Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 - Spotkanie przy ognisku

Zmierzchało się. Namioty rzucały długie cienie na zieloną trawę, gęsto porastającą polankę. Zmrużyłaś oczy, bo żar bijący od ogniska nieprzyjemnie piekł cię w twarz. Jednym zgrabnym ruchem wyjęłaś kijek z zatkniętą na końcu kiełbaską z ogniska i szybko położyłaś mięso na prowizorycznym talerzu by trochę ostygło.

Siedzieliście przy ognisku we czwórkę: ty, Kakashi, Sushimi i Książę. Blondynka zabawiała was dowcipami, z których zaśmiewał się Książę. Nawet Kakashi trochę się rozchmurzył i nie miał takiej żałosnej miny.

- ...i wtedy okazało się, że to... WIEWIÓRKA! - Zakończyła opowieść Sushimi. Wszyscy wytrzeszczyliście oczy, po czym huknęliście nieopanowanym śmiechem. Ocierając łzy, powiedziałaś:

- Ładna mi straszna historia. - Na te słowa Sushimi splotła ręce na piersiach.

- A znasz lepsze? - Parsknęłaś śmiechem.

- Chyba nie... - Odparłaś nadal uśmiechając się. Myślami jednak byłaś przy wydarzeniu, które mialo miejsce kilka godzin temu. Naruto. Tak, miałaś nadzieję, że zmierza w stronę wioski. Liczyłaś też na to, że nie zagryzie go przypadkiem jakiś burek. Mógłby uznać Naruto za wielki ramen, bo blondyn ostatnio kupił sobie czapkę imitującą miskę z ramenem, i zakładał ją teraz zawsze i wszędzie.

Ocnkęłaś się z rozmyślań, bo usłyszałaś prawie nieuchwytny dźwięk łamanej gałązki. Twoje zmysły zaczęły pracować na najwyżyszych obrotach, ale postawa cały czas pozostała rozleniwiona i wyluzowana. Kakashi wysłał ci skupione spojrzenie, co oznaczało, że ów dźwięk nie minął także jego uwadze. Ktoś był w krzakach po twojej lewej stronie. Udając leniwe przeciągnięcie, nadal się uśmiechając zatoczyłaś ręką koło i wstałaś powoli ze słowami:

- Pójdę po więcej kie... - Nie dokończyłaś. Powietrze koło ciebie przeciął kunai, błyszcząc światłem odbitym od płomienia w ognisku. Ręka, która chwilę temu leniwie się przeciągała, wykonała błyskawiczny ruch, momentalnie zeszłaś ze stania do mostka, prawą ręką wykonałaś młynek, by wytworzyć przeciwsiłę, która zatrzyma rozpędzoną broń i ruchem tak szybkim, że prawie niewidocznym, ją złapałaś. Odrzuciłaś żelastwo na bok, przeszłaś na ręce, po czym odskoczyłaś. Gdy wylądowałaś na ziemi, wyjęłaś swój kunai z kabury. Trzymając go w ręce krzyknęłaś:

- Kim jesteś?! - Odpowiedzi nie było. Szybko dołączył do ciebie Kakashi i Sushimi. Książę schował się za zwalonym pniem drzewa, na ktorym siedział przed chwilą.

- Kto ty?! Gadaj! - Powtórzyłaś głośniej. Zza krzaków rozległ się śmiech. Nie było to śmiech szczęścia, radości. Raczej wyśmiewający śmiech zabójcy drwiącego z ofiary.

- Nie ciskaj się tak dziewczyneczko... Wasza przyjaciółka Sushimi Haruno zna mnie przecież... - Poczułaś nagle lodowate smugi muskające twoją szyję i twarz. Zbliżały się... Nagłym ruchem wyplułaś krew. Lodowate zimno dusiło, piekło, odbierało zdolność oddychania.

- Cholera... jaką on technikę stosuje... Co to jest... Kurde... - Złapałaś za zimne więzy. Jednak one momentalnie stały się niematerialne jak powietrze.

- Katon: Gokakyu no Jutsu! - Krzyk Kakashiego na chwilę cię otrzeźwił. Wielka kula ognia poleciała w stronę krzaków i spaliła je doszczętnie. Zimne lasso, bo tak nazwałaś to dziwaczne uczucie, zniknęło. Zza czegoś, co jeszcze sekundę temu było dorodnym krzaczkiem, wykicał biały króliczek.

- O! Króliczek! - Książe przedarł się przez was i dopadł do białaska.

- Nie! - Krzyknęła Sushimi. Jednak było za późno. Shuriken z zawrotną prędkością pomkną w stronę Księcia, trafiając w punkt witalny na szyi. Krew trysnęła na wszystkie strony. Arystokrata wydał zduszony jęk i opadł na ziemię zwijając się w agonii. Cała wasza misja na marne. Co powiecie teraz Hokage? Jesteście jej jednymi z najlepszych Joninów. To żałosne, że daliście rady. Wzdrygnęłaś się i opadłaś na ziemię. Owszem, wiele razy misja kończyła się porażką, ale z żadka zdarzało się by osoba ochraniana umarła. Szum. Słyszałaś szum. Coraz bliżej, głośniej, wyraźniej...!

- [Imię]!!! - Krzyk Sushimi sprawił, że się ocknęłaś. Zaczęłaś płakać jak dziecko, tarzając się po ziemi.

- [Imię]! Spokojnie! - Twój szloch na chwilę przycichł, a ty podniosłaś się z ziemi i rozejrzałaś nieprzytomnie dookoła.

- Książę umarł! - Wrzasnęłaś żałośnie. Po chwili jednak zanotowałaś, że twarz arystokraty widzisz całkiem dokładnie w odległości kilku metrów od siebie.

- Nawet teraz go widzę! - Ryczałaś dalej. Czyjaś silna dłoń złapała cię za ramię i postawiła do względnego pionu.

- Otrząśnij się [Imię]! To tylko genjutsu. Spokojnie... nic się nie stało. Ten człowiek złapał cię w genjutsu. Próbowaliśmy go dogonić, ale rozpłynął się w powietrzu... - Kakashi przywrócił cię do życia. Rozejrzałaś się wokół. Książę przyglądał ci się ze zmartwieniem, a Sushimi gniewnie znęcała się nad jakimś biednym patykiem, obskubując go niemiłosiernie. Więc to były te zimne "dłonie". Po prostu inny sposób stosowania genjutsu. Skuteczność niestety ta sama...

- Przepraszam... Powinnam być silniejsza...! - Blodnynka rzuciła patyk, a raczej to co z niego zostało, w krzaki i hardo spojrzała na waszą trójkę. Rozumiałaś doskonale jak się czuje. Najpierw oberwała solidnie i straciła pamięć, wiedziała, że spowolniła wyprawę o ponad dwa tygodnie, a teraz nie mogła nic zrobić.

Strąciłaś dłoń Kopiującego Ninji ze swojego ramienia i ruszyłaś, lekko się zataczając, do namiotu. Nagłym ruchem odsunęłaś materiał słurzący za wejście i padłaś na śpiwór.

- Wszystko idzie nie tak... - Mruknęłaś, po czym zapadłaś w głęboki sen.


Zbudziło cię śpiewanie ptaków. Leniwie przeciągnęłaś się i na powrót zakopałaś w śpiworze. Jednak gdy tylko twój umysł zbudził się do pracy, zorientowałaś się, że dziś przecież ruszacie. Gwałtownie wstałaś, wyplątałaś się ze śpiwora i nagłym ruchem otworzyłaś namiot. Wytarabaniłaś się na dwór zarzucając na siebie [ulubiony kolor] bluzę, bo żeśkie powietrze poranka nie pozwoliło ci na paradowanie bez niej. Wciągnęłaś z ulgą powietrze w płuca i wypuściłaś z ust drobny obłoczek pary.

- Ranny ptaszek, co? - Glos Kakashiego sprawił, że podskoczyłaś. Srebrnowłosy zeskoczył z drzewa, na którym siedział i stanął przed tobą.

- Odwal się. - Mruknęłaś. Że też ten zadufany w sobie kaszalot musiał przeszkadzać ci w tak ładny poranek jak ten. Kakashi zmarszczył brwi.

- To nie było miłe. - Wzruszyłaś ramionami.

- A czego się spodziewałeś po wrogiej ci osobie? - Odpowiedziałaś sucho. Kakashi uśmiechnął się smutno.

- Słuchaj... - Zaczął, ale przerwałaś mu.

- Kolejnych twoich kłamstw? Nie, dziękuję. - Odparłaś tonem zimnym jak lód. Kakashi wyglądał jakby chciał ci coś jeszcze powiedzieć, ale rzucił ci tylko spojrzenie jedego oka w którym krył się za razem smutek, żal i bezsilny gniew. Odwrócił się napięcie i odmaszerował na przeciwną stronę polanki po czym usiadł na trawie i zaczął kończyć maltretowanie patyka, którego napoczęła Sushimi. Westchnęłaś i wyskoczyłaś do góry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro