Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21

- Do jasnej cholery, ile to jeszcze potrwa?! -zły chłopak walnął pięścią w blat biurka.

Miał już naprawdę dość tego czekania. No bo ile jeszcze? Czy już nie powinno być coś wiadomo? Czy nie za długo to trwa?

- Proszę się uspokoić -mężczyzna w policyjnym mundurze spojrzał na niego znad stosu papierów na biurku -robimy co możemy...

- Na pewno? -założył ręce na piersi i oparł plecami o krzesło.

- Słucham? -policjant zmrużył oczy -proszę nie mówić mi co należy do moich obowiązków...

- Niech pan lepiej mi powie, co do tej pory ustaliliście? -przerwał mu, pochylając się w jego stronę.

- Przesłuchaliśmy wszystkich ze szkoły, nauczycieli, nawet sąsiadów, ale nic konkretnego się nie dowiedzieliśmy... nie ma żadnych świadków, ani śladów...

- Czyli śledztwo utknęło w martwym punkcie?

- Słuchaj dzieciaku, zaczynasz mnie irytować! -policjant wymierzył w nastolatka oskarżycielski palec -szukamy go przecież! A może uciekł i nie chce być znaleziony, nie pomyślałeś o tym?

- Nie ma mowy, znam go! Shosuke taki nie jest -zdenerwował się, stając w obronie przyjaciela, Haruto.

Przecież przyjaźnią się tyle lat... Powiedziałby mu, gdyby coś takiego miał w planach, poza tym, nie wyjechałby bez pożegnania...

- Przykro mi -zaczął policjant, zmieniając ton głosu na łagodniejszy -ale musimy rozważyć wszystkie opcje, włącznie z tą. Chłopak jakby się dosłownie rozpłynął, ludzie tak nie znikają... to trochę dziwne, nie uważasz? Tym bardziej, że jak sam mówisz, to do niego niepodobne...

- Od ustalania to jesteście wy! Trzeba dowiedzieć się co się stało? -poruszył się nerwowo na krześle.

Mężczyzna westchnął ciężko. Z tym chłopakiem naprawdę trudno się rozmawia.

- I próbujemy ustalić, ale to nic nie zmieni, że będziesz pojawiał się tu co drugi dzień i pytał ciągle o to samo...

- Mam zrezygnować?! -zawołał zły -martwię się, więc to chyba zrozumiałe? Poza tym, to mój przyjaciel i ma tylko mnie!

- Rozumiem twój niepokój, ale... ale musisz... -odchrząknął policjant, bo nie wiedział jak to delikatnie powiedzieć -też liczyć się z tym, że być może on... on już... nie żyje...

- Nie pozwalam tak panu mówić! -podniósł się gwałtownie, aż przewrócił krzesło na którym przed chwilą siedział -on żyje i ja to wiem! Nie odnajdziecie go wy, to zrobię to sam! -obrócił się szybko i wybiegł na zewnątrz.

Zatrzymał się dopiero parę metrów dalej, nabrał głęboko powietrza do płuc i przymknął oczy.

Musiał natychmiast stamtąd wyjść, inaczej mógłby zrobić coś czego pożałowałby.
Jest z natury opanowany, ale słowa, które powiedział mundurowy bardzo nim poruszyły i nie chciał ich w ogóle słuchać.

Shosuke żyje, wiedział to i czuł, więc nie da sobie wmówić, że jest inaczej.

Przyszedł tu dziś z nadzieją, że coś się zmieniło... zresztą za każdym razem, gdy wchodził na komisariat policji, nie tracił jej. I choć za każdym razem słyszał to samo, to właśnie ona nie pozwalała mu się poddać ani zwątpić.

Wyciągnął papierosa z paczki, odpalił i zaciągnął się dość mocno.

Od tylu dni próbował odnaleźć przyjaciela, ale nawet zgłoszenie na policję nic nie dało. Brunet, tak jak powiedział policjant, dosłownie rozpłynął się w powietrzu.

Co się stało tamtego dnia? Gdzie jest? Czy jest cały i zdrowy? Czy ktoś go skrzywdził lub przetrzymuje wbrew jego woli?
Ma tyle pytań, a na ani jedno żadnej odpowiedzi.

Przecież byli najlepszymi przyjaciółmi... zresztą dalej są i zawsze będą. Znali się od przedszkola, od tylu lat trzymali razem i jak niczego innego na świecie, był pewien tego, że na pewno odezwałby się do niego.

Wspierał go jak zmarła jego mama, jak zniknął ojciec, a potem gdy odeszła też babcia. Wszystko o sobie wiedzieli, nie mieli tajemnic, wiedział, kiedy był smutny, kiedy bał się czegoś, cierpiał... o tym, gdyby działo się coś złego, też by mu powiedział. I mimo, że życie doświadczało go okrutnie, nigdy się nie skarżył.

Więc nie wierzył, że Shosuke od tak uciekłby, nawet mu nie mówiąc o tym. Zresztą, nie miał powodu, żeby to robić. Uczył się dobrze, chciał studiować, miał plany...

Po powrocie z zawodów, na których w ostatnich dniach, nie mógł dodzwonić się do ciemnowłosego, od razu pojechał do niego, ale mieszkanie było zamknięte. Od sąsiadki dowiedział się tyle, że widziała tylko jak tamtego dnia wyszedł do szkoły, a potem już nie. Nie zaniepokoiło ją to jednak, bo myślała, że gdzieś wyjechał.

Jego komórka też uparcie milczała, tak jakby ktoś wyjął kartę, albo umyślnie zniszczył urządzenie, przez co policja nie mogła namierzyć sygnału.

Co się stało, gdy wyszedł z budynku szkoły?

Niektórzy widzieli jeszcze jak znikał za zakrętem, w stronę parku... Co stało się potem, nie wiedział nikt.
Nie było żadnych śladów, nawet żaden monitoring zabezpieczony przed policję nie uchwycił nic niepokojącego.

Dla okupu też raczej nie został porwany, bo nie pochodził z bogatej rodziny. Zresztą do tej pory nikt się nie zgłosił...

Miał tylko małe mieszkanko po mamie i pracował popołudniami w pobliskim barze jako barman, więc fortuny nie odziedziczył.

Haruto zgasił papierosa, oparł się rękoma o barierkę, ściskając ją mocno i pochylił do przodu, a w jego oczach pojawiły się łzy.

Obiecuję, że odnajdę cię! Odnajdę, choćby miało mi to zająć całe życie! -wyszeptał cicho.

#####

- Nieeeeeeeeee!!! -Shosuke krzyknął głośno i pochylił do przodu, jednocześnie zakrywając uszy rękami, gdy huk strzału rozniósł się po całym pokoju.

A może mógł powstrzymać tego psychopatę? Coś powiedzieć? Zrobić? Cokolwiek...
Może powinien choć spróbować...

Szybko bijące serce w jego piersi, natłok myśli w głowie i strach, sprawiały, że nie mógł normalnie oddychać.

Czy teraz kolej na niego? Zabije go?

Co zobaczy gdy podniesie głowę i otworzy oczy?

Czy coś, czego tak naprawdę nie chciałby zobaczyć, a mianowicie widoku ukochanego leżącego na podłodze, w kałuży krwi? Bał się... tak cholernie się bał... jednak... co dziwne, nie słyszał, żeby upadał... a może jego oszołomiony tym wszystkim mózg, nie zarejestrował tego momentu?

- Kretynie! Chyba nie przyłożyłem ci ostatnio zbyt mocno! -usłyszał nagle, podniósł gwałtownie głowę i otworzył oczy, z których momentalnie spłynęły łzy.

Zamrugał nimi kilka razy, żeby mieć pewność, że to co widzi jest prawdą.

- Hikaru... -szepnął.

Zielonooki stał wciąż w tym samym miejscu, nadal zasłaniając go własnym ciałem.

Żyje! Czyli nie trafił go?

Poczuł ulgę, tylko... dziwne... bo przecież z tej odległości raczej bez problemu by to zrobił...

Cholera, co tu jest grane?!

Kula trafiła obok w ścianę, ale Hikaru nie drgnął, nie przesunął się nawet o milimetr. Ciemnowłosy trząsł się przerażony, a blondyn nie okazywał żadnego strachu, raczej był mocno wściekły.

Chłopak miał ochotę podbiec do niego i mocno się wtulić, ale jego ciało w ogóle się go nie słuchało, tak jakby chciało ostrzec, że jeżeli to zrobi, może pogorszyć sytuację.

Bo co jeśli ten znów strzeli, ale tym razem zrobi to celnie? Czy wolał ryzykować?

- To na razie -odezwał się Hayato -był strzał ostrzegawczy, żebyś wiedział, że naprawdę nie żartuję.

- Jesteś aż taki głupi, czy ta chora miłość kompletnie padła ci na łeb?! -wycedził przez zęby Ichiro.

- Chora? -uniósł zaskoczony brwi -kiedyś tak nie uważałeś...

- Przestań pieprzyć i do tego wracać! -warknął zły mężczyzna.

- Jednak się nie zmieniłeś... a już myślałem, że... -nie opuścił broni, bo wiedział, że ten tylko na to czeka, a dopóki ma pistolet, jest górą.

- Zmieniłem? -zaskoczony szybko mu przerwał -a kiedy to ja się w ogóle zmieniałem?! Jedyne co zaraz może się zmienić, to to, że gorzko pożałujesz, że przekroczyłeś próg tego domu. Skręcę ci ten głupi kark!

- Naprawdę? -zaśmiał się Hayato -kiedyś byłeś dla mnie milszy. Poza tym, nie zapominaj, że to ja jestem tą stroną, która teraz rozdaje karty.

Cholera! -Hikaru zaklął zły w myślach -tu muszę przyznać mu rację!

Przecież on broń zostawił w szufladzie, w salonie, na dole...

Gdybym ją teraz miał... -pomyślał i zacisnął pięści.

Raczej zawsze trzymał ją przy sobie, albo chociaż blisko siebie, ale po prostu nie chciał, żeby Shosuke ją zobaczył...

Przecież nie mógł przewidzieć, że ten idiota pojawi się tu i będzie wymachiwał spluwą w jego własnym domu!

- I pomyśleć, że Hikaru Ichiro jest gotów poświęcić się dla ciebie -ciągnął dalej Hayato, przenosząc wzrok na przestraszonego dzieciaka -czym aż tak bardzo go uwiodłeś, co? Ciałem? Muszę przyznać, że nie jesteś brzydki, wręcz odwrotnie...

- Weź zamknij się w końcu! -syknął jasnowłosy, ledwo nad sobą panując.

- Nie denerwuj się tak -znów zaśmiał się, obracając w stronę mężczyzny -może gdybyś nam wtedy nie przerwał, to przekonałbym się sam czy jest wart ciebie i to co chcesz dla niego zrobić... w końcu dla mnie nie byłeś skory do takich poświęceń.

Gdyby nie chłopak już dawno starłby ten idiotyczny uśmieszek z gęby Hayato i leżałby z kulą we łbie! No ale jest... i mimo wszystko nie mógł pozwolić, żeby Shosuke ucierpiał.

Poza tym, gdyby wtedy zobaczył go z pistoletem w ręce...

Kurwa! Jeszcze nigdy nie był w tak beznadziejnej sytuacji i to go cholernie wkurwiało. Musi coś zrobić, inaczej ten pojeb gotowy jest rozpętać tu prawdziwe piekło.

Gdy zrobił krok w przód, Hayato cmoknął niezadowolony.

- Nie radzę -pokręcił głową -chyba, że chcesz, żeby twój kochaś szybciej dostał kulkę.

- Myślisz idioto, że wtedy opuścisz ten pokój żywy?! -zmrużył oczy blondyn.

- A jak zamierzasz to zrobić? Przecież każdy twój ruch będzie niewłaściwy. Tak czy inaczej wszystko sprowadza się do jednego -wymierzył w stronę dzieciaka -a mianowicie, że słodziak zginie.

Shosuke wstrzymał oddech.

- Nie mieszaj w to chłopaka... -zielonooki widział, że Hayato się nakręcił zbyt mocno, może jak go trochę ostudzi, to zyska więcej czasu.

- Sam go w to wmieszałeś -uśmiechnął się złośliwie -i powiem szczerze, że naprawdę jestem mocno zdziwiony, że tak go bronisz, ale też muszę powiedzieć, że to daremne...

- Ale z ciebie sukinsyn! -skrzywił się Hikaru.

- Nie większy niż ty -wyciągnął z kieszeni sznurek i rzucił w stronę nastolatka -a teraz zwiąż go! Jak widzisz -obrócił się w stronę byłego -bycie z tobą nauczyło mnie kilku rzeczy, a mianowicie, zawsze bądź przygotowany.

Chłopak spojrzał niepewnie na ukochanego, ponieważ nie chciał go związywać. Chciał natomiast, żeby to się już skończyło, żeby go stąd zabrał i żeby czuł się bezpieczny.

- Zrób to!!! -zawołał wściekły Hayato, wciąż mierząc w roztrzęsionego bruneta, gdy zobaczył, że ten się zawahał -tylko mocno, ponieważ Hikaru jest dosyć przebiegły.

Ciemnowłosy ukląkł i posłusznie związał jego ręce i nogi.

- Ja... ja przepraszam... -wyszeptał, ocierając mokre od łez policzki.

- Wystarczy! -złapał go za ramię Hayato i mocno odciągnął -bo zaraz normalnie się rozpłaczę...

Chłopak czując dotyk mężczyzny, przypomniał sobie jak się do niego dobierał i poczuł mdłości. Szarpnął się, ale ten ścisnął go mocniej, aż jęknął z bólu.

- I tak cię zabiję... -wycedził przez zęby blondwłosy.

- Naprawdę?! -zawołał tamten i przystawił pistolet do skroni ciemnookiego, który momentalnie się spiął -jak? Z chęcią to usłyszę...

- Wiesz doskonale, że ci tego nie daruję! Pamiętasz, co powiedziałem ci o dotykaniu tego co jest moje? -spojrzał wściekły na byłego kochanka -łamiesz tę zasadę po raz drugi! A to, zapewniam cię, dużo większy błąd niż poprzednio...

Shosuke trząsł się, jednocześnie próbując zagłuszyć pojawiające się problemy z oddechem. Starał się panować nad swoim ciałem, ale to wcale nie było proste, gdy ktoś przystawiał mu broń do głowy. Uczucie to, musiał przyznać, było dość nieprzyjemne, a nawet przerażające.

Nie chciał zginąć! Nie teraz i nie tak.

- A teraz wybacz drogi Hikaru, ale pozwól mi najpierw zająć się smarkaczem -mocno popchnął zaskoczonego chłopaka na łóżko i odbezpieczył pistolet.

Shosuke otworzył szeroko oczy.

- Żegnaj chłopcz... -nie dokończył, bo...


I tradycyjnie...

Hejo mysie-pysie!


Wiem, że kiedyś na pewno zabijecie mnie za ten Polsat... :) ale lubię trzymać Was w napięciu. :)

Książka osiągnęła... 10tys. wyświetleń!!!!!

Do tej pory wytrzeszczam gałki oczne z niedowierzania, ale to dzięki Wam, więc...

DZIĘKUJĘ WAM BARDZO ZA TO❤️❤️❤️

I dlatego też kwiatuszki moje, daję Wam z tej okazji rozdział.
Przepraszam tych, którym obiecałam wcześniej dodać, ale dopiero teraz znalazłam więcej czasu by tu wpaść.

Wybacz dobry człowieku 🙏🙏

A i jeszcze jedno... postaram się w niedzielę wrzucić... kolejny rozdział!❤️

Buziaki słodziaki i dobrej nocy ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro