Rozdział 20 - Pożegnanie
(Ogólnie to ogarnęłam postaci, napisałam ich historię, żeby nie było nieścisłości i wypisałam cechy negatywne oraz pozytywne. Zrobiłam również plan wydarzeń 😊)
- Podasz mi ten pojemnik? Może mi się zmieści. - Przyjęłaś pakunek od Sakury i spróbowałaś wepchnąć pomiędzy rozliczne rzeczy znajdujące się w twoim plecaku. Gdy osiągnęłaś zamierzony cel, podniosłaś się z ziemi, dźwignęłaś bagaż i poszłaś sprawdzić co u reszty.
Sushimi na próżno próbowała zmieścić w swoim niewielkim plecaku liczne prezenty od Sakury oraz kolekcję przyborów do makijażu i kosmetyków. Kakashi natomiast stał pod ścianą zwarty i gotowy, patrząc na ciebie bez wyrazu. W pewnym momencie odwrócił wzrok, podszedł do Sushimi i pomógł jej się spakować. Spojrzała na niego zdziwiona, a po chwili uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Musiałaś jej to przyznać, od kiedy straciła pamięć stała się o wiele milsza i bardziej kulturalna. Dobrze pamiętałaś wyraz jej twarzy, kiedy po raz pierwszy zobaczyła swoje ubrania sprzed wypadku. Zrobiła się cała czerwona, o mało co nie uderzyła Kakashiego i Księcia w twarz, po czym zakryła materiał rękoma, zebrała go w kulkę i poszła nad rzekę. Po jakimś czasie wróciła, tym razem spokojna. Weszła do swojego namiotu, a po chwili wyszła z niego w zwyczajnym ubraniu, zupełnie różniącym się od nic niezakrywających poprzednich stroi.
Jednak mimo zmiany, nadal żywiłaś głęboką nienawiść do dziewczyny. Może i oberwała w głowę, ale to nie znaczy, że jest inną osobą.
Obiekt twoich rozmyślań dopiął właśnie plecak i zarzucił go sobie na plecy. Wasza trójka była gotowa, brakowało tylko Księcia.
Spakowaliśmy go poprzedniego wieczora, wiedząc, że lepiej to zrobić zawczasu. Po raz ostatni widziałaś arystokratę przy śniadaniu. Od tamtej pory nie miałaś pojęcia gdzie się znajduje.
- Hej, widział ktoś Księcia?! - Zawołałaś głośno, przerywając uroczą scenkę rozgrywającą się przy plecaku.
- Nie drzyj mordy, pewnie jest gdzieś na podwórku. - Odezwał się oschle Kakashi. Spojrzałaś na niego z nienawiścią.
- Będę robić co mi się żywnie podoba, a tobie nic do tego. - Odparłaś lekko dziecinnie, ale byłaś bardzo zła.
- Wrzeszcz tak dalej, a niedługo spłoszysz wszystkich swoich przyjaciół. A no tak, przepraszam, zapomniałem. Ty nie masz przyjaciół. - Po tych słowach wstał i z obojętną miną wyszedł z pokoju. Zagotowało się w tobie. Zaczęłaś wydzierać się za nim, używając słów, które nawet w ostateczności nie mogłyby zostać uznane za przyzwoite.
Kiedy zaczęłaś czuć nieprzyjemny ból w gardle, zamilkłaś. Spojrzałaś bykiem na Sushimi, która patrzyła na ciebie z mieszaniną odrazy i zdziwienia.
- Co, klnącej baby nie widziałaś? - Spytałaś opryskliwie. Sushimi zrobiła wielkie oczy, po czym przecząco pokręciła głową.
- Nie o to mi chodzi... Dlaczego ty i Kakashi się tak nie znosicie? - Mówiąc te słowa, podniosła się wolno i stanęła wyprostowana. Nadal była wyższa od ciebie.
- Nie twój interes. Ten typ to skurwisyn, który powinien zdechnąć. Z resztą, sama nie byłaś lepsza. - Spojrzałaś na jej zaskoczoną twarz. - Nie udawaj takiej zdziwionej, taka prawda. Teraz może tego nie pamiętasz, ale zachowywałaś się jak suka. - Twarz Sushimi nadal pozostała taka sama, ale jej dłonie zaczęły drżeć. Uniosłaś jedną brew ku górze.
- Wiem o tym, [Imię]. Wiem o tym bardzo dobrze. Ale teraz jestem kimś innym, nową osobą! Więc proszę, daj mi szansę...! - Kilka łez pociekło po policzkach blondynki.
- Szansę? Ależ kochana, swoją szansę już miałaś. Udowodniłaś, że jesteś śmiechu warta. Gnij więc teraz w dole, który sama sobie wykopałaś. - Cedziłaś te słowa przez żeby, wypowiadając je z odrazą. Dziewczyna drżała coraz bardziej. Odwróciłaś się napięcie i wymaszerowałaś z pokoju.
W chwilę później natknęłaś się na Sakurę. Dziewczyna stała zaniepokojona pod drzwiami.
- [Imię]! Co się stało? - Spytała, jak tylko cię zobaczyła. Westchnęłaś z rozdrażnieniem i mruknęłaś:
- Nic specjalnie interesującego. - Swoją niezbyt uprzejmą odpowiedzią sprawiłaś, że Sakura się zasmuciła. Niezbyt wiedziałaś co zrobić, więc powiedziałaś cicho: - Eee... Mała sprzeczka, nic dotyczącego ciebie. - Po czym szybko poszłaś w stronę drzwi wychodzących na ogród. Lekko je odsunęłaś. Przecisnęłaś się przez powstałą szparę i wyszłaś na zewnątrz.
Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłaś był Książę, stojący na pomoście i patrzący w dół, na wodę. Podeszłaś do niego cicho, by zobaczyć co robi. Gdy byłaś już dosyć blisko, usłyszałaś jego głos. Mówił coś, ale nie mogłaś zrozumieć co. W końcu dosłyszałaś jedno zdanie.
- Moje wy słodziutkie, małe rybki! - Stanęłaś w miejscu, starając się powstrzymać śmiech. Nie udało ci się to. Zaczęłaś chichotać jak opętana, a następnie zwijać się na deskach pomostu. Książę odwrócił się jak oparzony.
- [I-Imię]?! - Jego mina była bezcenna. Patrzył na ciebie, kiedy rzucałaś się po ziemi w spazmach śmiechu. Kiedy trochę się uspokoiłaś, zapytałaś przez łzy:
- Co ty robisz? - Książę uśmiechnął się i zawołał:
- Zaprzyjaźniam się z rybami. Na zamku mamy dużo oczek wodnych i stawów. Mój najwierniejszy przyjaciel nazywa się Sir Nelson. Wiesz o tym, że ryby są lepszymi matematykami od nas? Albo o tym, że kiedy nikt nie patrzy, zamieniają się w rybołaki? - Słuchałaś tych bredni i zastanawiałaś się, jakim cudem Książę jest księciem, mając taki mały rozumek.
- To wszystko świetnie, ale musimy już iść, reszta na nas czeka. - I nie pytając go o zdanie, złapałaś go za nadgarstek i pociągnęłaś w stronę drzwi. Chwilę się szamotał, ale zdał sobie sprawę, że to bezcelowe. Zawołał więc smutnym głosem:
- PAPA RYBKI! BĘDĘ O WAS PAMIĘTAĆ! - Słysząc to, mruknęłaś pod nosem:
- One ciebie też raczej nie zapomną. - Kiedy dołączyliście do reszty w holu, okazało się, że możecie wyruszać. Rzuciłaś Księcia na ziemię mówiąc: - Znalazłam zgubę. - Sushimi popatrzyła na ciebie spode łba i podbiegła do mężczyzny.
- Uważaj trochę, to kruchy towar. A mamy go dostarczyć w całości. - Arystokrata oburzył się, twierdząc, że jest bardzo wytrzymały. Jednocześnie masował obolałe kolanko mówiąc, że chyba umiera. Miałaś dosyć tej szopki, więc zarządziłaś wymarsz.
Podeszłaś do Sakury i przytuliłaś ją.
- Dziękujemy za gościnę. Gdyby nie ty, pewnie dalej bym się błąkała po lesie. - Zobaczyłaś, że oczy dziewczynki są mokre od płaczu, a łzy spływają po policzkach. - Hej, nie płacz. Jeszcze się zobaczymy. Obiecuję, że w drodze powrotnej do ciebie zajdziemy.
- A kiedy to będzie? - Westchnęłaś. Nie znałaś na to pytanie odpowiedzi.
- Pare miesięcy, a może pare lat... Nie potrafię ci powiedzieć. - Słysząc to, Sakura przytuliła się jeszcze mocniej.
- Nieważne kiedy, ale masz pamiętać. - Skinęłaś głową i dałaś reszcie pożegnać się z dziewczynką. Książę i Sushimi cały czas beczeli. Kakashi natomiast skinął tylko głową w podzięce za gościnę i mruknął coś pod nosem.
- No... to na nas chyba czas. Do zobaczenia Sakuro! - Zawołałaś i odsunęłaś drzwi na oścież. Światło trochę cię oślepiło, ale zrobiłaś krok na przód i stanęłaś na ganku. Spojrzałaś za siebie, na drużynę podnoszącą swoje pakunki z ziemi i na zapłakaną dziewczynkę. Rozpędziłaś się i wyskoczyłaś w powietrze, unosząc za sobą chmurę kwiatów z pobliskiej wiśni. Miękko wylądowałaś na gałęzi potężnej sosny, odbiłaś się i popędziłaś dalej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro