10. Zakazana Miłość.
Na parapecie był.. Był.... Bill!? Widocznie czekał na mnie. Ja tylko stałam i patrzyłam się na niego. "Uciekać czy nie? Uciekać czy nie?" pomyślałam. W mojej głowie był dylemat. I wiecie co? Zostałam..
Weszłam niepewnie wgłąb pokoju. Tak cholernie się bałam. W sumie... Ostatnio mi nic nie zrobił.. Może zmienił się? Usiadłam na brzegu łóżka.
-Heeej... Bill... Co...co.. Tu robisz..
-Witaj Mabel, czekałem na ciebie.
-Ahaaa..
-Nie będzie przeszkadzać ci moja obecność tutaj ?- zapytał
-Yy.. Nieee...- kogo ja oszukuje... Przecież widać z daleka, że kłamię.
-To wspaniale!- czyli nie skminił, że kłamię. Hah, łatwo go oszukać myślałam, że sobie pójdzie. Jednak został.
Usiadłam na łóżku, on razem ze mną. Wziął jedną poduszkę, która była niedaleko niego i jednym, celnym rzutem zgasił światło.
-Ma się refleks szachisty.-powiedziałam. On zaśmiał się i mi przytaknął.
Słyszeliśmy jak Pacyfika ma problem ze zmyciem swojego ostrego make-up'u. Przez tą sytuację wybuchłam śmiechem. Ciekawe czy jutro rano łóżko pościeli sama.
Gdy tak się śmiałam Bill też zaczął się śmiać. Ale chyba ze mnie.
-Ładnie tak się ze mnie śmiać Bill'u?- zapytałam.
-Przepraszam gwiazdeczko, ale twój śmiech wywołuje u mnie śmiech!- zachichotał. Szturchnęłam go w ramię łokciem.
-Idź spać- zmieniam się w Jeffa The Killer.(Gołtuslip$Heheszky)
Bill i śmiech po raz któryś. Chyba bym się sprawdziła w roli mordercy. Wypróbować to na nim? Nieee..
Pogadaliśmy o wszystkim i o niczym. Jak dobrze mi się nagle zaczęło z nim rozmawiać. Jednak nadal mam do niego niepewność. Ta nagła zmiana mnie za bardzo zaskakuje. A może po prostu jakaś nagła przemiana z sadysty na dobrego (CHYBA) człowieka.
Spać mi się już powoli chciało. Dochodziła północ. Położyłam się , a on obok mnie. Przytulił mnie i zaczął śpiewać mi moją ulubioną kołysankę z dzieciństwa. Skąd on ją zna?! Podejrzane.. Przytulił mnie. Zrobiło mi się tak cieplutko. Na zewnątrz i w środku. Nawet w stopy nagle mi się ciepło zrobiło. Szybko zasnęłam...
Obudził mnie z rana zapach śniadania. Ciekawe co mama dziś dobrego zrobiła.
Gdy weszłam do kuchni zamurowało mnie.
Bill stał z patelnią i pogwizdując smażył naleśniki. W moim domu! O mój Boże gdzie są rodzice i Dipper z Pacyfiką?! W sumie Pacyfikę to mógł zjeść. Pozwalam.
-Bill... Gdzie są rodzice i Dipper z Pacyfiką?!
-Pojechali do twoich dziadków powiadomić ich, że ich wnuczek będzie miał dziecko. Wrócą wieczorem lub w nocy. Ja się mam tobą zająć.- powiedział.
Moja mama zgodziła się, by Bill mnie pilnował?! Nie mogę w to uwierzyć. Jednak dostałam sms, które potwierdziły, że Bill mówi prawdę. Rodzice się nie boją zostawić mnie z nim? Widocznie nie.
Bill postawił przede mną talerz, kazał mi na niego nakładać sobie naleśniki. Po naszym śniadaniu (zjedliśmy po 3 naleśniki) poszliśmy na spacer. Ale przecież nie pójdę w piżamie. Ubrałam czarną rozkloszowaną spódnice, białą bluzkę i czarne baleriny. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Bill pochwalił mój strój. Podziękowałam mu.
Poszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce i gadaliśmy. Przyznam jedno. Kocham z nim rozmawiać. Bill zmienił się. Jestem (PRAWIE) pewna, że nie skrzywdzi mnie. Sadysta może się zmienić? Tego jestem pewna. Chociaż...
Gdy wracaliśmy wstąpiliśmy na lody. Jak dotarliśmy do domu była 12:00. Do wieczora daleko. A więc muszę wytrzymać z Billem.
W domu graliśmy na Dippera laptopie. W MOIM pokoju, tam gdzie teraz mieszka Pacyfika i Dipper, widać było już, że tam Pacyfika mieszka. Na MOIM, cudownym biurku leżały jej kosmetyki i opakowania tipsów do paznokci. Ta krowa niech sobie nie myśli, że zajmie moje rzeczy.
Powróćmy do grania. Wygrałam z Billem kilka razy w jedną grę. Mówcie mi mistrzu! Graliśmy tak tylko 2 godziny.
Nagle dostałam sms od mojej koleżanki z klasy
"Hej Mabel. Wpadłabyś do mnie? Jest u mnie też kilka innych dziewczyn. Przyjdź szybciutko. Papa ;***"
-Bill, idę się spotkać z przyjaciółkami. - powiedziałam.
Poszłam w stronę drzwi. Bill jednak mnie zatrzymał.
-Nie.- powiedział.
-Pff.. A co zabronisz mi? Moim ojcem jesteś?- prychnęłam niezadowolona.
Chyba go trochę zamurowało. Po kilku minutach odpowiedział:
-Yyyy... Nie, nie jestem. Ale zostań ze mną.
To ostatnie zdanie wypowiedział cicho i patrząc mi prosto w oczy. Moje serce zabiło mocniej. Chyba.. Zaczynam coś do niego czuć...
Kiwnęłam mu głową na tak. On, podszedł do mnie bliżej i mnie objął. Moje dłonie były na jego szyi, a jego na moich biodrach. Chwilo trwaj!
Nagle podniósł mnie do góry i posadził mnie na swoich barkach. Po prostu niósł mnie "na barana". Zaczęłam śmiać się. Mój śmiech serio na niego działa zabawnie. Zaczął się również śmiać. Pfff... Dziwne. Aż tak śmieję się jak koza? Hah..
Odpisałam mojej koleżance.
" Sorry, nie mogę. Mam teraz ciekawsze zajęcie. Opowiem Ci jutro ;) Papa;* Do jutra ~.^"
Włożyłam telefon do kieszeni. Bill postawił mnie na łóżku.
-Jest wpół do czwartej Mabel. Muszę zrobić Tobie i twojej rodzinie obiad. Tak za trzy godziny przyjadą. Usiądź i oglądaj telewizję. Potem, jak skończę to spędzimy razem miło czas.- powiedział i cmoknął mnie w policzek.
Czułam się bosko. Rozbawił mnie widok krzątającego się po kuchni Billa. Perfekcyjny pań domu. Hahah widok mnie rozwala.
Włączyłam telewizor. Obejrzałam jakiś romans. Co mi się dzieje?
Po pierwsze: wyobrażam sobie, że to ja i Bill
Po drugie: Rzadko oglądam romanse, bo za nimi nie przepadam.
Po trzecie: Cały czas czekam, aż Bill skończy gotować.
Powinnam sobie temperaturę zmierzyć. Bo chyba źle się czuje. O mój Boże... Albo..
TO BILL TAK NA MNIE DZIAŁA. JA PITOLE. CZY TO ULECZALNE? AAAA CO JA GADAM!
Bill w końcu zawołał mnie na ten obiad. Zrobił pizze. Gdy ją jadłam nie mogłam odciągnąć wzroku od Billa.
Po zjedzeniu rozmawialiśmy. Pozmywałam talerze.
Do domu weszli rodzice, Pacyfika i Dipper. Bill jak gdyby nigdy nic przywitał się z nimi. Jedynym kto dziwnie na niego patrzył był Dipper. Zapewne nadal pamięta co mi zrobił...
PRZYPOMNIAŁO MI SIĘ TO. POCZUŁAM ŹLE. JAK JA MOGĘ COŚ CZUĆ DO TEGO WALONEGO SADYSTY.
KONIEC. :') mam nadzieję, że się podobało. Jest deko więcej niż 1000 słów. Omg, jak dzisiaj nie miałam weny by to pisać. Robię to dla was. Wczoraj patrze, niecałe 300 wyświetleń, a dzisiaj ponad 360! Ludzie kocham was za to :') <33. Jesteście mega motywacją dla mnie. Mam ponad 30 follow. Oł maj gasz! Jesteście super. Po prostu brak słów, by opisać jak bardzo jestem Wam wdzięczna. Do następnego <333 Papa♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro