"Genialny plan na zarobek i ciekawa tabletka" 1/6
Wszystko zaczęło się pewnego, pamiętnego dnia przez policję i zakszot...
Właśnie nastał poranek, Erwin obudził się, jak zawsze około 19:30 w swoim apartamencie.
Zaparzył sobie kawę, zjadł śniadanie, umył się. Tak właśnie wyglądała jego codzienna rutyna.
Po wszystkich tych czynnościach zjechał na sam dół apartamentowca i podszedł na parking po swojego Jestera. Od razu odpalił owy pojazd i pojechał na warsztat ZS, który był jego własnością.
Na miejscu było już kilka osób, więc Knuckles postanowił się z nimi przywitać i zabrać ich na stronę.
Całą poprzednią noc rozmyślał, jakby tu powiększyć diametralnie swój i ekipy budżet. Lubił być bogaty, wydawać gotówkę na drogie samochody i chciał też rozbudować warsztat. Jednakże w wszystkich tych rzeczach kluczową role grają pieniądze, jak w wszystkim prawie. W końcu wymyślił jeden sposób, najłatwiejszy i najprostszy. Nic nie może pójść źle prawda?
- Dobra słuchajcie uważnie, bo nie będę się powtarzać - oznajmił ostro.
Stojący obok niego, czyli Nicollo, David, Dia, San pokiwali głową twierdząco.
- No więc pewnie zapytacie po co was tu zebrałem... Już tłumacze. Ostatnio sobie myślałem nad sposobem na szybki zarobek
- No i? - pytał zniecierpliwiony Thorino.
- Daj powiedzieć no - wściekł się, po czym dodał - Najlepszym sposobem na pozyskanie gotówki jest porwanie, ale nie zwykłe! Porwiemy asystenta szefa, Dante Capele! - powiedział to z taką pewnością siebie i radością, jakby to on jako pierwszy na świecie to wymyślił.
- A czemu nie Alexa? - zapytał Carbonara.
- Nie ma go, jest na jakimś wyjedźcie, czy chuj wie, gdzie - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- W jaki sposób masz zamiar go porwać? - zapytał Włoch.
- Normalnie, Carbo pojedzie ze mną w aucie, udamy zatrzymanie i go poddamy. Następnie zaprowadzimy go do takiej miejscówki, której nikt nie zna i będzie tam go pilnować. Jedna osoba musi stać na czatach nieopodal - wyjaśnił plan.
Wszyscy, gdy już w końcu wszystko było zrozumiałe poszli się przebrać. Podczas pobytu w sklepie, oczywiście Garcon zapytał czy może go torturować, ale szarowłosy mu powiedział, że zależy, jak się będzie zachowywał. Po czym go skarcił wzrokiem, bo białowłosy mu uświadomił, że w tym sklepie są kamery. Typowe.
Po jakiś 10minutach byli już gotowi, Carbonara i Erwin ukradli jakieś auto z parkingu i szukali czarnowłosego policjanta. Szukali głównie w mieście, gdy po ponad godzinie już chcieli się poddać i przenieść to na następny dzień, w końcu go wypatrzyli. Siedział sam w radiowozie, stał na czerwonym świetle. Od razu podjechali do niego i przejechali światło, by zwrócił na nich uwagę i tak też się stało.
- LSPD proszę się zatrzymać do kontroli - krzyczał policjant.
Zgodnie z jego prośbą zatrzymali się na poboczu. Capela zgłosił 10-38 na radiu i podszedł do nich. Ci ledwo, gdy był już koło ich pojazdu, wysiedli i zaczęli do niego celować. Zmieszany całą sytuacją chłopak nawet nie zdążył wyciągnąć pistoletu.
- Poddaj się, celujemy do ciebie! - wykrzyczał zamaskowany Erwin.
- Już, już - westchnął i położył swoje splątane ręce za plecy.
Został skuty i lekko wrzucony do ich pojazdu. Przed tym oczywiście wyrzucili jego GPS'a, radio, komórkę i zakleili mu usta taśmą. Ten mimo to wydawał się dość spokojny, jak na porwanego, ale czy on nie ma tak zawsze? Nikt się nad tym nie zastanawiał głębiej. Knuckles wklepał w komórkę miejsce lokalizacji, gdzie ma go białowłosy zawieść. Wysłał też smsy swoim przyjaciołom. Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem, poddali go, teraz jadą sobie spokojnie na miejsce.
Na komendzie w tym czasie zrobili kod 8 i rozdzieli jednostki poszukiwawcze. Mieli wypatrywać i sprawdzać wszystko co dla nich jest dziwne. W końcu porwanie asystenta szefa to nie przelewki.
Nikt ich nawet nie wziął za podejrzanych, więc policja ich nie goniła. Co może pójść nie tak?
Po kilkunastu minutach byli już na miejscu. Stary bunkier... Wysiedli z auta i kazali Capeli iść za nimi w dół po drabinie. Wewnątrz wyglądał jeszcze gorzej, brud, pleśń, grzyb, nawet pajęczyny, nie było warunków na choćby spędzenie tam jednej nocy. Na środku pomieszczenia było przygotowane jedno krzesło prawdopodobnie dla Dante. Tak też było, kazali mu usiąść na nim. Związali jego nogi wokół krzesła sznurami, a ręce odkuli i ponownie zakuli z tyłu oparcia. Był bezsilny, nie był zdolny do poruszania się i mówienia, jego los spoczywał w rękach tych kryminalistów.
Erwin, gdy wszystko było już, jak należy przeszedł do rzeczy. Z karty Capeli zadzwonił do Lincolna. Zniecierpliwiony chodził po pokoju, aż chłopak odbierze.
- Halo Capela? - usłyszał głos z telefonu.
- Oj nie, on jest porwany, siedzi tuż obok - spojrzał na czarnowłosego. Ten mu tylko posłał obojętne spojrzenie.
- Okej, co chcecie za niego i wysłał byś zdjęcie, że na pewno go macie? - Theron wolał się upewnić, niż marnować czas na jakiegoś randoma.
Porywacz od razu spełnić jego prośbę i zrobił policjantowi zdjęcie. Temu się to chyba niezbyt podobało, ale kogo to obchodzi. Jednym ruchem wysłał zdjęcie i wrócił do telefonicznych negocjacji.
- Faktycznie go macie - oznajmił na glos i zgłosił na radiu, że rozmówca to na pewno osoba, która porwała Dante.
- Oczywiście, nie kłamałbym. No więc chcielibyśmy za niego sto tysięcy - wyszczerzył się do telefonu chłopak.
- Oszalałeś to znacznie za dużo! Nie możemy ci dać tyle - rzekł ostro.
- Ty tu nie jesteś w pozycji do negocjacji, albo to zrobisz albo kurwa wysyłam go na tortury i jedynie, gdzie go znów zobaczysz to w trumnie! - kłócił się.
"Nie spodziewałem się odmowy, kto to widział, że za tak wysoko rangą funkcjonariusza nie chcą dać dużo, sknery jebane" - pomyślał szarowłosy.
- A 90tysięcy? - próbował negocjować dalej Knuckles.
- Mogę dać co najwyżej 10tysięcy, a to będzie już za dużo - powiedział spokojnie.
Porywacz już powoli wybuchał od środka. "Co oni sobie myślą, że nie zabije go?" - wkurzył się.
Miał wrażenie, że nikt go nie bierze na poważnie. Chociaż co się dziwić, jak ubrał jakąś piżamę zamiast stroju przestępcy. Po mimo niechęci i świadomości, że ten plan się nie uda, kontynuował dalej negocjacje.
Dante w tym czasie, nie wiedział co robić. Nudziło mu się, więc myślał co będzie, jak w końcu skończą się te męki. Może wróci i zastanie ponownie Krackersa na komendzie i pojadą razem na patrol? Coś jednak przerwało mu te myśli.
- Wiesz co? - zapytał Dia drugiego napastnika.
- Co?
- Nudzi mi się, a co, gdyby tak trochę się z nim pobawić? - zrobił maślane oczka.
- Nie ma mowy, Erwin ci nie pozwoli - powiedział ciut głośniej, ale i tak nie było tego słychać, aż tak, bo szarowłosy klął i wyzywał negocjatora co chwile.
- Daj spokój, nic będzie miał żadnych ran na ciele... Wiesz dawno nikogo nie torturowałem, a mam takie fajne tabletki. Przydałoby się je przetestować - uśmiechnął się pod maską.
- Ehh... Jak siwy zapyta mnie kto to zrobił to nie powiem - westchnął, zgadzając się.
- Jesteś najlepszym przyjacielem! - przytulił go i zaczął szukać w kieszeni wspomnianej rzeczy.
Capela wszystko podsłuchał i nie podobało mu się żadne z słów chłopaka z dredami. Był niespokojny, nie wiedział, czy chce mu podać truciznę czy może jest to jakiś narkotyk. Mimo to ani pierwsza, ani druga opcja nie przypadła mu do gustu. Właśnie zmierzał w jego kierunku ciemnoskóry, osoba, której szczerze bał się najbardziej z wszystkich ludzi z tego pomieszczenia. Dia delikatnie odkleił kawałek taśmy i szepnął czarnowłosemu do ucha:
- Bądź grzecznym chłopcem i to połknij, tylko nie mów nic nikomu... Chyba, że chcesz inną tabletkę dostać, bardziej drastyczną w skutkach
Niebieskooki nic nie odpowiedział, miał tylko nadzieję, że nic mu się nie stanie po tym. Jednym ruchem zostało wepchane do gardła Dante "lekarstwo". Następnie szybko z powrotem zakleił mu usta i na odchodne powiedział:
- Baw się dobrze, Dante
Capela nawet nie miał szanse na wyplucie, był zmuszony do połknięcia. Było mu niedobrze, przez w taki sposób zażycia pigułki.
W tym samym czasie Erwin dalej się wykłócał o to, ile dostaną za wypuszczenie go. Kończyła mu się już cierpliwość, a jak jest w furii to może zrobić wszystko. Dosłownie wszystko, każdy bał się go w takim stanie. Był nieprzewidywalny i agresywny.
- ZGADZACIE SIĘ KURWA CZY NIE, SZYBKA PIŁKA - wrzeszczał do mikrofonu telefonu.
- Mówię ci już setny raz, że nie możemy się na to zgodzić! - odpowiedział, zdenerwowany już Lincoln.
Jednak negocjacjom nadal nie było końca, Erwin za wszelką cenę chciał dopiąć swego.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Godzina później...
Minęła już prawie trzecia godzina od początku całej akcji. Wszyscy napastnicy byli już podenerwowani, pytali się co chwile Erwina, kiedy go w końcu wypuszczają. Ten, jednak po drugim pytaniu przestał im już odpowiadać i ignorował wszystko wokół.
"Muszą się w końcu zgodzić" - wmawiał sobie w głowie Knuckles.
W tym samym czasie Capela zaczął już odczuwać skutki tabletki. Mdłości na szczęście już mu trochę przeszły, ale za to doszły nowe objawy. Jego wizja się, jakby rozmazywała, szumiało mu w głowie. Miał też wrażenie, że pokój, w którym się znajduje trochę się zmienił. Było bardziej chaotycznie, ponuro...
"Chociaż czy on nie wyglądał tak wcześniej?" - zaczął powoli popadać w paranoje.
Sam powoli nie wiedział co się dzieje wokół niego. Z jednej strony wiedział, że jest porwany, ale jego oczy nie chcą go w tym przekonaniu utwierdzić. Bardziej mu to przypominało jakiś horror. Zaczął nawet słyszeć jakieś głosy wmawiające by się obudził. Obudzeniem najprawdopodobniej miała być śmierć, gdyż tylko niebezpieczne przedmioty jako tako widział ostrzej, a nie rozmazanie. Na szczęście był przywiązany, więc nawet jeśli by chciał się posłuchać tych rad, a nie chciał, to i tak by nie mógł. Chociaż miał wrażenie, że mógłby być zdolny do wszystkiego za kilka kolejnych godzin pod wpływem tej substancji. W myślach zastanawiał się, ile te cholerne efekty będą się utrzymywać i czy aby na pewno miały tak wpłynąć na niego...
Erwinowi w tym czasie już kompletnie puściły nerwy...
- WIESZ CO KURWA? - zapytał nabuzowany.
- Co?
Ten, jednak nie odpowiedział. Podszedł do chłopaka przywiązanego do krzesła. Podniósł jego podbródek do góry by móc w pełni spojrzeć na jego twarz. Jego oczy zamiast jasno-niebieskiego nieba przypominały obecnie grantowe morze po zmroku. Dodatkowo jego źrenice były poszerzone. Jego to jednak nie obchodziło, miał ważniejsze zmartwienia. W tej chwili chciał wyrzucić z siebie cały gniew, wyżywając się na zakładniku.
Capela, inaczej widział tą scenę. Poczuł, że coś podniosło jego głowę, ale nie widział tego kto to zrobił. Patrzył się pusto, prosto przed siebie. Dopiero po chwili dostrzegł, że ktoś nad nim stoi. Rozmazana wizja nie ułatwiała rozpoznania postaci, lecz był prawie pewien, że widzi Ernesta.
"To nie jest prawdziwy Ernest" - pomyślał. Wiedział to, bo co on niby tu robił. Cały czas musiał się zdawać na swój mózg i na swoją świadomość, które powoli też próbowały wmówić mu, że to co widzi jest prawdą, a jego myśli są fałszywe.
Nagle rzekomy Krackers uderzył go z całej siły w policzek. Dante syknął na to z bólu. Wiedział, że z taką siłą uderzenia nie przestanie go boleć do jutra. Kolejnym czynnością "jego syna" było krytykowanie go, łamanie go od środka.
- Po chuj dałeś mi ten zawias? Wiesz, że tak nie robi kochający ojciec! Właśnie, dlatego z tobą mama zerwała, bo byłeś beznadziejny! - wyzywał go głos w swojej głowie.
Mieli powoli naprawdę dość tego wszystkiego i Erwin, i Dante.
W rzeczywistości, jeśli chodzi o te wyzywanie to nawet nie było skierowane do niego, to Knuckles wyzywał Therona przez telefon mówiąc mu, że jak się nie zgodzi to zrobi porwanemu więcej krzywdy.
Dia znowu zaczął się nudzić, więc postanowił znowu sprawdzić co u jego kochanego policjanta. Podszedł ponownie do niego i zerknął na jego twarz, a konkretnie na oczy. Bardzo się zdziwił.
"O kurwa chyba pomyliłem pigułki. Miałem dwie w kieszeni i jak zwykle wybrałem tą złą. Ciamajda ze mnie... Ciekawe w ogóle skąd ją miałem, tej nie pamiętam akurat bym kupował. Dziwne, ale co złego może się wydarzyć. Przecież tylko kolor oczu mu się zmienił" - pomyślał chłopak z dredami, po czym wrócił do Sana.
Opowiedział mu o tym, ten jednak, jak obiecał nic nie powie dalej. Capela nawet nie mógł się dowiedzieć co mówią, podsłuchać. W głowie cały czas miał szumy, chciał zasnąć lub wziąć jakąś tabletkę, ale taką co by mu pomogła na te objawy...
Nie mogłam wytrzymać i wrzucam od razu. To wam dałam zagadkę hehe...
Wszystko, jak zwykle wina Dii ehh
Mam nadzieję, że jako tako się podoba :> Chętnie też się dowiem co myślicie o takich dłuższych rozdziałach na 2k. Postaram się wrzucać, jak najczęściej, ale nie obiecuje nic <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro