•Rozdział 14•
*cztery lata później*
- Siostra, ty stara dupo! - Krzyknął Taiyou, obejmując Yōkō ramieniem - Już czujesz te dwadzieścia jeden lat na karku, co nie? - Spytał z rozbawieniem.
Fioletowowłosa zgięła dłoń i łokciem uderzyła w bok brata, przez co ten się zgiął wpół i jęknął z bólu.
- Nie szczyć się za bardzo, jesteś tylko dwa lata młodszy, sam niedługo też będziesz miał dwadzieścia jeden lat. - Prychnęła, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość - I na pewno nie będziesz w lepszej kondycji ode mnie.
- Jesteś...Zbyt brutalna. - Jęknął, krzywiąc się i upadł na kolana - Po kim ty to masz, ja nie wiem. - Pokręcił głową.
- Jak widzisz, ktoś musiał odziedziczyć lepsze geny. - Rzekła ze złośliwym uśmiechem.
- Już się nie odzywam. - Wyszeptał, siadając na ziemi.
- Niczego innego po tobie się spodziewać nie mogę. - Odwróciła się i weszła na hale - Rusz się, jeśli chcesz pokazać swoje umiejętności.
Jedna z dziewcząt podbiegła do Yōkō i przywitała się z nią, następnie stając prosto, jakby na baczność.
- Himoto, to mój młodszy brat, Taiyou. Chce starać się o przyjęcie do reprezentacji mężczyzn. - Wskazała na różowowłosego.
- Ohayo! Jestem bratem tej tu psychopatki! - Objął siostrę, wskazując na nią palcem - Nazywam się Natsukawa Taiyou!
Himoto westchnęła nieco przytłoczona żywotnością brata swojej kapitanki, ale przywitała się również z nim. Yōkō zaprowadziła go do kapitana drużyny męskiej, którego zadaniem było sprawdzenie umiejętności ochotników i odesłaniu dziesięciu najlepszych na dalsze testy.
- Oi, Zayo! - Zawołała czerwonowłosego do siebie.
Kapitan z chęcią podszedł do fioletowowłosej i uśmiechnął się, jednak momentalnie spochmurniał, gdy przeniósł wzrok na różowowłosego.
- Yōkō-Chan, kto to?
- To niestety jest mój brat. - Powiedziała, wzdychając - Stara się o przyjęcie do reprezentacji. - Zerknęła na młodszego chłopaka - Taiyou, to jest Zayo, kapitan.
- Ohayo! - Zawołał radośnie, wyciągając dłoń do kapitana.
Zayo chwilę mu się przyglądał, ale ostatecznie uściskął jego rękę, potrzasając delikatnie.
- Miło mi coś poznać, jestem Hashimata Zayo, tak jak powiedziała twoja siostra, jestem kapitanem, a zarazem środkowym blokującym w reprezentacji. Na jaką pozycję startujesz?
- Zawsze chciałem być libero, ale jestem za wysoki. - Szturchnął zaczepnie siostrę, która jedynie przymknęła oczy i wypuściła ciężko powietrze - Ale zawsze gram na pozycji rozgrywającego.
- Dobra... - Zerknął na złotooką, która niemal kipiała ze złości - Za chwilę wrócę, przyniosę formularz. - Odszedł.
Yōkō zacisnęła pięści i zamachując się, uderzyła jedną z nich w brzuch brata, który kolejny raz wręcz piszczał z bólu. Kilku siatkarzy, którzy to widzieli, skrzywiło się z niesmakiem, gdyż wiedzieli, jak to bolało.
- Yōkō-San! Mogę cię na chwilę prosić? - Spytała Himoto, łapiąc ją za nadgarstek.
- Oczywiście. - Zerknęła na brata - Nie szwędaj się niewiadomo gdzie, jasne bachorze?
- T-Tak!
- Możemy już iść. - Zwróciła się do Himoto.
Poszła razem z czarnowłosą na zewnątrz.
- Niedługo ma przybyć kolejnych sześciu kandydatów, więc musimy poczekać na nich przy bramie głównej. - Tłumaczyła, próbując zrównać krok ze złotooką - Kilku z nich jest z Tokio, a kilku z innych miast.
- Rozumiem. - Pokiwała głową, zatrzymując się wraz z libero przy bramie głównej.
Przez te kolejne cztery lata, Yōkō znów podrosła. Tym razem mierzyła sto siedemdziesiąt centymetrów i jak stwierdził lekarz, na więcej nie miała co liczyć. Chociaż dla niej to była naprawdę ogromna zmiana, patrzeć na większość ludzi z góry, kiedy to jeszcze kilka lat temu, to inny patrzyli tak na nią.
Chociaż jej charakter i pewność siebie pasowały do osoby wyższej, to brakowało jej czasów, w których Lev wypominał jej wzrost i mogła na niego nakrzyczeć.
~
Siedziała przy bramie głównej już od godziny, a Himoto chodziła w tę i z powrotem, mrucząc coś pod nosem.
- Dlaczego się spóźniają? Przecież jasno im powiedziałam, że mają być punktualnie na godzinę jedenastą. - Mruczała, zawracając - Jeśli dalej będziemy tak czekać, Yōkō-San się wkurzy, a wkurzona Yōkō-San to zła Yōkō-San...Muszę szybko coś wymyślić inaczej moja pozycja vice kapitan będzie zagrożona.
- Himoto. - Powiedziała nagle, przez co czarnowłosa podskoczyła w miejscu - Wszystko słyszę, spuść z tonu.
- G-Gomen! - Krzyknęła poddenerwowana - Po prostu boję się, że nie przyjadą i wyjdzie na to, że tylko zmarnowałam twój czas.
- Myślisz się, nie będzie tak. - Złotooka wstała, podchodząc do niej i po chwili namysłu, położyła jej dłoń na ramieniu - Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz, jak na vice kapitana. Uspokój się trochę, weź parę porządnych wdechów i... - Zacisnęła szczękę - Ogarnij się. - Dodała surowo.
Czarnowłosa jej zasalutowała, a po jej skroni spłynęła kropla potu.
- T-Tak jest!
- Świetnie. - Puściła ją, chowając dłonie do kieszeni.
Wtedy pod bramę podjechał czarny samochód, mający przyciemnione szyby. Yōkō zlustrowała pojazd przenikliwym spojrzeniem i zerknęła na niższą dziewczynę.
- Zobaczymy, czy warto było tyle czekać. - Rzekła znudzona - Otwórz drzwi. - Poleciła, co czarnowłosa od razu wykonała.
Z pojazdu wysiadło finalnie pięciu wysokich chłopaków, choć lepszym określeniem będzie mężczyzn. Fioletowowłosa zgryzła wargę, rozpoznając dwóch z nich. Wypuściła ciężko powietrze i podeszła do nich.
- Witam na terenie ćwiczeń reprezentacji piłki siatkowej Japonii, nazywam się Natsukawa Yōkō i jestem kapitanką żeńskiej drużyny, a także przyjmującą, miło mi was poznać. - Wypowiedziała ten typowy, oklepany tekst, którym czarowała nowych, co kilka miesięcy.
- Yōkō-Chan?
Przeniosła wzrok na złotookiego, a jej powieka drgnęła.
- Błagam, nie. - Skrzywiła się, gdy chłopak ją przytulił.
- Nie sądziłem, że cię tutaj spotkam! Hey hey hey! - Uśmiechnął się szeroko, zaś kapitanka przymrużyła oczy.
- Tak...Ja ciebie też się tutaj nie spodziewałam. - Poklepała go po plecach.
W chłopcach rozpoznała również byłego rozgrywającego Fukurodani, Akaashiego, który przywitał się z nią poprzez podanie dłoni, co znacznie bardziej przypadło jej do gustu. Reszta również się jej przedstawiła, jednak owej trójki nie kojarzyła znikąd.
- Miało być was sześciu, dlaczego brakuje jednej osoby? - Spytała w końcu, krzyżując ramiona pod biustem.
- Ah! Niedługo przyjedzie, proszę się nie martwić, pani kapitan! - Powiedział blondyn, którego oczy były zielone.
- No dobrze, ja i Himoto wystałyśmy się tutaj po wsze czasy, więc nie mamy zamiaru czekać na jedną osobę. Jak jest inteligentny, to sam trafi. Pójdziemy teraz na hale, proszę za mną. - Odwróciła się, kierując we wcześniej wyznaczoną stronę.
Himoto szła obok niej, delikatnie się uśmiechając, za to chłopcy trzymali się bardziej z tyłu. Kiedy weszli na hale, Kapitan drużyny chłopców od razu poderwał się z miejsca i podszedł do przyjaciółek.
- Brakuje jednego, ponoć niedługo ma się zjawić. - Wytłumaczyła, widząc pytający wzrok czerwonowłosego.
- Oh, nie szkodzi. Dziękuję, że ich przyprowadziłaś. - Posłał jej przyjazny uśmiech.
- Nie ma za co. Idę na swoją połowę, przetrenować kandydatki, tonie też radzę to zrobić. - Westchnęła - Wolę, żeby sytuacja sprzed czterech miesięcy się nie powtórzyła.
- Oczywiście, pani kapitan. - Rzekł, żartobliwie szturchając ją w bok.
~
- Yōkō-San? Co sądzisz o kandydatach? - Himoto wzięła zeszyt w dłonie, patrząc na złotooką zniecierpliwiona.
- Myślę, że do testów właściwych dopuszczę tylko dwie z nich. - Odpowiedziała, przeciągając się w miejscu.
- Oh, to wspa... - Ucichła nagle, zdając sobie sprawę ze słów kapitanki - A-Ale jak to tylko dwie?!
- Reszta się nie nadaje, a ja mam wybrać najlepsze, czy to nie o to w tym chodzi? - Podniosła brwi, krzyżując ramiona pod biustem.
Himoto od razu straciła całą pewność siebie.
- T-Tak, po prostu...Kandydatek jest dwadzieścia, a ty wybrałaś tylko dwie... - Odwróciła wzrok.
- Mogę wziąć ich więcej. - Czarnowłosa nagle rozpromnieniała na słowa Yōkō - Ale ty będziesz odpowiadać za tę bandę sierot. - Momentalnie mina vice kapitan zrzedła - Nie mam zamiaru użerać się z dziewczynami, które przyszły tu po to, by zarywać do siatkarzy. Spójrz.
Faktycznie, gdy Himoto spojrzała na kandydatki, one wzdychały do chłopców, zaś tylko trzy dziewczyny ćwiczyły na siatce.
- Fa...Faktycznie. - Niebieskooka westchnęła - Znów masz rację, Yōkō-San.
- Nie dziwi mnie to.
Drzwi hali otworzyły się gwałtownie, a do środka wpadł zdyszany chłopak. Oparł dłonie na zajętych kolanach i zaczął głośno oddychać, wszyscy obecni na hali zwrócili na niego wzrok. Yōkō przełknęła cicho ślinę.
- Już jestem! Przepraszam za spóźnienie! - Krzyknął, patrząc na kapitana, który do niego podszedł.
- Nareszcie, czekaliśmy na ciebie. Hashimata Zayo, kapitan. - Wyciągnął w jego stronę dłoń.
- Hanamaki Takahiro.
**************************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro