Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

- Ty naprawdę masz jebane szczęście! -zawołał kręcąc z niedowierzaniem głową Yosuke, kładąc obie dłonie na biurku za którym siedział mężczyzna i spojrzał mu poważnie w oczy -przecież wiesz jak to mogło się skończyć?

Hikaru oderwał wzrok od kartek papieru i spojrzawszy na niego głośno westchnął.

Widział, że szarookiemu już włączył się tryb paniki, a prawdy nawet całej nie znał... Poza tym, naprawdę brakowało w tym wszystkim tego, żeby ktoś zaczął go teraz umoralniać!

- Ale nie skończyło, więc nie dramatyzuj -poprawił okulary na nosie i jak gdyby nigdy nic, skupił się na dokumentach, które obecnie przeglądał.

I jeżeli liczył, że tym zniechęci przyjaciela do dalszej rozmowy, to był w większym błędzie niż mógł przypuszczać.

Na szczęście, nie musiał się obawiać, że Shosuke coś usłyszy, ponieważ pół godziny temu zamknął się w kuchni i...

Nagle przerwał czytanie i zmarszczył brwi.

No właśnie, jeżeli o tym mowa, to co on tam właściwie robi? Bo jedyne czego zdążył się dowiedzieć, nim niemal siłą nastolatek wypchnął go z pomieszczenia, to, że później wszystko wyjaśni i pod żadnym pozorem ma nie wchodzić. A po chwili z czułością pocałował w policzek i z tajemniczym uśmiechem zamknął mu drzwi... przed nosem!

I w tamtej chwili pewny był jednego, że gdyby zrobił to ktoś inny, dom trząsł by się w posadach, ale, że to był Shosuke... no właśnie, dlatego, że to był ON, nie mógł się wkurzyć. To zupełnie tak jakby miał jakiś magiczny guzik, którym blokował w nim gniew, a do tego wciąż przywyknąć nie mógł.

Wkurzało go, że ten niepozorny, a jednocześnie delikatny dzieciak może z taką łatwością przejąć nad nim kontrolę kiedy tylko chce i nawet nie miało znaczenia, że robi to nieświadomie.

Stojąc na korytarzu, nie rozumiał co tak bardzo chce ukryć, że wyrzucił z jego własnej kuchni, ale gdy znów sięgnął ręką do klamki od drzwi, chcąc je otworzyć, nagle ciszę przerwał dźwięk melodyjki telefonu. A widząc kto dzwoni, natychmiast skierował w stronę swojego biura, odbierając połączenie.

Starał się pilnować, by ciemnowłosy nie słyszał żadnej z rozmów, które prowadził z innymi ludźmi z tej "branży", bo uważał, że czym dalej będzie trzymał go od swoich spraw, tym lepiej. Zwłaszcza, że wydawał się być pogodzony ze swoim losem i dlatego w tej sytuacji bycie nieostrożnym, mogło wszystko zepsuć.

A teraz patrząc na Yosuke, było mu nawet na rękę, że chłopak się jednak czymś zajął, ponieważ zważywszy na temat tej rozmowy, na którą się uparł, przy nastolatku raczej z wiadomych powodów nie wchodziłaby ona w grę.

- Dramatyzuję? -brązowowłosy wyprostował się i uniósł zdziwiony brew -i jak w ogóle możesz mówić to tak spokojnie, co?

- Ponieważ ty panikujesz za nas obu, a to w zupełności wystarczy... -Ichiro nagle przerwał i podejrzliwie zmrużył oczy -a czy ty przypadkiem nie miałeś teraz być w pracy?

Nie miał zamiaru ukrywać przed Yosuke, że tak naprawdę chciał się go "pozbyć", bo miał zamiar nadrobić zaległości i w spokoju popracować, ponieważ na dniach czekały go ważne zobowiązania. Jednak nie dane mu było tego zrobić, gdyż ten zapewne nie mógł wytrzymać i przyleciał tu, żeby go podręczyć.

Mało tego, coś mu mówiło, że to co do tej pory usłyszał, może nie zaspokoić jego ciekawości, zważywszy, że wpadł tu niczym tornado i gdy tylko zamknął drzwi, zasypał go lawiną pytań.
A on naprawdę nie miał ochoty odpowiadać na nie...

- Idę dopiero za dwie godziny -szczerząc się w uśmiechu, wskazał na zegarek i ignorując głośne westchnięcie zielonookiego, podszedł do stolika i sięgnął po szklankę, żeby nalać sobie wody.

Czyli miał rację, że szybko się go nie pozbędzie...

- Powiem, że -odezwał się, "zachęcony" milczeniem starszego -bardziej obawiałem się, że będziesz chciał zrobić mu krzywdę. Zresztą, sam musisz przyznać, że twoja mina wtedy mówiła wszystko. Cieszę się jednak, że nie miałem racji...

Mówiąc to, nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jego słowa okażą się prorocze...

- Ale było blisko... -mruknął blondyn, ściągając okulary i odkładając z papierami na bok, bo wiedział, że dopóki ten nie wyjdzie, może zapomnieć o pracy.

- Co? O czym ty mówisz? -zdziwiony spojrzał w jego kierunku.

- A czego do cholery nie rozumiesz? -mężczyzna zirytował się i przetarł palcami oczy -mówię, że gdybym wyrwał się ciut za wcześnie, dzieciak faktycznie byłby już martwy i... -nie dokończył, bo usłyszał brzęk tłuczonego o ciemny parkiet szkła.

Marszcząc brwi, spojrzał na pustą szklankę na podłodze, a raczej to co z niej zostało, a potem powoli przeniósł wzrok na Yosuke.

- Co ty wyprawiasz?!

- Ja? To ty kompletnie już zwariowałeś?! -szarooki podniósł głos, ignorując tym samym fakt, że zwabiony krzykiem chłopak w każdej chwili może tu przecież wejść i wszystko usłyszeć -właśnie mówisz mi, że tamtego dnia naprawdę miałeś w planach go zabić?! Rozum ci odjęło czy jak? I dlaczego od razu o tym nie wspomniałeś...

- Nie wspomniałem? -Ichiro wszedł mu w słowo i zrobił zmartwioną minę, by po chwili wykrzywić ją w grymasie złości -a od kiedy to z każdego swojego kroku muszę się tłumaczyć, co?! Chyba nie mam obowiązku nikogo informować co robię lub co zamierzam zrobić!

- No oczywiście, że nie -młodszy wywracając oczami poprawił włosy, przejeżdżając po nich ręką -ale miałem nadzieję, że nie będziesz chciał tego zrobić... albo przynajmniej chciałem w to wierzyć -dodał z pretensją, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.

Tamtego dnia, gdy wychodził z tego domu, sytuacja rzeczywiście nie wyglądała najlepiej, ale żeby, aż tak?!
I choć wiedział do czego jest zdolny jego przyjaciel, to naiwnie wmawiał sobie, że to jak działa na niego Shosuke, czyni chłopaka bezpiecznym...
Niemożliwe, żeby tak bardzo się pomylił?

- Miałeś nadzieję? -kąciki ust jasnowłosego lekko drgnęły w drwiącym uśmiechu -od początku wiedziałeś kim jestem...

Jasne, że wiedział i nigdy się nie wtrącał, ale teraz sytuacja jest zupełnie inna.

- ...a to sprowadza się do jednego -ciągnął dalej i opadł plecami na oparcie fotela -że nie mogę pozwolić sobie na choćby najmniejszy błąd. Zresztą, zabiłem już wielu ludzi, więc, nie rób mi tu takiej miny, jakbyś się dopiero o tym dowiedział!

- Ludzi? -skrzywił się tamten -raczej to idioci, którzy się sami proszą o kulkę. Jednak zrobienie tego niewinnemu chłopakowi, musisz sam przyznać, to spora różnica! I możesz mi wytłumaczyć, po co od razu posuwać się do tak radykalnych kroków, jeżeli nie stwarza żadnego niebezpieczeństwa?

- Mógłbyś z łaski swojej się nie wtrącać?! -starszy stłumił w sobie irytację -co z nim zrobię, chyba nikogo nie powinno interesować! Należy już do mnie i...

- Należy? -Yosuke wszedł mu w słowo, unosząc jednocześnie brwi -zabrzmiało tak jakby był jakimś niewolnikiem...

- U Connora raczej by tak skończył... -przerwał mu Ichiro.

- Czy ty w ogóle siebie słyszysz? I może przypomnę ci, że u niego nie jest -brązowowłosy schylił się, by uprzątnąć szkło, a potem wrzucił do kosza - zresztą, jeżeli chodzi o Connora, to wiesz, że gdy dowie się, że chłopak jest tutaj, wpadnie we wściekłość... chociaż, to chyba za delikatnie powiedziane... -postukał palcem w brodę.

- Ile razy mam powtarzać, że nigdy się nie dowie?!! -Hikaru wycedził przez zęby, zaciskając pięść.

Dlaczego wszyscy tak bardzo uparli się, żeby ciągle mu o tym przypominać?

On w przeciwieństwie do innych, był niemal pewny, że Connor przenigdy nie pozna prawdy, bo kto miałby powiedzieć mu, że Shosuke tu jest?

- Naprawdę jesteś, aż tak pewny siebie, że wyłączyłeś trzeźwe myślenie? Przecież wiesz, że on nie odpuści. Postaw się na jego miejscu, ty byś to zrobił? -a gdy mężczyzna się nie odezwał, zawołał z satysfakcją w głosie -a widzisz!

I pod tym względem właśnie byli z Connorem do siebie podobni, ponieważ żaden nie wypuści z rąk czegoś co do niego należy.

- Chcę tylko, żebyś był ostrożny, a najwidoczniej umyka ci wiele. Wiem, że teraz jest z tobą, ale chyba zapomniałeś, że to on go kupił, więc dlaczego powtarzasz, że... -nagle przerwał i uważnie przyjrzał się starszemu.

- Co mi się tak przyglądasz?

- No chyba, że... już go przeleciałeś?! -wypalił nagle z oburzeniem, a Ichiro mało nie spadł z fotela, bo takiego pytania się nie spodziewał -rozumiem, że ciężko mu się oprzeć, ale, żeby, aż tak wykorzystywać sytuację!

Czy naprawdę Yosuke myśli, że będzie rozmawiał z nim o tym?

- Co to w ogóle za pytanie?! -zielonooki wkurzył się, ponieważ ten posuwał się zdecydowanie za daleko, a rozmowa ta nie zmierzała w tym kierunku co by chciał -nie sądzisz, że to tylko moja sprawa z kim i kiedy będę uprawiał seks?! Zresztą, nie przypominam sobie, żebyś miał jakieś specjalne zaproszenie, żeby zaglądać mi do łóżka!

- Oczywiście -tamten machnął ręką -czyli jeszcze nic nie było? -próbował się dowiedzieć, chociaż mógł przypuszczać, że jego przyjaciel nie będzie skory do tego typu zwierzeń.

- Ostrzegam, przeciągasz strunę!

- No nie denerwuj się. Po prostu widzę, że zrobił na tobie ogromne wrażenie i musiałbym być ślepy, żeby nie zauważyć jak na niego patrzysz, a wiesz, że nigdy nie patrzyłeś tak na żadnego ze swoich byłych? -przyjaciel uśmiechnął się delikatnie -dlatego nie rozumiem po co udajesz, że...

- Patrzę??? Czyli jak twoim zdaniem patrzę, no oświeć mnie, mądralo?! -Hikaru poruszył się nerwowo na fotelu, bo przyszło mu do głowy, czy to, aż tak bardzo jest widoczne?

Cholera jasna! Jeszcze trochę, a naprawdę dociekliwość przyjaciela sprawi, że wyczyta z niego wszystkie emocje, a na to nie może przecież pozwolić. Zresztą po jaką cholerę tu przylazł i mu to wszystko mówi?! Czy nie wystarczy, że i tak ledwo sobie radzi z tą sytuacją?

Żeby mieć Shosuke posunął się do kłamstw, zresztą nie pierwszy raz, ale dopiero teraz to jedno kłamstwo diametralnie zmienia jego dotychczasowe życie, a tego akurat nie wziął pod uwagę. Nie miał pojęcia jak to wszystko miało wyglądać, gdy osiemnastolatek tu będzie, w efekcie czego wszystko stanęło na głowie!

- Skończyłeś? Jeżeli tak, to byłbym wdzięczny gdybyś sobie już poszedł! -mężczyzna starał się nie wybuchnąć, ale nie miał też zamiaru udawać, że rozmowa ta nie zaczyna go drażnić i jedynym sensownym wyjściem będzie jak najszybciej ją zakończyć.

Żeby się uspokoić, przymknął oczy i głęboko nabrał powietrza do płuc.

I gdy już myślał, że Yosuke odpuści i sobie w końcu pójdzie...

- Bredzić? -usłyszał, a gdy otworzył zielone oczy, stwierdził, że ten nie ma zamiaru tak szybko opuszczać tego pomieszczenia, wnioskując, że nie przesunął się nawet o milimetr, wręcz przeciwnie jego postawa raczej wskazywała, że się dopiero rozkręcał -ja tu właśnie próbuję tobie uświadomić, co możesz stracić, jak dalej będziesz taki głupi! Dostałeś od życia szansę, więc, do cholery, ją mądrze wykorzystaj!

- Zaraz ją wykorzystam, żeby ci przyłożyć, więc mnie nie denerwuj! -posłał mu spojrzenie ostre jak brzytwa.

Co on się, do kurwy nędzy, tak czepił?!!! Czy nie jest dobrze jak jest? Przecież Hikaru w tym "układzie" widzi same plusy... Dzieciak myśli, że ma obok kochającego go chłopaka, ten dostanie czego chce i wszyscy powinni być zadowoleni, czyż nie? Poza tym, tu od początku nie było mowy o żadnej miłości!

I chociaż zdrowy rozsądek podpowiadał, żeby się wycofać, to jego ciało ani myślało go słuchać. Co więcej, odnosił wrażenie, że kontrolę nad całą sytuacją przejęło właśnie ono. A wszystko to dlatego, że bliskość ciała nastolatka działa na niego cholernie odurzająco. Jego głos, zapach... szlag! Czuje się wtedy tak, jakby tracąc własną wolę, bez trudu jemu się poddawał i w żaden sposób nie mógł... ba! nawet nie umiał tego zatrzymać!

Tym trudniejsze to było, bo pierwszy raz znalazł się w sytuacji, w której nigdy wcześniej nie czuł... no właśnie, czego?
Przyjemnego ciepła rozchodzącego się po ciele, gdy usta stykają w pocałunku? Czy może silnego pożądania, które oplatało niczym metalowa obręcz, utrudniając swobodne zaczerpnięcie oddechu?

Cokolwiek to było, czuł, że jeszcze trochę, a doprowadzi go na skraj szaleństwa!

- Mimo wszystko dziękuj Bogu, że nic więcej sobie nie przypomniał! -jego przyjaciel dalej się wymądrzał.

- Bóg nie ma z tym nic wspólnego! -skrzywił się jasnowłosy, poprawiając na fotelu i oparł brodę na dłoni.

- Jeśli uważasz, że wszystko jest w porządku, to dlaczego masz taką minę? -Yosuke sięgnął po drugą szklankę, nalał sobie wody i wbił pytający wzrok w Hikaru.

Mężczyzna nie chciał o tym rozmawiać, mimo, że jedna rzecz, jeżeli chodziło o ciemnowłosego, faktycznie nie dawała mu od kilku dni spokoju, a mianowicie jego sny. Nie był głupi, umiał dodać dwa do dwóch i wiedział, że rzucanie po łóżku, płacz i urywane lecz niezrozumiałe słowa, są powiązane z nastolatka przeszłością.

Niby liczył się z tym, ale czy wtedy uda mu się w porę temu zaradzić i wcisnąć kolejne z kłamstw?
Zresztą, gdy któryś ze snów okaże się tak skuteczny, że wróci mu pamięć, niewiele wtedy już będzie mógł zrobić...

Jednak doszukiwanie czegokolwiek co mogło by potwierdzić, że dzieciak może się czegoś domyślać, na razie nie znalazła żadnego potwierdzenia. Od tamtej rozmowy, gdy chciał go zabić, nie wydarzyło się już nic, a Shosuke konsekwentnie trzymał się postanowienia, że oddziela się grubą kreską od przeszłości.

Tak jak wcześniej, jedli razem posiłki, rozmawiali, a w nocy ciemnowłosy wtulał się w mężczyznę i... i tu zaczynały się schody. Bo o ile za dnia jakoś w miarę znosił tą bliskość Shosuke, o tyle w nocy przychodziło mu to o wiele trudniej. Jego ciało na każdy dotyk chłopaka nie umiało po prostu nie reagować, a jakby tego było mało, mózg "wtrącał" swoje trzy grosze podsuwając erotyczne obrazy, a to nie było dobre, zważywszy, że przecież od bardzo długiego czasu nie uprawiał seksu.

Wiedział, że odreagowanie seksualne pomogło by mu choć trochę się rozluźnić, a tak większość czasu chodził spięty i to kumulowało się tak bardzo, że w każdej chwili mógł wybuchnąć...

- Chodzi o Shosuke, tak? Jeżeli coś cię niepokoi, to może pomyśl o dobrym psychologu... -odezwał się nagle brązowowłosy, nieświadomy o czym właśnie myśli przyjaciel.

- Co? Czy tobie kurwa do reszty odpierdoliło?!!! -Hikaru wlepił w niego wściekłe spojrzenie o mało nie podnosząc z fotela -przecież jak wkroczy ten pożal się Boże "znawca ludzkich umysłów", to dopiero będą kłopoty. A gdy zacznie pieprzyć te swoje dyrdymały, może mi tym tylko mocno zaszkodzić! Jeżeli faktycznie nic nie pamięta, to niech lepiej tak zostanie, bo nie zamierzam...

- Nie zamierzasz? -wszedł mu w słowo i klapnął naprzeciwko -dziwne, bo odkąd się pojawił w tym domu, otaczasz troską...

- A co troska z miłością ma wspólnego? -wycedził przez zęby, starając wciąż ze wszystkich sił pohamować swój ognisty charakter, choć lepszym by było, gdyby dawno wyrzucił Yosuke za drzwi -zresztą do czego ty teraz zmierzasz, co? I dlaczego się tak głupio uśmiechasz?

- A jak myślisz? -popatrzył na niego w ten sam sposób, w jaki patrzył za każdym razem, gdy nie wierzył w ani jedno jego słowo.

Przecież to z kilometra było widać, że im Hikaru bardziej się zapierał, tym mocniej dawał do zrozumienia, że nastolatek nie jest mu wcale obojętny... zresztą, znał go dobrze i żadne jego zaprzeczanie, ani wściekanie się tu nie pomoże.

- Wiesz co -szarooki odezwał się, zakładając nogę na nogę -znamy się tyle lat, a to pierwszy raz, kiedy widzę, żebyś się, aż tak motał. Niby plan idzie po twojej myśli i masz go w garści, ale nie przewidziałeś, że sam...

- Czy wyście naprawdę już wszyscy powariowali!!! -zawołał, gwałtownie podrywając z miejsca i zaczął nerwowo krążyć po pomieszczeniu.

- Wszyscy? -tamten zaskoczony kilkukrotnie zamrugał oczami -czyli nie tylko ja tak uważam? Jeszcze ktoś wam kibicuje...

- Kibicuje? -Ichiro natychmiast zatrzymał się i spojrzał na niego zdziwiony -zgłupiałeś, prawda? Kazuhiro uważa raczej, że miesza mi w głowie, a jego obecność stworzy tylko kłopoty i najlepiej, żebym się go szybko pozbył...

- Ten to niech sobie lepiej jakąś panienkę znajdzie, a nie układa komuś życie! -oburzył się, jakby sam zapomniał, że też się wtrąca -ja go tam lubię i cieszę się, że pojawił się w twoim życiu. Zresztą sam musisz przyznać, że jest inny niż jego poprzednicy...

Mężczyzna uniósł pytająco brew.

- No co? Czy nieprawdę mówię? Chociaż nie zadziera nosa, można z nim pogadać, a nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest chłopakiem szefa mafii... -zaśmiał się cicho.

- Dosyć! -blondyn ze złością uderzył otwartą dłonią w biurko -nie zakocham się w nim, jeżeli o to ci chodzi. Ani teraz, ani nigdy, rozumiesz?! Jest tylko zabawką, na którą mam ochotę, więc skończ wreszcie z tymi romantycznymi frazesami!

Miał nadzieję, że Yosuke uwierzy w jego słowa i przestanie bawić się w jakąś pieprzoną swatkę! Tylko, że...

By to szlag trafił! Właśnie zdał sobie sprawę z tego, że zachowuje się jakby miał chorobę dwubiegunową, bo nad zbyt często zmieniał sposób myślenia jeżeli chodziło o chłopaka.

Co się z nim do cholery dzieje?!

To przecież nic nie znaczy... to tylko chwilowe... Bo przejdzie mu, prawda?

Dlaczego jego pojawienie, spowodowało, że wszystkie dotychczasowe postanowienia zaczęły sypać się jak domek z kart, wywołując w nim masę pytań i jeszcze więcej wątpliwości?

O tym jednak wolał nie wspominać przy przyjacielu, bo to by natychmiast uruchomiło lawinę pytań, a tego tym bardziej wolał uniknąć. Znał go na tyle dobrze, że już widział jakby zaczął niepotrzebnie się nakręcać i planować mu resztę życia, a tego raczej by już nie zniósł.

I chociaż są momenty, że potrafił doprowadzić go do białej gorączki, to nie wyobrażał sobie za przyjaciela nikogo innego.

I to był ten mocny argument, dzięki któremu nie zrobił mu jeszcze krzywdy...

Hikaru, dość szybko się usamodzielnił, a do wszystkiego co posiadał, doszedł zupełnie sam. Z wielkim uporem realizował swoje plany, twardo stąpając po ziemi i wszystko czego się dotknął, w krótkim czasie, zamieniał w sukces.

I teraz, gdy posiadał wszystko, dlaczego miałby rujnować swoje życie dla miłości?

Czy warto się zakochać i oddać swoje serce za kapryśne chwile szczęścia i smutku jednocześnie? To, że udaje chłopaka Shosuke niczego nie zmienia... zresztą, zmienić nie może!

- To naprawdę fajny chłopak, więc nie baw się w fałszywe wyznania... -głos brązowowłosego przybrał poważny ton, gdyż uśmiech zdążył zniknąć z twarzy, zastępując ją pochmurną miną.

- A czy ja prosiłem cię o udzielanie mi rad? -skrzywił się blondyn, jednocześnie stając tyłem do biurka i opierając o nie -znalazł się specjalista od miłości!

- Powiedz, czy naprawdę uważasz, że miłość to coś złego? Dlaczego wpoiłeś sobie zasady od których nie chcesz uciec? Minęło tyle lat, a ty wciąż każesz siebie, a przede wszystkim innych wokół. Kiedyś byłeś inny...

Doskonale wiedział, co takiego wydarzyło się w przeszłości, że Hikaru stał się tym kim się stał i dlaczego to w dużej mierze zaważyło na całym jego dotychczasowym życiu.
Gdyby nie tamte wydarzenia, to na pewno wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej...

Widział, że jego poprzednie związki nigdy nie były oparte na miłości i też nie zauważył, żeby ktoś wywarł na nim takie wrażenie jakie zrobił nastolatek.

Naprawdę chciał bardzo, żeby jego przyjaciel miał szansę być w końcu szczęśliwy, a tą szansą mógł być nie kto inny, jak Shosuke właśnie.

- Nie zatrzymasz zmian, które się już zaczęły... -dodał Yosuke, ale dwudziestosześciolatek mu stanowczo przerwał.

- Jakich zmian? Przestań pleść bzdury! Zresztą, temat uważam za skończony i nie chcę więcej o tym rozmawiać, jasne?-zmarszczył groźnie brwi, a brązowowłosy westchnął zrezygnowany, ale to nie znaczyło, że się poddał.

- A tak w ogóle, to przyszedłeś tu -Ichiro odepchnął się rękoma od blatu biurka i przyjrzał jemu uważnie -żeby pieprzyć o wielkiej miłości, wyciągnąć ode mnie informacje, czy jest jeszcze inny powód twojej dzisiejszej wizyty?

- Bo widzisz, ja... -nie dokończył, ponieważ w tym momencie drzwi się otworzyły, a do środka wszedł uśmiechnięty osiemnastolatek.

I tak jak szybko ruszył w stronę zielonookiego, tak jeszcze szybciej zatrzymał zdumiony.

- Yosuke? Nie wiedziałem, że jesteś...

- Cześć słodzia... młody! -poprawił się, gdy napotkał wyraz twarzy starszego.

- Nie przeszkadzam? -chłopak zrobił niepewną minę, od razu zerkając w stronę Ichiro -bo jeżeli tak...

- Skądże! -wtrącił szybko szarooki, podnosząc z krzesła, nim blondyn zdążył się w ogóle odezwać -tak naprawdę to przyszedłem do ciebie...

- Do mnie? Do niego?!!! -zawołali jednocześnie Shosuke i Hikaru.

O ile ten pierwszy był mocno zaskoczony, o tyle temu drugiemu nie spodobało się to co właśnie usłyszał.
Ale to był dopiero początek, jak się miało za moment okazać...

- No bo tak sobie pomyślałem, że -objął ramieniem chłopaka, kompletnie ignorując morderczy wzrok jasnowłosego -może wpadniesz na moje urodziny, bo robię takie małe przyjęcie w barze, pod koniec przyszłego tygodnia? Co będziesz tak siedział w domu i...

- Co??? -zawołał starszy i mocno zacisnął dłoń w pięść.

Jeżeli Yosuke chce, żeby trafił go tu szlag, to jest naprawdę na dobrej drodze!

- Naprawdę? -ciemnowłosy zdawał się nie słyszeć tonu głosu swojego chłopaka, tak bardzo był skupiony na tym co właśnie usłyszał.

- Będzie parę osób, kolorowe drinki, tort... -roztaczał przed nim wizję mile spędzonego czasu i dodał ze śmiechem -no nic wielkiego, po prostu zwykłe urodziny.

Hikaru na te słowa podejrzliwie zmrużył oczy, bo już wyobrażał sobie "to nic wielkiego", a już ochotę miał parschnąć śmiechem, gdy powiedział, że to będą "zwykłe urodziny". Zwykłe? Naprawdę? Dobre sobie. Wiedział przecież, że to niemożliwe, tym bardziej jak to urodziny Yosuke! I tu na pewno nie skończy się na paru osobach, jak to skromnie raczył ująć. Co jak co, ale tego był pewny. Do tego te wszystkie panienki, które tam będą, alkohol lejący się strumieniami...

Zresztą, co to za różnica, w jakiej ilości on będzie, kiedy tak czy inaczej to nie mogło dla Shosuke skończyć się dobrze! Wciąż doskonale pamiętał jak na początku się upił i nie zniósł tego zbyt dobrze...

Jest bardzo młody, niedoświadczony i łatwo może dać się omotać...

Te panienki też go nie uspokoiły, bo co jeżeli w chłopaku obudzi się natura heteroseksualna o której tak naprawdę nie wie? Na pewno nie będzie dzielił się nim z jakąś wypindrzoną laską!

A jakby los uznał, że jednak dowalił mu zbyt mało, to w tym czasie będzie na przyjęciu u bossa mafii i nie będzie miał na niego oka!

- Kurwa mać! -mógł podsumować to dwoma słowami, chociaż na usta cisnęło mu się więcej niecenzuralnych epitetów.

Gdy Shosuke i Yosuke byli zajęci rozmową, Ichiro w myślach próbował znaleźć sposób rozwiązania tej sytuacji, ale jak na złość nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Tak jakby własne myśli sprzysięgły się przeciwko niemu!

- Cieszę się, bo ostatnio od tego ciągłego siedzenia w domu, już zaczyna mi się trochę nudzić -wyrwało się ciemnookiemu, a w jego głosie było słychać wyraźne zadowolenie z pomysłu wyjścia, bo aż mu oczy błyszczały.

Zielonooki przeniósł wzrok na młodszego i zdziwiony uniósł jedną brew.

Nudzi się? No tak... -miał ochotę palnąć sobie w czoło -mimo, że ostatnio był częściej w domu, to spędzał go w większości w swoim gabinecie. Gdy wchodził do sypialni, chłopak już spał, a kiedy z niej wychodził jeszcze spał. Nie przyszło mu do głowy, że się nudzi...
Myślał, że jak nic nie mówi, to mu to odpowiada, a powinien już wiedzieć, że po prostu stara się nie przeszkadzać i zająć sobą.

Wtedy albo czytał, albo spacerował po dużym ogrodzie, lub spędzał czas z Synthią w kuchni, bądź na krótkich rozmowach ze służbą, co to ostatnie oczywiście mu się nie podobało. Zresztą, gdy tylko pojawiał się na horyzoncie, wszyscy prędko wracali do swoich zajęć.

Służba była z nim od lat, co niektórzy mieli za sobą ciężką przeszłość, ale nie przeszkodziło mu to w zatrudnieniu ich, bowiem, dla niego liczyło się jakimi ludźmi są teraz. Ich lojalność wobec niego i to, że należycie wywiązują się ze swoich obowiązków było dla Hikaru najważniejsze. I dlatego też nie chciałby pozbywać się ich, gdyby, w przypływie szczerości, któremuś mogło przyjść do głowy "chlapnąć" coś chłopakowi, a nie będzie miał wyjścia, jeśli tak się stanie.

Jednak musiał by być ślepy, gdyby nie zauważył, że służba darzy Shosuke ogromną sympatią. Niby czasem jeszcze zagubiony i nieśmiały, a nie przeszkadza mu to roztaczać wokół siebie radosnej aury. Zresztą, jakby się tak dobrze zastanowić, to w tym domu nigdy nie było słychać śmiechu, a odkąd jest tu nastolatek to się zmieniło...

Yosuke ma rację, nie jest podobny do żadnego z jego byłych i raczej nigdy nie będzie.

- Muszę pomyśleć o prezencie dla ciebie... -Shosuke spojrzał na szarookiego przytomnym wzrokiem, jednocześnie wyrywając starszego z rozmyśleń.

- Nie zawracaj sobie tym głowy -machnął ręką tamten -pobawisz się, poznasz nowych ludzi, a przy okazji przyda ci się mała zmiana towarzystwa... -puścił mu oczko, a wtedy Hikaru zmrużył swoje i zacisnął usta.

Czy mi się zdaje, czy Yosuke właśnie robi wszystko, żeby dostać w mordę? -przemknęło mu przez głowę, ale nie dane było dłużej się nad tym zastanowić, bo zaraz poczuł delikatne szarpnięcie za ramię i spojrzał w ciemne oczy Shosuke.

- Hikaru... -brunet zarumienił się i spuścił głowę, ale po chwili podniósł ją, nabrał powietrza do płuc i dokończył -ja chciałbym cię gdzieś zabrać...

- Zabrać? -mężczyzna uniósł zdziwiony brwi, a Yosuke z wrażenia z powrotem usiadł na krześle. Musiał przyznać, że ten chłopak zadziwiał go coraz bardziej. Rzecz jasna na plus!

- Tak... bo...

- Teraz to niemoż... -potrząsnął głową, ale osiemnastolatek szybko złapał go za rękę, nie dając dokończyć.

Wiedział, że jeżeli nie zrobi tego kroku właśnie teraz, potem cała odwaga z niego uleci. A, że od kilku dni to planował, dlatego nie chciał tak łatwo się poddać. Zresztą Hikaru jest jego chłopakiem, więc to chyba normalne, że chce spędzać z nim więcej czasu. Zwłaszcza, że okazja jest szczególna...

- Przygotowałem dla ciebie małą niespodziankę...

Na te słowa w pomieszczeniu na krótką chwilę zapadła cisza.

- N-niespodziankę??? -w końcu wydusił zielonooki, któremu, mimo wszystko, nie udało się ukryć niechęci, co do tego pomysłu.

Yosuke natomiast siedział cicho, czekając na rozwój sytuacji, jednak widząc minę przyjaciela, przysiągł, że jeżeli spróbuje teraz mu odmówić i spieprzy taką okazję, to sam osobiście strzeli go w łeb!

Wiedział jednak, że było coś o czym Shosuke wiedzieć nie mógł, bo i skąd, że sporym utrudnieniem w zrealizowaniu niespodzianki mogło być to, że Ichiro ich po prostu nie lubił i to niezależnie od tego kto je robił.
Nawet on sam nigdy nie zdołał pokonać tej jego niechęci...

- Wiem, że masz sporo pracy, ale... pomyślałem, że moglibyśmy spędzić ten dzień razem -nastolatek uśmiechnął się, a zdradliwe ciało blondyna wcale nie chciało pozostać obojętne na to wszystko.

Wręcz przeciwnie, miał wielką ochotę wbić się w te jego usta, przycisnąć do biurka i... no, ale jest tu jeszcze Yosuke...
I w tamtej chwili, musiał naprawdę mocno się powstrzymać, żeby nie wywalić przyjaciela za drzwi!

Cholera, musi ostro się wziąć w garść i doprowadzić swoje myśli do porządku, nim całkowicie ogłupienie weźmie nad nim górę! Tylko co może poradzić na to, że Shosuke jest pierwszą osobą, która wywoływuje w nim tak silne reakcje i pociąga o wiele bardziej niż jego poprzedni partnerzy?

Nastolatek popatrzył na niego z troską, nawet nie zdając sobie sprawy co teraz dzieje się w głowie mężczyzny.
A działo się naprawdę sporo.

- Ja... -odezwał się starszy pocierając skroń, a wtedy gwałtownie z miejsca poderwał się jego przyjaciel.

- Dobra gołąbeczki moje! -zawołał, tym samym skupiając na sobie ich spojrzenia.

Przy czym zielonooki zmierzył go takim, od którego od razu powinien paść martwy!

- To ja się już zmywam! Rozumiecie... -puścił oczko, szczerząc się w głupawym uśmiechu i zaczął wycofywać w stronę drzwi -praca.

Nagle mu się zaczęło do pracy spieszyć, cholera jasna!

- Będziemy w kontakcie, Shosuke. A i miłej zabawy! -zawołał i już go nie było.

Hikaru obrócił szybko głowę w miejsce gdzie wciąż stał Shosuke i zmarszczył brwi. Jeśli myślał, że przez ten krótki czas chłopak zmieni zdanie, to był chyba bardziej naiwny niż myślał.
Jego ciemne oczy wpatrywały się w niego wyczekująco, a sposób w jaki oblizał usta... Stop! Nie!

Nie wiedział czy osiemnastolatek robi do świadomie czy też nie, ale natychmiast musi to przerwać i nie dać wciągnąć się w to bardziej! Czas delikatnie go spławić, nim zabrnie to tak daleko, że wszystko trafi szlag.

- Cholera! -zaklął w myślach i ruszył w stronę biurka.

####

W pokoju panował półmrok.

Przez wąskie szpary w żaluzjach przechodziła nikła ilość słońca, natomiast w powietrzu unosił się dym papierosowy, pomieszany z lekką wonią whisky.

A gdy okularnik otworzył drzwi, wpuszczając jednocześnie więcej światła do pomieszczenia, starszy mężczyzna niezadowolony obrócił się w jego kierunku.

- Mówiłem przecież, żeby mi nie przeszkadzano, tak?! -w jego głosie można było usłyszeć złość, gdy sięgnął do włącznika lampki i zapalił ją.

- Ale to ważne, szefie -zatrzymał się tuż przy biurku.

- Co może być... -ale urwał, gdy spojrzał na teczkę, którą trzymał w rękach -czy to o czym myślę?

W odpowiedzi tamten tylko kiwnął głową i podał mu ją.

- Dość szybko się uwinąłeś -mężczyzna zdawał się być bardzo z tego faktu zadowolony.

- Powiedzmy, że to zadanie dodało mi sporej motywacji, tym bardziej jeżeli chodzi o Ichiro -ciemnowłosy zacisnął mocno pięść na dźwięk wspomnianego i znienawidzonego przez siebie nazwiska i dodał -poza tym, nie sądzę bym mógł odmówić sobie przyjemności, żeby zobaczyć jak zdycha.

- Spokojnie Yuichiro, wszystko w swoim czasie -starszy zgasił papierosa, którego trzymał w drugiej ręce, jednocześnie studząc jego mordercze zapędy.

- Niewiele tego jest... -okularnik skrzywił się niezadowolony, gdy tamten opierając się plecami o oparcie fotela, z ciekawością przebiegł oczami po literkach.

I tu nie chodziło o czas w jakim to zrobił, a głównie o to, że naprawdę nie mógł nic więcej znaleźć. Zupełnie tak jakby ktoś na bieżąco po zacierał najważniejsze ślady... dziwne...

- To na początek wystarczy -mężczyzna odłożył ją na bok i splótł dłonie -tu bardziej chodziło, żeby mieć jakiś punkt zaczepienia. Zresztą chłopak ma być tylko przynętą, bo przecież Hikaru z własnej woli tu nie przyjdzie.

- Ale z tych kilku informacji dalej wychodzi, że to tylko zwyczajny dzieciak... -młodszy skrzywił i założył ręce na klatce piersiowej -spodziewałem się raczej...

- Kogo? -przerwał mu zdziwiony -rozpuszczonego bogactwem nastolatka?

- Raczej tak... -przyznał szczerze -Hikaru to nie byle kto, ma pozycję, pieniądze, uznanie, znajomości, mógłby mieć każdego, a związał się z kimś tak...

- Nie do końca -wszedł mu w słowo, kręcąc głową -nie zapominajmy, kto się nim zainteresował, a już samo to czyni go kimś wyjątkowym.

- Tym bardziej trudno uwierzyć mi, że ktoś dla Ichiro mógłby być ważny -wciąż nie wyglądał na przekonanego.

- Ponoć ludzie się zmieniają, a miłość potrafi zdziałać cuda...

- Miłość?! -prychnął zdziwiony, ale zaraz gniewnie zmarszczył brwi -jeżeli chodzi o Hikaru to za dużo powiedziane, bo tacy ludzie jak on nie zaliczają się do tego grona i zaliczać nigdy nie będą! On nie wie co to miłość i w jego przypadku to się raczej nie zmieni.

- Możliwe... -mężczyzna z siwizną na skroniach sięgnął po szklankę i upił spory łyk alkoholu.

- Jedno mnie tylko zastanawia -okularnik oparł się rękami o parapet przy oknie i utkwił wzrok w widok za nim -jak znalazł się u niego? Bo chyba nie zgarnął go z ulicy, tak? A może ma w tym jakiś ukryty cel?

- A jakie to ma teraz znaczenie? -starszy spojrzał w jego kierunku -tak czy inaczej, to tylko działa na naszą korzyść. I jeśli coś czuje do tego dzieciaka, tym lepiej, bo to tylko dowodzi, że mamy rację i to naprawdę jego czuły punkt! Zresztą, przecież wiesz, że w żaden inny sposób go nie pokonamy...

Co do tego musiał przyznać rację, bo patrząc na tyle lat wstecz, gdzie bezskuteczne starania zawsze spełzały na niczym, teraz wreszcie pojawiła się szansa. Szansa na zniszczenie Hikaru w sposób wręcz tak prosty, że nigdy by o tym nie pomyślał.

Tym to lepsze będzie, że to właśnie kochaś Ichiro stanie się jego zgubą!

- Już nie mogę się doczekać żeby zobaczyć jego minę, gdy będzie umierał z moich rąk -ta wizja sprawiała, że mężczyźnie w okularach, humor się od razu poprawił.

Nie, nie zabije go od razu, to by było zbyt łatwe. Zresztą nie po to czekał na tą chwilę tak długo, żeby skończyć to szybko. Najpierw pozwoli mu długo cierpieć. Sprawi, że sam zacznie błagać go o skrócenie męki, a to będzie prawdziwy balsam na jego uszy.

Ostatni raz widzieli się jakieś osiem lat temu... i te osiem długich, jak jasna cholera, lat, żył nadzieją zemsty i teraz wiedział, że opłaciło się to.

- Czekam tylko na rozkaz do działania -Yuichiro obracając się w stronę swojego szefa, uśmiechnął delikatnie -i mam kogoś, kto pomoże mi w zrealizowaniu tego planu.

- Świetnie! -starszy mężczyzna dopił alkohol i odstawiając na biurko puste szkło, poprawił na fotelu -pod koniec przyszłego tygodnia jest przyjęcie u największego bossa, połączone z aukcją młodych niewolników. Zapewne, a nawet na pewno, Hikaru też tam będzie, jak co roku zresztą, więc to byłby dobry moment na uprowadzenie tego dzieciaka... -przerwał i chwilę zastanowił się -no chyba, że zabierze go ze sobą, to już by pokrzyżowało nam trochę plany...

- Myślisz szefie, że przyjdzie, albo weźmie go ze sobą w takie miejsce? -Yuichiro poprawił okulary na nosie.

Mimo wszystko jakoś nie mógł sobie wyobrazić tego chłopaka wśród tych wszystkich ludzi z mafii... i wciąż nie zmienił zdania, że coś mu w tym wszystkim nie pasowało...

- Zapewniam cię, że będzie. Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, żeby się nie pojawił. I jeszcze jedno, jak tylko dzieciak trafi do nas, od razu chcę o tym wiedzieć, jasne?

Młodszy kiwnął twierdząco głową.

- Dopilnuj, żeby włos mu z głowy nie spadł, dopóki Ichiro nie będzie nasz. Ale po jego schwytaniu, chłopak nie będzie już nam potrzebny, więc musisz się szybko go pozbyć i to najlepiej tak skutecznie, żeby żaden ślad nie poprowadził do nas. Nie potrzebuję, żeby gliny zaczęły węszyć, zrozumiano?

- Czyli czeka mnie dobra zabawa! -okularnik zatarł ręce zadowolony, a jeszcze szerzej uśmiechnął, gdy pomyślał, że właśnie zbliża się dzień w którym Hikaru będzie w końcu... martwy!

I co więcej, to on osobiście dokona na nim zemsty, na którą czekał tyle lat...



Parę słów wyjaśnienia...

Cóż... tak, miałam zakończyć to opowiadanie, stąd była informacja przy tytule. Podjęłam taką decyzję, ale uwierzcie, że nie było to łatwe, tym bardziej, że lubiłam/lubię ją pisać.

Na początku myślałam, żeby ją napisać jeszcze raz, ale już inaczej, zmienić imiona i ogólnie dużo rzeczy. Potem postanowiłam nie robić nic i dać sobie spokój z pisaniem.
Zrezygnowałam, poddałam się, a wena poszła w p.... no, po prostu sobie poszła.

Przepraszam Was, ale chyba starość mnie dopadła. :(

Nie będę tu pisać, że ta książka to ósmy cud świata, bo wiem, że tak nie jest. Marna ze mnie pisarka, a to opowiadanie nie jest idealna, ale prawdę mówiąc dawało mi dużo radości.

I Wasze wiadomości, które wręcz mnie zalały w związku z zakończeniem tego opowiadania sprawiły, że przemyślałam to na chłodno jeszcze raz.

Ta książka to moje dziecko, a dzieci przecież się nie porzuca, co nie? ;)

Mimo, że jedną z przyczyn były problemy zdrowotne na tyle poważne, że kończyło się na wizycie karetki pogotowia i bolesnych zastrzykach, to postanowiłam wrócić do pisania!
Zdrowie jest najważniejsze, ale pisanie dla Was też jest ważne i chociaż trochę pozwoli oderwać się od rzeczywistości.

Ludki, nie znam Was osobiście, ale pozwolę sobie napisać, że jesteście taką moją "wattpadową rodzinką"
Kto się z tym nie zgadza, to może zaprzeczyć.

Dziękuję, że zawzięcie "dobijacie się", nawet na priv, żebym nie zawieszała opowiadania, bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy i od razu robi się cieplej wokół serca, no i daje sporego kopa do działania.

I tu może skromne, ale jakże wielkie serduszko dla Was--> ❤️ <3

Miłego dnia, wieczoru, nocy <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro