Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Zaszokowana McGonagall.

Kolejnego dnia Hermiona pojawiła się na śniadaniu dość późno.

 Zauważyła Harry’ego, Rona i Ginny siedzących już przy stole Gryffindoru, jednak nie usiadła obok nich. Siedziała sama i jadła jajecznicę, następnie zebrała się i poszła na swoją pierwszą lekcję, Eliksiry. Wychodząc z Wielkiej Sali spojrzała na Dracona, który siedział przy swoim stole i pił kawę. Uśmiechnęła się do niego, tym samym potwierdzając urzeczywistnienie ich planu.

Hermiona stała pod klasą Eliksirów, już gromadzili się Gryfoni i Ślizgoni, z którymi w tym roku mieli wszystkie lekcje. W pewnym momencie drzwi do sali samoistnie zostały otwarte i wszyscy zaczęli się tam pchać. Hermiona weszła jako jedna z ostatnich, rozejrzała się, ale  nigdzie nie zobaczyła wolnego miejsca.

- Tutaj Granger! – zawołał Malfoy. – Zająłem ci miejsce!

Wszyscy jak na komendę spojrzeli na Hermionę i Dracona. Ci zaś ledwo powstrzymywali uśmiechy. Ich plan działał.

- Ładnie wyglądasz. – szepnął Draco, kiedy dziewczyna już usiadła obok niego.

- Dzięki.

- Cisza! – ryknął Snape. – Dzisiaj warzycie Eliksir Wielosokowy. Instrukcje są na tablicy.

I po tych słowach wszyscy wzięli się do pracy.

Pod koniec lekcji, Snape, jak zawsze, przechadzał się między ławkami, oceniając ich wywary.

- Weasley! Co to ma być? – wrzasnął. – Dostajesz Okropny.

Przeszedł  o jedno stanowisko dalej.

- No proszę Potter, bez swojej przyjaciółki nie jesteś już taki mądry. – zadrwił nauczyciel. – Okropny. – dodał i poszedł dalej. W końcu dotarł do ławki Hermiony i Dracona.

- Pan Malfoy, Powyżej Oczekiwań. – następnie zajrzał do kociołka dziewczyny. – No no… Wybitny, panno Granger. – powiedział dość uprzejmie, co jeszcze bardziej wszystkich zdziwiło. Snape nigdy nie dawał Wybitnych. NIGDY.

- Dziękuję, panie profesorze. – odparła dziewczyna. Moment później zadzwonił dzwonek. Wszyscy udali się na kolejną lekcję, którą była transmutacja. Weszli do klasy i czekali na nauczycielkę. Hermiona znów usiadła z Malfoyem. Profesor McGonagall wchodząc do klasy od razu zobaczyła swoją podopieczną siedzącą w jednej ławce ze Ślizgonem. Szła do swojego biurka, nie odrywając od nich wzroku, przez co też na środku klasy potknęła się i wyłożyła na zimnej podłodze. Jakiś Gryfon od razu poszedł, by pomóc jej wstać. Nauczycielka usiadła za swoim biurkiem i zaczęła sprawdzać listę obecności. Dotarła do Seamusa Finnigana, kiedy usłyszała śmiech. Spojrzała na uczniów z nad dziennika i to, co zobaczyła, sprawiło, że aż spadła z krzesła. Draco łaskotał Hermionę po policzku, piórem, a ta śmiała się próbując go powstrzymać. Ten sam Gryfon, co wcześniej podbiegł do McGonagall, żeby pomóc jej się pozbierać. Minerwa bardzo zaszokowana zaczęła prowadzić lekcję. Mieli w parach ćwiczyć jakieś zaklęcie transmutujące. McGonagall chodziła między ławkami i patrzyła, jak im idzie. Jednak widząc jak Granger i Malfoy dobrze współpracują, weszła w jedną z ławek. Lekcja trwała jeszcze kilka minut, następnie wszyscy wyszli z klasy. Minerwa była tak zdziwiona, że aż zapomniała zadać pracy domowej. Nie, żeby ktoś na to narzekał.

Hermiona i Draco szli razem na Zielarstwo, śmiejąc się głośno.

- Ale rozwaliło mnie to jak spadła z krzesła. – powiedział Malfoy i znów zaczął się śmiać.

- Biedna pani profesor.. – zachichotała Granger.

Weszli do cieplarni i zajęli stanowiska obok siebie. Po Zielarstwie były Zaklęcia, a zaraz później obiad. Ślizgon i Gryfonka weszli razem do Wielkiej Sali, powodując tym samym kompletną ciszę. Usiedli przy stole Slytherinu i zaczęli jeść obiad. W tej chwili do pomieszczenia weszła McGonagall, która widząc Hermione siedzącą przy stole Ślizgonów, po raz kolejny potknęła się i przewróciła, tym razem na oczach całej szkoły.

Jednak najgłupszą z nich wszystkich minę miał Lucjusz Malfoy. Siedział przy stole nauczycielskim, patrząc na swojego syna i Gryfonkę. W jednej ręce trzymał puchar z kompotem, a w drugiej różdżkę. Tak na wszelki wypadek.

Po obiedzie Draco miał Wróżbiarstwo, na które Hermiona nie chodziła, tak też dziewczyna poszła do swojego dormitorium, wcześniej umawiając się z Malfoy, że ten jak tylko skończy lekcję, przyjdzie do niej.

Było około godziny 16, kiedy Hermiona usłyszała pukanie do drzwi. Wstała i je otworzyła.

- Jak tam było na Wróżbiarstwie? – zapytała wpuszczając Malfoy’a do dormitorium.

- Okropnie. – westchnął chłopak i rzucił się na łóżko Gryfonki. Dziewczyna usiadła na fotelu. – Co jest?

- Nic.

- Przecież widzę. Jesteś smutna. – odparł, siadając na łóżku i uważnie się przyglądając dziewczynie.

- Z tobą wszystko jest takie proste. To znaczy…. chodzi mi o to, że jest tak zabawnie, w twoim towarzystwie wręcz nie da się martwić.  – wymamrotała Hermiona.

- A o co się martwisz?

- Harry, Ron i Ginny przestali się ze mną przyjaźnić.

- Przeze mnie?

- Nie, oczywiście, że nie. To było wczoraj. Jak wracałam z Pokoju Życzeń spotkałam ich. Rozmawialiśmy chwilę, a właściwie kłóciliśmy się. Mówili, że bardzo się zmieniłam. Ale na gorsze i że stałam się…. potworem. – wyszeptała, a po jej policzkach popłynęły łzy.

- Hermiono. – powiedział Draco, podchodząc do fotela, na którym siedziała dziewczyna. – Owszem, zmieniłaś się. Teraz jesteś piękną, odważną kobieta, która nie boi się powiedzieć tego, co myśli.

Gryfonka spojrzała mu w oczy, następnie mocno go przytuliła.

- Dziękuję.

- Nie ma za co. – odparł, uśmiechając się szeroko. – A teraz chyba musimy przygotować jakiś plan na jutro, co myślisz?

- Myślę, że masz rację.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro