16. Niedziela
Pov. Narrator
Sobota była prawie taka sama jak piątek więc od razu przejdę do niedzieli, w której działo się więcej niż w sobotę...
Na początku dnia Hinata oczywiście wstał, wziął prysznic, zjadł z nami śniadanie i poszedł pobiegać. W tym momęcie do naszych uszu dotarł dźwięk dzwonka. Ukai przyszedł powiadomić nas o tym, iż zgubił plakat.
- Jak Mogłeś Zgubić Plakat !? - podniosłem głos - czyli nasz plan w łeb?
- Poprostu muszę go kupić! Znalazłem jeden z sklepów na naszej drodze do Tochigi!
- Przecież Shoyo jedzie tym samym autem co ty!
- A ja jedyny tam jadę!? Obok od razu jest stacja. Ty zwrócisz uwagę Hinaty czym kolwiek co wymyślisz, a ja pobiegnę to kupić.
Usłyszeliśmy dźwięk otwierania drzwi
- Uciekaj przez okno, szybko - wyszeptałem "krzycząc". Ukai wyszedł przez okno, szybko i zgrabnie mijając przy tym ogród Tobio nie niszcząc jego Gerberów.
- Hm? Gotowi?
- Tak!
Podeszliśmy pod szkołę i wsiedliśmy do autokaru jadąc w stronę domu Izumi-sama, gdzie czekało wielkie auto. Niestety Yuki musiał zostać i czekać na innych. Gdy podjechaliśmy pod jej dom mnie wysiedli i pojechali dalej. Wziąłem wóz i domowników po czym pojechaliśmy na przystanek gdzie wysiadły stare kruki.
- Dostaliście plan siedzieć więc siadać! Mamy drobne komplikacje przez co musimy dogonić Shoyo!
Zapiąłem pasy i uśmiechem się do tych, którzy wiedzą co ich czeka na tej przyczepie. Mały chłopiec siedział na miejscu pasażera i był bardzo podekscytowany szybką każdą.
Wcisłem gaz i o mało nie zgubiłem Nishinoyi. Po pół godzinie znaleźliśmy się na owej stacji
- Długo wam to zajęło! Hinata już jest zniecierpliwiony! Zajmij go czymś! - i szybko się ulotnił
Nishinoya nagle wyszedł z przyczepy puszczając mi oczko i podszedł do Shoyo
- Hinata~ prawie umarłem! Proszę chodź ze mną w krzaki tam jest cień inaczej zemdleje i weź wodę - powiedział jakby był umierający
- Jest gorszy od mojej siostry? - wtrącił się Ryu
- O sto procent!
- Ejjjj ja to słyszę!
- I dobrze!
- No już już. Yu idź w te krzaki zaraz tam podejdę, a ty #### idź po picie do autokaru
Po 5 minutach wrócił Ukai, który o mało nie przewrócił się na chodniku. Wrzucił plakat na przyczepę i zdyszany opowiedział że musiał się o to bić z jakąś babcią.
Po dwóch godzinach była już dziesiąta i stanęliśmy w korku. Spotkaliśmy w nim Kenmę i Kurro, którym przebiła się opona. Zamówiliśmy transport auta do ich domu, a ja ich przygarnąłem na przyczepę. Po pół godzinie ruszyliśmy chyba z kilometr by znów stanąć na godzinę w korku.
Jechaliśmy dalej w najlepsze gdy znów zaczął sypać śnieg. Niestety, ale przyczepa nie miała dachu przez co musieliśmy zatrzymać się na poboczu i nakryć wszystkich kocami, których niestety brakło. Shoyo pobiegł do sklepu i przyniósł nawet w zanadrzu kilka kocy w niecałe pięć minut w jedną stronę. Autem jechaliśmy siedem... Jednak wyścigi z Kageyamą wyszły mu na dobrze.
O godzinie siedemnastej w końcu dojechaliśmy. Bylibyśmy dwie godziny szybciej gdyby nie śnieżyca na autostradzie.
Szukania hotelu zajęło nam godzinę, w dodatku łóżek było za mało o pół. Lecz tu przychodzi nasz as w rękawie! Praktycznie każdy jest gejem i jest tu z chłopakiem dlatego dwóch na jedno łóżko i było idealnie! I kto teraz się śmieje?! Wykupiłem chyba cały bufet dla nas, oraz chyba zepsuliśmy maszynę do kawy... No cóż, mówi się trudno i płynie się dalej!
Młode kruki musiały się wyspać, więc wszyscy zgodnie poszliśmy spać o dwudziestej pierwszej.
~Słów 552~
Bez komentarza 🧡💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro