°Cz II. Rozdział 9°
Wszyscy, całą piątką siedzieli w domu Oikawy. Yoko co jakiś czas się odzywała, jednak nie mogła się skupić, ponieważ ciągle czuła natarczywy wzrok Hanamakiego na sobie. Najwięcej rozmawiała jak zwykle z Oiakawą, który opowiadał jej co ciekawego się przez ostatni czas u niego i jego narzeczonej działo.
Zmienił się. Rozgrywający zdecydowanie wydoroślał, myślał logiczniej, nie był już tak roztrzepany, a wręcz przeciwnie... Momentami, zachowywał się poważniej od Iwaizumiego, co było ogromnym szokiem dla wszystkich.
- Hej... Może kiedyś wszyscy razem zagramy jeszcze w siatkówkę, co wy na to? - Spytała, uśmiechając się delikatnie.
Wszyscy skierowali na nią swój wzrok.
- Już nie jesteś tą Małą Sadystką z Nekomy, więc nie wiem, czy to będzie to samo. - Zażartował Mattsun.
- Tak, a Oikawa niech lepiej uważa, żeby znowu nie dostał w pysk z kopniaka. - Iwaizumi wybuchł śmiechem.
- Oi, nie śmiej się, Iwa-Chan! Ty też dostałeś, ale słupkiem! - Krzyknął Oikawa, za co dostał po łbie od Hajime.
Fioletowowłosa uśmiechnęła się, a stare dobre czasy jakby się przypomniały. No, może prócz jednej osoby...
- A ty, Hanamaki? - Spojrzała na niego dosyć... Miło jak na nią - Jak wspominasz czasy obozu?
- To zależy od dnia i towarzystwa. - Uśmiechnął się dosyć niemiło.
Nie chciał tego, jednak nie mógł rozmawiać z nią jak za dawnych lat, jakby wszystko było w porządku. W końcu... Dalej miał jej za złe, że go zostawiła, co z tego, że to on był temu winien. Nieważne, wciąż tego nie rozumiał.
- Mhm... - Mruknęła, spuszczając wzrok - Rozumiem. - Pokiwała głową.
Podczas, gdy chłopcy zatracili się w rozmowach i wspominaniu starych, dobrych czasów, Yoko postanowiła wyjść do łazienki w wiadomym celu.
Czuła się okropnie, a ton głosu Hanamakiego bolał ją niemiłosiernie. Weszła do łazienki i podciągnęła rękaw swojej bluzy, spoglądając na te nowe jak i świeże blizny. Było ich bardzo dużo, jednak siatkarka o dziwo nie mogła znaleźć dobrego miejsca na drugą.
Zastanowiła się i podciągnęła materiał na wysokość brzucha, tam też było ich pełno. Nogi? Ta sama sytuacja. Spojrzała na swoje obojczyki i uśmiechnęła się delikatnie, były czyste jak łza. Idealne na nowe blizny.
Wyciągnęła spod etui żyletkę i odsłoniła obojczyk. Spojrzała w swoje odbicie. Przyjrzała się sobie i pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- I widzisz, co ta miłość z tobą zrobiła, głupia? - W kącikach jej oczu pojawiły się łzy - Na cholere ci było to wszystko? - Mowiła cicho, dalej wpatrując się w swoje odbicie - Jesteś żałosna. Mogłaś niczego nie zaczynać, nie cierpiałabyś teraz... Byłabyś czysta...
Docisnęła ostrze do skóry i powoli zaczęła nim zjeżdżać i tak kilkukrotnie, aż powstało tam przekreślone paroma kreskami serce.
Kropelki krwi zaczęły wyciekać spod skóry, a następnie wpływać po niej. Patrzyła jak zahipnotyzowana. Nie czuła bólu, a przynajmniej nie robił on na niej aż takiego wrażenia.
Miała już zamiar stworzyć kolejne kreski, keidy drzwi od łazienki otworzyły się. Nie zdążyła schować obojczyka pod bluzą. Zamiast tego, wpatrywała się w nowo przybyłą do łazienki osobę w ogromnym szoku.
Takahiro spojrzał najpierw na jej twarz, potem na żyletkę, a na koniec na zakrwawioną część ciała. Momentalnie poczuł, jak jego serce zabiło dziesięć razy mocniej.
Nie kontrolował tego, co robi... To było jakby odruchowe.
- Czy ty zwariowałaś?! - Złapał jej nadgarstek, w którym trzymała ostrze.
Gdy trzymał ją dosyć mocno, luźna bluza zsunęła się z jej przedramienia w kierunku łokcia.
Zmarszczył brwi i podciągnął rękaw jej bluzy. Nie protestowała, nie było już sensu. Jednak... Podświadomie chciała, by zobaczył te blizny, żeby zobaczył, jak bardzo ją skrzywdził swoją obojętnością.
Rozszerzył oczy w szoku i przerażeniu, widząc jej pocięte ciało. Delikatnie wyrwała nadgarstek z jego uścisku.
- Skoro widziałeś już wszystko... Możesz odejść. - Powiedziała niezwykle cicho, siadając na brzegu wanny.
Gdy widział ją w tym stanie, skuloną, bezbronną i tak cholernie skrzywdzoną przez los... Zobaczył w niej dawną, delikatniejszą stronę Yoko. Zacisnął szczękę.
- Nigdzie nie pójdę. - Odpowiedział twardo.
- Szkoda, że nie usłyszałam tego parę lat temu, wiesz? - Spojrzała na niego zaszklonymi oczami - To...Mogłoby naprawdę wiele zmienić.
Był w szoku, to na pewno. Minęło dużo czas odkąd ostatni raz widział jej łzy. To było najgorsze, czego mógł doświadczyć.
- Może nie powinnam tego mówić, może i powinnam się z tym wszystkim pogodzić, dać sobie święty spokój i po prostu zapomnieć, ale... Byłeś jedyną osobą, której oddałam swoje serce. - Mówiła, patrząc tępo w ścianę - I wciąż je masz... A ja... - Dotknęła dłonią bluzy i naciągnęła ją - Wciąż czuję pustkę.
Gdy zobaczył ogromną ranę w postaci serca z blizn, w miejscu, gdzie faktycznie powinno ono być, zrobiło mu się słabo.
- Tak naprawdę to nie żałuję tej znajomości, zabrałeś mi coś, czego już nie mogę odzyskać, ale to nic... I tak pewnie zbyt długo już nie pociągnę. - Wzruszyła ramionami.
- Co? O czym ty mówisz? - Czuł, jak jego dłonie zaczynają się trząść.
- Nie mów, że zapomniałeś. - Spojrzała na niego z dziwnym uśmiechem - O mojej chorobie... O mojej wadzie serca. - Westchnęła i odgarnęła włosy z twarzy - Nie pozostało mi już wiele czasu, tak, czy siak. - Wzruszyła ramionami - Ale zanim odejdę... Chciałabym się pogodzić. Może to głupie, ale w taki sposób chce choć trochę przestać cierpieć.
Hanamaki wpatrywał się w nią w dalszym ciągu osłupiały. Nim w ogóle zdążył pomyśleć o tym, co się z nim dzieje, po, jego policzku spłynęła łza. Nie był w stanie dopuścić do siebie tej myśli. To było niemożliwe, a przynajmniej w jego mniemaniu.
- I jak? Wciąż będziesz milczał? - Wstała i podeszła do niego - Czy może znów stchórzysz? - Zacisnęła usta w wąską linie - To co zrobiłeś parę lat temu bolało i w sumie to nadal boli, ale nie martw się... Niedługo będziesz miał mnei już z głowy i w spokoju będziesz mógł wreszcie zapomnieć. - Poklepała go dłonią po torsie i zamierzała wyjść z łazienki.
Poczuła mocny chwyt na nadgarstku, który z powrotem wciągnął ją do środka.
Nim zdążyła zareagować, opierała się o ścianę. Małki patrzył na nią badawczo, zaciskając mocno usta.
- Co? - Spytała zdziwiona - Powiedziałam ci już wszystko...
- Nadal mnie kochasz? - Spytał prosto z mostu, jednak odpowiedziała mu cisza - Powiedz to. Powiedz, że nadal mnie kochasz. - Zarządał.
- To prawda. Kocham cię... Ale jednocześnie nienawidzę. - Warknęła i skrzywiła się.
Makki zerknął chwilowo na jej usta, jednak zaraz wrócił do jej oczu.
- Widziałam to... I wiem, co chcesz zrobić... Zawsze umiałam czytać z ciebie jak z otwartej książki, kiedy patrzyłeś mi w oczy. - Uśmiechnęła się - Jeśli chcesz, śmiało... Zrób to.
Zastanawiał się. Niby miał jakąś partnerkę, ale prawda była taka, że traktował ją bardziej jak przyjaciółkę. Nigdy między nimi nie doszło do żadnego zbliżenia, czy tym podobnego, ponieważ w jego głowie wciąż była ta cholernia fioletowowłosa pesymistka.
Nim zdążyła ponowie otworzyć usta, Makki w zachłanny sposób, pocałował ją, łapiąc w talii. Kobieta zarzuciła mu dłonie za kark, natychmiast odwzajemniając pocałunek. Mimo, że się nienawidzili, czekali na tę chwilę.
***********************
Błędy zostaną poprawione w niedługim czasie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro