Rozdział 10 - Spotkanie przy ognisku
Zmierzchało się. Namioty rzucały długie cienie na zieloną trawę, gęsto porastającą polankę. Zmrużyłaś oczy, bo żar bijący od ogniska nieprzyjemnie piekł cię w twarz. Jednym zgrabnym ruchem wyjęłaś kijek z zatkniętą na końcu kiełbaską z ogniska i szybko położyłaś mięso na prowizorycznym talerzu by trochę ostygło.
Siedzieliście przy ognisku we czwórkę: ty, Kakashi, Sushimi i Książę. Blondynka zabawiała was dowcipami, z których zaśmiewał się Książę. Nawet Kakashi trochę się rozchmurzył i nie miał takiej żałosnej miny.
- ...i wtedy okazało się, że to... WIEWIÓRKA! - Zakończyła opowieść Sushimi. Wszyscy wytrzeszczyliście oczy, po czym huknęliście nieopanowanym śmiechem. Ocierając łzy, powiedziałaś:
- Ładna mi straszna historia. - Na te słowa Sushimi splotła ręce na piersiach.
- A znasz lepsze? - Parsknęłaś śmiechem.
- Chyba nie... - Odparłaś nadal uśmiechając się. Myślami jednak byłaś przy wydarzeniu, które mialo miejsce kilka godzin temu. Naruto. Tak, miałaś nadzieję, że zmierza w stronę wioski. Liczyłaś też na to, że nie zagryzie go przypadkiem jakiś burek. Mógłby uznać Naruto za wielki ramen, bo blondyn ostatnio kupił sobie czapkę imitującą miskę z ramenem, i zakładał ją teraz zawsze i wszędzie.
Ocnkęłaś się z rozmyślań, bo usłyszałaś prawie nieuchwytny dźwięk łamanej gałązki. Twoje zmysły zaczęły pracować na najwyżyszych obrotach, ale postawa cały czas pozostała rozleniwiona i wyluzowana. Kakashi wysłał ci skupione spojrzenie, co oznaczało, że ów dźwięk nie minął także jego uwadze. Ktoś był w krzakach po twojej lewej stronie. Udając leniwe przeciągnięcie, nadal się uśmiechając zatoczyłaś ręką koło i wstałaś powoli ze słowami:
- Pójdę po więcej kie... - Nie dokończyłaś. Powietrze koło ciebie przeciął kunai, błyszcząc światłem odbitym od płomienia w ognisku. Ręka, która chwilę temu leniwie się przeciągała, wykonała błyskawiczny ruch, momentalnie zeszłaś ze stania do mostka, prawą ręką wykonałaś młynek, by wytworzyć przeciwsiłę, która zatrzyma rozpędzoną broń i ruchem tak szybkim, że prawie niewidocznym, ją złapałaś. Odrzuciłaś żelastwo na bok, przeszłaś na ręce, po czym odskoczyłaś. Gdy wylądowałaś na ziemi, wyjęłaś swój kunai z kabury. Trzymając go w ręce krzyknęłaś:
- Kim jesteś?! - Odpowiedzi nie było. Szybko dołączył do ciebie Kakashi i Sushimi. Książę schował się za zwalonym pniem drzewa, na ktorym siedział przed chwilą.
- Kto ty?! Gadaj! - Powtórzyłaś głośniej. Zza krzaków rozległ się śmiech. Nie było to śmiech szczęścia, radości. Raczej wyśmiewający śmiech zabójcy drwiącego z ofiary.
- Nie ciskaj się tak dziewczyneczko... Wasza przyjaciółka Sushimi Haruno zna mnie przecież... - Poczułaś nagle lodowate smugi muskające twoją szyję i twarz. Zbliżały się... Nagłym ruchem wyplułaś krew. Lodowate zimno dusiło, piekło, odbierało zdolność oddychania.
- Cholera... jaką on technikę stosuje... Co to jest... Kurde... - Złapałaś za zimne więzy. Jednak one momentalnie stały się niematerialne jak powietrze.
- Katon: Gokakyu no Jutsu! - Krzyk Kakashiego na chwilę cię otrzeźwił. Wielka kula ognia poleciała w stronę krzaków i spaliła je doszczętnie. Zimne lasso, bo tak nazwałaś to dziwaczne uczucie, zniknęło. Zza czegoś, co jeszcze sekundę temu było dorodnym krzaczkiem, wykicał biały króliczek.
- O! Króliczek! - Książe przedarł się przez was i dopadł do białaska.
- Nie! - Krzyknęła Sushimi. Jednak było za późno. Shuriken z zawrotną prędkością pomkną w stronę Księcia, trafiając w punkt witalny na szyi. Krew trysnęła na wszystkie strony. Arystokrata wydał zduszony jęk i opadł na ziemię zwijając się w agonii. Cała wasza misja na marne. Co powiecie teraz Hokage? Jesteście jej jednymi z najlepszych Joninów. To żałosne, że daliście rady. Wzdrygnęłaś się i opadłaś na ziemię. Owszem, wiele razy misja kończyła się porażką, ale z żadka zdarzało się by osoba ochraniana umarła. Szum. Słyszałaś szum. Coraz bliżej, głośniej, wyraźniej...!
- [Imię]!!! - Krzyk Sushimi sprawił, że się ocknęłaś. Zaczęłaś płakać jak dziecko, tarzając się po ziemi.
- [Imię]! Spokojnie! - Twój szloch na chwilę przycichł, a ty podniosłaś się z ziemi i rozejrzałaś nieprzytomnie dookoła.
- Książę umarł! - Wrzasnęłaś żałośnie. Po chwili jednak zanotowałaś, że twarz arystokraty widzisz całkiem dokładnie w odległości kilku metrów od siebie.
- Nawet teraz go widzę! - Ryczałaś dalej. Czyjaś silna dłoń złapała cię za ramię i postawiła do względnego pionu.
- Otrząśnij się [Imię]! To tylko genjutsu. Spokojnie... nic się nie stało. Ten człowiek złapał cię w genjutsu. Próbowaliśmy go dogonić, ale rozpłynął się w powietrzu... - Kakashi przywrócił cię do życia. Rozejrzałaś się wokół. Książę przyglądał ci się ze zmartwieniem, a Sushimi gniewnie znęcała się nad jakimś biednym patykiem, obskubując go niemiłosiernie. Więc to były te zimne "dłonie". Po prostu inny sposób stosowania genjutsu. Skuteczność niestety ta sama...
- Przepraszam... Powinnam być silniejsza...! - Blodnynka rzuciła patyk, a raczej to co z niego zostało, w krzaki i hardo spojrzała na waszą trójkę. Rozumiałaś doskonale jak się czuje. Najpierw oberwała solidnie i straciła pamięć, wiedziała, że spowolniła wyprawę o ponad dwa tygodnie, a teraz nie mogła nic zrobić.
Strąciłaś dłoń Kopiującego Ninji ze swojego ramienia i ruszyłaś, lekko się zataczając, do namiotu. Nagłym ruchem odsunęłaś materiał słurzący za wejście i padłaś na śpiwór.
- Wszystko idzie nie tak... - Mruknęłaś, po czym zapadłaś w głęboki sen.
Zbudziło cię śpiewanie ptaków. Leniwie przeciągnęłaś się i na powrót zakopałaś w śpiworze. Jednak gdy tylko twój umysł zbudził się do pracy, zorientowałaś się, że dziś przecież ruszacie. Gwałtownie wstałaś, wyplątałaś się ze śpiwora i nagłym ruchem otworzyłaś namiot. Wytarabaniłaś się na dwór zarzucając na siebie [ulubiony kolor] bluzę, bo żeśkie powietrze poranka nie pozwoliło ci na paradowanie bez niej. Wciągnęłaś z ulgą powietrze w płuca i wypuściłaś z ust drobny obłoczek pary.
- Ranny ptaszek, co? - Glos Kakashiego sprawił, że podskoczyłaś. Srebrnowłosy zeskoczył z drzewa, na którym siedział i stanął przed tobą.
- Odwal się. - Mruknęłaś. Że też ten zadufany w sobie kaszalot musiał przeszkadzać ci w tak ładny poranek jak ten. Kakashi zmarszczył brwi.
- To nie było miłe. - Wzruszyłaś ramionami.
- A czego się spodziewałeś po wrogiej ci osobie? - Odpowiedziałaś sucho. Kakashi uśmiechnął się smutno.
- Słuchaj... - Zaczął, ale przerwałaś mu.
- Kolejnych twoich kłamstw? Nie, dziękuję. - Odparłaś tonem zimnym jak lód. Kakashi wyglądał jakby chciał ci coś jeszcze powiedzieć, ale rzucił ci tylko spojrzenie jedego oka w którym krył się za razem smutek, żal i bezsilny gniew. Odwrócił się napięcie i odmaszerował na przeciwną stronę polanki po czym usiadł na trawie i zaczął kończyć maltretowanie patyka, którego napoczęła Sushimi. Westchnęłaś i wyskoczyłaś do góry.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro