Rozdział 3
Kilka dni później, sobota
*Luna*
Szłam ulicami Buenos Aires rozmyślając o wszystkim co stało się przez ostatnie dwa lata. Jestem tą samą Luną Valente, tylko Matteo otworzył mnie na świat. Jestem osobą, która ma syna i narzeczonego. Jestem szczęśliwa. Wracałam już do domu z Alex'em, było już późno.
-Hej, już jesteśmy.
-No nareszcie, kurwa. - powitał mnie niemiło mój narzeczony.
-Matteo, jesteś pijany? - poczułam alkohol.
-Gadasz głupoty.
-A to jest co? - wskazałam na pięć pustych butelek po piwie i jedną po wódce.
-Nie twój interes. Idź się zajmij lepiej bachorem, cały czas płaczę. Nic nie robisz tylko siedzisz na dupie zamiast się tym gnojkiem zająć.
-Matteo co ci odbiło? To przez ten twój wczorajszy wypad do klubu z Gastónem!
-Weź ty nie pierdol suko i idź na górę.
Nie mogłam w to uwierzyć. Nigdy, ale to nigdy Matteo się tak nie zachowywał. Był zupełnie inny. Widziałam go jak był pijany kilka razy, nawet po większej ilości alkoholu. Ale zawsze miał do mnie szacunek. Nie wiem co się z nim dzieje. Spakowałam kilka rzeczy Alex'a oraz moje i zeszłam na dół. Tego było już za wiele, palił w salonie papierosy. W miejscu gdzie przebywa Jego dziecko.
-Matteo do jasnej cholery! Zastanów się co ty robisz. Wyprowadzam się, masz tutaj swój pierścionek i zapomnij o mnie i TWOIM dziecku.
Trzasnęłam drzwiami, nie miałam ochoty go więcej oglądać. To nie jest mój Matteo. Bardzo mnie zranił, obiecywał, że mnie kocha. Kłamca. Kłamca. Kłamca.
Idę w stronę domu Niny i Gastona. Dzwoniłam do mojej przyjaciółki i zgodziła się mnie przenocować na kilka dni dopóki nie znajdę jakiegoś mieszkania i pracy.
-Cześć kochana! - przywitała mnie u progu. - Cześć maluszku!
-He..e.j. - byłam cała rozstrzęsiona
-Wchodź zrobię herbaty. Gastón zejdź na dół!
-Dzięki. - chwilę później do kuchni wszedł Gastón, zobaczył mnie bardzo smutną, więc mnie przytulił.
-Luna? Co się stało? Gdzie Matteo?
-Jaa..nie wiem.. Co się z nim stało. Przyszłam do domu i...i..był inny. Upił się, wyzywał mnie i dziecko. Gastón co się stało wczoraj na imprezie? - nic nie mówił, tylko spoglądał wzrokiem raz na mnie, a raz na Ninę.
-Gastón odpowiadaj! - krzyknęła Nina.
-Matteo wczoraj jakby to powiedzieć był za bardzo wesoły, więc daliśmy mu zioło.
-Zioło? Ciebie popieprzyło?!
-Tak, ale to nic. On, on wyszedł z klubu i za nim jakaś laska. Wyszedłem za nim, a oni się całowali. Powiedział już ledwo na nogach, że jedzie ją zaliczyć i wsiedli do taxi. Dzisiaj rano mi napisał tą wiadomość.
"Gastón! Ja wszystko zjebałem. Nie pamiętam z wczoraj nic. Muszę zapomnieć o Lunie! Ona mi nie wybaczy. Co ja do chuja zrobiłem. Kocham ją nad życie. Zdradziłem ją."
Nie wiedziałam co powiedzieć, zaczęłam płakać. To prawda może i to przez te cholerne narkotyki i alkohol, ale dlaczego ze mną nie porozmawiał. Wybacze mu wszystko kocham go cokolwiek zrobił. Każdy zasługuje na drugą szansę. Tylko boli mnie to jak mnie potraktował, tego mu nie wybacze. Za bardzo moje serce krwawi.
***
Dzień dobry? Przepraszam!! Wiem, nie było rozdziału. Miałam chwilowy brak weny, ale już wszystko rozpisałam na rozdziały i wiem co będzie. Tylko muszę to napisać. Przede mną ciężka noc! Jutro maraton.. Więc oczekujcie hahaha.
Miłego wieczoru i dobranoc 💕
Każdy komentarz 💬 i gwiazdka 🌟 motywują.
Dziękuję ~_asia_xx 💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro