Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 - Gdy jaskinie stają się gruzowiskami, a Hidan znajduje naśladowców

WAŻNE👇
Tak w ogóle to już zaraz wybijemy 500 gwiazdeczek Dziękuję Wam tak bardzo kochani! Gdyby nie Wy, ta książka już dawno by upadła. Dziękuję Wam również dlatego, że kiedy przerwałam pisanie książki oraz aktywność na Wattpadzie, gdy wznowiłam to "piękne" dzieło nadal o mnie pamiętaliście i powoli książka wraca do dawnej formy!❤⭐

Z okazji tych 500 chciałabym zrobić special. Mam pomysł na Q&A z bohaterami "Mnie Nie Okłamiesz...". Piszcie co o tym myślicie!

- Auć! Cholera! - Zaklęłaś gdy twoja głowa boleśnie uderzyła o coś ostrego.
Powoli rozchyliłaś powieki. Otaczała cię jedynie ciemność. Jęknęłaś z bólu po raz kolejny i po omacku podniosłaś się do pozycji siedzącej.

W głowie ci huczało. Nie pamiętałaś jak tu się znalazłaś, ale wyraźnie odbił się w twoim umyśle fakt, że nie przywędrowałaś tu sama.

Tam, gdzie obecnie się znajdowałaś, pachniało jaskinią, a chyba woda skapywała z chyba stalaktytów na chyba kamienie. Rytmiczne kap, kap, kap rozlegało się więc bezustannie w tej atramentowej nicości.

Ból w ręce, oraz chyba krew cieknąca z rany na niej, utwierdziły cię w przekonaniu, iż nie przyszłaś tu sama.

Chwilę siedziałaś w całkowitym otępieniu, aż nagle dostrzegłaś, że gdzieś, w oddali zamigotał pojedynczy ognik. Zaraz dołączył się do niego kolejny i jeszcze następny. Ogniki migotały złotawym światłem kusząc obietnicą ciepła i schronienia. Opanowałaś jednak odruch podążenia za nimi i westchnęłaś.

- Ktokolwiek mnie tu zamknął, musi być chyba użytkownikiem Genjutsu...- Mruknęłaś sama do siebie. - Bo co do tego, że te ogniki to iluzja, nie mam żadnych wątpliwości. - Dokończyłaś. Podnosiłaś się właśnie, by poszukać wyjścia, kiedy jeden z ogników zmaterializował się tuż przed tobą i nim się zorientowałaś, wniknął w twoją pierś.

Po twoim ciele rozszedł się dreszcz. Ból zawładnął twoim umysłem i odebrał zdolność racjonalnego myślenia. Coś czaiło się w ciemnościach, coś potwornego. Było poza zasiegiem ludzkiego rozumowania. Spazm bólu wstrząsnął twoim skulonym ciałem. Padłaś na ziemię wzbijając w powietrze miliardy drobinek pyłu i piasku. Zakrztusiłaś się. Ostre odłamki skalne i małe stalagmity wbiły ci się boleśnie w ciało tworząc mniejsze i większe rany. Krew ściekała ci po twarzy z zadrapania, ktore powstało w wyniku spotkania twojego czoła, z jakimś wyjątkowo upierdliwym kamyczkiem.

Ból w piersi powoli ustępował. Złapałaś się drżącą ręką najbliższej skały i podniosłaś się pojękując cicho, gdy kamienie wychodziły z ran. Chwiejnie usiadłaś na pewnym głazie i zaczęłaś głęboko oddychać.

Ogników nie było nigdzie widać. Zniknęły zaraz po tym, jak padłaś na ziemię. Jednakże z twojej piersi wydobywało się złotawe światło. Szybko otaskowałaś wzrokiem rany po kamieniach. Były dosyć rozległe, ale płytkie i łatwe do uleczenia. Rozdarłaś kawałek [nogawki spodni/spódnicy] i strzępkiem materiału przewiązałaś najbardziej krwawiącą ranę. Wstałaś i odnotowałaś, że światło w klatce piersiowej prawie zniknęło.

- Trzeba by się było wydostać...- Mruknęłaś sama do siebie. Otarłaś sobie krew z czoła, a następnie skumulowałaś chakrę w [prawej/lewej] ręce. Niebieskie płomyczki zatańczyły wokoło zaciśniętej pięści. Już miałaś wyskoczyć ku górze, gdy poczułaś inną chakrę płynącą z twojej klatki piersiowej. Niebieskie płomyczki zmieniły powoli kolor na złoto-czerwone, a także znacznie się powiększyły. Patrzyłaś na to zjawisko z niejakim strachem. Z jednej strony fascynacja nową chakrą była wielka, ale z drugiej, nie miałaś zupełnie pojęcia jak się tu dostała.

Byłaś jednak człowiekiem czynu. Wzruszyłaś ramionami, odbiłaś się od skały i poszybowałaś ku sklepieniu jaskini. Instynktownie wyczułaś, że jest już blisko i napięłaś mięśnie. Skumulowałaś jeszcze więcej chakry i w chwili zderzenia momentalnie ją uwolniłaś. Sklepienie groty posypało się w pojedyncze odłamki, pozarywało się i zasypywało właśnie grotę. Odbijając się od kolejnych odłamów spojrzałaś w dół i patrzyłaś jak miejsce, w którym nabiłaś sobie kilka dorodnych guzów, znika zakryte przez skały i pył.

Odbiłaś się sprawnie od ostatniego kawałka, który jeszcze chwilę temu nosił miano sklepienia, zrobiłaś w powietrzu salto i wylądowałaś na stabilnej skale. Za tobą zapadały się kolejne kondygnacje i słupy jaskini wzbijając chmurę kurzu.

- No i jak zwykle kolejny rozpierdol... - Westchnęłaś niechętnie i zaczęłaś rozglądać się za czymś co mogłoby przypominać Księcia, Sushimi i Kakashiego. Momentalnie zauważyłaś drzewo. - O! Kakashiego już mamy! - Zawołałaś wesoło. - W końcu ile drzew może być na takim terenie jak ten. To musi być Kakashi. - Zaśmiałaś się. Zaraz jednak mina ci zrzedła, bo zobaczyłaś, że na prawo od drzewa-Kakashiego jest dorodny las mieszany. Plasnęłaś się otwartą dłonią w twarz i ruszyłaś na poszukiwanie przyjaciół.

Sushimi POV

- Gdzie ona jest?! - Twarz Kakashiego (Nauczyłam się już jego imienia!) była w kolorze królewskiej purpury. Powinnam właściwie powiedzieć: twarz w około oka, bo reszta buźki srebrnowłosego była niedostępna.

- Spokojnie, może się zgubiła. - Podsunęłam ze znudzeniem. Cała ta szopka mnie wykańczała. Nie wiem co jest pomiędzy Kakashim a [Imię], ale mało mnie to interesuje. Książę przechadzał się niespokojnie po polanie i wydeptał już taką ścieżkę, jakiej nie powstydziłby się najlepiej uczęszczany szlak w lesie.

- Tak! I sugerujesz, że nie ma jej od rana do godziny dwudziestej, bo się zgubiła?! - Kakashi zachował się jak choleryk. Ze złością parsknął. Zobaczyłam, że otwiera zaciśniętą pięść. Zaraz potem w jego dłoni zatańczyły pioruny. Kakashi ze złością wbił Raikiri w pień drzewa, przewiercając przy okazji kolejne.

- Wow. Nie sądziłem, że aż tak się wkurzył. - Szepnął mi na ucho Książę, który chyba porzucił zamiar tworzenia nowych szlaków handlowych i patrzył teraz z lekkim przerażeniem na rozsierdzonego Kopiującego Ninję.

- Em... Kakashi? - Położyłam mu rękę na ramieniu. Na dźwięk mojego głosu ninja odwrócił się i popatrzył już trochę bardziej przytomnym wzrokiem.

- No? - Mruknął.

- Zachowujesz się jak mój... eee... jak Hidan. - Wypaliłam. Zaraz jednak gorzko pożałowałam mojej wypowiedzi. Kakashi może przecież nie znać Hidana, a jak już to skąd taka przeciętna kunoichi jak ja, ma znać nieśmiertelnego, groźnego członka Akatsuki. W ogóle myśl o tym, że przypomniałam sobie akurat o nim, była dziwna i na pewno zostane przez Kakashiego błędnie zinterpretowana.

Kopiujący zmarszczył brwi.

- Hidan? Kogo masz na myśli? Który z twoich znajomych ma na imię tak samo, jak członek Akatsuki? - Odetchnęłam z ulgą. Kakashi był na tyle nieuważny, że nie spostrzegł, iż zapomniałam przecież wszystkich moich dotychczasowych znajomych. Jego smego znałam przecież od bardzo niedawna. Uśmiechnęłam się lekko głupkowato by sprawiać wrażenie wyluzowanej.

- Mój daleki wujcio taki jest. Zawsze żartuję sobie z niego, że jak wysiwieje to go z Hidanem pomylą i do Akatsuki zabiorą... - Zaśmiałam się głośno i zerknęłam z ukosa na Kakashiego. On przez chwilę intensywnie się nad czymś zastanawiał, a potem również się uśmiechnął.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie [Imię].

A dokładniej to jej brak.

2nd Person POV

Wiatr muskał twoją twarz, gdy wspinałaś się na szczyt. Kiedy wreszcie stanęłaś na czubku i objęłaś wzrokiem świat dookoła. Wpatrywałaś się czujnie w jeden punkt.

- No gdzie to jest... - mruknęłaś. Już miałaś westchnąć z niezadowoleniem, kiedy coś przesłoniło ci pole widzenia. Gdy z powrotem zaczęłaś widzieć, świat stracił wszelkie barwy. Jedynie światło całkowicie odbite i całkowicie wchłonięte prezentowało się w tym świecie. Krzyknęłaś, gdy z tego starego zdjęcia wyłoniły się fluorescencyjne smugi świetlne, które zamigotały swoim wściekłym blaskiem i pomknęły ścieżką w las zostawiając za sobą świetliste ogony.

Nie czekając na nic, zeskoczyłaś z gory lądując po drodze na kilku półkach skalnych i pobiegłaś ile sił w nogach za smugami w las.

Cześć! Przepraszam za taką długą przerwę, ale miałam totalny brak weny 😅 Przyszła mi dopiero... na weselu xD Więc napisałam 😉 Mam nadzieję, że Wam się podobało😀 Napracowałam się nad tym, żebyście nie pozasypiali przy czytaniu😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro