Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15 czyli ubrania

*Pov Blueberry*

Obudziłem się z krzykiem i gwałtownie usiadłem. Żałowałem tej decyzji. Żebra zaczęły mnie znowu bardzo boleć, więc opadłem ponownie na łóżko. Oczywiście, swoim krzykiem, obudziłem Dust'a.

- Blue, wszystko dobrze? - spytał zmartwiony, kiedy położyłem się na łóżku.

- Tak, to tylko koszmar...

- Chcesz mi o nim opowiedzieć? - spytał Dust i przytulił mnie lekko, gładząc mnie po tyle głowy.

- Mhmmm... - pokiwałem lekko głową i zacząłem opowiadać...

*Le sen Blue*

Leżałem na czymś twardym, czymś typu kamień. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po okolicy. Byłem na jakiejś bardzo wysokiej górze. Nie wiem, jak się tu dostałem, ale chyba powinienem znaleźć drogę do domu... do Dust'a.

Wstałem i zacząłem szukać wzrokiem jakieś ścieżki. Dostrzegłem ją kilka metrów ode mnie. Postanowiłem zejść ta ścieżką z góry. Gdy na nią wszedłem, poczułem się nagle bardzo źle. Zaczęła mnie boleć głowa i ledwo co widziałem. Chciałem zejść z tej dróżki, ale ona jakby się wydłużała, nie mogłem z niej zejść. Gdy byłem blisko jej końca, ta stawała się dwa razy dłuższa.

Nagle, na jednej półce skalnej, spostrzegłem Dust'a. Stał tam i patrzył się w przepaść za półką. Był bardzo blisko krawędzi, jeden krok i by spadł. Wyglądał jakby chciał skoczyć. Spanikowałem. Zacząłem krzyczeć, żeby mnie zobaczył. Po pewnym czasie, spojrzał na mnie i powiedział coś niezrozumiałym językiem:

*

I zrobił krok do przodu. Potem, widziałem tylko jak spadał. Zacząłem krzyczeć, płakać i prosić, żeby to nie było prawdą.

*Le koniec snu*

- I wtedy się obudziłem. - skończyłem opowiadać mu sen. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

- Wiesz, że to tylko koszmar, nie musisz się bać. - powiedział i przytulił mnie nieco mocniej, a ja się w niego wtuliłem.

- Ale to co wtedy powiedziałeś było... bardzo dziwne. Ty jakby mówiłeś znakami.

- Jakimi znakami? - zdziwił się.

- Nie wiem, teraz nie pamiętam, ale to było naprawdę dziwne. Ja słyszałem znaki. Nie wiem co mówiłeś, ale pewnie nic dobrego. - przytuliłem go mocniej, a z moich oczu popłynęło więcej łez.

- Obiecaj, że nigdy w życiu tak nie zrobisz. - wypłakałem w jego bluzę.

- Spokojnie Blue, obiecuję. Zawsze będę przy tobie.

Dust zaczął miziać mnie po plecach. Uspokoiłem się. Było mi bardzo przyjemnie. Zacząłem cichutko mruczeć i jeszcze bardziej wtulać się w jego tors.

*Pov Dust*

Blue zaczął mruczeć, zupełnie jak mały kotek. Nawet to słodkie. Po chwili, musiałem niestety przerwać pieszczotę i wstać. Mimo wszytko, należałoby się przebrać.

Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej swój codzienny strój. Spojrzałem na Blue. Kurwa, nie mam dla niego żadnego ubrania. A myślę że chodzenie tylko w za dużej bluzce, nie jest zbyt przyjemne i komfortowe. Postanowiłem pójść po jakieś ubranie dla niego. Tym razem pójdę z nim, bo nie wiem co jeszcze może mu się przytrafić pod moją nieobecność i szczerze, nie chciałbym wiedzieć.

- Blue, mam dzisiaj dzień wolny, więc pomyślałem, że moglibyśmy pójść po jakieś normalne ubrania dla ciebie.

- Naprawdę? Super, chodzenie w samej bluzce nie jest zbyt wygodne. - tak jak podejrzewałem.

- Ale najpierw chodź, opatrzę ci te żebra, muszą cię jeszcze boleć. - podszedłem do niego, zdjąłem go ostrożnie z łóżka i zacząłem go prowadzić w stronę łazienki. Tam, opatrzyłem go, zawiązując mu bandaż wokół żeber.

- Więc, gdzie chcesz iść po te ubrania? - spytał Blue, gdy już miał na sobie bluzkę. Tia... dopóki nie znajdziemy tego "normalnego" ubrania, będzie nosił moją koszulkę.

- Hmmm... myślę, że w pierwszej kolejności odwiedzimy Underlust. - uśmiechnąłem się chytrze i spojrzałem na Blue. Był cały w błękitnych rumieńcach.

- Haha, żartowałem spokojnie. - zacząłem się śmiać, a Blue spojrzał na mnie zdenerwowany.

- Ha ha ha, bardzo śmieszne, a teraz chodź, gdziekolwiek, byle nie do Lust'a.

- No dobrze, w takim razie, chodźmy. - powiedziałem i otworzyłem portal do Reapertale. Słyszałem, że Reap kupował ostatnio coś (wszyscy wiedzą co) dla Geno. Tak, chciałbym zobaczyć Blue w takim czymś.

Znaleźliśmy się przed domkiem Life, więc postanowiłem spytać ją, czy nie wie gdzie jest Bóg Śmierci.

Zapukałem.

- Proszę. - usłyszałem głos bogini życia zza drzwi. Tak jak powiedziała, weszliśmy do środka. W domku roznosił się zapach świeżej herbaty. Po chwili, prawdopodobnie, z kuchni, przyszła do nas Life.

- Och, witaj Blue. Widzę, że przyszedłeś z przyjacielem. Nie widziałam go wcześniej; jak masz na imię? - spytała mnie łagodnym głosem.

- Mam na imię Dust. - powiedziałem i mimo woli, uśmiechnąłem się podobnie do Chary.

- Hmmm... słyszałam o tobie. Nie należysz przypadkiem do tej grupy Nightmare'a, brata Dream'a?

- Tak... - odparłem z niechęcią.

- Ale chcieliśmy cię o coś zapytać. - Blue zmienił temat, za co byłem mu bardzo wdzięczny.

- Och, o co?

- Czy nie wiesz może gdzie jest Reaper?

- Hmmm... powinien być właśnie w Dancetale.

- Czemu akurat tam? - zdziwiłem się.

- No cóż, śmierć nie wybiera, jak to mówią. Jedna postać miała umrzeć już tydzień temu, ale Reaper nie zrobił tego wtedy kiedy musiał i dopiero teraz idzie uśmiercić tą osobę.

- Ciekawe ma życie. - żartowałem.

- Taka rola śmierci. Jeśli chcecie go znaleźć, powinien być w tym właśnie AU. Mam nadzieję, że wam pomogłam.

- Jak najbardziej, dziękuję ci Life, my już będziemy iść. Do zobaczenia. - Blue poszedł do wyjścia, więc ja też.

Gdy wyszliśmy, Blue powiedział:

- Czyli teraz do Dancetale?

- Myślę, że tak. - po tych słowach otworzyłem portal. Przeszliśmy przez niego i znaleźliśmy się niedaleko za Snowdin.

- Teraz, gdzie ta Kostucha może być...

- O mnie mówisz? - usłyszałem za sobą głos Reap'a.

- Kurwa mać! - Było to tak niespodziewane, że skoczyłem za Blue.

- Pffff, hahahaha! - Reaper zaczął się śmiać.

- No zajebiście śmieszne, udało ci się mnie wystraszyć, brawo. - powiedziałem sarkastycznie i podszedłem do Śmierci. Teraz można by powiedzieć, że stałem twarzą w twarz ze Śmiercią.

- Dobra, heh, nieważne, co chcesz ode mnie? - Reaper postanowił się łaskawie opanować i spojrzał na mnie.

- Wiesz, szukam jakiegoś ubrania dla Blue, a słyszałem, że ty coś ostatnio kupowałeś dla Geno, nieprawdaż? - uśmiechnąłem się znacząco.

- Dobrze słyszałeś. Chciałbyś coś wybrać teraz?

- Jakby się dało, byłbym zadowolony.

- Hmm... mała przerwa w pracy mi właściwie nie zaszkodzi, a i tak zrobiłem co miałem zrobić. Więc jeśli chcecie to chodźcie do naszego domu.

- Naszego? - spytał zdziwiony Blue.

- Och, widocznie nie wiesz jeszcze, że mieszkam razem z Geno w jednym domu w Loading Screen'ie.

- Szczerze powiem, że ja też nie wiedziałem. - przyznałem, a Reap się zaśmiał.

- Wy to cofnięci jesteście, pasujecie do siebie.

Na jego słowa, automatycznie oboje się zarumieniliśmy; ja na fioletowo, a Berry na błękitny kolor. Kostucha parsknął śmiechem i otworzył portal do Ekranu Ładowania.

Przeszliśmy zaraz za nim i zobaczyliśmy przed sobą naprawdę ładny, piętrowy domek z jasnymi ścianami i ciemniejszym dachem.

- Wow, ale ładny. - skomentował Blue.

- Wiem. Mnie też się podoba. Ink go dla nas namalował. Chodźcie do środka. - odparł Trap po czym skierował się do wejścia. My, jak te demony za grzechem, podeszliśmy do drzwi. Śmierć otworzył drzwi i od progu wrzasnął:

- Geno, kochanie, Dustberry przyszło!

Blue stał się prawdziwą, chodzącą jagodą; ja prawdopodobnie też, z tą różnicą, że ja byłem fioletową jagodą.

- Już idę Reaper! - usłyszeliśmy głos półtrupa z piętra.

Po chwili, dało się słyszeć tuptanie po schodach. Jak dało się domyślić, był to Geno.

- Cześć Blue. - Geno przytulił swojego przyjaciela.

- I cześć Dust. - powiedział trochę niechętnie.

- To ja i Dust na chwilę wejdziemy do pokoju, a Blue i Geno pogadają w salonie, ok?

- Okey, może być. - powiedział Blue i poszedł za chodzącym dowodem na to, że zombie istnieją.

- No to Dust, chodź. Pokażę ci co mam. - powiedział chłopak chodzącego dowodu na to, że zombie istnieją i poszedł w stronę schodów. Ja poszedłem za nim i oglądałem obrazy powieszone na ścianach.

Wiele z nich przedstawiało klepsydry z "przesypującymi się" duszami i czarne ptaki lecące nad lasem.

- Macie ciekawy styl. - zagadnąłem.

- Oboje mamy dosyć spory związek ze śmiercią, więc w przypadku stylu się dopasowujemy. - powiedział Bóg Umarłych i otworzył przede mną jakieś drzwi.

- Panie przodem. - zaśmiał się.

- No to wchodź. - odpowiedziałem ze złośliwym uśmiechem na twarzy.

- Heh, i za to cię lubię. - powiedział, po czym wszedł do pokoju i zapalił światło. Ja, wszedłem za nim.

Nie będę opisywał jak wyglądał ich pokój, bo prawdopodobnie znudziło by was to. A tu, w tej książce, nie o to chodzi.

Nie ważne. Ważne, że podszedłem z Kostuchą do szafy. Wielkiej, ogromnej szafy.

- Czy cała ta szafa jest wypełniona tym co myślę? - spytałem nieco zadziwiony.

- Jak najbardziej. - odparł z dumą.

- Jesteś kurwa chory na łeb. Jak można tyle tego zebrać? Ile to kolekcjonowałeś i ile tego dokładnie jest?

- Ohoho, zważaj na słowa, młody człowieku. Mimo wszytko, rozmawiasz ze śmiercią. Co do twojego pytania, zbierałem to ledwo tydzień. I jest tego około 2020.

Spojrzałem na niego jak na typa, który zabija dotykiem.

- Dobra, nie wnikam, pokaż mi co masz.

Śmierć rozsunął drzwi szafy i moim oczom ukazało się mnóstwo różnego rodzaju "strojów". Były tam przebrania służących, króliczków, mundurki szkolne, różnego rodzaju i koloru koronki i wiele wiele więcej.

- O japierdole... - skomentowałem.

- No, wszystkie używane.

- Co do... ty go ponad 2000 razy przeleciałeś? Od ilu wy jesteście razem?

- Hmmmmm... miesiąca?

- Ja w ciebie nie wierzę. - złapałem się za głowę.

- A ty co, ile już z Jagódkiem jesteście?

- Nie jesteśmy razem.

- A jak z...

- Zamknij się, kurwa!

- Dobra, dobra, spokojnie, bez agresji. - zaśmiał się.

- Jak cię dostanę w swoje łapy to cię zajebę. - wysyczałem przez zęby.

- Haha, wątpię.

- A to czemu?

- Nie zabijesz śmierci. Pomyśl trochę logicznie. - i znowu zaczął się atak śmiechu.

Nie zważając na niego, podszedłem bliżej do szafy i przyjrzałem się "ubraniom" w szafie. Moją uwagę przykuł strój tancerki brzucha. Wyglądał trochę jak strój tej księżniczki Disney'a, Jasminy, czy jak ona tam miała, tylko że ten, dużo więcej odsłaniał. Góra od stroju była o wiele bardziej skąpa i na dodatek nie miała ramiączek. Dół był przezroczysty, więc jedynym okryciem dolnych partii ciała (wszyscy wiedzą o co chodzi) była bielizna, którą dana osoba miała na sobie. Do tego, dołączone były bransoletki na kostki i nadgarstki.

- Widzę, że ci się podoba.

- No, nawet.

- Jeśli chcesz, mogę ci to pożyczyć, albo rozejrzysz się za innym strojem.

- Nie, myślę, że tam jest dobry.

- Dobra, weź jeszcze kilka normalnych ubrań, żeby nie było, że przyszedłeś tu tylko po to. - wskazał "ubranie" które wybrałem dla Blue.

- A masz coś normalnego? - zdziwiłem się.

- No jasne, a co ty myślałeś? Że ja tylko seksem z Geno żyję?

- Nie, absolutnie. - odpowiedziałem sarkastycznie.

Ten, tylko na mnie spojrzał swoim morderczym wzrokiem i podszedł do drugiej, równie dużej szafy po drugiej stronie pokoju. Nie wiem jakim cudem jej wcześniej nie zauważyłem. Reap wyciągnął kilka koszulek i spodni. Wśród tego wszystkiego, dojrzałem jedną parę ładnej, koronkowej bielizny.

- A to mi na co? - spytałem wskazując na, nie powiem, dosyć seksowną bieliznę.

- Tobie może na nic, ale Blue myślę, że będzie tego potrzebował.

- O. W sumie masz rację.

Wziąłem od niego normalne ubrania i strój, zapakowany do torby, i skierowałem się w stronę drzwi.

- Dzięki za pomoc Reap. Kiedyś się odwdzięczę.

- Kiedyś?

- No wiesz, mam na to całą wieczność. - zaśmiałem się.

- No bardzo śmieszne. Kurwa poczekaj, bo zapomniałem się zaśmiać. - odparł sarkastycznie Reaper i przewrócił oczami, których nie miał.

- Spoko, dopłacę się w najbliższej przyszłości. Teraz muszę już lecieć. Pa.

Wyszedłem z pokoju i zawołałem:

- Chodź Blue, wracamy!

-----------------------------------------------------------

Ten dziwny język, którym mówił Dust we śnie Blue, to język Gastera. Dust powiedział dokładnie: "to twoja wina". Mam nadzieję, że się podobało.

Do następnego 😋

Sleepysheepship6

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro