6. Słowny atak na dyrektora.
Przez następne dwa dni Hermiona nie robiła nic innego, jak odrabiała prace domowe, wypełniała obowiązki prefekta i regularnie kłóciła się z profesorem Malfoyem.
Był piątek, ostatnia lekcja tego dnia, OPCM.
- Dzisiaj porozmawiamy o patronusach. Czy ktoś wie, co to takiego jest? – zapytał Lucjusz ale nikt się nie zgłosił do odpowiedzi. Oczywiście większość wiedziała, co to takiego, zwłaszcza ci, którzy byli w Gwardii Dumbledore’a, ale pan Malfoy wzbudzał pewien strach i …. nieśmiałość. – No to może panna Granger? Jestem pewien, że zna pani odpowiedź.
- Patronus jest to forma pozytywnej energii, zmaterializowana pod postacią srebrnego obłoku, najczęściej przyjmuje postać zwierzęcą. – odparła znudzona.
- Bardzo dobrze. 5 punktów dla Gryffindoru. Warto dodać, że patronusy najczęściej wykorzystuje się przeciwko dementorom.
- Każdy ma patronusa? – zapytał jakiś Ślizgon.
- Tak. Jednak nie wszyscy są na tyle dobrymi czarodziejami, aby móc go wyczarować.
- Co znaczy na ‘’tyle dobrymi’’, proszę pana? – zapytał Harry Potter.
- To znaczy, że są na tyle potężni, panie Potter. Nie miałem tutaj na celu obrażenia pana przyjaciółki. – odpowiedział Malfoy, domyślając się iż, Harry’emu chodzi o to, że jak powiedział na ‘’tyle dobrzy’’ to chłopak miał na myśli czystość krwi. – No dobrze! Jest ktoś chętny zaprezentować nam swojego patronusa?
Na sali zapadła cisza.
- Nikt? No to może panna Granger? – zapytał z uśmiechem Lucjusz, doskonale wiedząc, że dziewczyna potrafi to wyczarować, był jednak ciekaw, jaką postać przyjmuje jej patronus.
- Dlaczego, jeśli nikt się nie zgłasza, to zawsze wybiera pan mnie?
- Ponieważ wierzę, że ty to potrafisz.
- A co jeśli powiedziałabym, że nie potrafię. ? – zapytała, mrużąc przy tym oczy.
- Skłamałabyś.
- Mam tego dość. Albo przestanie mnie pan tak traktować, albo nie przyjdę więcej na te zajęcia.
- Gryfonka i szantaż? – zakpił Lucjusz. – Nie ładnie. Normalnie cię traktuję, a poza tym będziesz przychodzić na te lekcję.
- A skąd ta pewność?
- Ponieważ ty nie opuszczasz żadnych lekcji …. nawet tych najnudniejszych.
- Może i nie opuszczam, ale zapomniał pan o jednej rzeczy. Doskonale znam wszystkie tematy z OPCM i nawet nie uczęszczając na lekcje jestem w stanie zdać egzamin z tego przedmiotu.
- Skoro jest pani tego taka pewna, to bardzo proszę niech pani idzie. Droga wolna! – powiedział, i chwilę później nieco zdziwiony patrzył, jak dziewczyna pakuje swoje ksiązki do torby. Był pewny, że jednak zostanie. – Proszę jednak nie zapomnieć, iż profesor Dumbledore zostanie o wszystkim poinformowany.
- Oczywiście, że o tym pamiętam. Przecież właśnie do niego idę. Proszę się nie martwić, dyrektor dowie się o wszystkim, nawet o najmniejszym szczególe. – odparła i wyszła, zostawiając wszystkich w totalnym zdumieniu.
Hermiona rzeczywiście udała się do dyrektora. Po piętnastominutowym odgadywaniu hasła, wreszcie dostała się do jego gabinetu.
- To totalnie oburzające! – krzyknęła, stając naprzeciwko biurka, za którym siedział Dumbledore.
- Co się stało, panno Granger? – zapytał, nie kryjąc swojego zaskoczenia.
- Jak pan mógł zatrudnić w Hogwarcie Śmierciożercę?
- Jak mniemam ma pani na myśli pana Malfoy’a, jednak byłbym wdzięczny, gdyby go pani nie obrażała.
- Ja natomiast byłabym wdzięczna, gdyby pan go stąd wyrzucił!! – wrzasnęła.
- Panno Granger, naprawdę, nie poznaję pani. – powiedział Albus, patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Proszę o zwolnienie pana Malfoy’a. – odparła, starając się, aby jej głos był spokojny.
- Nie zrobię tego.
- Dlaczego?
- Pan Malfoy jest wykształconym czarodziejem i idealnie nadaje się na stanowisko nauczyciela OPCM.
- Chyba tylko panu się tak wydaje!
- Panno Granger, czy Lucjusz Malfoy coś pani zrobił? Skrzywdził w jakiś sposób? – zapytał starszy czarodziej marszcząc czoło.
- Nic mi nie zrobił. Tylko jego zachowanie…. Ja tego po prostu nie zniosę!! – wrzasnęła i wyszła, trzaskając drzwiami.
- Chyba robię się już na to wszystko za stary. – westchnął Dumbledore.
Hermiona przemierzała korytarze Hogwartu z groźną miną. Każdy, kto ją tylko widział od razu schodził jej z drogi, a ten, kto nie zszedł dostawał punkty ujemne dla swojego domu i szlaban. I w taki oto sposób Hufflepuf stracił 60 punktów, Ravenclaw 45 punktów, Gryffindor 100, a Slytherin 150 punktów. Do tego 25 uczniów dostało szlaban. Granger weszła do Wielkiej Sali, gdzie trwał właśnie obiad i usiadła na swoim miejscu przy stole. Po chwili do sali weszli Harry, Ron i Ginny, którzy podniesionymi głosami coś mówili. Wreszcie dotarli do Hermiony.
- Widziałaś, ile punktów straciliśmy? – zapytał Harry. – Bardzo mnie ciekawi, kto ich tyle odjął.
- Ja.
- Co? – ryknął Ronald.
- Ja odjęłam te punkty.
- Zwariowałaś?!?!
- Nie Ronald, nie zwariowałam. – odparła głośno, nie zwracając uwagi, że wszyscy w pomieszczeniu ich obserwują. – Wydaje mi się jednak, że nasz dyrektor owszem.
Każdy głośno wciągnął powietrze. Nikt nigdy jeszcze nie powiedział tak o dyrektorze, który właśnie wszedł do sali. Podszedł do Hermiony, Harry’ego, Rona i Ginny, którzy jako jedyni z pośród wszystkich, stali, dodatkowo na samym środku.
- Czy coś się stało? – zapytał Albus, uśmiechając się dobrodusznie.
- Nie. – odparli jednoczenie Potter i Weasley’owie.
- Tak. – powiedziała w tym samym czasie Granger. Przyjaciele spojrzeli na nią zaszokowani.
- Co takiego się stało, panno Granger? – zapytał dyrektor.
- Myślę, że popełnił pan błąd zatrudniając pana Malfoy’a. – odparła szczerze. Lucjusz, siedzący przy stole dla nauczycieli, spojrzał na nią wielkimi oczami. Jednak nie on jeden, Draco również to zrobił.
Gdzie się, do cholery, podziała ta grzeczna Granger? – przeszło przez myśl Malfoy’owi Juniorowi.
- Czy podważa pani moje decyzje, panno Granger? – zapytał Dumbledore.
- To właśnie robię, dyrektorze. – nikt nie spodziewał się tak wprost wyrażonej odpowiedzi.
- Razem z gronem pedagogicznym i Ministerstwem Magii zdecydowaliśmy, że w tym roku pan Malfoy będzie nauczał OPCM. Przykro mi, panno Granger, ale żadne pani kłótnie nie zmienią tej decyzji.
- Cudownie. – odparła ze złośliwym uśmiechem. – W takim bądź razie niech pan Malfoy będzie pewny, że ten rok będzie najgorszym w jego życiu. – powiedziała to i wyszła. Zaraz za nią wyszedł Draco.
- Granger!! – ryknął na cały korytarz.
- Czego chcesz, Malfoy? – zapytała, odwracając się do niego.
- Co zamierzasz względem mego ojca?
- A co cię to obchodzi?
- Dużo. Chce wiedzieć, co planujesz.
- Słyszałeś kiedyś takie powiedzenie, Malfoy? Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
- To mój ojciec, Granger. Nie niszcz mu życia. Voldemort już wystarczająco to zrobił. – powiedział cicho blondyn. Hermiona patrzyła na niego przez chwilę.
- Nie zniszczę mu życia, co najwyżej trochę je ubarwię.
- Nie rób tego. Naprawdę Granger. Proszę.
- Zastanowię się. – odparła i już miała odchodzić, kiedy coś jej się przypomniało.
- Dlaczego mnie wtedy pocałowałeś?
- A co? Chcesz żebym powtórzył? – zaśmiał się Malfoy.
- Odpowiedz.
- Po prostu. Miałem wtedy taką ochotę, więc to zrobiłem.
- Przecież jestem szlamą. – powiedziała patrząc na niego smutnymi oczami.
- Słuchaj, Granger, ja…. ja… chciałbym cię… no…. tego …. Pprzeprosić. – wykrztusił. – Chcę prze-przeprosić za te wszystkie wyzwiska i ogólnie za wszystko.
Nastała chwila ciszy.
- Wybaczam ci, Malfoy.
- Serio? – zapytał zaskoczony.
- Serio, serio.
- To fajnie. – odparł, na co Hermiona uśmiechnęła się tylko i podeszła bliżej niego.
- Do zobaczenia, Malfoy. – powiedziała, cmoknęła go w policzek i odeszła, zostawiając chłopaka z dłonią dotykającą miejsca, w którym przed chwilą były jej usta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro