Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Rozwścieczone zwierzę"

- Tu jesteś! - uradowany głos Michaela i jego postać stojąca na szczycie zbocza, szokuje mnie. - Już myślałem, że ci debile, wysadzili Whittakera, razem z tobą!

O czym on mówi?

Zabił Dirka?

Wysadził jego samochód w powietrze?

Zadarł z mafią, by odbić mnie z łap Whittakera?

Czy on do cholery, oszalał?

- Michael, ty chyba nie mówisz poważnie - pokonuję ostatnie metry i staję obok mojego szwagra. - Nie zrobiłeś tego, prawda?- rozglądam się po okolicy, lecz nietrudno przeoczyć ciemne, kłęby dymu, unoszące się w powietrzu.

- Ty nie płacisz za nasze błędy - tłumaczy. - Gregory może i był niezrównoważony, ale nigdy nie oddałby cię tym skurwielom na pożarcie. - uderzam blondyna z całej siły w klatkę piersiową.

- Masz żonę i dzieci! - krzyczę. - I właśnie w ten sposób wydałeś na nich wyrok, idioto! Whittaker nic by mi nie zrobił! Znam go do cholery! - Michael otwiera usta, by coś powiedzieć, lecz moja komórka daje o sobie znać. Wywracam oczami na widok numeru Bailey'a, aczkolwiek odbieram połączenie.

- Payette? - specjalnie używam jego nazwiska. Niech mój szwagier zda sobie sprawę, że nic mi nie groziło i właśnie wydał na siebie i na rodzinę wyrok śmierci.

Z jednej strony powinnam czuć wdzięczność za to, że Michael poświecił tak wiele, by mnie uratować, lecz z drugiej strony jestem na niego wściekła, za to, że nie pomyślał o konsekwencjach.

- Dzwonił do mnie Whittaker.

- Kiedy? - marszczę brwi i spoglądam ponownie na kłęby dymu, unoszące się w oddali.

- Jakąś minutę temu.

Czekaj... Co?

- Jesteś pewien?

- Kurwa, Heidi! Jestem pewien! I wiem też, że stoi za tym Lindgren. Módl się, żeby Dirk go zaraz nie rozszarpał. Zabójstwa dzieci, Dirk mu nie odpuści!

- Jakich dzieci? Bailey o czym ty mówisz? - wpadam w panikę i gorączkowo zaczynam chodzić w kółko. Co tu się tak naprawdę wydarzyło? Skoro Dirk żyje, to czyj samochód chwilę temu eksplodował?

- Czekaj na Whittakera tam, gdzie cię zostawił. - Payette się rozłącza, na co zaciskam szczękę. Czy ten człowiek musi być akurat teraz taki tajemniczy?

Zaczynam wariować. Nic się tutaj nie trzyma kupy.

- Payette? Bailey Payette? - dopytuje Michael. - Ten z Seattle? Szef jednej z największych mafii?

- No, Ayla to taka szczęściara - odpowiadam drwiąco. - Bailey jest jej mężem.

- Co? - blondyn cofa się kilka kroków. - Żartujesz sobie? - kręcę przecząco głową. - Ja pierdole! Ty nie żartowałaś! Ty naprawdę nie bałaś się Whittakera! Ty go po prostu znałaś!

- Raczej, znam - fukam.

- Już nie, spalił się. - wtrąca z pewnością, lecz gdy tylko czarny mercedes, należący do Dirka pojawia się na horyzoncie, z twarzy Michela odpływa cała krew.

- Czyżby? - kpię prosto w jego twarz. Choćbym chciała, nie potrafię poczuć wdzięczności. Może i chciał dla mnie dobrze, ale fakt, że zachował się tak lekkomyślnie, irytuje mnie.

Mercedes z piskiem opon zatrzymuje się tuż przede mną, a dosłownie sekundę później, wysiada z niego nietknięty Whittaker z bronią w ręku.

- Jakim cudem? - bełkocze mój szwagier. - Przecież...

- Twoi ludzie pomylili samochody - warczy czarnowłosy. - Wysadzili nie ten samochód, co trzeba! Masz na sumieniu niewinną rodzinę, Lindgren!

Nie! No kurde nie!

Ucierpieli niewinni ludzie? Rodzina? Dzieci?

Tylko, dlatego że wsiadłam z Dirkiem do jednego samochodu?

- Michael! Ja pierdole - wyduszam z siebie.

- Siedź cicho, Heidi. - wtrąca Dirk z wrogością i celuje swoją broń prosto w serce blondyna.

Nie mogę pozwolić, by osierocił dzieci! Nie ma takiej opcji! Zasłaniam Michaela własnym ciałem, co wcale nie podoba się czarnowłosemu.

- Dirk, myślisz że kulka w serce załatwi sprawę?

- Zawsze załatwia - fuka. - Odsuń się od niego, do kurwy nędzy!

- Nie zabieraj dzieciom, ojca. - sugeruję z błaganiem. Jeśli Michael zginie z mojego powodu, nigdy więcej nie będę mogła spojrzeć w lustro. Wyrzuty sumienia byłby ogromne, doprowadzające mnie do popełnienia samobójstwa.

Ku mojemu zdziwieniu, Dirk opuszcza broń, ale wyraz jego twarzy pozostaje niezmienny. Wpatruje się w Lindgrena z emanującą wściekłością, lecz już nie próbuje go zabić.

- Masz rację. Powinienem był od razu zastrzelić jego żonę.

- Zostaw Cleo w spokoju! - Michael odpycha mnie od siebie i rzuca się w stronę Dirka. - Thea może być twoja! Niech płaci za Gregory'ego, ale odpierdol się od mojej rodziny!

Prycham.

Nie spodziewałam się po nim niczego innego.

- Jesteś śmieciem, Lindgren. - stwierdza Whittaker z przekąsem i chwyta Michaela za szczękę. - Dzisiaj okażę ci łaskę ze względu na obecność Heidi. Ale nie myśl sobie, że zapomnę. Masz na sumieniu niewinnych ludzi, spłatę długo zaciągniętego przez twojego brata i radzę ci pilnować żony. Bo któregoś dnia na pewno dostaniesz telefon, że Cleo nie żyje.

- Nie zrobiłbyś tego! - oburzam się.

- Założysz się? - spogląda na mnie z kpiną. Wzdrygam się pod wpływem jego poważnego tonu głosu. W jego oczach dostrzegam chęć mordu. Wygląda tak, jakby jakiś demon opanował jego ciało. Zbielałe dłonie, zaciskające się na szczęce Michaela, czarne oczy i pełna napięcia sylwetka, to nie jest przyjemny widok.

Strach z sekundy na sekundę opanowuje moje ciało, a oddech przyśpiesza. Jak szybko powinnam biec, żeby stąd uciec? Desperacko rozglądam się za drogą ucieczki, ale przecież nie mam szans.

- Spierdalaj stąd, Lindgren! - Dirk puszcza Michaela, chwyta mnie za łokieć i prowadzi prosto do swojego samochodu. - A ty jedziesz ze mną! I nawet nie otwieraj mordy, by się sprzeciwić! Jeśli kurwa to zrobisz, to gwarantuję ci, że Michael i jego cudowna rodzinka, pożegnają się z tym światem, jeszcze dziś!

Boję się go... W tej chwili mam ochotę rozpłakać się z bezradności, lecz nie mogę pozwolić, by komukolwiek z mojej winy stała się krzywda, dlatego nie protestuję. Pozwalam, by Dirk mnie prowadził do swojego samochodu.

Nie ma sensu w tej chwili walczyć.

Nie teraz, gdy Dirk Whittaker wygląda jak rozwścieczone zwierze.

----
Hej misie ❤️
Dobranoc 😘
Buziole 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro