowiedziała. Nie mam racji? - Odważył się na nią spojrzeć.

- Nie, nie masz racji. - Natychmiast pokręciła głową - Po prostu chciałam zapytać dlaczego wyskoczyłeś z tym pytaniem. Przed chwilą rozmawialiśmy o gofrach, a ty wyskakujesz z tematem małżeństwa. - Wytłumaczyła, chowając drugą, zmarzniętą dłoń do kieszeni kurtki.

- Chciałem po prostu wiedzieć. To jak?

- Chciałabym. - Odpowiedziała cicho, spuszczając wzrok.

- Świetnie. - Na jego ustach zawitał szeroki uśmiech - Więc spodziewaj się, że w niedalekiej przyszłości będziesz nosić moje nazwisko. - Puścił jej dłoń i ramieniem zgarnął fioletowowłosą do siebie - Hanamaki Yōkō. Podoba mi się.

- A...A może ja nie chce odstępować od swojego nazwiska? Co wtedy zrobisz? - Uśmiechnęła się zwycięsko po zobaczeniu jego miny.

- Jakoś cię przekonam. Obiecuję.

Poszli dalej, nawzajem cicho się śmiejąc i rozmawiając na kolejne tematy, te ważniejsze i te mniej. Yōkō czuła się lepiej w jego towarzystwie z każdym dniem, który spędzała ze swoim ukochanym. Najchętniej dałaby sobie w mordę za to, że jednak te kilka lat temu rozeszła się z nim. Choć w pewnym stopniu właśnie to rozstanie sprawiło, że pokochali się jeszcze bardziej, co wydawało się być nieco niemożliwe, a jednocześnie naprawdę niesamowite.

~

- Jestem! Przyniosłem ci tę książkę, o którą prosiłaś! - Zawołał Makki, wchodząc do jej domu.

Nie usłyszawszy jej odpowiedzi, Makki wszedł na górę i do pokoju swojej dziewczyny, światło w łazience było zapalone, ale panowała cisza. Makki odłożył lekturę na biurko, a następnie rozejrzał się.

- Yōkō?! Jesteś w łazience?!

Siatkarka nic nie słyszała ze względu na bezprzewodowe słuchawki, które miała w uszach. Stała w kabinie prysznicowej i wycisnęła trochę żelu na dłonie, zaczynając rozprowadzać go na swoim ciele.

- Yōkō, jesteś tut... - Urwał, gdy otworzył drzwi łazienki.

No tak, w końcu nikogo prócz niej nie było w domu, a drzwi wejściowe były zamknięte, więc mogła się swobodnie wykąpać. Nie spodziewała się jednak, że Makki jest łasy na takie widoki. Podszedł nieco bliżej, gdy złotooka odkręciła zimną wodę i odchyliła głowę nieco do tyłu. Ze względu na swoje bezpieczeństwo wzięła prysznic w sportowej bieliźnie. Była przygotowana na wszelki wypadek.

Wypadek zwany ciekawskim Makkim.

Makki odsunął drzwi kabiny i uśmiechnął się pod nosem, widząc stojącą do niego tyłem kapitanke. Postanowił skorzystać z sytuacji, że go nie słyszy, ani nie widzi, więc szybko zdjął spodnie i koszulkę, zostając w czarnych bokserkach. Zamknął drzwi łazienki na klucz i wszedł do kabiny, która była naprawdę spora, mieszcząc ich dwoje i zostawiając jeszcze trochę miejsca.

Powoli i bardzo delikatnie położył dłonie na jej biodrach, sprawiając, że siatkarka stanęła w bezruchu, a jej mięśnie mocno się napięły. Hanamaki wyjął jedną z jej słuchawek i przybliżył usta do ucha złotookiej.

- Cześć, kochanie.

Odwróciła się do niego i odruchowo strzeliła mu otwartą dłonią w twarz, czego zaraz pożałowała. Zrobiła zszokowaną minę i zakryła usta dłonią.

- J-Ja...Przepraszam! - Położyła dłoń na jego ramieniu - Naprawdę nie chciałam!

- Nie szkodzi. - Uśmiechnął się delikatnie - Ale możesz pocałować, będzie mniej boleć.

Zrobiła to od razu, schyliła go ku sobie i delikatnie pocałowała, wpierw jego policzek, potem usta. Woda spływała po ich ciałach, Yōkō oparła się plecami o zimne kafelki i zarzuciła mu dłonie na kark, zamykając oczy.

- Nigdy więcej się tak nie skradaj, dobrze? - Spytała dla pewności.

- Oczywiście, ale skoro wyjaśniliśmy tę niecodzienną sytuację, to może... - Odwrócił się i złapał w dłonie gąbkę - Umyć ci plecki? - Spytał z rozbawieniem, na co prychnęła śmiechem, ale grzecznie się odwróciła.

~•••~

Yōkō siedziała przy na łóżku i jeździła palcem po okładce książki, za to Makki czesał jej włosy, które znacznie przybrały na długości. Miękkie fioletowe pasma przemykały między gumowymi kolcami szczotki, rozczesując je.

- Nie musisz być taki delikatny, przecież mi ich nie wyrwiesz. - Powiedziała, gdy Makki wydawał się bać szarpnąć za jej kosmyki - Jeśli mnie zaboli, to po prostu powiem... Chociaż raczej to nie będzie miało miejsca. - Drugie zdanie wypowiedziała ciszej, jakby do siebie.

- No...Okej. - Podzielił jej włosy na trzy - Wiesz...Mogę zrobić ci warkocza?

- Mam jedne z krótszych włosów, więc raczej długiego warkocza z tego nie zrobisz. - Uprzedziła go, zaczynając czytać.

- Chce chociaż spróbować. - Zgarnął jej włosy do tyłu.

- I tak nic nie zrobisz.

- Żebyś się nie zdziwiła. - Mruknął pod nosem, splatając nieudolnie jej włosy.

Po kilkunastu minutach, gdy ona skończyła czytać rozdział, on opadł zrezygnowany na plecy i głośno jęknął. Yōkō odwróciła się przez ramię, opierając dłoń na jego udzie, gdyż siedziała pomiędzy jego nogami.

- I co? Dałeś radę? - Spytała specjalnie.

- Nie. I daj mi spokój, to nie jest łatwe, kiedy się nie pamięta. - Burknął, zakrywając twarz dłońmi.

- Oj przestań. - Odłożyła książkę na bok i położyła się na nim, opierając brodę na jego brzuchu - Doceniam twoją wytrwałość, walczyłeś z tym dobre piętnaście minut.

- Nie dobijaj. - Ostrzegł ją.

- Nawet nie próbuje. - Podniosła dłonie w geście obronnym - Ale wiesz, jeśli jesteś smutny z tego powodu...To mogę cię jakoś rozweselić. - Uśmiechnęła się blado, a jej lodowate palce wślizgnęły się pod jego koszulkę, gładząc przyjemnie skórę.

Takahiro dostał gęsiej skórki, a czując na plecach przyjemny dreszcz, uśmiechnął się i nachylił ku niej.

- Jestem jak najbardziej za, pod warunkiem, że pozwolisz mi przejąć inicjatywę.

- Chyba śnisz. - Prychnęła, szeroko się uśmiechając.

Hanamaki przerzucił ją na plecy i namiętnie pocałował, ale nie trwało to długo, gdyż złapała za jego ramiona i teraz to on leżał pod nią.

- Uparta jak zawsze. - Skomentował, cmokając.

- Ty też, więc mamy coś wspólnego.

- Może i tak, ale nie zapominaj kto w tym związku pełni rolę mężczyzny.

Znów wylądowała pod nim, co skomentowała prychnięciem.

- Ten jeden, jedyny raz. - Pokazała mu jeden palec.

- Po ty jednym razie zmienisz zdanie, skarbie. - Puścił jej oczko i ucałował skórę na brzuchy, gdy zdjął z niej koszulkę.

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro