CLXXV. Wysłana różami
Stworzeni by żyć
by odnaleźć rozsądność
wieczną prawdę
by zwalczyć zgubną mgłę
Cóż to za monotonia słowa
Kiedy obiecujesz wieczne uczucie
Twoje zdania stają się puste
Spojrzenie przyćmione
Iskrę miłości skradły gwiazdy
Nie odnajdziesz jej w moim zranionym sercu
Ani w mojej opuszczonej dłoni otoczoną przez ciernie
Kolejna szansa pozbawiona życia
krążysz po tej ziemii i szukasz pustości
Chcesz żyć w wiecznej lekkości
Lecz zły język wytwarza drogę zgubienia wysłaną różami
Róża
pierwsze spojrzenie urodne
gdy zbliżysz się do źródła ukażą się kolce
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro