Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Rozdział 12•

Zaraz po wyjeździe, szansa na szczęśliwy związek drastycznie zmalała. Nieważnym już było to, że wzajemnie do siebie pisali, dzwonili, czy rozmawiali przez kamerki. Te sposoby komunikacji znacznie odbiegały od prawdziwych spotkań, których oboje tak bardzo pragnęli. Zmusiło ich to jednak do ostatecznego zakończenia związku, który trwał rok. Choć oboje byli z tego powodu zrozpaczeni, postanowili na przyjaźń, a przynajmniej dopóki oboje nie skończą studiów. Czyli jednak trochę czasu było potrzebne.

Tym sposobem minęły dwa lata. Yōkō była już w trzeciej klasie, została przewodniczącą szkoły, nieco rygorystyczną, jednak tym razem w siatkówce zajmowała pozycję przyjmującej. Przez ten czas nieźle podskoczyła, jeśli chodziło o wzrost i całkiem nieźle się z tym odnosiła. Z metra czterdzieści siedem, wybiła w górę na metr sześćdziesiąt trzy, co było szokujące nie tylko dla niej, ale i dla reszty uczniów. Wszyscy, którzy zapamiętali ją jako niską i wredną libero, zapewne teraz by jej nie poznali, no chyba, że po charakterze. To jedyne, co się w niej nie zmieniło.

Ścięła włosy na krótko, grzywka opadała jej na prawe oko, również rysy twarzy jej się zmieniły. Nie wyglądała już, jak dziecko, wręcz przeciwnie. Była naprawdę ładną dziewczyną. Niedługo miał być już koniec roku, więc absolwenci Nekomy mieli przyjechać na mecz towarzyski, w tym Yaku, Kuroo, Kenma i kilku innych uczniów.

Yōkō właśnie układała papiery na biurku, gdy do środka wszedł wysoki, czarnowłosy chłopak. Widząc, ile Natsukawa ma roboty, postanowił jej pomóc. Wziął połowę papierów i odłożył na drugie biurko, zaczynając je przeglądać.

- Pozwolił ci ktoś tego dotykać? - Spytała ostro, wygrywając mu kartki - Nie pchaj nosa w nie swoje sprawy, okej?

- Dlaczego jesteś taka oschła? - Spytał, siadając na biurku - Naprawdę cię nie rozumiem, trzy lata jesteśmy w tej samej klasie, a ty dalej traktujesz mnie, jak obcego. Coś ci zrobiłem? - Podniósł brwi do góry.

- Tak, oddychasz. - Burknęła, podpisując papiery - To w zupełności wystarczy.

- Czy ty w ogóle kogoś lubisz? - Skrzyżował ramiona na torsie.

- Samouwielbienie wchodzi w grę? - Zerknęła na niego nad papierów.

Parsknął, a następnie się roześmiał. Nie rozumiała, co w jej wypowiedzi było takiego śmiesznego, powiedziała tylko to, co myśli. A widocznie chłopak musiał być idiotą, skoro się z tego śmiał i nie widział drugiego dna.

- Wszyscy w szkole cię szanują i lubią, a ty tego nie odwzajemniasz. Dlaczego?

- Mam szacunek do każdego ucznia, który szanuję mnie. - Wyprostowała się i oparła dłoń na biodrze - Ale to, że ktoś darzy mnie sympatią, nie znaczy, że ja jego również.

Odłożyła długopis na biurko i stanęła przodem do licealisty.

- Poza tym, wszyscy wiemy, jak to działa. Nie oszukujmy się, jestem popularna w tej szkole, jestem przewodniczącą, reprezentuje szkołę w zawodach, wygrywamy. Wszyscy, którzy próbują się do mnie zbliżyć, robią to tylko po to, by na tym zyskać. Nie potrzebuje fałszywych przyjaciół. - Podeszła parę kroków bliżej - Jeśli masz takie same zamiary, możesz wyjść.

Prawda była jednak taka, że odkąd Yōkō rozstała się z drużyną chłopców i Yohi, nie chciała się z nikim zaprzyjaźnić. Dla niej to oni byli jedynymi przyjaciółmi, nawet ta wkurzająca blondynka. Chłopak wyprostował się i położył dłoń na jej ramieniu, przez co się spięła.

- Zapewniam cię, że ja nie jestem taki.

- Dobre sobie. - Prychnęła i trzepnęła jego rękę - Nie dotykaj mnie.

- Oczywiście. Przepraszam, pani przewodnicząco. - Uśmiechnął się i podszedł do drzwi - Do zobaczenia później, przy powitaniu absolwentów.

Patrzyła w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu stał Takashi. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem i powróciła do pracy.

~•••~

Stała przed szkołą razem z Takashim i oczekiwała przyjazdu absolwentów. Stali w mundurkach i nie odzywali się do siebie, a przynajmniej Yōkō się nie odzywała. Wkrótce podjechał samochód, z którego wysiedli Kuroo, Yaku i Kenma. Trzecioklasista zaobserwował, jak na twarzy przewodniczącej pojawia się ogromny uśmiech, a nogi same ją niosą do siatkarzy. Przytuliła czule Kuroo, który był zdziwiony. Tak, nie poznał jej.

- Głupio mi to mówić, ale tęskniłam. - Powiedziała cicho, wtulając się w tors Kuroo.

- Przepraszam, ale...My się znamy? - Spytał zdezorientowany.

- Baka! Podrosłam parę centymetrów i już mnie nie poznajesz? - Odsunęła się od niego, robiąc zirytowaną minę.

Kuroo przyjrzał jej się i nagle oniemiał, uśmiechnął się szeroko i tym razem to on przytulił złotooką.

- Dziewczyno! Wyglądasz zupełnie inaczej! - Był widocznie pod wrażeniem - Ścięłaś włosy... - Odgarnął fioletowe pasma z jej twarzy - Wyładniałaś...I... - Uśmiechnął się szeroko - Urosłaś!

Yaku patrzył zdziwiony na swoją przyjaciółkę. Była jego wzrostu, no, prawie. Dwa centymetry różnicy. Brązowowłosy stanął przed fioletowowłosą i patrzył na nią chwilę, ale w końcu z uśmiechem ją przytulił. Na końcu przyszedł czas na Kenme, który odrywając wzrok od konsoli, również delikatnie uściskał przewodniczącą.

- Przepraszam, że nie miałem czasu przyjechać, ale nauki mieliśmy tyle, że mogłem się utopić w książkach. - Wytłumaczył Yaku, robiąc zmartwioną minę.

- Nie ma sprawy. - Wzięła głęboki wdech.

- A co u Makkiego? - Spytał Kuroo i cała trójka mogła zaobserwować, jak wyraz twarzy Yōkō natychmiast się zmienia.

I czarnowłosy już wiedział, że nie powinien był pytać.

- Wiesz, jeśli nie chcesz mówić to... - Przerwała mu, podniesieniem dłoni.

- Nie, to nic, masz prawo zapytać. - Spojrzała gdzieś w bok - Nie jesteśmy już razem. Od roku. - Zgryzła wargę i pokręciła głową - Ale to teraz nieważne. Chodźcie na hale. - Odwróciła się i zobaczyła czarnowłosego - Oh, zapomniałabym...To Takashi, mój zastępca.

- Ohayo. - Takashi przywitał się ze swoimi Senpaiami.

Cała piątką ruszyli na hale, gdzie była już rozstawiona siatka. Yōkō przywitała się z dziewczynami, które od razu jej odpowiedziały, tak samo chłopcy. Wkrótce pojawiło się więcej absolwentów, którzy dali radę znaleźć czas na mały meczyk.

- Yō-Kō-Chan!

Na hali pojawiła się Yohi, która podbiegła do fioletowowłosej. Uściskała ją z całej siły, uśmiechając się szeroko. Natsukawa poklepała blondynkę po plecach, żeby ta ją puściła. Dalej była od niej wyższa, co bardzo ją denerwowało, ale tym razem tą różnica była już znacznie mniejsza.

- Ta, ja też się cieszę. - Mruknęła, odsuwając się od niej.

I tym sposobem Yōkō poczuła się, jak te dwa lata temu, na obozie. Może i było znacznie mniej osób, ale atmosfera sprawiła, że była bardziej radosna. Uśmiechała się, śmiała, robiła wszystko, czego nie chciała robić przez czas, w którym rozstała się z nimi wszystkim. Kiedy trzecioklasiści odeszli, zakolegowała się z Kenmą, który przez odejście Kuroo trzymał się znacznie bliżej niej. Zaprzyjaźniła się także z Levem, który odkąd urosła, już nie czepiał się tak jej wzrostu, chociaż momentami miał jakieś dziwne przebłyski.

Wkrótce, kiedy mieli przerwę, a telefon Yōkō zadzwonił. Przeprosiła wszystkich i wyszła na zewnątrz. Odebrała i przyłożyła telefon do ucha.

- Tak?

- Przyjechałem do miasta. - Usłyszała głos Makkiego.

- I? Co w związku z tym? - Wzięła cichy wdech.

- Chce się spotkać. Teraz.

Spuściła wzrok, mrużąc oczy. Spojrzała przez ramię na wszystkich, którzy byli na hali.

- Przepraszam, ale nie mam czasu.

- Ale...

Odsunęła telefon od ucha i rozłączyła się. Schowała go do kieszeni spodni i wróciła na hale. Po roku czasu zadzwonił i jak gdyby nigdy nic, chciał się spotkać. Głupota. Jeśli myślał, że Yōkō zapomniała o tych wszystkich głupich wymówkach, by tylko wykręcić się od spotkań, które stosował przez okrągły rok od rozpoczęcia ich związku, to był w błędzie. Ogromnym błędzie.

Takahiro dzwonił do niej jeszcze kilkanaście razy, zrobił jej spam wiadomości, ale ona wyłączyła telefon. Postanowiła chwilowo nie zwracać na to uwagi.

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro