✏4✏
Cała obolała wstałam. Jestem nie wyspana bo mało spałam, to jeszcze nadgarstki mnie bolą.
Podeszłam do szafy i wzięłam dużą bluzę i czarne getry.
Dzisiaj znowu jadę do psychologa. " Jej"
Poszłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz i zaświeciłam światło.
Westchnełam.
Ściągnęłam bluzkę, a potem stanęłam przed lustrem. Patrzyłam na swoje odbicie. Warga aż tak źle nie wygląda, ale i tak jej nie zakryje bo nie jak, mój wzrok spoczął na nadgarstki z dużymi siniakami. Dobra tu jakoś dam radę schować. Sięgnęłam po apteczkę i wyciągnęłam z niej dwa bandaże.
Przed założeniem ich posmarowałam maścią na siniaki i oparcia.
Kiedy mam zakończoną jedną fazę to powolutku ubieram bluzę.
Nagle mój wrok spojrzał na umywalkę. Nie wiem dlaczego. Jakby ona była czymś bardzo ciekawym. Nie wiem ile tak stałam, ale myślę długo. Czasami mam zawieszenia i się gapię się, ale zawsze mi to przechodzi. Nie przejęłam się tym. Ubrałam getry, rozczesałam włosy i je trochę wyprostowałam, wyszłam do pokoju. Wzięłam tylko telefon z słuchawkami i mój dowód osobisty. Zeszłam na dół.
W kuchni był tata bez mamy. W sumie to dobrze bez niej.
Bardzo mnie bolało jak mnie wyzywa i mówi że jestem wpadką.
Ja wolę chyba Ojca. On jest częściej w tak dużym domu, czasem pogada, podwiezie a od wczoraj mnie "broni". Szanuję go bo on mnie też szanuje.
Powiedziałam krótkie " cześć" o odrazu dostałam odpowiedź.
Podeszłam do lodówki. Wzięłam z niego ser i masło, po chwili chleb z szafy, i zaczęłam robić sobie kanapki.
Ułożyłam dwie z nich na talerz, schowałam produkty i poszłam do salonu. Nie lubię jeść w czyimś towarzystwie a szczególnie jak ktoś na mnie patrzy.
Po zjedzeniu ich wsiadłam z tatą do auta i zaczęliśmy jechać.
Tata zaparkował, wyłączył silnik i wyszedł z auta. Ja żeby nie zostać w styłu od razu wyszłam mi zamknęłam drzwi. Mężczyzna patrzył na mnie.
-Co masz na wardze?-pyta. O kurwa. Yyy Jesse myśl...
-Uderzyłam się. To nic takiego-mówię i idę do budynku. To jest kolejne piekło. To już trzecie. Bo numer jeden wygrywa dom, drugie szkoła, a kolejne właśnie ten budynek.
Jak widać piekło mmie nie lubi
Czekamy przed drzwiami numer 10. W poczekalni jestem ja i dzieci które czekają, ale z nudów bawią się w kąciku zabaw dla nich przystosowanych.
Nie chcę tu być. I to bardzo. Będę jutra miała znowu problem bo nie przyszłam do szkoły. Nie chodzi mi o oceny, ale o Liam'a. Aż pomyśle o tym to nie przyjemny dreszcz przechodzi przez moje ciało.
Po chwili słyszę jak tata z kimś rozmawia. Aż tak się zamyśliłam? Mój wzrok wylądował na nich. Czyli na Ojca i na mojego psychologa. Kiedy kończą rozmawiać tata wstaje i idzie, a zielono oki mnie wypuszcza do siebie. Nie chętnie wchodzę.
Jak za pierwszym razem stoję koło kosza, a on za biurkiem i patrzy na mnie.
-Proszę siadaj-pokazuje ręką na krzesło i lekko się uśmiecha. No dobra nie mam wyboru. W sumie nigdy go nie miałam.
Jak są błędy to przepraszam
⭐cenię
💬kocham
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro