LVII. Różyczki
Kochałam twoje oczy
Kochalam twoje wdzięki
i różyczki miłości
darowane na walentynki
Lecz w dniu tym
boję się twojej ręki
która karała mnie
za wszelkie nieposłuszeństwo
Miałam swoje zdanie
i twoja ręka
zraniła mnie w policzek
Niegdyś delikatny
blady
Teraz jest siny
Czy to znak twej
miłości w tej chwili?
Wciąż mam różyczki
którymi obdarowywałeś
mnie w dzień miłości
Są wyschnięte
i niektórzy ludzie
nie widzą w nich ani grama piękna
Lecz dla mnie
są najpiękniejszą oznaką
miłości twej
która zanika
z każdym dniem
Na walentyki
dostaję już tylko
rękę twą
która uderzawszy
mnie codziennie
Gładzi i przeprasza
za ból
Lecz ja boję się poruszać
ten temat
boję się twojego cienia
Moja twarz na spotkanie
z twoją
opada
Już nie patrzę
w błękit głęboki
który jak dotąd
zalewał mnie całą
i obezwładniał me serce
Już dawno nie patrzyłam
w ocean głęboki
Bo w każdej
chwili może się zezłościć
i wpadnę do wody
Wraz z moją duszą
która tak kochała
lecz pozostał już tylko
przymus
i nadzieja
że kiedyś się uwolnie
od mrocznego cienia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro