Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Podejrzana postać i ryzykowny plan" 3/6

Dante nie wiedział co powiedzieć, przez parę minut wpatrywał się w tą wiadomość. Przeczytał ją już z jakieś dziesięć razy. Za każdym razem dokładnie analizując każde słowo, jakby nie wierzył w to co przeczytał. Jednak po takim czasie telefon się w końcu wyłączył. Chciał się jakoś z nim skontaktować, chwycił urządzenie do ręki. Już przyciskał boczny przycisk, by włączyć z powrotem wyświetlacz, jednak coś go powstrzymało...

Znów usłyszał Erwina wołającego jego imię. Akurat w tym momencie było to bardzo niefortunne.

"Że też nie mógł poczekać chwilę dłużej" - pomyślał.

Jego światopogląd wrócił do normy, jak za każdym razem. Znalazł jakieś odpowiedzi i ciekawe informacje, ale to też wywołało więcej niepokoju i jeszcze więcej pytań. Niebieskooki nie wiedział czy udźwignie taki ciężar. Twórca, osoba, która przeżyła... Jeśli wiele osób umarło z tego powodu, czemu nikt nie zauważył? - zadawał sobie takie pytania.

Obecnie stał rzeczywiście przed szafką nocną, a przed nim był również prawdziwy telefon. Chociaż nie było na nim śladu po żadnej wiadomości. Chłopak od razu po sprawdzeniu tego, szybkim, cichym krokiem udał się do salonu. Tym razem już pomyślnie dla niego.

"Teraz to już na pewno nie zasnę" - stwierdził.

Zmarnowany i zmęczony siedział na kanapie. Rozglądając się uważnie po pomieszczeniu dostrzegł, że zaczęło padać. Uwielbiał deszcz, więc postanowił, że będzie go obserwował, przynajmniej ma jakieś zajęcie. Patrzył przed małe, białe okienko, które było obok kanapy.

Przez chwilę zauważył jakąś czarną postać człowieka, lecz nie było widać dokładnie jego twarzy czy ubrań przez noc i odległość. Siedział na górce niedaleko apartamentowca, patrzył się lornetką prosto w te okno. Nie wiedział, czy ma jakieś omamy, czy to się dzieje naprawdę. Gdy tylko tajemnicza osoba dostrzegła, że została zauważona od razu zaczęła uciekać.

Capela dla pewności przetarł swoje oczy, czy aby na pewno to się dzieje. Po otworzeniu ich nadal miał ten sam obraz uciekającej osoby. W tym momencie zrozumiał, że ta postać może być kluczowa w jego "uzdrowieniu". Dlatego też uświadomił sobie, że musi dokonać wyboru.

Dogonić go ryzykując obudzeniem się Erwina bez jego w środku czy zostanie tu i nigdy nie dowiedzenie się kto to był?

Odpowiedź była prosta, zawahał się tylko przez chwilę. Tu chodziło o jego życie, mimo że może pokazywał, że mu nie zależy na nim to, to jednak chciałby pożyć trochę dłużej. Lepszą opcją było przeżycie, jak się będzie musiał tłumaczyć Knucklelsowi to zrobi to. Na razie, jednak wolał o tym nie myśleć. Po raz pierwszy w życiu podjął, tak szybko jakąś decyzje.

Szybkim krokiem w mniej niż pół sekundy znalazł się przy klamce drzwi głównych. Przekręcił kluczyk w środku, wyszedł i zamknął drzwi. Nie miał, przecież czasu na ich ponowne zakluczenie. Biegł korytarzem, aż w końcu znalazł się przy windzie. Miał opcje winda lub schody. Zwykle by wybrał pierwszą opcje, ale teraz bardzo mu zależało na czasie.

Zbiegł po schodach i znowu zaczął biec. Pchnął jednym ruchem mocno drzwi i nie oglądając się za siebie wciąż nie tracił prędkości. Skręcił w lewo w stronę parku, właśnie tam znajdowała się górka, którą widział. Mimo kilku sekund na zewnątrz już był cały przemoczony od ostrej ulewy.

Co chwilę patrzył gdzieś indziej wypatrując postaci...

Po paru minutach biegu, będąc blisko już wzgórza, tracił nadzieję. Jednak szczęście pierwszy raz było po jego stronie i owa osoba wybiegła mu na chodnik, którym właśnie biegł. Zdezorientowana postać po chwili zaczęła uciekać dalszą długością ścieżki dla pieszych. Dystans po między nimi był dość spory, jednak do nadrobienia.

Biegli tak i biegli jakieś dwadzieścia minut... Żaden z nich, jednak nie zamierzał odpuścić. Choć w końcu musiało się coś stać...

Capela patrzył cały czas przed siebie, nie chciał ani na chwilę stracić tego człowieka z oczu. W skutek tego nie patrzył pod nogi, przez co przewrócił się o jakiś kamień. Przy jego niespaniu od jakiś szesnastu godzin nietrudno było się wywalić. Mimo to bardzo się wkurzył.

"Kurwa, a byłem już tak blisko... Jak zwykle chuj mi w dupę" - pomyślał.

Nie przejmował się tam jakimś siniakiem na nodze był zły, bo przegrał. Mógłby przysiąc, że osoba przed nim uśmiechała się pod maską. Wstał i próbował biec dalej, ale nie mógł...

Miał tyle siły, tylko dzięki adrenalinie. Widział, jak postać rozpływa się w oddali, skręcając w jakąś, alejkę. Zawiedziony sobą już miał zawracać, ale zauważył jakąś kartkę na chodniku parę metrów dalej. Podszedł do niej powoli i schylając się, podniósł ją. Tekst był bardzo niewyraźny.

"Pewnie teraz to pisał" - pomyślał.

Tak to ja Twórca - tylko to zdołał odczytać.

Reszta liter była kompletnie nie do przeczytania. Krople deszczu kompletnie rozmazały tekst.

"Zajebiście, ale co w związku z tym?! Pieprzony kamyk!" - złościł się i obwiniał.

Powolnym krokiem, jakby był na zwykłym wieczornym spacerze udał się do apartamentu. Przynajmniej przez te czterdzieści minut drogi trochę ochłonął. W kieszeni miał schowaną tamtą kartkę, wolał jej jednak nie zgubić. Wchodząc do lobby tym razem wybrał windę jako sposób dostania się na górę. Wypruty już całkowicie z emocji i nie mając już siły, lekkim ruchem ręki pchnął drzwi do mieszkania Knucklesa. Zamurował go widok, jaki zobaczył...

Erwin stał tuż przed nim, jak tylko wszedł do środka. Nie wiedział, czego miał się spodziewać. Złości czy może furii z strony chłopaka? W każdym razie już przymknął oczy gotowy, aby oberwać.

Nic takiego się, jednak nie stało. Przemoczony czarnowłosy tylko poczuł, jak ktoś go mocno przytulił.

Z perspektywy Erwina to wyglądało tak, że się obudził, bo usłyszał, jak ktoś biegnie po schodach. Jednak zanim zdążył wyjść zobaczyć kto to, nikogo już nie było na korytarzu. Tak samo zauważył brak Dante w pokoju. Zdał sobie sprawę, że chłopak uciekł od niego. Wszyscy będą na niego wściekli, że nie wykonał tak prostego zadania. Napełniała go złość.

Siedział i czekał na niebieskookiego, ale mijał czas... On coraz bardziej się wkurzał i był niemal w stu procentach pewny, że uciekł. Aż tu nagle kompletnie zmoknięty i wycieńczony stoi przed nim, czekając na jego reakcje. On sam nie wiedział co myśleć. Z jednej strony poczuł ulgę, że nie zbiegł, a z drugiej... Co z drugiej? Wszystkie negatywne emocje, które towarzyszyły mu wcześniej, jakby zniknęły. Nie mógł się na niego złościć. Odczuwał swego rodzaju troskę o niego teraz. Nie wiedział czy to z powodu, iż jest zakładnikiem i ma pozostać nienaruszony czy jest jakiś inny powód.

Postanowił nie myśleć nad tym głębiej i dał upust swoim emocją poprzez przytulenie wyższego, mokrego chłopaka.

- Ehkem - próbował jakoś zwrócić uwagę szarowłosego, Capela

Zdecydowanie za długo stali w takiej pozycji, jak na porywacza i zakładnika. Erwin nagle uświadomił sobie co właśnie zrobił.

- A no tak sorry - zakłopotał się i wypuścił niebieskookiego z uścisku.

Nastała chwila ciszy, ta najgorsza... Niezręczna.

- Chodź do łazienki, musisz się przebrać, bo mi się tu jeszcze rozchorujesz. Ja potrzebuję cię NIEnaruszonego - podkreślił.

Czarnowłosy wolał się zgodzić na wszystko, co mu zaproponuje chłopak, więc pokiwał głową na tak. Nie wiedział dla czego on jest taki miły.

„Powinien być wkurwiony, w końcu niby uciekłem... Nawet jeśli serio przejmuje się moim stanem zdrowia przez przyszłe negocjacje z policją to coś tu nadal nie gra" - pomyślał.

- Capela idź już do środka. Ja ci zaraz przyniosę ciuchy na zmianę - oznajmił normalnym tonem głosu, jakby nic się nie stało.

Ten zgodnie z prośbą, zaczął kierować się do łazienki. Wszedł i zapalił światło włącznikiem. Było tu dość przestronnie, ale nadal ładnie. Duża kabina prysznicowa stała obok toalety, a na przeciw mieściła się umywalka wraz z lustrem. Na środku pomieszczenia był kwadratowy niebieski dywan, pod nim jasnoszare kafelki, a obok na błękitniej ścianie było małe, białe okienko z zaciągniętymi roletami.

Dante wolnymi i mało energicznymi ruchami, w końcu rozebrał się do naga. Poszedł pod prysznic, przy okazji podziwiając pokój. Jednym ruchem włączył wodę, która zimnym strumieniem polewała delikatnie jego wyrzeźbione ciało od służby. Rozmyślał nad tym co się stało. Był kompletnie wycieńczony wszystkim, fizycznie i psychicznie. Nie wiedział co ma robić, sam nie udźwignie tego ciężaru co spoczął na nim przez Die.

Nawet nie zauważył, kiedy Erwin wszedł do niego...

Złotooki stał już dobre dwie minuty wpatrzony w chłopaka. Rzadko widział go bez munduru nie spodziewał się, jednak taki wysportowanej sylwetki. Stwierdził, że czarnowłosy nawet jest przystojny. Coś przerwało jego podziwianie, a dokładniej ktoś. Niebieskooki spojrzał nagle w jego kierunku. Nie będąc tego świadomym pojawił się na jego twarzy mały rumieniec. Zakłopotany szybkim ruchem położył ubrania na szafce i idąc w stronę wyjścia powiedział pierwszą, lepszą wymówkę:

- M-masz tam ubrania, ja muszę... Muszę coś zrobić

Wyszedł z łazienki, zostawiając chłopaka w spokoju. Capela był jeszcze bardziej zdziwiony zachowaniem jego porywacza, ale wolał o tym nie myśleć. Za dużo tych przemyśleń i wrażeń, jak na dziś...

Powoli wyszedł z kabiny, podszedł do ręcznika, który leżał na kaloryferze i wytarł się do niego. Następnie ubrał ciut przyciasną bluzę z jakimiś luźniejszymi spodniami.

"Jak zwykle nie ma gustu" - pomyślał.

Już ubrany podszedł do drzwi, otworzył je i wyszedł do salonu, gdzie zastał Erwina siedzącego na kanapie. Nie dało się wyczytać z jego miny złości, ale mimo to i tak ostrożnie zbliżył się do niego.

- Hej, jak coś nie gniewam się - powiedział by uspokoić trochę chłopaka, po czym dodał. - Jutro mi wszystko wytłumaczysz, zgoda?

- Zgoda - powiedział z lekkim fałszywym uśmiechem, nie wiedział, jak ma reagować.

Knuckles wstał z kanapy i już miał się z powrotem udać do sypialni, jednak coś sobie przypomniał i stanął w miejscu. Obrócił się w stronę chłopaka i rzekł radośnie:

- Dobranoc Capela

Po czym znowu zaczął iść w stronę pokoju.

- D-dobranoc Erwin - wymamrotał.

Szarowłosy od razu poczuł, jak na jego twarz pojawił się lekki uśmiech. Chociaż sam nie wiedział czemu... Oboje poszli spać, co na ich szczęście się udało. Potrzebowali tego wypoczynku.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nastał kolejny dzień, była godzina 16:00. Czarnowłosy powoli zaczął się budzić po ciężkiej nocy. Wiedział, że dzisiaj czeka go rozmowa z szarowłosym odnośnie tej całej wieczornej sytuacji. Miał mętlik w głowie, jeśli powie mu prawdę to uzna go za wariata przecież...

Ociężały lekko otworzył oczy, przez chwile wpatrując się w jedno miejsce, by wyostrzył mu się wzrok. Zdziwił go widok osoby, która siedziała na krześle w kuchni. Był to nie kto inny, jak Nicollo Carbonara.

"Co on tu robi?" - zapytał sam siebie w myślach.

Białowłosy po chwili zauważył, że osoba, która wcześniej spała już się obudziła.

- O w końcu księżniczka wstała! - zażartował z chłopaka.

- Mhmm, wstałem... Gdzie Erwin? - zapytał, ziewając w trakcie.

- Pojechał gdzieś z Heidi, chyba na zakupy, więc dzisiaj ja cię będę niańczył - uśmiechnął się złowieszczo.

- Zajebiście - szepnął pod nosem.

- Też cię lubię

Czarnowłosy zdziwił się, myślał, że tego nie usłyszał. Wlecząc się poszedł do łazienki, umył się i ubrał z powrotem w to samo, w czym spał. Wyszedł z pomieszczenia po jakiś dziesięciu minutach i udał się do Nicollo, który cały czas siedział w tym samym miejscu. Podszedł do jednej z szuflad i tak, jak wczoraj wyciągnął: miskę, płatki i mleko. Chwilę mu to zajęło, gdyż pomylił półki,(bo dopiero wstał) co doprowadziło go to ciekawego i przerażającego odkrycia. Najpierw postawił małą miskę na blacie, wsypał trochę czekoladowych kulek i zalał, czemu przypatrywał się białowłosy.

- Czy ciebie pojebało by najpierw dawać płatki?! - zapytał rozczarowany i wkurzony zachowaniem chłopaka.

"Co za człowiek" - pomyślał Carbonara.

- Nie wiem o co ci chodzi, każdy tak robi - odpowiedział dumnie, sięgając po łyżkę i wziął pierwszy kęs.

- Chyba psychopaci - syknął.

- W ogóle to - zjadł znowu trochę śniadania, po czym dodał - Co zamierzasz tu ze mną robić?

- A co byś chciał robić? - spytał zaciekawiony.

Teraz czarnowłosy zaczął się zastanawiać. Miał pewien ryzykowny plan...

- Myślę, że możemy pooglądać filmy jakieś. Tylko zrobię nam kawy - powiedział po chwili.

- Okej to brzmi, jak plan - uśmiechnął się do chłopaka Nicollo, po czym poszedł położyć się na kanapie.

Trochę go zastanawiało czemu Capela zachowywał się tak normalnie, przecież był zakładnikiem. Gdyby Carbonara nie wiedział, że jest on porwany to by pomyślał, że przyszedł w odwiedziny.

W tym czasie Dante przygotowywał się do planu, który wymyślił pod dzisiejszym prysznicem. Znał ryzyko i cały czas zastanawiał się czy nie odpuścić... Jednak pierwszy raz w życiu czuł, że z jakiegoś powodu chce podejmować takie decyzje, tylko dlaczego? Choć może lepsze było by pytanie dla kogo? Sam nie wiedział.

Elo, udało się napisać rozdział :DD

Hehe ciekawy jaki plan ma Dante... Nie powiem lol musicie czekać, lubię was wkurzać xD

Jak ktoś lubi czytać Morwina to zapraszam do zerknięcia do

na "Sylwestrowa noc". Jest to jej pierwsza opowieść, więc fajnie jakbyście zostawili swoją opinię w komentarzu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro