Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

52. Ślub Potter'ów i ważna informacja.

Hermiona i Draco na ślubie swoich przyjaciół pojawili się w chwili, kiedy ksiądz zaczynał swoją przemowę. Ginny rzuciła im mordercze spojrzenie, dlatego Hermiona szybko podeszła na sam przód i stanęła w miejscu, gdzie stać powinna druhna, natomiast Draco usiadł w ławce obok Zabiniego. Po za tym małym incydentem na początku ten ślub minął dość spokojnie. Już po godzinie państwo Potter przyjmowało gratulacje i prezenty od rodziny i przyjaciół. Gdy Hermiona i Draco podeszli do Młodej Pary, pierwszym pytaniem Ginny było.

- Jak się czujesz?

- Już dobrze. – odparła pani Malfoy.

- Cudownie wyglądasz, Hermiono. – powiedział Wybraniec.

- O! I z tym się zgodzę! – zawołał Draco. Malfoy’owie złożyli swoje gratulacje i dali przyjaciołom prezent ślubny.

Dwie godziny później wszyscy już dość pijani bawili się na weselu . Każda kobieta na tym ślubie miała piękną suknię, jednak według Dracona, Hermiona przebijała wszystkich. Draco poprosił żonę do tańca, tak też teraz bujali się na parkiecie do jakiejś wolnej melodii.

- Wyglądasz obłędnie. -  wyszeptał Malfoy.

- W czymkolwiek bym nie była, zawsze tak mówisz.

- Bo tak jest. – odparł mężczyzna, całując żonę w usta.

O północy wszyscy goście postanowili wznieść toast, każdy dostał po kieliszku z szampanem i oczywiście każdy z uśmiechem go przyjął, każdy poza Hermioną, która w tej chwili trzymała szklaneczkę z sokiem pomarańczowym. Draco spojrzał na nią zmartwiony.

- Wszystko dobrze? – zapytał szeptem, gdyż Ronald, jako świadek Pottera wygłaszał przemowę.

- Jest okej.

- Zaraz ty będziesz mówić.

- Wiem. – westchnęła i właśnie w tym momencie Ron skończył mówić. Hermiona wzmocniła swój głos za pomocą różdżki, po czym powiedziała.

- Jako druhna Panny Młodej też chyba powinnam wygłosić jakąś mowę. Ginny, Harry bardzo się cieszę, że jesteście razem, bo naprawdę do siebie pasujecie. Obydwoje uwielbiacie Quidditcha i obydwoje jesteście niesłychanie uparci. – słysząc jej słowa, reszta gości roześmiała się. – Mimo to, połączyła was miłość. I bardzo dobrze, bo zasłużyliście na to, aby być szczęśliwi. Za wasze szczęście!!! – wykrzyknęła Hermiona, a reszta gości powtórzyła, po czym napili się alkoholu.

Kilka minut później do Hermiony, która właśnie rozmawiała z Draconem, Blaisem i Pansy, podeszła Ginewra.

- Hermi, możemy porozmawiać?

- Jasne. – odparła radośnie młoda kobieta.

- Sam na sam.

- Ohh… okej, no to może się przejdziemy?

- Tak.

Dziewczyny przeszły do ogrodu, gdyż wesele odbywało się na podwórzu państwa Weasley.

- O co chodzi, Gin?

- Zauważyłam, że nie piłaś dzisiaj w ogóle alkoholu. Chcesz mi o czym powiedzieć?

- Nie piłam alkoholu, bo dostałam leki i po prostu nie mogę teraz spożywać napojów procentowych.

- Ach! A już myślałam, że może jesteś w ciąży! – zaśmiała się ruda, przytulając do siebie przyjaciółkę.

- No co ty, Ginny! Nie jestem w ciąży. – Hermiona odpowiedziała również ze śmiechem, jednak w jej oczach czaił się niepokój. No bo przecież, jednak była w ciąży, co ją naprawdę bardzo przerażało. Kobiety wróciły na wesele, które trwało jeszcze bardzo długo i pewnie trwałoby dłużej, gdyby nie fakt, że wszyscy się upili i pousypiali wszędzie, gdzie się tylko dało.

Hermiona, jako jedyna trzeźwa osoba musiała przetransportować bardzo pijanego Dracona do domu, co było dość trudne, gdyż nie była w stanie go nawet podnieść z krzesła, gdzie siedział, a właściwie pół siedział i pół leżał. Kiedy już jej się udało, przerzuciła sobie jego ramię przez szyję i objęła go w pasie, a następnie bardzo chwiejnym krokiem, poprowadziła go do kominka, aby mogli przenieść się do Malfoy Manor.

Hermiona zostawiła męża w salonie, na podłodze, gdzie spał przytulony do dywanu, a sama poszła do sypialni. Była padnięta, więc wzięła szybki prysznic i wskoczyła w piżamę, po czym położyła się do łóżka. Od razu zasnęła. Ale nie ma co się dziwić, ten dzień był pełen wrażeń. Najpierw Malfoy’owie dowiedzieli się, że zostaną rodzicami, a potem był ślub oraz wesele Ginny i Harry’ego, ale najgorsze z tego wszystkiego było to, że musieli udawać. Znów musieli coś ukrywać. Oczywiście, chcieli powiedzieć przyjaciołom i rodzinie, że spodziewają się dziecka, ale najpierw musieli sami oswoić się z tą wiadomością.

Koło godziny 9.00 zaspany Lucjusz Malfoy zszedł do salonu, aby mów spokojnie usiąść na swoim ulubionym fotelu i wypić poranną kawę. Przecierając oczy i ziewając szedł do swojego fotela, jednak po drodze nadepnął na coś miękkiego. I to coś właśnie bardzo głośno krzyknęło. Lucjusz z przerażeniem spojrzał na podłogę, gdzie spał jego syn.

- CO TY TUTAJ ROBISZ?! – wrzasnął Lucek.

- Śpię. Dlaczego mnie depczesz? – burknął Draco.

- Nie zauważyłem cię. Żona już cię z sypialni wyrzuciła?

- Co? Nie. My… Ja… - chłopak zmarszczył brwi. – Tak właściwie to nie mam pojęcia, czemu tu jestem.

- Jesteś tu, bo nie chciało mi się taszczyć cię na górę. – powiedziała Hermiona, która razem z Narcyzą właśnie weszła do salonu. A kiedy Draco spojrzał na nią pytającym wzrokiem, westchnęła i kontynuowała.

- Byłeś tak pijany, że nie dałeś rady nawet stać na własnych nogach. I nikt inny nie mógł mi pomóc przenieść cię tutaj, bo wszyscy byli tak samo pijani, jak ty.

- No nieźle. – zaśmiał się Lucek.

- Synu, jak mogłeś się tak upić?! – zawołała Cyzia. – Czy ty chcesz przynieść wstyd swojej żonie?

- Nie, matko. Ja tylko…

- Upić? On się uchlał jak świnia!!! – krzyknęła Hermiona.

- Przepraszam, okej? A teraz możecie być trochę ciszej? – odezwał się Malfoy Jr.

- Tak, możemy. – odparła Miona i wyszła z salonu, zaraz za nią podążyła Cyzia, natomiast Lucjusz usiadł w swoim fotelu i zaczął sączyć kawę, którą dostarczył mu skrzat.

Wieczorem, kiedy Draco był już trzeźwy i zaczął się zachowywać, jak normalny człowiek, a nie wystraszony kosmita, poszedł do sypialni, gdzie była właśnie Hermiona. Kobieta stała przed lustrem z podniesioną koszulką i głaskała swój brzuch.

- Kochanie… - wyszeptał Malfoy, podchodząc do niej i przytulając ją od tyłu. – Nie martw się.

- Dlaczego zawsze wiesz, że coś jest nie tak?

- Widzę to w twoim zachowaniu, ale również w oczach. – odwrócił ją przodem do siebie i spojrzał w jej czekoladowe tęczówki. – Boisz się, że rodzina i przyjaciele nie zaakceptują tego, że spodziewamy się dziecka. Przeraża cię to, iż istnieje taka możliwość, że sobie nie poradzimy. Boisz się porodu.

- Skąd…?

- Bo ja czuję to samo. – odparł, głaszcząc ją po policzku. – Ale spójrzmy na to z innej strony. Twoi przyjaciele mnie zaakceptowali, choć się nienawidziliśmy, uważam, że również zaakceptują dziecko, którego będziesz matką.

- Ale twoi rodzice…

- Moimi rodzicami się nie przejmuj. Pamiętasz, jakie było pytanie ojca, kiedy powiedzieliśmy mu, że się zaręczyliśmy? – zapytał z uśmiechem Draco.

- Spytał, kiedy zostanie dziadkiem. – odpowiedziała również lekko się uśmiechając.

- Mogę się założyć, że matkę już nawiedzają wizję małych bobasów z blond loczkami. – zaśmiał się mężczyzna, a Hermiona mu zawtórowała. – Boisz się porodu, ja też się boję. Ale wiem, że sobie poradzimy i że razem jesteśmy w stanie przetrwać wszystko. – wyszeptał.

- Kocham cię, Draco.

- Ja ciebie też kocham, Hermiono. – szepnął, następnie uklęknął i pocałował kobietę w brzuch. – Naszego malucha również. Jesteście dla mnie najważniejsi.

Minął miesiąc.

Miesiąc, podczas którego Hermiona wymiotowała dalej niż widziała. Oczywiście, Draco zaciągnął ją do lekarza, który powiedział, że w jej stanie to normalne. Mimo to, mężczyzna bardzo się martwił. Hermiona była bardzo blada, a jej brzuszek zaczął rosnąć, co oznaczało, że czas już poinformować rodzinę i przyjaciół. Dlatego też, Draco, wcześniej konsultując się z żoną, zaprosił Potterów, Blaise’a z Pansy, Teodora z Astorią, Ronalda z Parvati oraz rodziców Hermiony do Malfoy Manor, gdzie wszyscy spotkali się w salonie.

Gawędzili sobie wesoło, aż w końcu pojawił się Malfoy Jr.

- A gdzie Miona? – takimi słowami powitała go Ginny.

- Zaraz zejdzie. – odparł, witając się z każdym po kolei, uściskiem dłoni bądź całusem w policzek. Moment później do salonu weszła Hermiona.

Przywitała się z każdym i usiadła w fotelu.

- Nie wyglądasz najlepiej, Hermiono. Jesteś chora? – zapytał Zabini.

- Nie jestem chora, Blaise. – odparła, uśmiechając się.

- To może w pracy coś nie tak? – spytał Potter.

- Wszystko w porządku, chociaż od jutra już nie będę pracować.

- Dlaczego? – zapytał Lucjusz.

- Zwolnili cię? – odezwał się w tym samym czasie Alan.

- Nie, nie zwolnili mnie. Idę na urlop.

- Ahh… - westchnął ojciec Hermiony.

- Zaprosiłem was tutaj… - zaczął Draco, stając za fotelem, w którym siedziała jego żona. - … ponieważ musimy wam coś powiedzieć.

- Wyglądacie bardzo poważnie. – rzekł Teodor.

- Bo to poważna sprawa. – odparła Miona.

- Okeej… co się dzieje? – Ron.

- Jednak jesteś chora? – Harry.

- Wpakowaliście się w jakieś kłopoty? – Lucek.

- Ktoś umarł? – Blaise.

- Rozwodzicie się. – bardziej stwierdziła niż zapytała Ginny.

- Nie. Żadne z was nie zgadło. – rzekł Malfoy Jr.

- Więc, o co chodzi? – zniecierpliwiła się Narcyza.

- Właśnie. Mówcie, co się dzieje. – dodała Jean.

- Ja i Draco… my… spodziewamy się dziecka. – powiedziała cicho Hermiona, a teraz wspólnie z mężem obserwowała zaszokowane twarze reszty. Jako pierwszy, z szoku wyszedł Lucjusz.

- Spodziewacie się dziecka? – powtórzył, patrząc gdzieś przed siebie.

- Tak.

- Małego bobasa? – zapytał nieco przerażonym głosem Potter.

- Tak.

- Więc zostanę babcią. – rzekła Narcyza.

- Owszem.

- Ohh… tak się cieszę!!! – wykrzyknęła i podeszła szybko do młodego małżeństwa i zaczęła ich przytulać.

- Gratuluję. – powiedział Malfoy Sr.

Sekundę później  już wszyscy gratulowali Hermionie i Draconowi tego, że zostaną rodzicami.

Państwo Malfoy dopiero wieczorem mieli czas tylko dla siebie. Leżeli razem na łóżku.

- Może ja też wezmę urlop? Zostanę z tobą? – zapytał Draco.

- A niby po co?

- Żeby się tobą opiekować.

- Daj spokój. Przecież będę tutaj razem z twoją mamą. Moja odkąd się dowiedziała, że będzie babcią, też pewnie będzie tu przesiadywać całe dnie.

- Masz rację. Ale gdyby się coś zmieniło i gdybyś chciała, żebym z tobą zostawał, masz mi natychmiast powiedzieć. – zarządził Draco.

- Obiecuję. – wyszeptała, całując go. – Jestem bardzo zmęczona. Pójdę już spać, dobrze?

- Oczywiście, kotku. – cmoknął ją w czoło i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Później ponownie położył się obok niej i od razu usnął. W końcu jutro trzeba wcześnie wstać, praca czeka.

 Dni mijały, a Hermiona czuła się coraz gorzej. Draco był bardzo zaniepokojony. W końcu młoda kobieta umówiła się na wizytę do lekarza.

Malfoy Jr. uparł się, że pójdzie razem z nią, tak też teraz razem podążali do gabinetu magomedyka. W końcu znaleźli się w niedużym pokoju.

- Proszę usiąść. – powiedział lekarz. – Zaczniemy od krótkich badań.

Zaczął machać różdżką nad Hermioną, po czym mamrocząc coś pod nosem usiadł za biurkiem i zaczął zapisywać jakieś notatki.

- Panie doktorze? – odezwała się kobieta.

- Panie Malfoy jestem zmuszony wyprosić pana z gabinetu.

- Dlaczego?

- Muszę przeprowadzić na pańskiej żonie pewne badanie i nikogo innego nie może być w pobliżu.

- Ale…

- Draco, wyjdź. – przerwała mu Hermiona. – Zawołam cię później.

Malfoy z niezadowoloną miną opuścił pomieszczenie. Magomedyk po raz kolejny machnął różdżką, mamrotają pod nosem jakieś zaklęcia. Gdy ponownie usiadł w swoim fotelu, kobieta odezwała się.

- Wszystko w porządku?

- Pani Malfoy… - westchnął lekarz, zdejmując z nosa okulary i przecierając dłonią oczy. - … nie będę pani okłamywał. Nie jest dobrze.

- Co to znaczy? – zapytała z przerażeniem.

- To znaczy, że pani ciąża jest zagrożona.

- Co się dzieje z moim dzieckiem?

- Z dzieckiem na razie wszystko w porządku, ale obawiam się, że będzie musiała pani podjąć pewną ważną decyzję.

- Jaką decyzję?

- Będzie pani musiała wybrać, czy przy porodzie mamy ratować panią, czy dziecko. – odparł ze smutkiem magomedyk.

- Ratować? – powtórzyła z łzami w oczach.

- Jedno z was nie przeżyje. Decyzja należy do pani. – rzekł mężczyzna. Hermiona otarła łzy i wstała.

- Dziękuję, panie doktorze. – powiedziała. – Do widzenia.

I wyszła. Na korytarzu czekał Draco.

- I jak? – zapytał od razu, gdy zobaczył żonę.

- Wszystko w jak najlepszym porządku, kochanie. – odpowiedziała, zmuszając się do uśmiechu.

- Na pewno?

- Na pewno. – potwierdziła, następnie złapała go za rękę i opuścili szpital.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro