rozdział 3 - książę
Równo o wpół do siódmej, budzik zadzwonił na cały dom. Ty z [kolor] włosami w nieładzie cisnęłaś w niego poduszką, co przyniosło zamierzony efekt, bo narzędzie tortur posłusznie ucichło. Zwlekłaś się z łóżka i poszłaś do łazienki. Tam doprowadziłaś się do ładu i zeszłaś na dół na śniadanie. W pośpiechu zjadłaś [ulubione śniadanie] które zostało z wczoraj i poszłaś się ubrać. Przez przypadek założyłaś bluzkę tył na przód. Byłaś strasznie niewyspana. W nocy ciągle śniła ci się Hokage mówiąca: "Postaraj się mu zaufać. Niedługo będzie tego zaufania bardzo potrzebował". Wzdrygnęłaś się na to wspomnienie i spowodowałaś tym to, że szminka pracowicie przez ciebie nakładana rozmazała się na policzek. Westchnęłaś i wzięłaś się do zmywania jej wodą i płynem do demakijażu. Następnie założyłaś [ulubiony kolor] soczewki. Miałaś taki zwyczaj, że na misje zawsze je zakładałaś. Nie wiedziałaś czemu. Może po prostu nie lubiłaś, żeby ktoś nieznajomy widział twoje oczy. Gdy równo o siódmej wyszłaś z domu z wielkim plecakiem wypchanym po brzegi, byłaś z siebie dumna, że udało ci się tak szybko ogarnąć. Idąc pod bramę, wstąpiłaś do sklepu i kupiłaś zwoje, których zapomniałaś z domu. Gdy było dziesięć po siódmej, stanęłaś przed bramą, czekając na resztę. Kakashi pojawił się niecałe dwie minuty po tobie, ale zachowywał się tak, jakby cię nie zauważał. Stanął i zaczął czytać książkę. Chwilę przed ustaloną godziną przyszła Hokage.
- Witajcie - przywitała się.
- Witaj Hokage-sama - odpowiedziałaś i zdziwiłaś się, kiedy nie usłyszałaś głosu Kakashiego. Spojrzałaś w miejsce, gdzie stał i zorientowałaś się, że go tam nie ma.
- Widzę, że pozostali się spóźniają - zaczęła. Chciałaś wtrącić, że jeszcze pięć minut do spotkania, ale zatrzymałaś to dla siebie - chciałam wam rozdać mapy - kontynuowała. Podała ci trzy złożone mapy. Nie były ci one zbytnio potrzebne, bo wszystkie mapy musiałaś wykuć na blachę już w Akademii.
- Przekaż je Kakashiemu i Sushimi, dobrze? - kiwnęłaś głową - Teraz przedstawię ci, kogo będziecie eskortować - dokończyła. W tym momencie przed nas wpadli Kakashi i Shushimi. Oboje wyglądali jakby przed chwilą biegli.
- Przepraszam... za... spóźnienie... - wydyszała Sushimi.
- Musiałem po nią pójść, bo zaspała - tłumaczył się Kakashi. Hokage z niesmakiem pokręciła głową.
- Następnym razem nie będę tolerować spóźnień - po czym od razu dodała:
- Oto książę - kiwnęła głową i nagle zza drzewa wyszedł facet o brązowych włosach i orzechowych oczach. Jak na księcia wyglądał... przeciętnie. Koszula, spodnie. Za to Sushimi chyba to nie przeszkadzało. Od razu do niego podbiegła, przedstawiła się i zatrzepotała rzęsami. Kakashi stał i patrzył na to. Prawie zrobiło ci się go żal. Prawie. Bo w końcu był twoim wrogiem. Jednak pomyślałaś, jak czułabyś się, gdybyś widziała swojego chłopaka zarywającego do innej kobiety. Niestety, dobrze znałaś to uczucie. Nagle Sushimi podeszła do Kakashiego razem z księciem. Hokage gdzieś wyparowała.
- To jest Kakashi, mój chłopak - przedstawiła go Sushimi, wskazując na srebrnowłosego. Ten uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Radzę nam iść, jeśli chcemy zrobić przed nocą więcej niż trzysta metrów - wtrąciłaś się. Wszyscy spojrzeli na ciebie, z tą różnicą, że Kakashi i Sushimi z wrogością, a książę z zaciekawieniem.
- A ty nazywasz się...? - Spytał książę.
- A do czego ci to potrzebne? Jestem kunoichi i nie wymachuję swoim imieniem na lewo i prawo - odpowiedziałaś ostro. Książę zdziwił się. Najwidoczniej był przyzwyczajony do tego, że dziewczyny mdleją na jego widok. Czyli trafnie oceniłaś, że jest tylko nadętym bufonem. Rzuciłaś mu jedne ze swoich słynnych zabijających spojrzeń i nie mówiąc ani słowa ruszyłaś dalej. Wkrótce książę, Kakashi i Sushimi dołączyli do ciebie.
~ • ~
Gdy słońce zaczęło zachodzić, znaleźliście miejsce na rozbicie namiotów. Wszyscy wyjmowali swoje z plecaków. Ty grzebałaś długo w swoim i niestety nie znalazłaś przedmiotu pożądania. Jasne. Został na półce w schowku. Przeklinając swoją sklerozę, rozłożyłaś na trawie śpiwór. Rozpaliłaś też ognisko i zawiesiłaś kociołek z zupą. Czekając, aż się zagotuje, patrzyłaś na księcia, który podszedł do Kakashiego i spytał go, czy mógłby mu pomóc rozłożyć jego namiot. Kakashi wyglądał jakby chciał powiedzieć mu coś do słuchu, ale w ostatniej chwili rozmyślił się. Z westchnieniem zabrał się za rozkładanie wielkiego namiotu zdobionego tysiącami szlachetnych kamieni i innych drogocennych rzeczy. Pomyślałaś, że gdyby ktoś polował na księcia, to bardziej by mu się opłacało ukraść jego namiot.
Gdy zupa się zagotowała, rozlałaś ją do misek. Jedliście w ciszy. Książę był chyba osobą gadatliwą, ale wyczuł napięcie zrodzone pomiędzy wami i też się nie odzywał. Skończyłaś pierwsza, odłożyłaś miskę i weszłaś do swojego śpiwora. Książę rzucił ci pytające spojrzenie.
- Zapomniałam namiotu - odparłaś tonem, który ucinał dalszą dyskusję. Kakashi poszedł zmyć naczynia do pobliskiego strumyka, a książę wyczerpany podróżą wszedł do namiotu. Wy usiedliście przy dogasającym ognisku. Chwilę nikt się nie odzywał, aż w końcu ty powiedziałaś:
- Wezmę pierwszą wartę - nie byłaś zmęczona, więc była to dla ciebie najlepsza opcja. Reszta kiwnęła głową z aprobatą.
- To ja biorę drugą - zaproponował Kakashi.
- Czyli mi przypada w udziale ostatnia - podsumowała Sushimi, po czym skierowała się w stronę swojego namiotu. Chwilę później w jej ślady poszedł Kakashi.
Zostałaś tylko ty. Wstałaś, sprawdziłaś czy masz przygotowaną broń i udałaś się w pobliskie krzaki by z bezpiecznej odległości obserwować obóz. Patrzyłaś na księżyc i zastanawiałaś się, czy on też czuje się taki samotny jak ty.
~ • ~
Po upływie odpowiedniego czasu obudziłaś Kakashiego i ułożyłaś się w śpiworze. Nagle na twój nos spadła kropla wody, potem następna i następna. Deszcz. Ulewa. Zadrżałaś z zimna skulona w śpiworze. Niestety był on przemakalny. Szybko nasiąkł wodą, więc wyszłaś z niego i próbowałaś zasnąć oparta o pień drzewa. Jednak tak naprawdę to po prostu starałaś się zabić czas, bo prawda była taka, że choćbyś nie wiem, jak chciała, nie zmrużysz oka. Wpatrywałaś się więc w czarną sylwetkę Kakashiego opartą o drzewo. Nagle srebrnowłosy ruszył się i podszedł do ciebie. Szybko odwróciłaś wzrok i udałaś, że śpisz.
- [Imię], wiem, że nie śpisz.
- Cholera - pomyślałaś.
- Idź do mojego namiotu. Obudzę cię, kiedy skończę wartę - propozycja była kusząca, ale mruknęłaś tylko coś pod nosem - nalegam - powiedział to tonem ojca troszczącego się o swoje dziecko. Westchnęłaś cicho i wgramoliłaś się do ciepłego namiotu Kakashiego. Weszłaś do jego śpiwora i wtuliłaś głowę w jego bluzę, którą akurat miałaś pod ręką. Szybko zasnęłaś ukojona bębnieniem deszczu o namiot, ciepłem i zapachem srebrnowłosego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro