Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Prolog•

Drogi czytelniku, zanim zaczniesz czytać!

Chce podkreślić, że jest to opowiadanie sprzed trzech lat i nie ma co się oszukiwać, nie jestem z niego zadowolona.

Za wszelkie niespójności, podkoloryzowanie charakterów postaci najmocniej przepraszam!

Życzę miłego czytania.

**********

Yōkō weszła na sale gimnastyczną, na której rozgrzewali się chłopcy. Obserwowała jak podawali do siebie piłki, czasami gdy nieco bardziej się przysłuchała, była w stanie dosłyszeć ciche przekleństwa padające z ich ust. Pomyślała, że trafiła w złe miejsce, więc odwróciła się i planowała wyjść, niestety, ale kapitan postanowił pokrzyżować jej plany. Widząc osobę o tak niskim wzroście, nawet się nie zastanawiał i powiedział, co mu ślina na język przyniosła.

- Hej, dzieciaku! Tutaj nie można wchodzić! - Usłyszała za sobą wołanie czarnowłosego.

Wiedziała, że to było do niej. Miała świadomość swojego wyglądu, ale nawet pomimo tego, na jej czole pojawiła się mała, delikatnie pulsująca żyłka. Wzięła cichy wdech i odwróciła się, wysoko zadzierając głowę, by spojrzeć mu w oczy.

Siatkarz z truchtu przeszedł do marszu, aż w końcu przystanął. Oparł dłonie na biodrach i chwilę przyglądał się nieznajomej. Był ciekaw, co taka słodka dziewczyna robiła na terenie ich szkoły, ale zmartwił się również, a przez myśl mu przeszło, że po prostu się zgubiła.

- Hej, zgubiłaś się? - Spytał z uśmiechem, opierając dłonie o zgięte kolana, by być w jakimś stopniu z nią na równi - Gdzie twoja mama?

Fioletowowłosa przymrużyła delikatnie oczy i dmuchnęła kącikiem ust w bok. Znów to samo. Chyba wytykanie jej niskiego wzrostu i porównywanie do dziecka było czymś, do czego nie była w stanie się przyzwyczaić.

- Nie żyje od dziesięciu lat. - Powiedziała w pełni poważnie, aż chłopak zdawał się uwierzyć w jej słowa.

- Oh...Ja przepraszam, nie wiedziałem. - Wyprostował się i potarł z zakłopotaniem kark - A tata?

- Zginął wczoraj w wypadku samochodowym. - Jej spojrzenie nie zmieniło się, było tak samo chłodne.

- Um... - Kapitan Nekomy cały pobladł i zasłonił usta dłonią - Przykro mi... - Odwrócił wzrok, a złotooka już otwierała usta, by rozwiać jego wątpliwości i powiedzieć, że nie mówiła poważnie, ale przeszkodził im Yaku.

- No nareszcie! Tutaj jesteś! - Szatyn złapał dziewczynę za ramiona i odwrócił do siebie przodem - Więcej nie znikaj bez uprzedzenia, błagam.

- Yak-Kun, znasz ją? - Spytał niepewnie czarnowłosy.

Libero spojrzał na niższą od siebie dziewczynę, a następnie powrócił wzrokiem do kapitana i pokiwał głową na potwierdzenie.

- Tak, a czy coś się stało? - Zmarszczył brwi, będąc zaniepokojonym.

- To dziecko... - Zaczął, ale widząc jej wzrok, po prostu ucichł.

- Żadne dziecko, Kuroo-Kun. To Yōkō, pierwszoklasistka. - Uśmiechnął się, wskazując dłonią na swoją towarzyszkę.

- Pierwszoklasistka? - Zapytał ze zdziwieniem ciemnooki - Myślałem, że to...

- Tak, wiem co myślałeś. - Przerwał mu Morisuke - Właśnie prowadziłem Yōkō do klubu siatkówki dziewcząt, ale po drodze gdzieś ją zgubiłem. - Mruknął pod nosem, patrząc na nią karcąco.

- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - Spytała z wyrzutem - Przecież żyje. - Zerknęła na Tetsurō - A przynajmniej na razie.

Blokujący przełknął cicho ślinę i zerknął w bok, na zmierzającego w ich stronę Leva. Platynowłosy podszedł do nich radosnym krokiem, a gdy się zatrzymał, ze zdziwieniem spoglądał to na Yaku, to na Yōkō. Nagle jego twarz rozpromnieniała.

- Ah, Yaku-San! Wreszcie znalazłeś sobie dziewczynę niższą od siebie! - Zawołał żywo, jednak zaraz tego pożałował, gdy libero wymierzył mu porządny cios w brzuch.

Yōkō patrzyła na to ze znudzeniem, jednak nagły zwrot akcji delikatnie ją zaciekawił. Kuroo dalej jej się przyglądał, jednak gdy ona tylko na niego zerknęła, natychmiast odwracał wzrok, czując przechodzące po plecach ciarki. Nie robiła tego specjalnie, po prostu tak już miała we krwi.

- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - Wywarczał Morisuke, patrząc na zgiętego wpół Haibe.

- Każda niższa dziewczyna od Yaku-Sana nadaje się idealnie! - Zdążył powiedzieć, nim stopa libero spotkała się z plecami pół Japończyka - Yaku-San, to już bolało! - Krzyknął, trąc dłońmi obolałe plecy.

- Bo miało! - Odkrzyknął mu oburzony brązowooki.

- Lev, to nie było miłe. - Zza pleców Kuroo wyłonił się Kenma, grający na swojej konsoli - Mogłeś ująć to w ładniejsze słowa.

- Niby jak miałem to powiedzieć? Yaku-San i tak za każdym razem musi mnie uderzyć! - Stęknął żałośnie.

- Yaku-San. - Farbowany blondyn zerknął na swojego Senpaia - Na świecie jest wiele niskich dziewcząt. - Jego kąciki ust drgnęły w uśmiechu - Jestem pewien, że prędzej czy później kogoś znajdziesz.

Yaku stanął jak wryty, ale ostatecznie wziął głęboki wdech i starał się uspokoić. Fioletowowłosa ponownie spojrzała na Kuroo, gdy poczuła jego wzrok na sobie, co delikatnie zaczęło ją irytować. Ten pod naciskiem jej złotych tęczówek, wzdrygnął się i nieco schował za Kenmą, kładąc mu dłonie na ramiona.

- Yaku-San, to może zaczniesz już oprowadzać nową uczennice po szkole, co? Wiesz...Zostało nam mało czasu. - Lev nieświadomie dał nacisk na słowo "mało", czego od razu pożałował.

- Lev... - Yaku zmrużył oczy - Masz coś jeszcze do powiedzenia? - Spytał retorycznie.

- Tak! Lepiej się pośpiesz, bo na swoich małych nóżkach możecie nie zdążyć zwiedzić całej szkoły! - Szatyn natychmiast zerwał się do biegu, a platynowłosy zaczął uciekać - Pamiętaj Yaku-San! To nie przedszkole, ta szkoła jest większa!

Yōkō obserwowała, jak jej przyjaciel goni wyższego od siebie chłopaka. W sumie podziwiała go w pewnym stopniu, pomimo tego, że był niższy od reszty zawodników, posiadał coś, czego ona nie miała - szacunek. Denerwowało ją, że niższych zawsze traktowało się gorzej, jakby należeli do jakiejś grupy ludzi, która została odsunięta przez społeczeństwo gdzieś daleko. Nigdy jej się to nie podobało, ale na chwilę obecną nic nie mogła zrobić. Wypuściła powietrze ze świstem i odwracając się, wyszła z hali. Kuroo dalej bojąc się, że niefortunnie pierwszoklasistka może się zgubić, poszedł za nią.

- Hej, zaczekaj! - Złapał ją za ramię, a ona tylko na niego zerknęła - Yak-Kun raczej szybko nie odpuści Levowi, więc może ja cię odprowadzę? Co ty na to?

- Miałam iść z Yaku na hale.

- Ale przy okazji poznasz szkołę, więcej się nie zgubisz. - Przekonywał.

- Wątpię w to, ale niech będzie. - Kiwnęła głową i poszła dalej.

- Um...Chciałbym też jeszcze raz przeprosić za tamto pytanie o rodziców i za to, że nazwałem cię dzieckiem. - Powiedział, gdy szedł obok niej.

- Nie mówiłam tego na poważnie. - Prychnęła, patrząc przed siebie - A ty naprawdę musisz być naiwny, skoro uwierzyłeś w to, co powiedziałam. - Wzruszyła ramionami.

I na tym ich rozmowa się skończyła. Kuroo więcej się nie odezwał, a Yōkō nie narzekała. Cieszyła się chwilą spokoju.

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro