Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Stare uzależnienie i ukłucie w serce" 4/6

TW: Samookaleczanie i próba samobójcza

Chłopak wyjął z półki na górze dwa kubki, po czym podszedł do maszyny. Dał najpierw jedno naczynie, potem drugie i kawa była gotowa.

- Słodzisz coś lub dajesz mleko - zapytał?

- Możesz wlać trochę mleka - odpowiedział Nicollo, który w tym momencie szukał jakiegoś fajnego filmu do obejrzenia na telewizorze.

Czarnowłosy podszedł do lodówki, z której zabrał jedno mleczko kawowe i postawił na blacie. Zanim to potrzebował jeszcze jednej rzeczy, a dokładniej czegoś z szafki, którą odkrył niedawno. Otworzył ją, były tam środki nasenne, które były ukryte za jakimiś chochlami.

"Heidi chyba ma problemy z snem, ale akurat dla mnie to na korzyść" - pomyślał.

Wyciągnął dwie tabletki nasenne...

Jedną pokruszył nad zielonym kubkiem i dolał mleczka. Drugą natomiast schował do kieszeni i zaczął iść z kawami w ręce do białowłosego.

- Proszę - powiedział, wręczając napój chłopakowi.

- Dziękuje

Capela zasiadł obok Carbonary, a ten odpalił jakiś nowy, popularny film.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Minęło już jakieś pół godziny od zaczęcia się filmu. Czarnowłosy cały czas obserwował chłopaka obok niego, by wiedzieć, kiedy może zażyć tabletkę. W końcu zauważył oznaki ziewania, tym samym zaczął się jego plan. Wyjął pigułkę z kieszeni, wsadził do ust i popijając ją kawą połknął. Pierwsza faza się zakończyła. Teraz musiał jakoś skłonić Nicollo to powiedzenia jego imienia...

- O ktoś tu przysypia, ale lamus z ciebie - rzucił na zaczepkę sturchając go w ramie.

- Dante, daj mi spać no - wtulił się jeszcze bardziej w poduszkę.

Carbonara nie wiedział, że został właśnie podpuszczony...

Capeli, jak zwykle zaczęło się wszystko rozmazywać, znowu ten szum. Już się do tego przyzwyczaił, przecież nie pierwszy raz był w stanie pustki. Nagle znowu usłyszał wibracje jakiegoś telefonu. Poszedł za dźwiękiem, który doprowadził go do kuchni. Leżał tam, telefon na blacie, najprawdopodobniej należący do białowłosego. Ponownie wiadomość od numeru zatytułowanego "Twórca" o treści:

Hej Konsumencie. Właśnie mija jedenaście godzin od zażycia tabletki. Powodzenia w przetrwaniu przed samym sobą, tak trzymaj!

Przeczytał to dość szybko, bo chciał coś sprawdzić. Kliknął w ikonkę dymku i wyświetlił mu się czat. Przyglądał się dokładnie interfacowi, jednak coś mu nie pasowało. Chciał dotknąć białej linii na dole, by się wyświetliła klawiatura, lecz nic z tego. Zamiast tego pojawiał mu się napis "Potrzeba krwi".

"Twórca chyba naprawdę lubi, jak ludzie cierpią" - pomyślał.

Nie widział innego wyjścia sytuacji niż posłuchanie się urządzenia. Podszedł do szafki z sztućcami i wyciągnął z niej nóż. Już kiedyś się ciął, więc to nic nowego dla niego. Chociaż obiecał sobie, że się już więcej nie potnie to i tak złamał tą obietnicę już kilka razy. Teraz właśnie miał ponownie to zrobić, wiedział, że po wszystkim będzie się za to obwiniał, jak za każdym razem.

Przybliżył nóż powoli do swojej ręki. Ostrożnie przejechał po skórze robiąc kształt małej linii. Zaczęły wypływać pierwsze krople krwi. Wziął je i zaczął odręcznie pisać po ekranie telefonu.

Kim jesteś? - napisał.

Nagle było widoczne na urządzeniu "Twórca pisze...". Po chwili doszła do niego wiadomość.

Twórcą tej tabletki - odpisała cwanie osoba po drugiej stronie.

Dante był wkurzony, nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Chciał mu zadać więcej pytań, ale krwi nie wystarczyło...

Wziął ponownie ostre narzędzie do ręki był zdeterminowany, by osiągnąć swój cel. Choć nie wiedział, że jeszcze bardziej pogłębia swoje uzależnienie. Po raz kolejnym zrobił cięcie, tym razem większe, by mieć więcej "tuszu". Znowu powoli zaczął traktować swoją skórę, jak pieprzony papier.

Mając na uwadze czas, kiedy zaśnie od tabletki nasennej, próbował to szybko załatwić. Spojrzał na ekran w celu zmycia poprzedniej krwi, lecz ta po prosu zniknęła... Nie zastanawiał się nad tym głębiej i zaczął pisać.

Jak sprawić, by wszystko wróciło normy - zapytał nieznajomego.

Od czekał chwilę i dostał wiadomość zwrotną.

To wiesz i ty i osoba, która dała ci tabletkę. Dam ci podpowiedź... Przypomnij sobie dokładnie moment podania pigułki, a znajdziesz rozwiązanie :)

Capela nie wiedział o co chodzi temu psychopacie. Chciał posłuchać się rady, ale ten szum mu za bardzo przeszkadzał. Stawał się coraz głośniejszy, a może po prostu połączył się z jego myślami?

Chłopak był na tyle zdenerwowany, zestresowany i wykończony własnymi uczuciami, że sięgnął po radykalny krok. Z nadzieją przyglądał się zakrwawionemu przedmiotowi w jego ręce. Chciał uzyskać ulgę, a przebywanie w tym stanie ani trochę mu nie pomagało w zmienieniu decyzji, wręcz odwrotnie namawiało go do tego.

Podniósł swoją rękę z nożem i przyłożył do swojej już poharatanej dłoni. Teraz już nie myśląc o niczym, co powinien zrobić lub szukać dalej rozwiązania... Powolnym ruchem, oddając się uczuciom z tym związanym, wyrządzał sobie ponownie krzywdę. Uspokajało go to w jakiś dziwny sposób. Kolejne cięcie. Nie myślał, dzięki temu o troskach. Kolejna rana. Czuł, jakby w końcu był szczęśliwy. Następne nacięcie. Odczuwał znowu tą ulgę, jak kiedyś. Ponowne samookaleczenie i nie wyglądało to, jakby miało się szybko zakończyć...

Jego plan okazał się pułapką na samego siebie. Czy jeszcze kiedykolwiek sobie zaufa?

W jego oczach zaczęło jeszcze bardziej ciemnieć. Nie dało się już odróżnić, czy robi to z własnej woli czy stan pustki go do tego zmusza. Zatracił się już kompletnie. Te mechaniczne ruchy, pocięte ręce, zakrwawione ubranie i uzależnienie. Powoli już czuł, jak odpływa... Mdlał.

Tabletka nasenna nie podziała, gdyby tak było już dawno by śnił i nic powyższego nie miało by miejsca.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Była godzina 20:00. Erwin z Heidi właśnie wrócił do domu z zakupami. Oboje poszli do kuchni by rozpakować i poukładać te rzeczy w szafkach. W między czasie zauważyli, że Nicollo i Dante śpią w najlepsze na kanapie.

Jednak czy aby na pewno było wszystko dobrze?

Po około pięciu minutach skończyli wypakowywać. Razem poszło im o wiele szybciej. Mieli wrócić szybciej, ale był korki i duże kolejki na kasie, więc wyszło, jak wyszło. Erwin powiedział, że będzie w domu około 18 i teraz wyszło, że go okłamał. Na telefonie miał jedenaście nieodebranych połączeń od białowłosego.

"On mnie zabije" - pomyślał.

- Co się wpatrujesz w ten telefon, jakby ktoś ci wysłał groźbę? - zapytała po części żartując dziewczyna.

- No, bo mieliśmy być szybciej w domu plus nie odbierałem połączeń od Carbonary i on mnie zabije no! - dramatyzował.

- Przekonam go by tego nie zrobił - powiedziała z uśmiechem, po chwili całując go w policzek.

Chłopak w odpowiedzi uniósł lekko kąciki ust. Cieszył się, że ma taką wspaniałą dziewczynę, która wytrzymuje jego odpały. Miał wrażenie, że nie zamienił by jej na nikogo innego...

Heidi poszła do sypialni, zostawiając całą trójkę. Erwin powoli udał się w stronę śpiących osobników. Podszedł do Nicollo i lekko poruszał go za ramię, by się obudził. Dodatkowo szeptał do niego:

- Carbo wstawaj, możesz sobie już iść

Jednak to nie podziałało na chłopaka, więc musiał zmienić taktykę.

- Nicollo, Speedo właśnie organizuje wyścig - powiedział podkreślając ostatnie słowo.

Ten, jak na zawołanie się obudził.

- Jaki wyścig, gdzie, kiedy - wymamrotał.

- Nie ma, chciałem cię po prostu obudzić

- AHA, czyli najpierw mnie okłamujesz, potem nie odbierasz ode mnie, a na koniec jeszcze budzisz. Nieźle Erwin odjebałeś - stwierdził, już po woli się rozbudzając.

- To nie tak no. Wybacz mi, proszę - zrobił maślane oczka w stronę chłopaka.

- Zastanowię się - powiedział i wstał powoli z kanapy, idąc do drzwi wejściowych. Przyciskając klamkę, dopowiedział - Do jutra Errwin

Knuckles się lekko na to uśmiechnął, mimo że wiedział, że to jest jego przyjaciel i nie ma opcji by się na niego obraził. Białowłosy wyszedł zamykając drzwi w salonie zostali, tylko Dante i siwołowsy. Od razu zwrócił wzrok na zakładnika.

"Ale on słodko wygląda, jak śpi" - przemknęła mu myśl, za którą się chwilę potem skarcił.

Było trochę zimno, więc złotooki zabrał z pufy fioletowy koc. Następnie podszedł do śpiącego, który jak tylko podszedł obrócił się w jego stronę.

- O w końcu wróciłeś - powiedział cicho zaspanym głosem.

- Nic mów nic, śpij sobie dalej. Ja też zaraz w kimę idę - oznajmił łagodnym głosem przy tym przykrywając go ciepłym materiałem.

Jak miał niby przeprowadzić z nim teraz rozmowę odnośnie wczoraj, jak po prostu nie był, by wstanie go odciągnąć od snu. Jego czarne, teraz rozczochrane włosy idealnie komponowały się z fioletowym kocykiem. Jego mina też była piękna, niczym niewinnego aniołka.

Delikatnie ręką przeczesał jego kosmyki włosów i szepnął:

- Dobranoc Capela

- Dobranoc Erwin - powiedział zaspanym głosikiem.

Szarowłosy udał się do sypialni, a Dante znowu zasnął. Tak minęła im kolejna noc.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Była godzina 10:00. Capela, jako pierwszy obudził się z wszystkich domowników. Wstał po jakiś dziesięciu minutach, bo nie umiał się oderwać od łóżka. Czuł się jakoś niewyspany. Leniwym krokiem podniósł się do siadu. Następnie wstał i podszedł do kuchni. Zaparzył sobie kawy.

Przez co do głowy zaczęły mu uderzać wspomnienia z wczorajszej nocy. Już odczuwał lekki ból głowy z tego powodu.

Zrobił sobie jakieś kanapki do jedzenia, ale tym razem pomyślał, że zrobi coś też dla Erwina. Było to trochę dziwne, bo w końcu to jego porywacz, ale ten mu pomagał wiele razy... Stwierdził, że zrobi jajecznice. Jednak zanim to ruszył do pokoju chłopaka.

"Nie będę, przecież nosił tego samego przez nie wiadomo, ile" - pomyślał i wszedł do środka pokoju.

Nie spodziewał się tego widoku, nie wiedział nawet, że Heidi tu jest. Teraz dopiero się o tym przekonał...

Na dużym łóżku widział leżącą Bunny i Knucklesa przytulającego ją. Byli przykryci białą pieżyną w czerwone serca.

Ten widok trochę ukuł serduszko Capeli nie wiedząc czemu.

Rozglądając się po pomieszczeniu dostrzegł bałagan na podłodze. Były tam ubrania, stanik, majtki, bokserki wszystko porozrzucane nie daleko siebie...

"Czy oni się kurwa grzmocili, gdy ja spałem. Zapomnij o tej jajecznicy Erwin - zdenerwował się w myślach.

Po cichutku podszedł do garderoby. Otworzył szufladę i zobaczył tam stertę ubrań. Wziął jakąś bluzę z jakimś napisem, bieliznę i czarne jeasny. Wolał się pośpieszyć, gdyż tamci się co chwilę wiercili i nie wiedział czy się nie obudzą. Równie ostrożnie wyszedł z pokoju z ubraniami w ręce i udał się w kierunku łazienki.

Wszedł do środka tym razem zamykając drzwi na zamek. Plecami oparł się o drzwi, by chwilę po nich zjechać w dół do siadu. To była trochę taka bezpieczna przestrzeń dla niego. Nikt go nie mógł zawołać ani wejść do niego. Spojrzał dziś po raz pierwszy na miejsce, gdzie powinien mieć rany po cięciach. Nie było ani jednej.

"Co jest kurwa?" - pomyślał.

Chciał już się nienawidzić za to co zrobił kilka godzin temu, a nie było po tym śladu. Czyżby to się nigdy nie wydarzyło?

Rozebrał się do naga, po czym udał się po woli pod kabinę, nadal analizując co się właśnie stało. Przekręcił gałkę by polała się woda z słuchawki prysznicowej. Poczuł straszny ból, niemal krzyknął z tego powodu, ale się powstrzymał. Natychmiast zakręcił wodę. Musiał się dowiedzieć o co tu chodzi. Musiał tam wrócić i zdobyć więcej odpowiedzi... Przynajmniej sobie tak wmawiał.

"Czekaj, a tak właściwie to nie powinienem być jeszcze w stanie pustki, przecież nikt nie powiedział mojego imienia" - nasunęła mu się myśl.

Miał rację, czemu? Czyżby utrata przytomności od razu powracała go do normalnej rzeczywistości? Chociaż z drugiej strony może lepszym pytaniem by było, dlaczego jeszcze żyje... Tyle cięć bez udzielenia pomocy definitywnie powinno się skończyć śmiercią. W końcu samobójstwo w stanie pustki równa się samobójstwo tutaj.

Ubrał się szybko w ubrania, które wcześniej przyniósł. Od kluczył drzwi i wyszedł z łazienki. Pierwsze co ujrzał po wyjściu to blondynkę siedzącą na krzesełku w kuchni jedzącą śniadanie.

- O hej Capela - uśmiechnęła się do niego.

- Hej Heidi - powiedział niemrawo, jakoś miał do niej niechęć odkąd wyszedł z tamtego pokoju.

Była chwila ciszy, Dante usiadł na kanapie.

- Wiesz, jak coś możesz ze mną pogadać... Byłam kiedyś psychologiem - odezwała się.

"Czyli Erwin specjalnie ją tu ściągnął by wydobyła ze mnie informacje... Nieźle" - pomyślał.

W tym momencie był coraz bardziej obrażony na siwowłosego, a dziewczyny po prostu niezbyt lubił. Jednak, jeśli musi z nią porozmawiać to zrobi to.

- Chętnie może później porozmawiamy?

- Jasne, jak Erwin pójdzie do chłopaków- ucieszyła się na współprace czarnowłosego.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Knuckles właśnie przed chwilą pojechał swoim jesterem na obserwatorium w zakonie. W mieszkaniu została, tylko jego dziewczyna i czarnowłosy.

- No więc co się stało tamtej nocy? - zapytała łagodnie.

Capela siedział na kanapie, a Bunny na pufie nie daleko niego.

- Emmm

- Spokojnie możesz chwilę poczekać z odpowiedzią - uśmiechnęła się.

Jak niby miał jej powiedzieć prawdę. Jeszcze go do jakiegoś zakładu psychiatrycznego odeśle. Postanowił trochę zmienić wydarzenia z wtedy.

- B-była noc, a ja nie umiałem spać i-i... Drzwi były otwarte, więc pomyślałem, ż-że może ucieknę. Jednak potem zdałem sobie sprawę, że on by mnie i tak znalazł - powiedział co jakiś czas przerywając. Grał idealnie.

- Tak zachowuje się większość porwanych... Naprawdę nie masz się czym martwić. Przekaże to Erwinowi, dobrze? - zapytała, po czym dodała - Pewnie źle to jakoś odebrał, więc powiem mu co czujesz - uśmiechnęła się.

- Dobrze - podniósł leniwie kąciki ust, musiał udawać.

Heidi włączyła swój telefon i jednym ruchem kliknęła "Zadzwoń do Ukochany". Pierwszy raz nie odebrał, ale próbowała dalej i za drugim już poszło.

- Hej - przywitała się i powoli udawała się w stronę sypialni.

Chciała na osobności z nim pogadać, jednak zanim zdążyła odejść na odległość, z której Capela by nie słyszał jej i drugiej osoby było już za późno...

- Jak tam z Dante? - zapytał Erwin przez telefon, co doszło do ucha czarnowłosego.

Ekhem ciekawie

Rozdział z jakiegoś powodu udało się to skończyć szybciej niż wieczorem XDD

Nwm czy będzie jutro rozdział trochę ciężko utrzymać ten streak codzienności, ale postaram się haha. Powiem tak, kolejny rozdział to będzie mrok, a potem smutek w skrócie. Możecie snuć teorie hih.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro