35. Dzień po imprezie.
Tego samego dnia, wieczorem Hermiona chodziła w kółko po swoim pokoju, Draco siedział na łóżku.
- Uspokój się.
- Nie mogę.
- Dlaczego? – zapytał, wzdychając.
- To są nasi przyjaciele, zależy mi na tym, aby zaakceptowali nasz związek.
- O nich to tak bym się nie martwił.
- A o kogo? – zapytała ze zdumieniem.
- O twoich rodziców. A co jeśli mnie nie zaakceptują?
- Mama już wie. Domyśliła się po imprezie sylwestrowej, a tata… cóż, na pewno cię zaakceptuje…. z czasem… - powiedziała z niewinnym uśmiechem i w tej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Malfoy otworzył je, a Granger usiadła na fotelu.
- No, no. Widzę, Smoku, że czujesz się tutaj jak u siebie. – zadrwił Zabini, który wszedł do dormitorium razem z Pansy, Astorią, Teodorem, Ginny, Harrym i Ronem. Kiedy wszyscy usiedli odezwał się Nott.
- No to po co nas tu ściągnęliście?
- Jest coś bardzo ważnego, o czym musimy wam powiedzieć. – zaczęła drżącym głosem Hermiona.
- O co chodzi?
- Ja i Draco… my… to znaczy on…. A ja się zgodziłam…. i… no… tak jakoś wyszło… my… razem. – wyjąkała Gryfonka.
- Eee… co? – zapytał Harry, marszcząc brwi z niezrozumieniem.
- Hermiona chce powiedzieć, że… - zaczął Draco. - … że już nie jesteśmy parą.
- Rozstaliście się?!?!?!! – zawołała z niedowierzaniem Parkinson.
- Właściwie to nie. My jesteśmy razem, ale w inny sposób. – odparła Prefekt Naczelna.
- Nie. – wyszeptała Ginny.
- Co? – zapytał Ron.
- Naprawdę?! – zapiszczała Astoria.
- O co chodzi, do cholery? – odezwał się nieco zagubiony Zabini.
- Niemożliwe. – rzekła Pansy.
- Do cholery jasnej, czy ktoś może nam wytłumaczyć, o co chodzi?! – wykrzyknął Wybraniec.
- Eee… ja chyba wiem, o co chodzi. – odezwał się cicho Teodor.
- Wiesz? – zapytali razem Blaise, Harry i Ron.
- Oni są razem. W sensie, że on się jej oświadczył, a ona się zgodziła. No wiecie, narzeczeństwo. – powiedział Nott. Draco i Hermiona przyglądali się z rozbawieniem na szok malujący się na twarzach przyjaciół.
- Narzeczeństwo?!? – zapiał Zabini i zemdlał, na co reszta parsknęła śmiechem.
- Gratuluję. – pierwsza z szoku otrząsnęła się panna Weasley, podeszła do pary i przytuliła najpierw Hermionę, a później Dracona. Kiedy już to zrobiła, inni rzucili się, aby złożyć swoje gratulacje. Gdy skończyli, Hermiona poinformowała ich, żeby nikomu nic nie mówili, a następnie zaczęli swoją małą imprezę.
Następnego poranka cała dziewiątka opuściła dormitorium Prefekt Naczelnej w nienajlepszym stanie. Kiedy wchodzili do Wielkiej Sali, wszyscy wybuchli śmiechem na ich widok, ponieważ Ginny miała rozwianą fryzurę i niedokończony makijaż, Ron co chwila czkał, przez co chwiał się na wszystkie strony, Harry wszedł z dwiema butelkami wody mineralnej i popijał raz z jednej raz z drugiej, Teodor miał rozpiętą koszulę, Pansy spódnicę tył na przód, a Astorii akurat złamał się obcas, dzięki czemu szła z jednym butem w ręce, a drugi był na swoim miejscu. Zabini miał okład na czole, ponieważ bardzo bolała go głowa, Draco szedł w ciemnych okularach i był dziwnie zamulony oraz podtrzymywał Hermionę, gdyż było jej niedobrze i starała się nie zemdleć.
Gdy już dotarli na swoje miejsca, mijając roześmianych ludzi, usiedli przy stole i zachowywali się, jakby nie za bardzo wiedzieli, co się dzieje i gdzie są. Malfoy zdjął swoje okulary, jednak szybko je założył, bo oślepiły go promienie słońca wpadające przez okna. Blaise do swojego pucharku nalał wodę, następnie włożył tam okład, który miał wcześniej na głowie, zmoczył go, po czym założył z powrotem. Ron szybko porwał cały dzbanek soku dyniowego, gdyż musiał opanować czkawkę. W tym czasie Astoria i Pansy wyszły chwiejnym krokiem z WS, aby naprawić obcas i ogarnąć źle założoną spódnicę. Nott zorientował się, że idzie z rozpiętą koszulą, więc zaczął szybko zapinać guziki i chyba zrobił to zbyt prędko, gdyż kilka mu odpadło. Ginewra wyjęła ze swojej torebki cały zestaw do makijażu oraz szczotkę do włosów i zaczęła się poprawiać. Harry siłował się z Hermioną, ponieważ obydwoje potrzebowali wody mineralnej. Wybraniec – chciało mu się pić, Hermiona, żeby opanować swoje mdłości.
Dumbledore widząc zachowanie Blaise’a, Pottera, Granger oraz Weasley’a szybko zawołał skrzaty domowe i jednym nakazał, aby przyniosły Zabiniemu miskę z wodą i nowe okłady, innym, aby dostarczyły więcej soku dyniowego dla Rona, a reszcie kazał przynieść jak najwięcej wody mineralnej, ponieważ bał się, że Harry za chwilę rzuci się na Hermionę. A w między czasie Draco nadal próbował zdjąć swoje okulary, jednak nie szło mu to zbyt dobrze, bo nie przestawał robić dziwnych min, kiedy otwierał oczy. Rozbawiony i zdziwiony Lucjusz, widząc zachowanie swojego syna najpierw zakrztusił się tostem, po czym spadł z krzesła i dusił się ze śmiechu na podłodze. Tymczasem Blaise, który dostał okłady oraz wodę, porwał jednego ze skrzatów domowych w swoje ramiona i mocno go przytulił.
Nadal w dziwnym stanie udali się na lekcje, nauczyciele nie byli z tego powodu za bardzo szczęśliwi. Zwłaszcza gdy Hermiona w połowie lekcji Eliksirów wybiegła do toalety i do końca zajęć nie wróciła. Za to Zabini na OPCM zasnął rozparty na krześle, przez co okład z jego czoła spadł na spodnie w miejscu krocza i pozostawił po sobie mokrą plamę. Minerwa poskarżyła się Lucjuszowi, że jego syn zamiast udzielać się w lekcji, zasnął w ciemnych okularach na ławce, udając, że słucha. Ginny postawiła swoje lusterko na stoliczku między kwiatami i próbowała dokończyć upiększanie się, ponieważ nie była w stanie tego zrobić kiedy indziej. Pannie Greengrass nie udawały się za bardzo czary, co było widoczne w tym, że nie zdołała naprawić obcasa i chodziła po szkole bez butów, a próbując pomagać Pansy w obracaniu spódnicy w dobrą stronę, zaplątała ją w ubranie tak, że Parkinson trafiła do Skrzydła Szpitalnego, ponieważ nikt poza panią Pomfrey nie był jej w stanie pomóc. Potter na każdej lekcji pojawiał się z butelkami wody, które regularnie dostarczały mu skrzaty, nawet przerywając zajęcia. Teodor chodził z nie do końca zapiętą koszulą, ponieważ po straceniu paru guzików nie potrafił ich przyszyć, nawet za pomocą różdżki. Za to Ronowi nie pomagał sok dyniowy, więc w końcu się poddał i czkał na każdej lekcji.
Kiedy Draco i Hermiona czuli się już dobrze poszli do gabinetu profesor McGonagall.
- Możemy? – zapytała Hermiona, pukając do drzwi.
- Proszę.
- Pani profesor ja i Draco chcielibyśmy panią prosić o zwolnienie nas z jutrzejszych zajęć i możliwość przeniesienia się do mojego domu.
- Czy coś się stało?
- Nie, proszę pani. – odparł Malfoy.
- Więc o co chodzi?
- Musimy powiadomić moich rodziców o pewnej sprawie. – odpowiedziała Granger.
- O jakiej sprawie, jeśli można wiedzieć?
- Chcemy im powiedzieć, że Draco jest ich przyszłym zięciem. – powiedziała szybko dziewczyna.
Profesor McGonagall zrobiła wielkie oczy, spojrzała najpierw na chłopaka, a potem na Gryfonkę i wyjąkała.
- Eee… t-to zna-aczy… yyy… pan Malfoy oświadczył się pani, panno Granger?
- Właśnie tak, pani profesor. – odparła wesoło Hermiona.
- Naprawdę?
- Tak.
- Ale naprawdę, naprawdę??
- Serio, serio.
Nastała chwila ciszy.
- Niemożliwe. – stwierdziła w końcu nauczycielka.
- Możliwe, pani profesor. – powiedziała i pokazała jej dłoń z pierścionkiem na palcu.
- Na Merlina. – westchnęła Minerwa. – On naprawdę się oświadczył!
- Więc możemy jutro odwiedzić moich przyszłych teściów? – zapytał Draco.
- Tak, tak. Oczywiście, przecież musicie ich o tym poinformować.
- Dziękujemy. Tylko, pani profesor, chciałabym prosić o dyskrecję w tej sprawie.
- Oczywiście. A teraz idźcie już, bo się spóźnicie na obiad.
- Do zobaczenia. – odparli i opuścili gabinet nauczycielki transmutacji.
Gdy Blaise wszedł do WS na obiad, od razu podszedł do niego Snape.
- Panie Zabini, czy jako opiekun domu powinienem załatwić panu fundusze na zakup pieluch? – zapytał.
- Dlaczego, panie profesorze?
- Ponieważ, jak widzę nie trzyma pan moczu.
Blaise spojrzał na swoje mokre spodnie.
- Nie, proszę pana! Spadł mi okład z czoła. Przysięgam, naprawdę się nie zsikałem.
I wtedy Severus zaczął odchodzić, przyglądając mu się z niedowierzaniem i zdziwieniem. Na odchodne dodał.
- I tak załatwię te fundusze. Rozumiem, że nie chce się pan przyznawać przy wszystkich uczniach. – uśmiechnął się złowieszczo i poszedł do stołu nauczycielskiego.
Zabini zajął swoje miejsce przy stole Ślizgonów i od razu poskarżył się Smokowi.
- Stary, Snape chce mi załatwić pampersy!!
- I dobrze, przydadzą ci się.
Blaise podniósł pytająco swoją brew, Draco odparł.
- Diable, czy ty nie widzisz jak wyglądasz?! Spójrz na siebie! Twoje gacie są całe mokre!
- Spadł mi okład z czoła jak przysnąłem na lekcji. – tłumaczył się chłopak.
- Jasne, jasne. Wmawiaj sobie. – zaśmiał się Malfoy. – Ja też miałem z tym problem, jak miałem dwa lata, teraz już wiem, że w takiej sytuacji należy iść do toalety.
Diabeł obrażony zaczął nakładać sobie na talerz ziemniaki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro