32. Sylwester, małe czary-mary i poważne rozmowy.
Dni mijały Hermionie bardzo szybko, wreszcie nadszedł ostatni dzień roku. Panna Granger wyszła ze swojego pokoju i zeszła do kuchni, gdzie siedzieli już jej rodzice.
- Cześć. – mruknęła, ziewając.
- Dzień dobry, księżniczko. – odparł wesoło jej ojciec.
- Masz jakieś plany na ten sylwester? – zapytała Jean.
- Na pewno spędzę go z przyjaciółmi, tylko jeszcze nie wiem gdzie.
- Możecie zostać u nas.
- Tutaj? A co z wami? – zdumiała się dziewczyna.
- My idziemy na całą noc do mojej koleżanki i jej męża, robią takie nieduże przyjęcie.
- Aha. Okej. No to zaproszę tu przyjaciół.
- Dużo ich będzie? Bo zaraz wychodzę na zakupy i muszę widzieć ile czego kupić. – powiedziała mama Hermiony.
- Sporo. – westchnęła dziewczyna, zajmując miejsce koło ojca i nakładając sobie na talerz kanapkę z pomidorem. – Będzie Harry, Ron, Ginny, Teo, Pansy, Blaise, Astoria i Draco. – wyliczyła. – Więc dziewięć osób razem ze mną.
- Oho! To będą duże zakupy! – zawołała pani Granger i wyszła z domu, uprzednio biorąc swój płaszcz i torebkę.
Hermiona została sama ze swoim ojcem. Panowała między nimi cisza, podczas której Alan badawczo przypatrywał się córce. Granger westchnęła i zapytała.
- O co chodzi, tato?
- No wiesz, Hermiono, jesteś już prawie dorosła i tak się zastanawiam, czy masz może kogoś? – odpowiedział pan Granger z niewinnym uśmiechem.
- Mama kazała o to zapytać?
- No, chcielibyśmy wiedzieć, co się dzieje w twoim życiu.
- Nie, tato. Nie mam nikogo. – skłamała, nie chcąc, aby ktokolwiek dowiedział się o Draconie. Kochała go ale nie była pewna, czy ich związek przetrwa. W końcu ona jest zwykłą czarownicą mugolskiego pochodzenia, a on arystokratą. Jego nazwisko jest znane i szanowane. Ludzie nie zaakceptują związku młodego miliardera i szlamy, a ukrywany związek może nie wypalić. Hermiona postanowiła, że powie rodzicom i przyjaciołom o tym, kto jest wybrankiem jej serca, ale jeszcze nie teraz. Najpierw musi być pewna, że Draco kocha ją tak bardzo, że będzie w stanie walczyć o ich miłość, nawet jeśli cały świat będzie przeciwko nim.
- … mimo wszystko mamy nadzieję, że jesteś szczęśliwa. – Alan zakończył swój wywód, którego Hermiona w ogóle nie słuchała.
- Jestem szczęśliwa. – odparła, całując ojca w policzek i wyszła z kuchni.
Weszła do swojego pokoju i od razu usiadła przy biurku, wzięła pergamin, pióro oraz atrament i napisała.
Zaproszenie!
Mam zaszczyt zaprosić Cię na imprezę sylwestrową, która odbędzie się w moim domu, dzisiejszego dnia. Proszę o przybycie o godzinie 19.00.
Hermiona Granger
P.S Obowiązkowo musisz przynieść co najmniej dwie butelki Ognistej Whiskey, inaczej Cię nie wpuszczę ;D
Dziewczyna uśmiechnęła się i za pomocą różdżki skopiowała ten list, po czym wysłała go każdemu ze swoich przyjaciół. Ogarnęła swój pokój, gdyż był mały bałagan i zeszła do salonu. Zastała tam ojca, czytającego gazetę. Przywołała lakier do paznokci i usiadła w fotelu. Otworzyła buteleczkę i zaczęła malować paznokcie.
- Czy musisz to robić tutaj? – zapytał Alan, marszcząc nos.
- O której wychodzicie?
- O 18. Możesz robić to gdzieś indziej?
- Na Merlina! Tato, jak ty marudzisz. – westchnęła Hermiona, włączając telewizor.
- Na kogo? – zdziwił się jej ojciec.
- Na Merlina.
- Kto to jest? – zapytał mężczyzna.
- Merlin żył miliony lat temu, to najwybitniejszy czarodziej.
- Ahaa.
Hermiona uśmiechnęła się lekko, wiedziała, że jej ojciec bardzo interesuje się tym, co jego córka robi w Hogwarcie. Jednak nigdy nie miała czasu, by mu opowiedzieć o magii i czarodziejach.
- Tato, chcesz coś jeszcze wiedzieć o moim świecie? – zapytała.
- Tak, jasne, że tak. Rzucacie zaklęcia?
- Oczywiście. Jest ich naprawdę bardzo dużo.
- Jesteś pełnoletnia w tamtym świecie, a z tego, co kiedyś mówiłaś teraz już chyba możesz czarować poza tą szkołą. Możesz mi coś pokazać?
- Jasne. – wyjęła różdżkę z kieszeni i rozejrzała się po salonie. Podeszła do komody i zrzuciła z niej ulubiony wazon jej mamy. Ojciec patrzył z przerażeniem na potrzaskany wazon, doskonale wiedział, że jego żona się wścieknie ,jeśli coś się stanie tej rzeczy. Hermiona mruknęła.
- Reparo. – i ku zdumieniu Alana, wazon znów był cały.
- Niesamowite. – wyszeptał. – Pokaż mi coś jeszcze.
- Mogę ci pokazać bardzo piękne zaklęcie. Jest bardzo użyteczne, kiedy spotyka się takiego stwora, wysysającego z ciebie duszę. – powiedziała Hermiona. Na moment zamknęła oczy, a kiedy znów je otworzyła z jej ust słowa zaklęcia, same wypłynęły. – Expecto Patronum.
I już po chwili ich oczom ukazała się piękna …. Fretka? Hermiona rozchyliła lekko usta w totalnym zdziwieniu. Przecież jej patronusem była wydra. A teraz jest śliczna, mała fretka. W pewnym momencie dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
Fretka.
Tak bardzo podobna do pewnej osoby, która na czwartym roku w Hogwarcie została przemieniona w to właśnie zwierzę.
Biała fretka.
Draco Malfoy.
- Jest wspaniała!! – zwołał ojciec Hermiony. – Co to za zaklęcie?
- To zaklęcie patronusa. Forma ochrony przed złymi mocami. Jednak nie każdy czarodziej jest w stanie wyczarować takiego patronusa.
- To znaczy?
- To znaczy, że potrzeba dużo magii i siły woli, a do tego jeszcze trzeba mieć szczęśliwe wspomnienie. Bez wspomnienia nie wyczaruje się patronusa.
- Cudowne.
- Też tak uważam.
- Jestem z ciebie bardzo dumny, Hermiono. Na pewno jesteś najlepszą czarownicą w waszym świecie.
- Są lepsi ode mnie.
- Jednak może nastać taki dzień, że odejdą z tego świata. A wtedy ty zostaniesz najwybitniejszą czarownicą, tak jak ten Merlin. – powiedział Alan, przytulając do siebie córkę. Hermiona zaśmiała się. To był najlepszy ojciec pod słońcem.
- Kocham cię, tato. – wyszeptała, wtulając się w jego ramiona.
- Ja ciebie też, księżniczko.
O godzinie 17 wszystko było gotowe. Hermiona razem ze swoją mamą zrobiły sałatki i ciasta na dzisiejszą noc, po czym pani Granger poszła się szykować. Teraz stała przed lustrem i poprawiała włosy.
- Myślisz, że dobrze wyglądam, Hermiono?
- Wyglądasz ślicznie, mamo. Uwierz mi, proszę.
- No nie wiem. Czy ta sukienka mnie nie pogrubia?
- Mamo! Jest fantastycznie.
- Ohh… - westchnęła Jean. – Lepiej mi powiedz, jak tam było na tym waszym balu. Pewnie wszystkie dziewczęta zazdrościły ci sukni.
- A propos sukni. Skąd ty ją wzięłaś? Jest cudowna!
- Znalazłam ją w takim jednym sklepie. Bardzo się cieszę, że ci się podoba.
- Jean!! – usłyszała męski głos, dochodzący z korytarza.
- Tak?
- Jesteś już gotowa? Jeśli nie chcemy się spóźnić, powinniśmy już iść!
- Tak, tak. Już schodzę. – odkrzyknęła mama Hermiony.
Pani Granger razem z córką zeszły na dół, gdzie czekał Alan.
- Już jestem. – powiedziała kobieta.
- Wyglądasz niesamowicie. – wyszeptał, wręcz oczarowany wyglądem swojej żony. Jean zarumieniła się i pocałowała męża w usta.
- Serio? On powiedział ci to raz i uwierzyłaś. A ja powtarzałam ci to przez godzinę!! – zawołała Hermiona.
- Widzisz, córciu, tak to już jest, że wierzy się słowom swojego mężczyzny. Bo oni nie potrafią ukryć dwóch rzeczy.
- Jakich rzeczy?
- Kiedy są pijani i zakochani.
- No, a ja nie jestem pijany, jeszcze, więc wnioski chyba wysuniesz sama. – dodał ojciec Hermiony. Po czym całując swoją córkę w czoło, wyszedł, wcześniej oznajmiając, że czeka w samochodzie.
- To niesamowite jak bardzo się kochacie. – powiedziała cicho Granger, patrząc na swoją matkę.
- Kiedyś i ty znajdziesz swoją miłość, Hermiono. – pani Granger cmoknęła dziewczynę w policzek i również wyszła. Kiedy drzwi zamknęły się za kobietą, Hermiona poszła do swojego pokoju, aby przygotować się na imprezę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro